–
Matt, co mam mu kupić?! – jęknęłam do słuchawki, kiedy odebrał
telefon. – Nie mam cholernego pomysłu! – Żachnęłam się.
–
Przylepie, powiedziałem ci coś na ten
temat! – zachichotał odrobinę za głośno. Zdziwiona zmarszczyłam
brwi. – Ale skoro nie chcesz skorzystać z mojego pomysłu to może
postaw na jakiś alkohol? – Podsunął. Usłyszałam jakieś szmery
i dźwięczny śmiech.
–
Matt… Nie jesteś sam? – spytałam
zagryzając wargę. Jeszcze tego brakowało, bym swoim telefonem w
czymś mu przeszkodziła! – Zresztą… Nieważne! Poradzę sobie!
– Zapewniłam rozglądając się po bogato zastawionej sklepowej
półce.
–
Wierzę w ciebie! Alisa, nie obrazisz
się, jeśli skończymy rozmowę? Tak się składa, że akurat jestem
w trakcie…
–
Nie chcę tego słuchać! – pisnęłam.
– Bawcie się dobrze! – Mówiąc to zakończyłam połączenie i
schowałam mojego Samsunga do torebki. Doprowadziłam do porządku
swoje myśli, po czym skupiłam się na wyborze specjalnego trunku.
Zaklęłam pod nosem, kiedy odłożyłam na swoje miejsce kolejną
butelkę. Nic mi nie pasowało! Po paru minutach bezsensownego
wpatrywania się przed siebie poprosiłam o pomoc miłą
ekspedientkę. Obdarzyła mnie życzliwym uśmiechem i przedstawiła
nadające się na prezent alkohole. W końcu mój wybór padł
na niezawodnego Jacka Danielsa. Podziękowałam za poświęcony mi
czas i pędem ruszyłam do kasy. Zmierzając przez zatłoczoną
galerię handlową do wyjścia spostrzegłam na wystawie jednego ze
sklepów zjawiskową sukienkę. Miałam wybraną kreację na
dzisiejszy wieczór, ale… Ta biła ją na głowę pod każdym
względem. Przegrywając ze zdrowym rozsądkiem weszłam do sklepu i
od razu udałam się do przymierzalni. Leżała idealnie! Okręciłam
się wokół własnej osi podziwiając to jak mieni się w sztucznym
świetle. Zastanawiałam się jednak, czy nie jest zbyt odważna, ale
po paru chwilach stwierdziłam, że mam to gdzieś. Kiedy moje
spojrzenie powędrowało na cenę mina trochę mi zrzedła. Z drugiej
strony… Czym była cena w porównaniu z reakcją Kepy? Ten argument
wygrał, dlatego parę minut później wyszłam ze sklepu z nowym
cackiem w torbie. Ruszyłam do domu okrężną drogą, bowiem
nie chciałam się natknąć na Matta i jego towarzysza.
Zbliżając się na miejsce dostałam wiadomość, że mogę
bezpiecznie wejść do środka. Odetchnęłam z ulgą i pchnęłam
otwarte drzwi.
–
Kupiłaś wszystko? – zainteresował
się.
–
Mamy do obgadania ważniejsze sprawy! –
powiedziałam. – Chcę wiedzieć wszystko, ale bez wdawania się w
zbędne szczegóły, jasne?
–
Oczywiście – parsknął śmiechem i
usiadł na barowym stołku w kuchni. Przyrządziłam sobie kawę i z
uwagą spijałam każde jego słowo.
–
Cieszę się, że jesteś szczęśliwy –
oznajmiłam całując go w nos.
–
Ja również, Przylepie, ja również…
Nałożyłam
szminkę na usta i niepewnie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
–
Matt! – zawołałam. W mgnieniu oka
pojawił się w moim pokoju. – Może być? – Zapytałam robiąc
obrót dla pełnego efektu. Zamrugał powiekami.
–
Wyglądasz oszałamiająco! – zapewnił
mnie. – Kepa nie będzie wiedział, gdzie ma podziać oczy.
Chociaż…
–
Nie kończ, zrozumiałam – powiedziałam
sięgając po torebkę.
–
Zamówiłem taksówkę, powinna być lada
chwila – oznajmił schodząc na dół. Sięgnęłam po swoje
ulubione perfumy i spryskałam się nimi. Beyoncé Heat zawsze
działały cuda! Zeszłam za przyjacielem z milionem myśli w głowie.
Jadąc do mieszkania Kepy drżałam jak osika na wietrze. Byłam
podekscytowana i przerażona jednocześnie. Zastanawiałam się jak
Andrea zareaguje na nasz widok. Pewnie nie była zadowolona, kiedy
Hiszpan zdradził jej swoje plany. Nienawidziła mnie i moja obecność
w ich mieszkaniu nie była pożądana. Ale skoro on chciał, żebym
świętowała z nim ten dzień… Coś musiało to oznaczać! Nim się
spostrzegłam staliśmy już pod drzwiami. Matt dodał mi otuchy
ściskając moją dłoń, po czym nacisnął dzwonek. Z oddali było
słychać głośną muzykę, śpiewy oraz śmiech.
–
Cześć! Super, że już jesteście –
przywitał się z nami Kepa. Przełknęłam ślinę widząc jego
białą koszulę. Weszliśmy do środka przekrzykując trwające
rozmowy. Ściągnęłam z siebie żakiet i podałam Kepie. Powiesił
go na wieszaku i otaksował mnie spojrzeniem. Jego gorący wzrok
zatrzymał się na odsłoniętym dekolcie. Matt taktownie powstrzymał
chichot. – Wyglądasz… Wow! – Wydusił z siebie.
–
Dziękuję – odchrząknęłam
zakładając kosmyk włosów za ucho. Podążyliśmy za nim do
salonu, w którym zgromadziła się większość zaproszonych osób.
Kepa przedstawił nas swoim kolegom z drużyny oraz ich partnerkom.
Uśmiechałam się do wszystkich czując jak szybko bije mi serce.
Zaciekawiona rozglądałam się przestronnym pomieszczeniu, ale
nigdzie nie dostrzegłam Andrei. Kepa podchwycił moje spojrzenie i
odciągnął mnie na bok.
–
Nie ma jej – oznajmił gorzko.
–
Jak to jej nie ma? – spytałam
marszcząc brwi. – Dlaczego?
–
Powiedzmy, że nadal nie doszliśmy do
porozumienia w pewnych sprawach – mruknął. – Andrea nie wie, że
was zaprosiłem… Nie chciałem niepotrzebnych spięć – Wyjaśnił.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, chociaż tak naprawdę
niczego nie rozumiałam. – Wzięła wolne w pracy i wyjechała do
Hiszpanii.
–
Ale… Przecież to twoje urodziny!
–
Nie musisz mi o tym przypominać –
parsknął. – Bawcie się dobrze z Mattem!
–
Kepa… – korzystając z okazji, że
byliśmy sami złożyłam mu życzenia. – Bądź szczęśliwym
człowiekiem i spełniaj się! – Dokończyłam całując go w
policzek.
–
Dziękuję – odparł uśmiechnięty. W
tej samej chwili obok nas pojawił się Matt z butelką whisky w
dłoniach. Wręczył ją gospodarzowi przekazując życzenia. –
Dziękuję raz jeszcze. Naprawdę się cieszę, że przyszliście!
–
My również! – odparł Matt. – Ja
idę się bawić! A ty… Chyba chciałaś podzielić się z Kepą
wiadomością o kursie literackim. I o Alexie! – Mrugnął do mnie
porozumiewawczo, a mi zabrakło języka w gębie.
–
O Alexie? – spytał Hiszpan posyłając
mi nieodgadnione spojrzenie.
–
Później mi za to podziękujesz –
mruknął Matt i zniknął w tłumie piłkarzy Chelsea.
–
Ja… No cóż… – zaczęłam i
wzięłam się w garść. Opowiedziałam mu o kursie i o nowo
poznanym chłopaku z satysfakcją zauważając zmianę wyrazu jego
twarzy. Zacisnął szczękę, ale nic nie powiedział. Zamiast tego
jedynie kiwnął głową.
–
Cieszę się, że spełniasz swoje
marzenia – obwieścił posyłając mi uśmiech. – A teraz chodźmy
się bawić! – Zarządził. Podążyłam za nim i dałam się
ponieść muzyce.
Kołysząc
biodrami w takt melodii zapomniałam o wszystkim. Liczyła się dobra
zabawa, muzyka, alkohol oraz fakt, że Kepa swoim spojrzeniem
prześwietlał mnie na wylot. Pod naciskiem jego gorączkowego wzroku
czułam się przezroczysta. Jego obecność sprawiała, że byłam
dziwnie rozedrgana. Piłkarze Chelsea byli niezwykle mili oraz
sympatyczni. Przetańczyłam z każdym dając się ponieść fali
rozmów i uprzejmych uśmiechów. Zamieniłam kilka zdań z
partnerkami młodych zawodników, Chloe i Leah, jednak najlepszy
kontakt załapałam z żoną Jorginho, Natalią. Była otwarta,
serdeczna, a jej poczucie humoru dorównywało mojemu. Gdy zauważała,
że mam pustą szklankę natychmiast uzupełniała ją kolorowymi
drinkami. Pokazując mi zdjęcia swoich dzieci poczułam, że
topnieję w środku. Śliczny chłopczyk i urocza malutka
dziewczynka, którą mogłabym schrupać.
–
Jest cudowna! – zachwyciłam się.
–
Masz rację, mogę na nią patrzeć bez
przerwy – zaśmiała się. Zawtórowałam jej upijając łyk ze
swojej szklanki. W głowie czułam znajomy szum, ale był on jedynie
oznaką wspaniałej imprezy. – Vitor i Alicia… Moje dwa
największe szczęścia, pomijając oczywiście to, które właśnie
zmierza w naszą stronę chwiejnym krokiem – Dodała. Zaśmiałam
się głośno widząc poczynania jej męża.
–
Kepa chce mnie spić – pożalił się.
–
Sam chyba jest w podobnym stanie –
zauważyłam rozbawiona. Stał obok drugiego bramkarza i żywo
gestykulował rękami. Matt był duszą towarzystwa, odnalazł się w
tym świecie i zabawiał gości.
–
Mogę porwać cię do tańca? – Kepa
wyrósł przede mną niespodziewanie. Kiwnęłam głową na znak
zgody i chwyciłam go za rękę. Kątem oka spostrzegłam mrugającą
do mnie znad ramienia męża Natalię. Wystawiłam jej język.
Odwzajemniła gest wtulając się w swojego mężczyznę. Kepa
poprowadził mnie na środek salonu, nie zważając na pijanych
kolegów. Objął mnie w tali, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję.
Wolno kołysaliśmy się w rytm melodii, patrząc sobie w oczy. Jego
zapach mnie obezwładniał. Nic nie mówiliśmy, bo słowa w takiej
chwili były zbędne. Wtulił twarz w moje gęste włosy, a moje
serce boleśnie obiło się o żebra. Przymknęłam powieki
rozkoszując się tym doznaniem. Doprowadzał mnie do szaleństwa. –
Dziękuję – Owiał moje ucho gorącym oddechem.
–
To twoje święto, nie mogłam ci odmówić
– powiedziałam cicho walcząc z emocjami.
–
Gdybyś wiedziała, czego ja muszę sobie
odmawiać przez cały wieczór… – szepnął muskając wargami
moją szyję. Odsunął się na milimetr spostrzegając ustawiony na
szklanym stoliku tort. Podszedł do niego i w akompaniamencie
radosnych okrzyków oraz braw zdmuchnął dwadzieścia pięć
kolorowych świeczek. Posłałam mu lekki uśmiech popijając drinka.
Odwzajemnił go, puszczając mi oczko. Pokręciłam głową i
odeszłam w kierunku prowizorycznego barku. Sięgnęłam po
mocniejszy trunek mając nadzieję, że pozwoli mi na spokojne
przetrwanie dalszej części tego wieczoru.
Podtrzymując
się ściany dotarłam do łazienki, aby uspokoić szalejące we mnie
emocje. Byłam pijana, wiedziałam to. Ba, czułam to całą sobą.
Spojrzałam na swoje odbicie w wielkim lustrze poprawiając rozmazany
makijaż. Moje włosy były bałaganem, ale jakoś doprowadziłam je
do porządku. Odetchnęłam głęboko i wyszłam na przestronny
korytarz. Kepa złapał mój nadgarstek i z powrotem wciągnął mnie
do środka. Zamknął drzwi i spojrzał na mnie zamglonym
wzrokiem.
–
Co robisz? – spytałam.
–
Patrzę na ciebie – odparł. –
Cholera, Alisa… Jesteś taka seksowna, taka podniecająca –
Jęknął.
–
A ty jesteś pijany – stwierdziłam
czując, że mój oddech się rwie.
–
Ty też – uśmiechnął się wesoło,
po czym złapał mnie tak, że musiałam opleść nogami jego
sylwetkę. Ścisnął moje pośladki i posadził na blacie. Drżałam.
Jego rozpalone usta w mgnieniu oka zaatakowały moją szyję.
Mruknęłam zadowolona odchylając ją, by dać mu lepszy dostęp.
Zamruczał z aprobatą ssąc ją i kąsając. Wplotłam dłonie w
jego włosy czochrając je. Kepa pocałował mnie w obydwa policzki,
potem zostawił mokre ślady na mojej szczęce. Z premedytacją
omijał usta, co przyjęłam cichym warknięciem. Językiem badał
odsłonięty dekolt, a ja topniałam jak wosk. Mimowolnie rozchyliłam
nogi. Uśmiechnął się cwaniacko stając pomiędzy nimi. Podciągnął
moją kusą sukienkę do góry i dręczył mnie leniwym
dotykiem. Pragnęłam zdecydowanie więcej. Przekazałam mu to
przysuwając się bliżej niego. Trafnie odczytał moje intencje. Nie
kontrolowaliśmy tego, co robimy, daliśmy się ponieść, byliśmy
bałaganem, splecionymi ze sobą ciałami, które odczuwały każdą
emocję. Hiszpan popatrzył mi w oczy. Jego ręka bezczelnie
zawędrowała pod moją dolną bieliznę. – Czuję jak bardzo
jesteś chętna – Wycharczał. W chwili, w której poczułam jego
palce rozpychające się we mnie przed moimi oczami pojawiały się
gwiazdy. Krzyknęłam głośno mocno obejmując jego umięśnione
plecy. Nie mogłam złapać tchu, jęczałam jego imię, błagałam o
więcej. Bawił się ze mną, doprowadzał mnie na skraj zwalniając
i przyspieszając. Zaciskałam usta, kiedy wyprawiał cuda swoimi
długimi palcami. Byłam pewna, że gdyby nie jego druga zaciskająca
się na moich pośladkach dłoń spadłabym w otchłań. Byliśmy
jednością, nasze ciała pragnęły siebie, bliskości. Gdy otarł
się o mnie swoją pobudzoną do życia męskością wyszeptałam
dławiąco jego imię. Nie mogliśmy się opanować. Nie liczyła się
dla nas rozgrywająca się na dole impreza, inni ludzie. Muzyka,
śmiechy, tańce, wszystko to ucichło. Alkohol krążył po naszych
organizmach dodając nam odwagi. Ugryzłam go w szyję pocierając
jego męskość. Warknął coś niezrozumiałego pod nosem
doprowadzając mnie na skraj. Moje ciało stanęło w ogniu. Oparłam
głowę na jego ramieniu, by unormować przyspieszony oddech.
–
Kepa – wyjąkałam zeskakując z blatu.
Obciągnęłam sukienkę w dół czując żar na policzkach. –
Chyba doszedłeś – Zachichotałam widząc jego bokserki.
–
Kiedy zdążyłaś rozpiąć mi spodnie?
– zapytał patrząc na mnie z pożądaniem. Pragnęłam go równie
mocno, ale nie tutaj, nie w takim stanie…
–
Mam zwinne ręce – zauważyłam.
–
Jak mógłbym zapomnieć – mrugnął do
mnie i zamarł w tej samej chwili. Ktoś szarpał za klamkę.
Spojrzałam na niego przerażona.
–
To ja! – usłyszawszy głos Matta
odetchnęliśmy z ulgą. Kepa otworzył mu drzwi. Matt posłał nam
znaczący uśmiech. – Nie chcę psuć chwili, ale Andrea wróciła!
Kepa
zaklął, a ja otrzeźwiałam w jednej chwili. Andrea. Spuściłam
głowę wychodząc za Mattem z pomieszczenia. Na szczęście nie
paliło się światło. Ciemność zakrywała mój stan.
–
Alisa… – na szczycie schodów
zastaliśmy Andreę. – Co ty tutaj robisz? – Wysyczała wściekle.
Miałam ochotę odpowiedzieć, że przed chwilą dzięki jej
chłopakowi przeżyłam jeden z najlepszych orgazmów w życiu i że
to on jedyny był sprawcą ich wszystkich, ale powstrzymałam się w
ostatniej chwili. Zamiast tego uśmiechnęłam się słodko i zeszłam
na dół ciągnąc Matta za rękę. Impreza trwała w najlepsze, a
głośna muzyka zagłuszała krzyki Andrei. Matt spojrzał na mnie
dając mi do zrozumienia, że pora się zbierać. Pożegnaliśmy się
ze wszystkimi i odeszliśmy kawałek, by wziąć swoje rzeczy. Kepa
zszedł z góry posyłając swoim gościom uśmiechy. Zbliżył się,
gdy odnalazł nas w tłumie.
–
Na nas chyba pora – powiedział Matt. –
Dzięki jeszcze raz za zaproszenie, zabawa była znakomita!
–
W rzeczy samej – potwierdził
gospodarz. Spuściłam głowę pod naciskiem jego spojrzenia. –
Dzięki, że przyszliście!
–
Pa! – pożegnałam się. Wyszliśmy na
świeże powietrze czekając na zamówioną chwilę wcześniej
taksówkę. Oparłam głowę na ramieniu przyjaciela oddychając
głęboko. – Matt…
–
Słucham cię? Wiem, że do czegoś
między wami doszło, ale do czego konkretnie? – zapytał mrugając
filuternie.
–
On…
–
Wypieprzył cię?
–
Matt! – skarciłam go chwiejąc się na
nierównym chodniku.
–
Przepraszam, chyba przesadziłem z
alkoholem – zachichotał. – Ale tak, czy nie?
–
Nie – odparłam. – Nie do końca.
–
Ach, rozumiem! Bardzo zwinne ma paluszki?
– poruszył charakterystycznie brwiami.
–
Matthew, nie rozmawiam z tobą –
obwieściłam wsiadając do taksówki. W odpowiedzi zaśmiał się
głośno i nic więcej już nie powiedział.
Londyn,
04.10.2019 r.
Praca
po prawie całonocnej imprezie, i to w dodatku pod wpływem kaca nie
należała do najprzyjemniejszych rzeczy. Byłam rozkojarzona, a na
samo wspomnienie Kepy i tego, co ze mną wyprawiał drżały mi
kolana. Przed południem szef, który widział w jakim stanie się
znajduję przywołał mnie do siebie gestem ręki. Zwaliłam wszystko
na przeziębienie mając nadzieję, że połknie haczyk. Pokiwał
głową w zrozumieniu i kazał mi iść do domu, abym nie pozarażała
pracowników. Podziękowałam mu serdecznie i w biegu się
przebrałam. W telefonie czekała na mnie jedna wiadomość od
Hiszpana. Chciał się ze mną spotkać najszybciej jak to możliwe.
Zmarszczyłam czoło, ale odpisałam mu, że właśnie skończyłam
pracę i jestem do jego dyspozycji. Zaproponował Hyde Park, więc to
tam skierowałam kroki po wyjściu z restauracji. Dostrzegłam go
siedzącego na jednej z ławek. Miał spuszczoną głowę i nerwowo
bawił się dłońmi.
–
Cześć – przywitałam się zajmując
miejsce obok.
–
Cześć – odparł. – Alisa, musimy
porozmawiać – Powiedział szybko obdarzając mnie przelotnym
spojrzeniem.
–
Też tak sądzę – mruknęłam.
–
To wczoraj… To nie powinno się zdarzyć
– obwieścił, a mnie zbiło z tropu. – Przepraszam cię.
Cholernie cię przepraszam! Powinienem się powstrzymać, a nie
rzucać się na ciebie… Cholera jasna, mam dziewczynę. Gdyby nie
jej niespodziewane pojawienie się… Zdradziłbym ją, a tego nigdy
bym sobie nie wybaczył. Żałuję tego, Alisa – Oznajmił
dobitnie. Szybko odgoniłam od siebie niechciane łzy. – Andrea,
ona… Jestem z nią. Ostatnio było między nami źle, ale to nie
był powód do tego, co zrobiłem wczoraj. Leżąc w łóżku…
Dotarło do mnie to wszystko. To było złe. Przepłynęła przeze
mnie jakaś iskra, która dała mi do myślenia. To wydarzenie
wczoraj… Zrozumiałem, że nie mogę tak dalej. Mam Andreę i to
ona jest najważniejsza. Nie mogę jej krzywdzić – Mówił dalej
patrząc w dal. Moje serce zostało zaatakowane ostrymi nożami,
które wbiły się w sam środek.
–
J-jasne – tylko tyle zdołałam
wyjąkać.
–
Alisa, mam nadzieję, że między nami
będzie w porządku, bo nie chcę cię tracić, ale… Mam również
nadzieję, że ty się we mnie nie… Że twoje uczucia do mnie…
–
Nie martw się – ucięłam. – Moje
uczucia do ciebie nie istnieją – Powiedziałam połykając łzy. –
A teraz wybacz, ale muszę już iść – Wstałam z ławki. Złapał
moją dłoń, ale wyszarpałam się z jego uścisku. – Zrozumiałam
wszystko, Kepa, naprawdę. Aż za dobrze! – Warknęłam oddalając
się. Nie odwróciłam głowy, a gdy byłam pewna, że już mnie nie
zobaczy pobiegłam ile sił w płucach. Wpadłam do domu jak tornado.
Pognałam na górę i rzuciłam się na łóżko zanosząc się
spazmatycznym płaczem. Moje ciało drżało, a ja wyłam tak głośno,
jakby ktoś obdzierał mnie ze skóry. Wtuliłam się w swoją
ukochaną maskotkę pozwalając łzom płynąć. Miałam wrażenie,
że nie są przezroczyste, tylko czerwone jak krew wypływająca z
mojego rozdartego i podeptanego serca…
***
Witam!
Dziś trochę dłużej... I później, ale to wszystko przez mecz ^^ Najważniejsze, że wygrany! 👌
(Zjebałeś, Kepa)
skradzione serce zapraszam jeszcze na zeszłotygodniowy rozdział :)
Pozdrawiam ;*