sobota, 26 października 2019

Czternasty

Londyn, 03.10.2019 r.

 – Matt, co mam mu kupić?! – jęknęłam do słuchawki, kiedy odebrał telefon. – Nie mam cholernego pomysłu! – Żachnęłam się.
Przylepie, powiedziałem ci coś na ten temat! – zachichotał odrobinę za głośno. Zdziwiona zmarszczyłam brwi. – Ale skoro nie chcesz skorzystać z mojego pomysłu to może postaw na jakiś alkohol? – Podsunął. Usłyszałam jakieś szmery i dźwięczny śmiech.
Matt… Nie jesteś sam? – spytałam zagryzając wargę. Jeszcze tego brakowało, bym swoim telefonem w czymś mu przeszkodziła! – Zresztą… Nieważne! Poradzę sobie! – Zapewniłam rozglądając się po bogato zastawionej sklepowej półce.
Wierzę w ciebie! Alisa, nie obrazisz się, jeśli skończymy rozmowę? Tak się składa, że akurat jestem w trakcie…
Nie chcę tego słuchać! – pisnęłam. – Bawcie się dobrze! – Mówiąc to zakończyłam połączenie i schowałam mojego Samsunga do torebki. Doprowadziłam do porządku swoje myśli, po czym skupiłam się na wyborze specjalnego trunku. Zaklęłam pod nosem, kiedy odłożyłam na swoje miejsce kolejną butelkę. Nic mi nie pasowało! Po paru minutach bezsensownego wpatrywania się przed siebie poprosiłam o pomoc miłą ekspedientkę. Obdarzyła mnie życzliwym uśmiechem i przedstawiła nadające się na prezent alkohole. W końcu mój wybór padł na niezawodnego Jacka Danielsa. Podziękowałam za poświęcony mi czas i pędem ruszyłam do kasy. Zmierzając przez zatłoczoną galerię handlową do wyjścia spostrzegłam na wystawie jednego ze sklepów zjawiskową sukienkę. Miałam wybraną kreację na dzisiejszy wieczór, ale… Ta biła ją na głowę pod każdym względem. Przegrywając ze zdrowym rozsądkiem weszłam do sklepu i od razu udałam się do przymierzalni. Leżała idealnie! Okręciłam się wokół własnej osi podziwiając to jak mieni się w sztucznym świetle. Zastanawiałam się jednak, czy nie jest zbyt odważna, ale po paru chwilach stwierdziłam, że mam to gdzieś. Kiedy moje spojrzenie powędrowało na cenę mina trochę mi zrzedła. Z drugiej strony… Czym była cena w porównaniu z reakcją Kepy? Ten argument wygrał, dlatego parę minut później wyszłam ze sklepu z nowym cackiem w torbie. Ruszyłam do domu okrężną drogą, bowiem nie chciałam się natknąć na Matta i jego towarzysza. Zbliżając się na miejsce dostałam wiadomość, że mogę bezpiecznie wejść do środka. Odetchnęłam z ulgą i pchnęłam otwarte drzwi.
Kupiłaś wszystko? – zainteresował się.
Mamy do obgadania ważniejsze sprawy! – powiedziałam. – Chcę wiedzieć wszystko, ale bez wdawania się w zbędne szczegóły, jasne?
Oczywiście – parsknął śmiechem i usiadł na barowym stołku w kuchni. Przyrządziłam sobie kawę i z uwagą spijałam każde jego słowo.
Cieszę się, że jesteś szczęśliwy – oznajmiłam całując go w nos.
Ja również, Przylepie, ja również…

 Nałożyłam szminkę na usta i niepewnie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
Matt! – zawołałam. W mgnieniu oka pojawił się w moim pokoju. – Może być? – Zapytałam robiąc obrót dla pełnego efektu. Zamrugał powiekami.


Wyglądasz oszałamiająco! – zapewnił mnie. – Kepa nie będzie wiedział, gdzie ma podziać oczy. Chociaż…
Nie kończ, zrozumiałam – powiedziałam sięgając po torebkę.
Zamówiłem taksówkę, powinna być lada chwila – oznajmił schodząc na dół. Sięgnęłam po swoje ulubione perfumy i spryskałam się nimi. Beyoncé Heat zawsze działały cuda! Zeszłam za przyjacielem z milionem myśli w głowie. Jadąc do mieszkania Kepy drżałam jak osika na wietrze. Byłam podekscytowana i przerażona jednocześnie. Zastanawiałam się jak Andrea zareaguje na nasz widok. Pewnie nie była zadowolona, kiedy Hiszpan zdradził jej swoje plany. Nienawidziła mnie i moja obecność w ich mieszkaniu nie była pożądana. Ale skoro on chciał, żebym świętowała z nim ten dzień… Coś musiało to oznaczać! Nim się spostrzegłam staliśmy już pod drzwiami. Matt dodał mi otuchy ściskając moją dłoń, po czym nacisnął dzwonek. Z oddali było słychać głośną muzykę, śpiewy oraz śmiech.
Cześć! Super, że już jesteście – przywitał się z nami Kepa. Przełknęłam ślinę widząc jego białą koszulę. Weszliśmy do środka przekrzykując trwające rozmowy. Ściągnęłam z siebie żakiet i podałam Kepie. Powiesił go na wieszaku i otaksował mnie spojrzeniem. Jego gorący wzrok zatrzymał się na odsłoniętym dekolcie. Matt taktownie powstrzymał chichot. – Wyglądasz… Wow! – Wydusił z siebie.
Dziękuję – odchrząknęłam zakładając kosmyk włosów za ucho. Podążyliśmy za nim do salonu, w którym zgromadziła się większość zaproszonych osób. Kepa przedstawił nas swoim kolegom z drużyny oraz ich partnerkom. Uśmiechałam się do wszystkich czując jak szybko bije mi serce. Zaciekawiona rozglądałam się przestronnym pomieszczeniu, ale nigdzie nie dostrzegłam Andrei. Kepa podchwycił moje spojrzenie i odciągnął mnie na bok.
Nie ma jej – oznajmił gorzko.
Jak to jej nie ma? – spytałam marszcząc brwi. – Dlaczego?
Powiedzmy, że nadal nie doszliśmy do porozumienia w pewnych sprawach – mruknął. – Andrea nie wie, że was zaprosiłem… Nie chciałem niepotrzebnych spięć – Wyjaśnił. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, chociaż tak naprawdę niczego nie rozumiałam. – Wzięła wolne w pracy i wyjechała do Hiszpanii.
Ale… Przecież to twoje urodziny!
Nie musisz mi o tym przypominać – parsknął. – Bawcie się dobrze z Mattem!
Kepa… – korzystając z okazji, że byliśmy sami złożyłam mu życzenia. – Bądź szczęśliwym człowiekiem i spełniaj się! – Dokończyłam całując go w policzek.
Dziękuję – odparł uśmiechnięty. W tej samej chwili obok nas pojawił się Matt z butelką whisky w dłoniach. Wręczył ją gospodarzowi przekazując życzenia. – Dziękuję raz jeszcze. Naprawdę się cieszę, że przyszliście!
My również! – odparł Matt. – Ja idę się bawić! A ty… Chyba chciałaś podzielić się z Kepą wiadomością o kursie literackim. I o Alexie! – Mrugnął do mnie porozumiewawczo, a mi zabrakło języka w gębie.
O Alexie? – spytał Hiszpan posyłając mi nieodgadnione spojrzenie.
Później mi za to podziękujesz – mruknął Matt i zniknął w tłumie piłkarzy Chelsea.
Ja… No cóż… – zaczęłam i wzięłam się w garść. Opowiedziałam mu o kursie i o nowo poznanym chłopaku z satysfakcją zauważając zmianę wyrazu jego twarzy. Zacisnął szczękę, ale nic nie powiedział. Zamiast tego jedynie kiwnął głową.
Cieszę się, że spełniasz swoje marzenia – obwieścił posyłając mi uśmiech. – A teraz chodźmy się bawić! – Zarządził. Podążyłam za nim i dałam się ponieść muzyce.

 Kołysząc biodrami w takt melodii zapomniałam o wszystkim. Liczyła się dobra zabawa, muzyka, alkohol oraz fakt, że Kepa swoim spojrzeniem prześwietlał mnie na wylot. Pod naciskiem jego gorączkowego wzroku czułam się przezroczysta. Jego obecność sprawiała, że byłam dziwnie rozedrgana. Piłkarze Chelsea byli niezwykle mili oraz sympatyczni. Przetańczyłam z każdym dając się ponieść fali rozmów i uprzejmych uśmiechów. Zamieniłam kilka zdań z partnerkami młodych zawodników, Chloe i Leah, jednak najlepszy kontakt załapałam z żoną Jorginho, Natalią. Była otwarta, serdeczna, a jej poczucie humoru dorównywało mojemu. Gdy zauważała, że mam pustą szklankę natychmiast uzupełniała ją kolorowymi drinkami. Pokazując mi zdjęcia swoich dzieci poczułam, że topnieję w środku. Śliczny chłopczyk i urocza malutka dziewczynka, którą mogłabym schrupać.
Jest cudowna! – zachwyciłam się.
Masz rację, mogę na nią patrzeć bez przerwy – zaśmiała się. Zawtórowałam jej upijając łyk ze swojej szklanki. W głowie czułam znajomy szum, ale był on jedynie oznaką wspaniałej imprezy. – Vitor i Alicia… Moje dwa największe szczęścia, pomijając oczywiście to, które właśnie zmierza w naszą stronę chwiejnym krokiem – Dodała. Zaśmiałam się głośno widząc poczynania jej męża.
Kepa chce mnie spić – pożalił się.
Sam chyba jest w podobnym stanie – zauważyłam rozbawiona. Stał obok drugiego bramkarza i żywo gestykulował rękami. Matt był duszą towarzystwa, odnalazł się w tym świecie i zabawiał gości.
Mogę porwać cię do tańca? – Kepa wyrósł przede mną niespodziewanie. Kiwnęłam głową na znak zgody i chwyciłam go za rękę. Kątem oka spostrzegłam mrugającą do mnie znad ramienia męża Natalię. Wystawiłam jej język. Odwzajemniła gest wtulając się w swojego mężczyznę. Kepa poprowadził mnie na środek salonu, nie zważając na pijanych kolegów. Objął mnie w tali, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję. Wolno kołysaliśmy się w rytm melodii, patrząc sobie w oczy. Jego zapach mnie obezwładniał. Nic nie mówiliśmy, bo słowa w takiej chwili były zbędne. Wtulił twarz w moje gęste włosy, a moje serce boleśnie obiło się o żebra. Przymknęłam powieki rozkoszując się tym doznaniem. Doprowadzał mnie do szaleństwa. – Dziękuję – Owiał moje ucho gorącym oddechem.
To twoje święto, nie mogłam ci odmówić – powiedziałam cicho walcząc z emocjami.
Gdybyś wiedziała, czego ja muszę sobie odmawiać przez cały wieczór… – szepnął muskając wargami moją szyję. Odsunął się na milimetr spostrzegając ustawiony na szklanym stoliku tort. Podszedł do niego i w akompaniamencie radosnych okrzyków oraz braw zdmuchnął dwadzieścia pięć kolorowych świeczek. Posłałam mu lekki uśmiech popijając drinka. Odwzajemnił go, puszczając mi oczko. Pokręciłam głową i odeszłam w kierunku prowizorycznego barku. Sięgnęłam po mocniejszy trunek mając nadzieję, że pozwoli mi na spokojne przetrwanie dalszej części tego wieczoru.

 Podtrzymując się ściany dotarłam do łazienki, aby uspokoić szalejące we mnie emocje. Byłam pijana, wiedziałam to. Ba, czułam to całą sobą. Spojrzałam na swoje odbicie w wielkim lustrze poprawiając rozmazany makijaż. Moje włosy były bałaganem, ale jakoś doprowadziłam je do porządku. Odetchnęłam głęboko i wyszłam na przestronny korytarz. Kepa złapał mój nadgarstek i z powrotem wciągnął mnie do środka. Zamknął drzwi i spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
Co robisz? – spytałam.
Patrzę na ciebie – odparł. – Cholera, Alisa… Jesteś taka seksowna, taka podniecająca – Jęknął.
A ty jesteś pijany – stwierdziłam czując, że mój oddech się rwie.
Ty też – uśmiechnął się wesoło, po czym złapał mnie tak, że musiałam opleść nogami jego sylwetkę. Ścisnął moje pośladki i posadził na blacie. Drżałam. Jego rozpalone usta w mgnieniu oka zaatakowały moją szyję. Mruknęłam zadowolona odchylając ją, by dać mu lepszy dostęp. Zamruczał z aprobatą ssąc ją i kąsając. Wplotłam dłonie w jego włosy czochrając je. Kepa pocałował mnie w obydwa policzki, potem zostawił mokre ślady na mojej szczęce. Z premedytacją omijał usta, co przyjęłam cichym warknięciem. Językiem badał odsłonięty dekolt, a ja topniałam jak wosk. Mimowolnie rozchyliłam nogi. Uśmiechnął się cwaniacko stając pomiędzy nimi. Podciągnął moją kusą sukienkę do góry i dręczył mnie leniwym dotykiem. Pragnęłam zdecydowanie więcej. Przekazałam mu to przysuwając się bliżej niego. Trafnie odczytał moje intencje. Nie kontrolowaliśmy tego, co robimy, daliśmy się ponieść, byliśmy bałaganem, splecionymi ze sobą ciałami, które odczuwały każdą emocję. Hiszpan popatrzył mi w oczy. Jego ręka bezczelnie zawędrowała pod moją dolną bieliznę. – Czuję jak bardzo jesteś chętna – Wycharczał. W chwili, w której poczułam jego palce rozpychające się we mnie przed moimi oczami pojawiały się gwiazdy. Krzyknęłam głośno mocno obejmując jego umięśnione plecy. Nie mogłam złapać tchu, jęczałam jego imię, błagałam o więcej. Bawił się ze mną, doprowadzał mnie na skraj zwalniając i przyspieszając. Zaciskałam usta, kiedy wyprawiał cuda swoimi długimi palcami. Byłam pewna, że gdyby nie jego druga zaciskająca się na moich pośladkach dłoń spadłabym w otchłań. Byliśmy jednością, nasze ciała pragnęły siebie, bliskości. Gdy otarł się o mnie swoją pobudzoną do życia męskością wyszeptałam dławiąco jego imię. Nie mogliśmy się opanować. Nie liczyła się dla nas rozgrywająca się na dole impreza, inni ludzie. Muzyka, śmiechy, tańce, wszystko to ucichło. Alkohol krążył po naszych organizmach dodając nam odwagi. Ugryzłam go w szyję pocierając jego męskość. Warknął coś niezrozumiałego pod nosem doprowadzając mnie na skraj. Moje ciało stanęło w ogniu. Oparłam głowę na jego ramieniu, by unormować przyspieszony oddech.
Kepa – wyjąkałam zeskakując z blatu. Obciągnęłam sukienkę w dół czując żar na policzkach. – Chyba doszedłeś – Zachichotałam widząc jego bokserki.
Kiedy zdążyłaś rozpiąć mi spodnie? – zapytał patrząc na mnie z pożądaniem. Pragnęłam go równie mocno, ale nie tutaj, nie w takim stanie…
Mam zwinne ręce – zauważyłam.
Jak mógłbym zapomnieć – mrugnął do mnie i zamarł w tej samej chwili. Ktoś szarpał za klamkę. Spojrzałam na niego przerażona.
To ja! – usłyszawszy głos Matta odetchnęliśmy z ulgą. Kepa otworzył mu drzwi. Matt posłał nam znaczący uśmiech. – Nie chcę psuć chwili, ale Andrea wróciła!
Kepa zaklął, a ja otrzeźwiałam w jednej chwili. Andrea. Spuściłam głowę wychodząc za Mattem z pomieszczenia. Na szczęście nie paliło się światło. Ciemność zakrywała mój stan.
Alisa… – na szczycie schodów zastaliśmy Andreę. – Co ty tutaj robisz? – Wysyczała wściekle. Miałam ochotę odpowiedzieć, że przed chwilą dzięki jej chłopakowi przeżyłam jeden z najlepszych orgazmów w życiu i że to on jedyny był sprawcą ich wszystkich, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Zamiast tego uśmiechnęłam się słodko i zeszłam na dół ciągnąc Matta za rękę. Impreza trwała w najlepsze, a głośna muzyka zagłuszała krzyki Andrei. Matt spojrzał na mnie dając mi do zrozumienia, że pora się zbierać. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i odeszliśmy kawałek, by wziąć swoje rzeczy. Kepa zszedł z góry posyłając swoim gościom uśmiechy. Zbliżył się, gdy odnalazł nas w tłumie.
Na nas chyba pora – powiedział Matt. – Dzięki jeszcze raz za zaproszenie, zabawa była znakomita!
W rzeczy samej – potwierdził gospodarz. Spuściłam głowę pod naciskiem jego spojrzenia. – Dzięki, że przyszliście!
Pa! – pożegnałam się. Wyszliśmy na świeże powietrze czekając na zamówioną chwilę wcześniej taksówkę. Oparłam głowę na ramieniu przyjaciela oddychając głęboko. – Matt…
Słucham cię? Wiem, że do czegoś między wami doszło, ale do czego konkretnie? – zapytał mrugając filuternie.
On…
Wypieprzył cię?
Matt! – skarciłam go chwiejąc się na nierównym chodniku.
Przepraszam, chyba przesadziłem z alkoholem – zachichotał. – Ale tak, czy nie?
Nie – odparłam. – Nie do końca.
Ach, rozumiem! Bardzo zwinne ma paluszki? – poruszył charakterystycznie brwiami.
Matthew, nie rozmawiam z tobą – obwieściłam wsiadając do taksówki. W odpowiedzi zaśmiał się głośno i nic więcej już nie powiedział.

Londyn, 04.10.2019 r.

 Praca po prawie całonocnej imprezie, i to w dodatku pod wpływem kaca nie należała do najprzyjemniejszych rzeczy. Byłam rozkojarzona, a na samo wspomnienie Kepy i tego, co ze mną wyprawiał drżały mi kolana. Przed południem szef, który widział w jakim stanie się znajduję przywołał mnie do siebie gestem ręki. Zwaliłam wszystko na przeziębienie mając nadzieję, że połknie haczyk. Pokiwał głową w zrozumieniu i kazał mi iść do domu, abym nie pozarażała pracowników. Podziękowałam mu serdecznie i w biegu się przebrałam. W telefonie czekała na mnie jedna wiadomość od Hiszpana. Chciał się ze mną spotkać najszybciej jak to możliwe. Zmarszczyłam czoło, ale odpisałam mu, że właśnie skończyłam pracę i jestem do jego dyspozycji. Zaproponował Hyde Park, więc to tam skierowałam kroki po wyjściu z restauracji. Dostrzegłam go siedzącego na jednej z ławek. Miał spuszczoną głowę i nerwowo bawił się dłońmi.
Cześć – przywitałam się zajmując miejsce obok.
Cześć – odparł. – Alisa, musimy porozmawiać – Powiedział szybko obdarzając mnie przelotnym spojrzeniem.
Też tak sądzę – mruknęłam.
To wczoraj… To nie powinno się zdarzyć – obwieścił, a mnie zbiło z tropu. – Przepraszam cię. Cholernie cię przepraszam! Powinienem się powstrzymać, a nie rzucać się na ciebie… Cholera jasna, mam dziewczynę. Gdyby nie jej niespodziewane pojawienie się… Zdradziłbym ją, a tego nigdy bym sobie nie wybaczył. Żałuję tego, Alisa – Oznajmił dobitnie. Szybko odgoniłam od siebie niechciane łzy. – Andrea, ona… Jestem z nią. Ostatnio było między nami źle, ale to nie był powód do tego, co zrobiłem wczoraj. Leżąc w łóżku… Dotarło do mnie to wszystko. To było złe. Przepłynęła przeze mnie jakaś iskra, która dała mi do myślenia. To wydarzenie wczoraj… Zrozumiałem, że nie mogę tak dalej. Mam Andreę i to ona jest najważniejsza. Nie mogę jej krzywdzić – Mówił dalej patrząc w dal. Moje serce zostało zaatakowane ostrymi nożami, które wbiły się w sam środek.
J-jasne – tylko tyle zdołałam wyjąkać.
Alisa, mam nadzieję, że między nami będzie w porządku, bo nie chcę cię tracić, ale… Mam również nadzieję, że ty się we mnie nie… Że twoje uczucia do mnie…
Nie martw się – ucięłam. – Moje uczucia do ciebie nie istnieją – Powiedziałam połykając łzy. – A teraz wybacz, ale muszę już iść – Wstałam z ławki. Złapał moją dłoń, ale wyszarpałam się z jego uścisku. – Zrozumiałam wszystko, Kepa, naprawdę. Aż za dobrze! – Warknęłam oddalając się. Nie odwróciłam głowy, a gdy byłam pewna, że już mnie nie zobaczy pobiegłam ile sił w płucach. Wpadłam do domu jak tornado. Pognałam na górę i rzuciłam się na łóżko zanosząc się spazmatycznym płaczem. Moje ciało drżało, a ja wyłam tak głośno, jakby ktoś obdzierał mnie ze skóry. Wtuliłam się w swoją ukochaną maskotkę pozwalając łzom płynąć. Miałam wrażenie, że nie są przezroczyste, tylko czerwone jak krew wypływająca z mojego rozdartego i podeptanego serca…


***

Witam! 

Dziś trochę dłużej... I później, ale to wszystko przez mecz ^^ Najważniejsze, że wygrany! 👌


(Zjebałeś, Kepa)

skradzione serce zapraszam jeszcze na zeszłotygodniowy rozdział :) 

Pozdrawiam ;* 

sobota, 19 października 2019

Trzynasty

Londyn, 30.09.2019 r.

 London Metropolitan University był nowoczesnym budynkiem robiącym wrażenie na przypadkowych przechodniach i studiujących tam osobach. Jego renoma oraz ilość studentów trochę mnie przerażała, ale nie mogłam się już wycofać. Pewnie pchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka. Wieczorowy kurs literacki oficjalne rozpoczęcie miał dzisiaj. Byłam podekscytowana tym nowym wyzwaniem, dlatego niecierpliwie czekałam na rozpoczęcie zajęć. Po ukończonej w Hiszpanii szkole od razu dostałam propozycję wyjazdu do Anglii, abym w pełni mogła zająć się gotowaniem i profesjonalnym przygotowaniem do przyszłego zawodu. Nie zawracałam sobie głowy niczym innym, jednak myśli o tym, że chciałabym dzielić się z kimś spostrzeżeniami na temat postaci literackich pojawiały się coraz częściej. Chciałam coś robić, nie skupiać się tylko na jednej rzeczy, chciałam działać i być doceniana. Byłam trochę zmęczona po pracy, ale nie dałam za wygraną. Matt wspierał mnie w każdej decyzji, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna, Kepa nie odzywał się od czasu naszego przypadkowego spotkania w parku. Założyłam zabłąkany kosmyk włosów za ucho i odetchnęłam z ulgą, gdy na horyzoncie pojawił się prowadzący. Z zaciekawieniem rozglądnęłam się po przestronnej sali i zajęłam wolne miejsce. Nie było nas dużo, grupa składała się z dwudziestu osób. Większość stanowiły dziewczyny, jednak trafiły się trzy rodzynki, na których nie zwracałam specjalnej uwagi. Poświęciłam ją na spijanie słów z ust wykładowcy, który wprowadził nas w program i pokrótce opowiedział, czym będziemy się zajmować. Cieszyłam się, że będę mogła być obecna na każdych zajęciach, które miały odbywać się trzy razy w tygodniu. Zamieniłam się grafikiem w restauracji z Grace. Blondynka o dziwo nie miała nic przeciwko temu. W ostatnim czasie nasze stosunki uległy poprawie, ale nadal odnosiłyśmy się do siebie z pewną rezerwą. Otrząsnęłam się, kiedy wykładowca oznajmił, że na początek będziemy omawiali dzieła Jane Austen. Szeroki uśmiech ozdobił moją twarz. Pierwsze ćwiczenia były organizacyjne, dlatego niedługo potem zaczęliśmy zbierać się do wyjścia. Już chciałam opowiedzieć o wszystkim Mattowi! Stojąc przed budynkiem wyciągnęłam telefon z torebki, aby zadzwonić do przyjaciela. Miał po mnie przyjechać w trosce o moje bezpieczeństwo. Niespodziewane szturchnięcie w ramię zmieniło nieco moje plany. Odwróciłam się i na moment zamarłam. Przede mną stał chłopak z kursu, na którego wcześniej nawet nie spojrzałam. Niezaprzeczalnie byłam zakochana w Kepie, jednak nie mogłam odmówić chłopakowi urody. Był wysoki, smukły i podejrzewałam, że za wyciągniętym swetrem kryły się wspaniałe mięśnie. Czarne włosy, duże, piwne oczy, perfekcyjne brwi, idealnie wykrojone usta, lekki zarost…
Cześć, jestem Alex – przedstawił się wyciągając dłoń w moim kierunku. Jego oczy błyszczały nieodgadnionym blaskiem.
Cześć, Alisa – odpowiedziałam ściskając ją. Uchwyt był delikatny i stanowczy.
Nie było okazji na rozmowę w środku… Chciałem się tylko przywitać – uśmiechnął się. Odwzajemniłam ten gest tonąc w głębi jego oczu.
Masz rację – przyznałam. – Zdaje się, że będziemy się często widywać – Powiedziałam.
Chyba tak – odparł. – Czym się zajmujesz, skoro zdecydowałaś się na wieczorowy kurs? – Spytał zaciekawiony.
Jestem kelnerką, która aspiruje do roli szefa kuchni – wyjaśniłam. – A ty?
Za dnia jestem studentem biotechnologii, wieczorem zamieniam się w mola książkowego i romantyka – zaśmiał się. Jego śmiech był zaraźliwy. – Dasz się kiedyś zaprosić na kawę, albo coś? – Zakłopotany podrapał się po głowie, co jedynie nadało mu jeszcze większego uroku.
Och, jasne! – odpowiedziałam zastanawiając się, co do cholery jasnej wyprawiam. Jednak… Byłam wolna i miałam prawo robić, co chcę i z kim chcę.
Cieszę się – oznajmił. – Będę się już zbierał, miło było cię poznać.
Ciebie też – zapewniłam szczerze. – Do zobaczenia w środę, Alex!
Do zobaczenia – uśmiechnął się do mnie na pożegnanie i zniknął za zakrętem. Kiedy otrząsnęłam się z pierwszego szoku drżącą ręką wybrałam numer Matta. Dopóki się nie pojawił odtwarzałam w myślach rozmowę z nowo poznanym chłopakiem…

Londyn, 02.10.2019 r.

 Wykończona ciężkim dniem w pracy wsiadłam na rower i pognałam w kierunku Uniwersytetu. Dzisiejsze zajęcia wyjątkowo odbywały się nieco wcześniej, o czym wczoraj na specjalnej grupie poinformował nas wykładowca. Łapiąc oddech dotarłam do sali i rozglądnęłam się w poszukiwaniu miejsca. Alex pomachał mi na przywitanie, więc dziarskim krokiem ruszyłam w jego kierunku. Zajęłam siedzenie obok niego. Pogrążyliśmy się w przyjemnej rozmowie, która trwała do momentu rozpoczęcia ćwiczeń. Omawialiśmy dziś Dumę i uprzedzenie. Wyciągnęłam z torebki sfatygowany egzemplarz, a Alex obdarzył mnie serdecznym uśmiechem, gdy dostrzegł kolorowe karteczki, którymi znaczyłam wybrane cytaty. Atmosfera była miła, wszyscy zgromadzeni brali udział, jednak to ja i Alex byliśmy najaktywniejszymi osobami. Toczyliśmy ożywioną dyskusję na temat Elizabeth i pana Darcy’ego, wymienialiśmy się trafnymi spostrzeżeniami, uwagami oraz drobnymi żartami. Półtorej godziny upłynęło w zastraszająco szybkim tempie.
Skoro skończyliśmy wcześniej niż ostatnio… To może dałabyś radę zaprosić się na kawę? Ewentualnie spacer? – spytał Alex stając obok. Zagryzłam wargę patrząc na niego niepewnie. Spacer, kawa… Nie było to nic strasznego, jednak miałam pewne opory. Byłam zakochana w innym i nie miałam prawa wykorzystywać niewinnego chłopaka, ale z drugiej strony… Kepa był w związku z Andreą. Nadal. I nic nie wskazywało na to, aby w najbliższym czasie miało to ulec zmianie. Miałam na niego czekać? Wiedząc, że być może nigdy mi się nie spełni? Kepa… Nie potrafiłam go rozgryźć. Rozmawiałam z nim wczoraj przez telefon, zaprosił mnie i Matta na swoją imprezę urodzinową, która miała odbyć się jutro… Dziś rozgrywał wyjazdowy mecz w Lidze Mistrzów i bardzo chciałam go obejrzeć.
Alex… Nie obrazisz się na mnie, jeśli dziś ci odmówię? – zapytałam posyłając mu skruszone spojrzenie. – Jutro mam wolne w pracy, więc moglibyśmy się spotkać i na spokojnie porozmawiać… Co ty na to? – Zaproponowałam.
Oczywiście! – zapewnił mnie szybko. – Dasz mi swój numer, abyśmy uzgodnili godzinę i miejsce?
Z ochotą podyktowałam mu ciąg cyfr, które wpisał do swojego iPhone’a.
W takim razie… Do jutra! – pożegnałam się z nim uśmiechem.
Do jutra – odparł machając mi.
W drodze powrotnej zastanawiałam się, czy postępuję niewłaściwie, ale szybko doszłam do wniosku, że nie. Byłam wolna, a Kepa był w związku. Miałam prawo do swojego życia, bo przecież wiecznie nie mogłam oczekiwać, że kiedyś będziemy razem…

 – Jak tam Alex? – zapytał Matt mrugając do mnie porozumiewawczo. Trąciłam go w ramię skupiając się na meczu, w którym Chelsea objęła prowadzenie za sprawą Tammy’ego Abrahama.
Dobrze – ucięłam wpatrując się w Kepę. – Umówiłam się z nim jutro na kawę – Powiedziałam cicho oddychając z ulgą, kiedy Hiszpan obronił groźny strzał.
I bardzo dobrze – stwierdził Matt popijając herbatę. – Masz do tego święte prawo… I kto wie, może to on zostanie wybrankiem twojego serca.
Nie liczyłabym na to – westchnęłam. – To jemu oddałam serce i to już dawno temu – Mruknęłam wskazując na bramkarza. – Matt… Pójdziesz tam jutro ze mną?
Na kawę? – zdziwił się.
Nie! Na urodziny Kepy… – wyjaśniłam. – Chociaż nie wiem, czy to dobry pomysł… Przecież Andrea mu zabroniła…
Wychodzi na to, że ma gdzieś jej zdanie – oznajmił Matt. – Oczywiście, że pójdę tam z tobą, nie zostawiłbym cię samej – Przytulił mnie do siebie.
Dziękuję! – krzyknęłam uradowana skupiając uwagę na meczu. Był zacięty, jednak to drużyna Kepy stwarzała więcej okazji. Jedenaście minut po strzeleniu gola przeciwnicy zdołali wyrównać wynik spotkania. Jęknęłam spostrzegając Kepę wyciągającego piłkę z bramki. – On jest taki seksowny, kiedy się wścieka… – Rozmarzyłam się próbując uspokoić dziwnie szalejące serce. Matt parsknął śmiechem, ale na jego szczęście nie skomentował mojej wypowiedzi. – Boże! Co mam mu kupić?! – Krzyknęłam nagle.
Możesz skorzystać z mojego pomysłu, który podsunąłem ci jakiś czas temu…
Matthew – załamałam ręce.
Już nic nie mówię! – oznajmił wpatrując się w płaski ekran telewizora. Poszłam za jego śladem i skupiłam swoją uwagę na drugiej połowie. Nic się nie zmieniło, Chelsea dalej dominowała, co doprowadziło do strzelenia kolejnej bramki. Ostatecznie angielska drużyna wygrała z zespołem z Lille, a Kepa mógł cieszyć się pierwszym zwycięstwem w Lidze Mistrzów, znacznie się do niego przyczyniając. Bronił najgroźniejsze piłki i dla mnie był najlepszym piłkarzem meczu. Walcząc ze sobą wysłałam mu wiadomość z gratulacjami, po czym udałam się do łazienki, by wziąć relaksującą kąpiel. Potrzebowałam rozluźnienia przed jutrzejszym dniem.

Londyn, 03.10.2019 r.

 Kiedy dotarłam pod The Association Coffee Alex już na mnie czekał. Doceniałam punktualność, dlatego już na wstępie obdarzyłam go promiennym uśmiechem.
Przepraszam, że się spóźniłam, ale pomyliłam drogę – przyznałam. Zaśmiał się głośno patrząc jak zapinam swój rower. – Nie mam prawa jazdy, nie nadaję się do tego – Wyjaśniłam.
Jasne, rozumiem – mówiąc to otworzył przede mną drzwi. Weszliśmy do środka rozglądając się po pomieszczeniu. Zajęliśmy wolny stolik obok wielkiego okna. Złożyliśmy zamówienie i pogrążyliśmy się w miłej rozmowie. Alex był naprawdę sympatyczny i cóż… Nieziemsko przystojny. Skarciłam się za te myśli skupiając uwagę na jego osobie. – W jakiej restauracji pracujesz? – Spytał upijając łyk ciemnej kawy. Sama odstawiłam na stolik filiżankę aromatycznego Cappuccino.
The Foyer At Claridge’s – odpowiedziałam.
Bywam tam czasem – oznajmił. – Ale jakoś nigdy cię tam nie spotkałem!
Może nieuważnie patrzyłeś? – podsunęłam.
To niemożliwe… Zapamiętałbym cię – powiedział mrugając do mnie. Zarumieniłam się po same cebulki włosów.
Dziękuję – odparłam nerwowo.
Hej, przepraszam, nie chciałem cię spłoszyć!
Nic się stało, po prostu nie umiem przyjmować komplementów – przyznałam szczerze delektując się smakiem kawy. Alex w odpowiedzi uśmiechnął się miło. Dalej rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Wymienialiśmy się informacjami o sobie, nie wyjawiając jednak zbyt dużo. Był naprawdę czarujący i uroczy. W jego towarzystwie czułam się komfortowo i swobodnie. Nawet nie wiem, kiedy zleciał nam wspólnie spędzony czas.
Dziękuję za spotkanie – szepnął. – Będziesz jutro?
Oczywiście! – potwierdziłam. – W takim razie…
Tak, jasne… Do zobaczenia! – powiedział odchodząc. Patrzyłam za jego oddalającą się sylwetką, dopóki nie zniknął mi z oczu. Potem z ciężkim westchnieniem wskoczyłam na rower i udałam się na poszukiwania prezentu dla Kepy. Byłam przerażona i jednocześnie podekscytowana zbliżającym się wieczorem. Miałam nadzieję, że skończy się dobrze, bez żadnych kłótni oraz niepotrzebnych spięć z Andreą. Tego wieczoru najważniejszy był Kepa. Zawsze był najważniejszy…


***

Witam! 

Chelsea z trzema punktami, a Kepa z czystym kontem ^^ 

No i... Przecież nie może być za dobrze, prawda? :D 



 Pozdrawiam ;*

sobota, 12 października 2019

Dwunasty

Londyn, 25.09.2019 r.

Jesteś gotowy? – spytałam Matta, kiedy stanęliśmy na progu jego rodzinnego domu. Ścisnął mocno mają dłoń, jakby chciał dodać sobie otuchy.
Bardziej już nie będę – odparł niemrawo. Odetchnął kilka razy, po czym nacisnął dzwonek. Irytująca melodyjka boleśnie raniła moje uszy. Sekundę później zza masywnych drzwi wyłoniła się głowa gosposi. Uśmiechnęła się szeroko i zaprosiła nas do środka. Przebywając w domu Matta czułam się tak, jakbym została rzucona na głęboką wodę. Tonęłam w czeluściach przestronnego korytarza, który drwił ze mnie swoimi krętymi drogami. Szliśmy ramię w ramię, każde z innymi myślami i emocjami. Ten dom mnie onieśmielał, raził po oczach przepychem i bogactwem. Ciężkie zasłony zdobiły okna, kryształowe żyrandole smętnie zwisały z sufitu, grube dywany tłumiły kroki. Rodzice Matta czekali w jadalni, przy wystawnie udekorowanym stole. Jego ojciec, ponury, postawny, ze szpakowatym nosem, twardym jak stal spojrzeniem niebieskich oczu, ubrany w garnitur od Armaniego patrzył na nas podejrzliwie. Obok niego stała drobna kobieta, ze staranie utapirowaną fryzurą, obwieszona złotą biżuterią. Usta mocno podkreślone czerwoną szminką obdarzyły nas łagodnym uśmiechem, który ukazał dołeczki w policzkach oraz połączył się z oczami pełnymi ciepła i wesołych ogników. Zdecydowanie Matt odziedziczył więcej cech po swojej rodzicielce, za co skrycie dziękowałam. Ojciec był zimny jak lód, mama dobrotliwa, może bardziej wyrozumiała. Przywitaliśmy się i zasiedliśmy do stołu. O posiłek dbały kucharki, co jakiś czas donosiły kolejne porcje i napełniały kieliszki winem. Ciche rozmowy przerywane były brzdękiem sztućców i odgłosem ledwie słyszalnej muzyki. Wymieniliśmy się informacjami, uśmiechami, żartami, które nikogo nie bawiły. Byłam napięta jak struna i cholernie bałam się o Matta. Widziałam jednak determinację bijącą z jego oczu i wiedziałam, że już nie cofnie się przed niczym. Był gotów wyznać im tu i teraz prawdę o swojej orientacji i o naszym związku. Posłałam mu pokrzepiający uśmiech, który odwzajemnił. Po skończonej kolacji udaliśmy się do salonu, gdzie zasiedliśmy w staromodnych czerwonych fotelach. Podano kawę i deser. I w końcu zostaliśmy we czwórkę.
Aliso, jak układa ci się w pracy? – zapytała mama Matta ocierając usta serwetką.
Dziękuję, bardzo dobrze – odparłam. – Restauracja nadal świetnie sobie radzi.
To na pewno zasługa wspaniałej ekipy – stwierdziła. Przytaknęłam zerkając na Matta. Odstawił na stolik porcelanową filiżankę i obrzucił rodziców ponurym spojrzeniem.
Muszę wam coś powiedzieć – oznajmił nerwowo bawiąc się dłońmi. Jego ojciec zmierzył go wzrokiem.
Tak, synu? – spytał. – Chodzi o waszą przyszłość, pobieracie się? – Pytania wystrzeliły z niego jak z karabinu. Zaszokowana uchyliłam usta, a Matt cały się spiął.
Nie… Chodzi mi o coś innego – mruknął szukając we mnie wsparcia. Kiwnięciem głowy zachęciłam go to tego, aby przekazał rodzicom prawdę. – Do żadnego ślubu nie dojdzie, przynajmniej nie do mojego z Alisą – Wyjaśnił.
Rozstajecie się? – pisnęła jego mama.
Co? Nie! Mamo, tato… Chodzi o to, że ja… Jestem gejem – Wyznał spuszczając głowę.
Słucham? – zapytał głucho pan Gary. – Chyba coś ci się pomieszało, synku – Zaśmiał się ironicznie. Poczułam wzbierającą się we mnie złość.
Matthew… Wyjaśnij – nakazała jego rodzicielka, a on opowiedział im całą historię. O swojej orientacji, o tym, kiedy zorientował się, że woli chłopców, o naszym układzie, udawanym związku. Mówił, a wraz z kolejnymi słowami łamał mu się głos. Drżał i czułam, że z trudem powstrzymuje łzy. Kiedy skończył podniósł głowę i pewnie spojrzał w oczy rodzicom. – To prawda? – Zwróciła się do mnie pani Gemma.
Tak – potwierdziłam. – Matt jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w całym moim życiu, jeśli zaszłaby taka potrzeba, zrobiłabym to dla niego jeszcze raz – Wyznałam.
To jakaś obrzydliwa choroba, nie możesz się z tego wyleczyć?! – zagrzmiał jego ojciec. Wstał ze swojego fotela i popatrzył na syna z pogardą. – To jakiś stek bzdur! Mój jedyny syn nie może być gejem! To, to… To jakieś plugastwo! Jeśli zaraz nie powiesz mi, że to jakiś chory żart to możesz przestać nazywać się moim synem! – Jego tyrada poruszyła mną dogłębnie.
Jak pan śmie tak się do niego zwracać? – stanęłam w obronie Matta. – Jest normalnym człowiekiem, takim jak pan, czy ja. Nie ma pan prawa mówić o nim takich rzeczy!
Nie dyskutuję z tobą, smarkulo! – Dyszał wściekle. – Jesteś taka sama jak on! Mój syn pedałem, lepiej być nie mogło! – Ironicznie klasnął w dłonie.
Gary! – pani Gemma chwyciła męża za ramię, ale wyrwał się z jej uścisku. Splunął pod nogi Matta i wskazał nam drogę do wyjścia. – Matt, synku…
Jeszcze jedno słowo, Gemma – warknął pan domu. Momentalnie ucichła gładząc swoją granatową sukienkę. Bała się go. Bała się swojego męża.
Przepraszam – szepnął cicho Matt. Serce ścisnęło mi się z bólu. Wyszliśmy z jego rodzinnego domu nie odzywając się do siebie ani słowem.

 Matt zwinął się w kłębek na łóżku i pozwolił sobie na płacz. Usiadłam obok niego, nic nie mówiłam, po prostu byłam. Gładziłam jego napięte ramię i dałam mu czas, aby się wypłakał, żeby się oczyścił. Czułam, że to spotkanie będzie trudne, ale nie przypuszczałam, że jego ojciec posunie się do tak niesprawiedliwych i raniących słów. Zawsze przypomniał wykutego z kamienia człowieka, pozbawionego emocji. Był szanowanym biznesmenem, stał u szczytu hierarchii, tarzał się w pieniądzach. Jego żona miała swoje marzenia, ale porzuciła je, gdy zaszła w ciążę. Zajęła się domem i wychowaniem syna, a gdy Matt dorósł nie powróciła już do dawnego życia. Matt już raz podpadł swojemu ojcu. W przyszłości miał przejąć po nim interes, ale sprzeciwił się stawiając na swoim. Był uzdolnionym grafikiem komputerowym, miał smykałkę do tego, co tworzył i spełniał się w tym. Miałam nadzieję, że pewnego dnia jego rodzice pogodzą się z tą prawdą i zaakceptują jego orientację. Jeśli nie oboje, to chociaż mama… Spojrzałam na leżącego obok chłopaka. Poczochrałam jego włosy i poszłam do kuchni. Przygotowałam dwa kubki gorącej czekolady z bitą śmietaną i wyciągnęłam pudełko lodów z zamrażalnika. Wróciwszy, Matt posłał mi szczery uśmiech.
Kocham cię! – wykrzyczał z entuzjazmem sięgając po łyżeczkę.
Ja ciebie też – odparłam zajadając się karmelowym przysmakiem. – Matt… Wiem, ile kosztowało cię to wyznanie, ta rozmowa, stawienie czoła rodzicom… Jestem z ciebie cholernie dumna i chcę, żebyś to wiedział. Prędzej, czy później musiałeś to zrobić, cieszę się, że podjąłeś rozsądną decyzję. Wiem jaki jest twój ojciec, mam nadzieję, że pewnego dnia dotrze do niego jego absurdalne zachowanie. Twoja mama… Jestem pewna, że odezwie się do ciebie, przecież jesteś jej ukochanym synkiem, nie może się ciebie wyrzec… – Powiedziałam.
Ona może nie, ale ojciec… – szepnął cicho. Postawił kubek po czekoladzie na stoliku, oparł głowę o moje ramię i objął mnie mocno. Starłam z jego nosa pozostałość po bitej śmietanie i odwzajemniłam ten niedźwiedzi uścisk. – Nie spełniłem jego oczekiwań. Wtedy, kiedy postawiłem na swoim i powiedziałem, że nie zagrzeję miejsca w jego firmie i teraz… Chciał dla mnie żony, dla siebie chciał wnuków… Nie dostanie ani tego, ani tego, czym go rozczarowałem. Jego słowa o tym, że jestem chory… – Przełknął ślinę.
Nie bierz ich do siebie. Nie jesteś chory, po prostu wolisz chłopców od dziewczyn, wielka mi rzecz. Powinien kochać cię mimo wszystko, a nie obrażać. Wiem, że łatwo mi powiedzieć, ale nie przejmuj się nim. Jestem po twojej stronie i zawsze będę.
Wiem – przysunął się jeszcze bliżej i ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi. Znów drżał. Pogłaskałam go po głowie. Szloch wstrząsnął jego ciałem, gdy próbował dokończyć swoją myśl. Byłam przy nim, to jedyne, co mogłam teraz zrobić…

Londyn, 26.09.2019 r.

Powinnaś powiedzieć Kepie, że jestem gejem – usłyszałam głos Matta, kiedy przekładałam talerze. – Oraz o tym, że jesteś wolna – Dodał po namyśle.
Słucham? – zdumiałam się. – Dlaczego ja?
Bo ja mam dość – stwierdził nastawiając wodę. – Moim zdaniem to powinno wyjść od ciebie… Żeby Andrea cię nie uprzedziła – Powiedział swobodnie.
Może masz rację – mruknęłam. – Ale jak mam to zrobić?
Powinnaś wskoczyć w jakąś seksowną bieliznę i satynowy szlafroczek… I radośnie stanąć w jego drzwiach – powiedział z szerokim uśmiechem. – Tak żeby jemu też coś mogło…
Matt, do cholery! – pisnęłam czując, że zalewa mnie fala gorąca.
No co? – spytał niewinnie. – Przecież już w samochodzie wprawiłaś jego małego przyjaciela w ruch – Sugestywnie poruszył brwiami. Zawstydzona ukryłam twarz w dłoniach. – Gdybyś się w porę nie opamiętała to…
On by to zrobił – dokończyłam.
Nie, tym razem by się nie wycofał – oznajmił Matt z miną filozofa. – Już raz oparł się pokusie, nie sądzę, że zdołałby to powtórzyć.
Możemy przestać o tym dyskutować? – mruknęłam zażenowana. Wspomnienie bezbronnego Hiszpana wywołało w mojej głowie myśli, od których jak najszybciej pragnęłam uciec.
Możemy… Ale porozmawiasz z nim?
Mam wyjście?
Masz, ale kochasz mnie i wiem, że to dla mnie zrobisz – Matt pocałował mnie w nos i z kubkiem herbaty odmaszerował do salonu, żeby zająć się jakimś ważnym projektem. Po kilku chwilach namysłu wysłałam Kepie wiadomość z prośbą o spotkanie.
 
 Wystukując obcasami nikomu nieznany rytm czekałam na Kepę. Miał się zjawić w parku po treningu, za co byłam mu wdzięczna. Było przeraźliwie zimno, wiało, a niebo zwiastowało ulewę i burzę. Zaklęłam siarczyście na angielską pogodę.
Z tego, co pamiętam, to te usta były przeznaczone do czegoś innego… I nie mam tu na myśli pocałunków – Kepa pojawił się znikąd prawie przyprawiając mnie o zawał serca.
Kepa! – warknęłam.
Tylko stwierdzam fakty – wzruszył obojętnie ramionami. – O czym chciałaś ze mną porozmawiać? – Zapytał siadając na ławce. – O tym, co wyprawiałaś w samochodzie?
Nie – wysyczałam. – Ten temat uważam za zamknięty – Powiedziałam przegryzając wargę. Cholerny nawyk. – Muszę ci coś powiedzieć – Wyznałam.
W takim razie zamieniam się w słuch – mruknął obrzuciwszy mnie przelotnym spojrzeniem. Westchnęłam prosząc w duchu o więcej cierpliwości do tego człowieka.
Matt i ja… Nie jesteśmy razem – oznajmiłam szybko obserwując jego reakcję. Zmarszczył brwi.
Zerwaliście? – zdziwił się. Ton jego głosu uległ zmianie.
Nie… Boże, to jest trudniejsze niż przypuszczałam. Nigdy nie byliśmy parą. Matt… Matt jest gejem – Powiedziałam na wydechu.
Słucham? – parsknął myśląc, że żartuje. Spoważniał widząc moją minę. Spojrzałam na niego i wyjaśniłam mu tyle, ile powinien widzieć. Na przemian otwierał i zamykał usta, jakby nie dowierzał. Był w szoku i nie dziwiłam się temu. – Dlaczego nie powiedziałaś mi na samym początku? – Zapytał, gdy skończyłam opowiadać.
Bo to nie była moja tajemnica – odparłam. – Sprawy zaszły już za daleko, Matt zdecydował, że nadeszła odpowiednia chwila, aby wyznać prawdę… Poza tym nie chciałam, żeby Andrea cię uprzedziła – Prychnęłam.
Andrea? A co ona ma z tym wspólnego?
Ona… Odkryła prawdę, kiedy zobaczyła Matta w klubie. Wtedy kiedy przyszedłeś do mnie… I… – zaczęłam się plątać. – Nieważne. Przyszła później do mojej restauracji i… Nie chcę użyć zbyt wielkiego słowa, ale jasno powiedziała, że jeśli dalej będę się z tobą spotykać to powie o wszystkim… Każdemu – Dokończyłam z trudem.
Nie wierzę! – wybuchnął wstając z ławki. – Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. Dobrze wiedzieć – Zaśmiał się nerwowo. Zakłopotany podrapał się po głowie. – Muszę już iść… Dzięki jeszcze raz! – Powiedział zbyt głośno i oddalił się zostawiając mnie z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Co mu się stało do cholery? Wypuściłam powietrze z ust zastanawiając się, co tu się właśnie wydarzyło.

Londyn, 27.09.2019 r.

 Spacerowaliśmy urokliwymi ścieżkami w St. James’s Parku ciesząc się ładną pogodą i słońcem, które rozgoniło chmury. Aura zachęcała do wyjścia z domu i obcowania z naturą. Wokół nas przechodzili starsi trzymający się za ręce ludzie, rodzice pchali wózki, a niektórzy siedzieli na ławkach i zaczytywali się w świecie postaci literackich. Mój dobry humor i optymizm, z którym się dziś obudziłam prysł jak bańka mydlana, kiedy na horyzoncie spostrzegłam Andreę z Kepą. Gwałtownie się zatrzymałam. Matt posłał mi zdziwione spojrzenie, ale kiedy podążył za moim wzrokiem wszystko zrozumiał.
Alisa, Matt… Jak miło was widzieć! – przywitała się Andrea uśmiechając się szeroko. Przeszedł mnie dreszcz.
Was również – odparł Matt ze spokojem. Zakłopotany Hiszpan podrapał się po nosie.
Swoją drogą to dziwne, że spacerujesz z Alisą – Andrea zwróciła się do Matta, a ja powstrzymałam parsknięcie. Dość długo wytrzymała. Popatrzyłam na Kepę, a on gestem przekazał mi, że nie zdradził się przed nią swoją wiedzą. Pokiwałam głową, ciekawa, jak daleko posunie się Hiszpanka. – Myślałam, że spotkam cię z tym uroczym chłopcem z klubu… Wydawaliście się być bardzo zajęci sobą – Dodała słodko. Miałam ochotę wymierzyć jej policzek. Spojrzała na mnie z wyższością. Zaśmiałam się kpiąco.
Andrea… – Kepa załamał ręce. – Jeśli chciałaś upokorzyć Matta w mojej obecności to nie udało ci się. Wiem o wszystkim… Mogłaś to sobie darować – Powiedział. Mina Andrei diametralnie uległa zmianie. – Co się z tobą dzieje? – Warknął.
Skąd ty… – zaczęła, ale umilkła widząc mój triumfujący wzrok. – Niech cię szlag, Alisa! – Wycedziła i odwróciła się na pięcie.
Matt, przepraszam cię za nią, nie miałem pojęcia, że wyskoczy z czymś takim… Przykro mi – powiedział Kepa. – Od dłuższego czasu jej nie poznaję. Wyszliśmy na zwykły spacer, a tymczasem…
Daj spokój, to nie twoja wina – Matt zbył to ręką. – Ale może powinieneś z nią porozmawiać, bo jej zachowanie jest irytujące – Podsunął. Stałam z boku przysłuchując się tej wymianie zdań. Tak bardzo chciałam, żeby Andrea zniknęła i dała nam święty spokój.
Wiem… Cóż, pójdę za nią. Jeszcze raz przepraszam… Ja nie mam problemu z twoją orientacją, fajnie, że odważyłeś się powiedzieć prawdę, choćby przez Alisę.
Czułem, że to z nią wolałeś się zobaczyć… – powiedział cicho pod nosem. Kopnęłam go w kostkę. Zachichotał jedynie obdarzając nas rozbawionym spojrzeniem.
Ja… Będę już leciał, miło było was zobaczyć – oznajmił i odszedł w przeciwnym kierunku.
Matt dał mi kuksańca w żebra i roześmiał się głośno. Spiorunowałam go wzrokiem, na co jedynie wystawił mi język. Pokręciłam głową i pociągnęłam go w kierunku stoiska z watą cukrową. Plan Andrei się nie powiódł. Miałam nadzieję, że Kepa poważnie się z nią rozmówi, bo nie miała uprawa upokarzać Matta. Na samo wspomnienie jej zuchwałego uśmieszku zacisnęłam pięści.
Spokojnie, Andrea sama kopie pod sobą dołki – dobiegł mnie głos mojego towarzysza. Przyznałam mu rację powracając do własnych myśli. Myśli, w których nieustannie przebywał przystojny Hiszpan…


***

Witam!

Kto ma dość Andrei? ^^ :D


Pozdrawiam ;*

czwartek, 3 października 2019

Jedenasty

 Walia, Park Narodowy Snowdonia, 22.09.2019 r.

 Północno-zachodnia część Walii przywitała nas porywistym wiatrem i nieśmiało przedzierającym się przez kłębowisko szarych chmur słońcem. Decyzję o odwiedzeniu tego kawałka Wielkiej Brytanii podjęliśmy dziś rano. Matt musiał uporządkować myśli i zastanowić się, jak wyznać prawdę rodzicom, ja pragnęłam na choćby chwilę uciec od zgiełku i przepychu Londynu. Kochałam to miasto, stałam się częścią niego, ale jednodniowy odpoczynek od Kepy i od wszystkiego, co z nim związane powinien wyjść mi na dobre. Wiedziałam, że oszukuję tym samą siebie, ale miałam to gdzieś. Odgoniłam myśli od Hiszpana, od meczu, który jego drużyna miała rozegrać dziś na własnym stadionie z Liverpoolem oraz od całej tej otoczki. Byłam tu z Mattem, obcując z naturą, podziwiając roztaczające się przed moimi oczami widoki oraz rozległe szlaki, otoczona spokojem i błogą ciszą. Specjalnie wybraliśmy pustą dróżkę, by nikt nie zakłócał nam tego ukojenia hałasem oraz wrzaskami. Matt złapał mnie za rękę kręcąc z dezaprobatą głową na stan mojej kondycji. Wytknęłam mu język nic nie mówiąc. Nie dziwiłam się, że ten Park Narodowy był uznawany za raj dla miłośników aktywnej turystyki i wędrówek. Chojnie obdarzony naturą, otoczony różnorodnością krajobrazu zachęcał do zwiedzania i zatrzymania się, by odpowiednio docenić jego urok. Zachowywaliśmy się jak prawdziwi turyści, co chwilę przystawaliśmy i robiliśmy zdjęcia, aby mieć co wspominać. Wygłupialiśmy się i stroiliśmy miny do aparatu, jakbyśmy byli rozbrykanymi pięciolatkami. Właśnie to uwielbiałam w Matcie. Przy nim nie musiałam nikogo udawać, mogłam być sobą, śmiać się do woli i cieszyć się chwilą. Obserwowaliśmy zwierzęta i rośliny charakterystyczne tylko dla tego miejsca, wspinaliśmy się patrząc na malowniczą okolicę otoczoną szczytami i wzniesieniami, które ginęły w chmurach. Płynące w dolinach strumienie szumiały, słychać było plusk ryb oraz szelest gałęzi uginających się pod ciężarem wiatru. Na terenie parku rozciągały się średniowieczne majestatyczne zamki, które ujęły mnie swoją wielkością i bogactwem. Tradycyjne wiejskie chaty były zamieszkiwane przez ludzi, którzy na co dzień prowadzili tutaj normalne życie zajmując się hodowlą owiec i turystyką. To był raj na ziemi. Świat skrywał w sobie tyle pięknych miejsc, tyle tajemnic i zapierających dech w piersiach widoków. Byłam oczarowana, podobnie jak oczarowana byłam Jamajką, choć były to skrajnie różniące się od siebie krajobrazy. Matt zdecydowanie miał nosa do takich rzeczy i w podświadomości zazdrościłam jemu przyszłemu chłopakowi, który będzie mógł cieszyć się odkrywaniem nowych obszarów wspólnie z nim. Serce Narodowego Parku stanowił masyw Snowdon zwieńczony czterema wierzchołkami. Symbol dumy i trwałości. Wiedziałam, że z tym skalistym szczytem wiąże się sporo legend i podań o królu Arturze; jego kryjówce, o Merlinie oraz o ukrytym na dnie jeziora słynnym, świętym Excaliburze. Dla miłośniczki literatury, którą zdecydowanie byłam było to jak wejście w ten magiczny, utkany niewidzialną nicią świat. Świat wierzeń, czarów, smoków i szlachetnych rycerzy. Zmęczeni po kilkugodzinnej wędrówce usiedliśmy na miękkiej trawie. Oparłam się o ramię Matta i szczelniej opatuliłam się kurtką. Matt wyciągnął z plecaka prowiant i podał mi mój kubek termiczny ozdobiony postacią Myszki Miki. Sam jednym haustem opróżnił swój delektując się smakiem obrzydliwie słodkiej herbaty.
Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś – powiedziałam upijając łyk kawy.
Nie ma sprawy – zaśmiał się. – Sądzę, że przydało się to nam obojgu – Stwierdził wpatrując się w wzniesienia.
Jak zwykle masz rację – przyznałam podążając za jego wzrokiem. – Matt, mogę cię o coś zapytać? – Mruknęłam zagryzając wargę.
Oczywiście, Przylepie, pytaj o co tylko zechcesz – spojrzał na mnie zaciekawiony. Odgarnął wpadające mi do oczu włosy.
Zastanawiałam się… – zaczęłam. – Czasami wątpię, że uda mi się stać kimś więcej. Naprawdę lubię swoją pracę, jestem wdzięczna losowi, że mogę pracować w jednej z najlepszych restauracji w Londynie, ale momentami, gdy nachodzą mnie samolubne myśli, wydaje mi się, że się tam marnuję. Kocham gotowanie i to ono poza książkami jest moją największą pasją. I po prostu boję się, że nigdy nie dostanę szansy, aby awansować, stać się kucharką, a później szefem kuchni – Wypaliłam.
Przylepie, nie możesz się poddawać – Matt przygarnął mnie do siebie i objął. – Wiem, że jesteś kelnerką już jakiś czas i wierzę, że twoja ambicja sięga dalej, ale wierzę również w to, że w końcu, prędzej czy później, otrzymasz upragniony awans – Pocałował mnie w czoło. – Twoje potrawy są znakomite i nie jest to tylko moje zdanie. Jesteś młoda, masz już doświadczenie. Naprawdę wydaje mi się, że twój awans może być kwestią czasu – Powiedział pewnie dodając mi otuchy. Nagrodziłam go ciepłym uśmiechem wdychając jego znajomy i uspokajający zapach.
Myślałam również o tym, żeby zapisać się na jakiś wieczorowy literacki kurs – wydukałam. – Kocham czytać, kocham zagłębiać się w innym świecie, przeżywać wydarzenia wspólnie z głównymi postaciami i wczuwać się w ich emocje. Chciałabym czegoś więcej i myślę, że mogłabym spróbować. Jak sądzisz?
Uważam, że jest to fantastyczny pomysł, naprawdę! Ze mną o tym nie porozmawiasz, a widzę jak często się do tego palisz – parsknął śmiechem. Szturchnęłam go w bok. – Rozwijaj się, masz moje pełne wsparcie!
Wiem – odparłam. – Kiedy masz zamiar powiedzieć rodzicom? – Spytałam.
Umówiłem się z nimi na środę, zapraszają nas na kolację – oznajmił spuszczając wzrok na swoje smukłe dłonie.
Będę tam z tobą. Będę z tobą zawsze, kiedy będziesz mnie potrzebował – ścisnęłam jego kolano dodając mu otuchy.
Dziękuję ci za to – uśmiechnął się ukazując światu urocze dołeczki w policzkach. – Muszę ci o czymś powiedzieć – Zaczął po chwili krótkiego milczenia. – Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła, ale… Wczoraj wieczorem po tych wszystkich rewelacjach związanych z twoim bratem, odezwał się do mnie Kepa. Miał do mnie prośbę, czy nie potowarzyszyłbym mu w pewnej wyprawie, ale odmówiłem. Mam jutro pracę i pomyślałem, że skoro ty masz jutro wolne to…
Matt! – zdzieliłam go po głowie. – Dlaczego? – Jęknęłam.
Bo wydawał się być naprawdę zdesperowany… I wiem, że tego chcesz – wyszczerzył się. – Może przy okazji dojdziecie do jakiegoś porozumienia?
Może – szepnęłam wstając. – Zbieramy się? – Podskoczyłam w miejscu słysząc złowieszczy grzmot.
Tak, chyba czas na nas – pociągnął mnie za rękę. Szłam obok, a w mojej głowie szalały niespokojne myśli. Czy wyprawa z Kepą w nieznane to naprawdę dobry pomysł…?

Londyn, 23.09.2019 r.

 Zniecierpliwiona zerknęłam na zegarek furcząc pod nosem. W tej samej chwili zza zakrętu wyłonił się czarny Land Rover Kepy. Parkując wyszedł z niego czym prędzej i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
Dzięki – powiedziałam moszcząc się na wygodnym siedzeniu. – Andrea pozwoliła ci na spotkanie ze mną? – Zdziwiłam się. Odpalił pojazd i włączył się do ruchu ulicznego.
Pojechała odwiedzić rodziców w Hiszpanii – wyjaśnił. – Możemy o niej nie rozmawiać? – Zapytał włączając playlistę. Słysząc znajomą melodię Wake Me Up When September Ends mimowolnie się uśmiechnęłam.
Możemy – odparłam. – O co chodzi z tą wyprawą? I do czego był ci potrzebny Matt? – Zapytałam w końcu.
Do roli przewodnika – oznajmił. Zdziwiona zmarszczyłam brwi. – Moja siostra jest wielką fanką Downton Abbey – Mruknął. W dalszym ciągu patrzyłam na niego ze zdezorientowaną miną. – Uparła się, żebym wybrał się na wycieczkę i porobił jej zdjęcia tego słynnego pałacu – Parsknął.
Rozumiem – powiedziałam. – Po prostu nie orientujesz się, jak tam dojechać?
Tak – potwierdził. – Wiem, bo sprawdzałem, że znajduje się niedaleko Newburry i że to niecała godzina jazdy, ale…
Wolałeś mieć pewność, że się nie zgubisz – dodałam. Pokiwał głową klnąc na nawigację, która już nieraz wywiodła go w pole. Poinstruowałam go, gdzie ma jechać, a on ochoczo zastosował się do moich wskazówek.
W pierwszym odruchu poprosiłem o pomoc Matta, a nie ciebie, bo nie wiedziałem, czy będziesz chciała się ze mną widzieć. Wiem, że Andrea nam tego zabroniła, ale nie mam zamiaru się do tego stosować. Na litość, jesteśmy dorosłymi ludźmi! – zdenerwowany uderzył w kierownicę.
Spokojnie! – powiedziałam. – Ja też nie mam takiego zamiaru – Oznajmiłam. – Rozmawiałeś z nią o tym?
Rozmawiałem, ale i tak jest na mnie wściekła. Na mnie, na nas. Kompletnie jej nie rozumiem… Ja nie robię jej scen zazdrości o byłego faceta – prychnął.
My nawet nie byliśmy razem – zażartowałam.
Ale byliśmy ze sobą blisko – mruknął.
Cóż, nie przeczę – stwierdziłam bawiąc się swoimi dłońmi. Jechaliśmy w ciszy pogrążeni we własnych myślach. Patrząc na jego skupiony profil podczas prowadzenia samochodu moje serce fiknęło koziołka. Wyglądał przy tym jeszcze bardziej seksowniej i pociągająco niż zazwyczaj. Zagryzłam dolną wargę próbując pozbyć się szalejących w mojej głowie myśli. Coraz bardziej żałowałam, że zgodziłam się mu towarzyszyć. Sprawa między nami wciąż była niejasna i niepewna, a jego dodatkowa bliskość wszystko potęgowała. Obserwowałam go w milczeniu fantazjując o niebieskich migdałach i o tym, jak przyjemne byłoby pozbawienie go tej cholernie opinającej jego umięśnione ciało koszuli. Po upływie paru chwil złapał moje spojrzenie, a jego usta ozdobił ironiczny uśmieszek. Nie wytrzymałam. Schyliłam się i niby przypadkowo dotknęłam jego kolana. Nie zareagował skupiony na drodze. Pozwoliłam sobie na więcej. Moja dłoń powoli sunęła w górę niespiesznie zbliżając się do wewnętrznej strony jego ud. Spiął się, ale w dalszym ciągu zachowywał milczenie. Kiedy ścisnęłam delikatnie jego krocze zatrzymał się gwałtownie na poboczu. Miał szczęście, że znajdowaliśmy się na obrzeżach!
Alisa! – warknął. – Co ty wyprawiasz?
Ja? Zupełnie nic – odpowiedziałam z miną niewiniątka. – Mam przestać? – Spytałam słodko.
Do cholery jasnej – wymamrotał cicho. – Nie – Odpowiedział. Dwa razy nie trzeba było mi tego powtarzać. Usiadłam na nim okrakiem i pewnie spojrzałam mu w oczy. Przełknął ślinę obserwując moje poczynania. Wplotłam dłonie w jego włosy burząc misternie ułożoną fryzurę. Poczochrałam je lekko ciągnąc za końcówki. Pocałowałam go w żuchwę, później przesunęłam usta na jego grdykę. Drgnął. Leniwie, guzik po guziku zaczęłam odpinać jego koszulę. Gdy ją rozchyliłam moim oczom ukazał się wspaniale wyrzeźbiony tors. Sunęłam dłonią po konturze jego mięśni, badałam każdy skrawek jego ciała, opuszkami palców muskałam napięte barki oraz krzywiznę pleców. Rozpadał się pod wpływem mojego dotyku, drżał i nie mógł zapanować nad reakcjami swojego ciała, co poczułam, gdy dla większego efektu wprawiłam swoje biodra w ruch. Uśmiechnęłam się zwycięsko gładząc napięte do granic możliwości mięśnie znajdujące się tuż nad linią spodni. Ugryzłam płatek jego ucha dręcząc go, gdy posuwistym ruchem odpięłam klamrę paska. Moje ręce, niespiesznie wkradły się za materiał trochę zbyt ciasnych w tym momencie bokserek. – Alisa… – Wycharczał, kiedy ślamazarnie otarłam się o jego wyprężoną męskość. Próbował mnie dotknąć, ale nie pozwoliłam mu na to. Zamiast tego moje usta rozpoczęły wędrówkę po jego torsie składając na nim niechlujne pocałunki. Jęknął cierpiętniczo, gdy zbliżyłam się ku dołowi. Złożyłam pocałunek na napiętym podbrzuszu łapiąc przez bokserki jego pobudzoną do życia męskość. – Alisa! – Wykrzyknął dławiąco.
Tak bardzo chciałabym cię mieć – wyszeptałam mu zmysłowo do ucha. – Ale… Przepraszam, nie mogę – Szepnęłam muskając ustami kąciki jego ust. Zeszłam z jego kolan próbując unormować przyspieszony oddech. Kepa był bałaganem, jego rozpięta koszula i spodnie, bokserki uwydatniające spore wybrzuszenie, rozczochrane włosy, szybki oddech… Cała postawa zdradzała więcej niż tysiąc słów.
Nie odzywaj się do mnie – powiedział wściekle doprowadzając się do porządku. Cóż… Nie wyszło mu to do końca przez problem znajdujący się w spodniach. Posłał mi spojrzenie pełne pożądania i ruszył z piskiem opon. I dzięki Bogu, bo przez ten rozpalony i błagalny wzrok byłam gotowa oddać mu się tu i teraz…

 Przepiękny Pałac Highclare Castle onieśmielał swoim przepychem oraz bogactwem. Nie dziwiłam się siostrze Kepy, że była nim zachwycona i poprosiła go o drobną przysługę. Sama zwabiona ciekawością wyszłam z samochodu podążając za wściekłym bramkarzem. Chciałam się na nim zemścić za to, co zrobił, do jakiego stanu mnie doprowadził. Pragnęłam również znów poczuć bliskość jego ciała, zatracić się w nim bez reszty. Robiąc zdjęcia i rozglądając się po okolicy wciąż uparcie milczał. Westchnęłam przeczesując dłońmi swoje włosy. Może przesadziłam? Pokręciłam głową zatracając się odmętach swojej wyobraźni.
Zrobisz mi zdjęcie na jego tle? – wycharczał w pewnym momencie. Wystraszona podskoczyłam w miejscu.
Tak – wzięłam od niego telefon i pstryknęłam kilka fotek.
Możemy zrobić sobie jedno wspólne, młoda się ucieszy – zaproponował. Niepewnie kiwnęłam głową zbliżając się do niego. Złość parowała mu uszami, ale to jedynie dodawało mu seksapilu. Wykonał standardowe selfie i odsunął się. – Chyba możemy już wracać – Stwierdził kierując się w stronę zaparkowanego samochodu. Ruszyłam za nim z duszą na ramieniu.
Jesteś na mnie zły? – spytałam niewinne zapinając pas.
Skądże – zironizował. – Dlaczego to zrobiłaś?
Szczerze? Chciałam się zemścić za to, do jakiego stanu doprowadziłeś mnie wtedy, w łazience – wyjaśniłam.
Nie wierzę, że chodziło ci tylko o to – wyrzucił z siebie. – Masz chłopaka do cholery!
A ty Andreę! – odwarknęłam. Wiedziałam, że Matt będzie zachwycony, gdy opowiem mu do czego się posunęłam. W myślach widziałam jak mentalnie przybija mi piątkę.
Ugh! Gubię się w tobie – wyznał z rozbrajającą szczerością. Spojrzałam na niego, ale byłam niezdolna do wypowiedzenia choćby słowa. Gubił się we mnie? Czyżby to znaczyło, że jednak nadal coś do mnie czuje? Może ta nieśmiała iskierka miała prawo, by marzyć o tym, aby pewnego dnia stać się wielką iskrą? Przymknęłam oczy wsłuchując się w głos Billiego. Kepa był chaosem, a ja porządkiem, ale czułam, że jego chaos może mnie wkrótce pochłonąć. Nie odzywaliśmy się do siebie w drodze powrotnej, każde z nas było zajęte swoimi myślami i emocjami. Pod domem, żegnając się ze mną, podziękował mi i odjechał z piskiem opon. Z ciężkim westchnieniem weszłam do domu. Zrobiłam sobie gorące kakao, porwałam ciepły, mięciutki koc i wyszłam do ogrodu. Usadowiłam się na huśtawce opatulając się rozkosznym w dotyku materiale. Bujałam się w rytm wiatru nucąc pod nosem. Here comes the rain again, falling from the stars…


***

Witam! 


¡Feliz cumpleaños, Kepcio!!! <3 💙 :D



Tak, właśnie dlatego wyjątkowo dodaję we czwartek ^^ :D 

Pierwszy wygrany mecz w Lidze Mistrzów w dużej mierze dzięki temu Panu <3 ^^ 

Zemsta jest słodka, czyż nie? 🙈

Pozdrawiam ;*