niedziela, 16 lutego 2020

Dwudziesty szósty

Londyn, 19.01.2020 r.

 Po wczorajszej, dość dotkliwej wyjazdowej porażce na Kepę spadła lawina krytyki. W światło jego bramki padł tylko jeden gol, jak się okazało zwycięski. Był przybity, jednak szybko się otrząsnął. Walka do samego końca oraz ambicja… Między innymi za te cechy go pokochałam. Nigdy się nie poddawał, sukcesywnie dążył do poprawy, do wyeliminowania błędów. Wiedział, że ludzie są różni, dlatego zaprzestał czytania negatywnych komentarzy i dziennikarskiego bełkotu. W pewien sposób go podziwiałam, bo mnie zalewała fala złości. Nie potrafiłam zrozumieć zachowania niektórych kibiców. Gdy spektakularnie bronił, kochali go. Kiedy zdarzył mu się gorszy dzień, mieszali go z błotem i wieszczyli szybki koniec kariery w Chelsea. Zirytowana zaklęłam pod nosem.
Co się dzieje? – spytał zaciskając dłonie na kierownicy. – Stresujesz się? – Zaśmiał się wykonując skomplikowany manewr na rondzie.
Nie – prychnęłam kpiąco. – I nic się nie dzieje – Zapewniłam go nie chcąc, by dobierał sobie do głowy nieistotne sprawy.
To dobrze, bo nie ma czym – obwieścił wjeżdżając na przedmieścia Londynu. – Ze mną nie zginiesz!
Boję się, że to ja nas zabiję – oznajmiłam szczerze. – Swoją drogą, dlaczego tak nagle wpadłeś na taki pomysł? – Zainteresowałam się.
Sama kiedyś wspominałaś, że chciałabyś się nauczyć jeździć samochodem – pstryknął mnie w czoło.
Powinnam bardziej zastanawiać się nad tym, co mówię – sarknęłam zmieniając muzykę. Zarzuciłam włosami śpiewając wraz z wokalistą Green Day. – Mówiłam ci już, że idziesz ze mną na koncert w czerwcu? – Spytałam patrząc na niego uważnie.
Nie – odpowiedział skręcając w lewo. – Nowa płyta?
TAK! – krzyknęłam z entuzjazmem. – Już nie mogę się doczekać! – Pisnęłam jak mała dziewczynka, czym rozbawiłam go do łez.
Są już bilety? – zaparkował dając mi czas, abym oswoiła się z myślą, że to ja za chwilę zajmę miejsce za kierownicą.
Czy są? – zrobiłam wielkie oczy. – Kupiłam je jakiś miesiąc temu!
Czemu w ogóle o to zapytałem? – rozłożył bezradnie ręce. – Ale z chęcią będę ci towarzyszył!
Nie masz wyjścia – wystawiłam mu język siadając na fotelu. Próbowałam uspokoić szalejące nerwy, kiedy zapinałam pas. – Czemu się na to zgodziłam? – Mruknęłam.
Daj spokój, jesteśmy na obrzeżach! Specjalnie wybrałem takie miejsce – oznajmił dumnie instruując mnie. Trzęsły mi się dłonie, gdy próbowałam odpalić pojazd. – Nie przekręciłaś kluczyka – Parsknął. Posłałam mu wrogie spojrzenie naprawiając ten błąd. – Teraz powinno pójść z górki! – Kepa dodał mi otuchy ciepłym uśmiechem. Odczułam ulgę, ale tylko na chwilę.
Nie nadaję się do tego! – fuknęłam, kiedy nami szarpnęło.
Nie możesz poddawać się po pierwszej nieudanej próbie – powiedział. Skinęłam głową słuchając jego wskazówek. Szło mi beznadziejnie, jednak Kepa nie powiedział mi tego wprost. Cierpliwie tłumaczył mi, co mam robić, jak prawidłowo trzymać kierownicę. Po upływie jakichś dwudziestu minut moją twarz ozdobił promienny uśmiech.
Idzie mi coraz lepiej! – oznajmiłam śmiejąc się głośno.
Uważaj! – ostrzegł mnie. – ALISA! – Krzyknął łapiąc się za serce. Wcisnęłam hamulec oddychając ciężko. – Jakim cudem nie zauważyłaś tej górki?!
Nie krzycz na mnie! – zbulwersowałam się ocierając łzy. – Mówiłam, że to nie dla mnie!
Masz rację – przyznał, po czym parsknął śmiechem. Uniosłam brwi nie rozumiejąc jego rozbawienia. Wzruszył ramionami głaszcząc mój policzek. – Po prostu przypomniało mi się, jak kiedyś wykorzystałaś mnie w samochodzie – Powiedział schrypniętym głosem.
Ach, tak? – zainteresowałam się siadając na nim okrakiem. Zamruczał z entuzjazmem całując mnie mocno. Odwzajemniłam pieszczotę z zaangażowaniem. Zaczęłam bezwstydnie ocierać się o jego krocze, co przyjął z zadowoleniem. W ułamku sekundy ściągnęliśmy z siebie zbędne w tym momencie ubrania, po raz kolejny dając się ponieść emocjom i namiętności, która zawładnęła nami bez reszty…

 Powrót do domu upłynął nam w przyjemnej ciszy. Bezpiecznie usadowiłam się na fotelu pasażera oddychając z ulgą. Nie nadawałam się na kierowcę. Wiedziałam to od dawna, lecz do Kepy nie trafiały żadne argumenty. Teraz przekonał się o tym na własnej skórze i miałam nadzieję, że już nigdy więcej nie każe mi wsiąść za kółko. Bez dwóch zdań wolałam swój niebieski rower! Spojrzałam na niego z ukosa, a jego usta wykrzywiły się w cwanym uśmiechu. Prychnęłam pod nosem orientując się, o czym myśli.
Skup się na jeździe – warknęłam, kiedy poczułam jego dłoń na kolanie.
Nie obruszaj się tak – parsknął. – Dekoncentrujesz mnie!
W takim razie przepraszam – odpowiedziałam zakładając ręce na piersi.
To ty zaczęłaś się do mnie dobierać! – oznajmił wjeżdżając na podjazd.
Nie protestowałeś – przypomniałam mu wychodząc na świeże powietrze. – Matt wrócił! – Krzyknęłam widząc zaparkowany samochód. – Nareszcie!
Ciekawe, czy zgubił Jamesa w Irlandii – Kepa posłał mi rozbawione spojrzenie. Wzruszyłam ramionami otwierając drzwi. Przywitał mnie dziwny spokój. Zmarszczyłam czoło wędrując do kuchni. I to był mój błąd. Zamarłam z szeroko otwartymi oczami. Matt całował się z moim bratem! Pokręciłam głową chcąc odgonić od siebie ten obraz, ale on pozostawał niezmienny. To działo się naprawdę!
Co to ma znaczyć, do cholery?! – warknęłam dużo głośniej niż zamierzałam. Odskoczyli od siebie momentalnie. Na ich twarzach malowała się konsternacja. – Co wy wyprawiacie?! – Rzuciłam torebkę na blat dając im do zrozumienia, jak wściekła jestem w tej chwili.
Alisa, to nie tak… – Matt nerwowo podrapał się po karku. Skurczył się w sobie i szukał wsparcia w moim bracie.
A jak?! – tupnęłam nogą jak pięcioletnia dziewczynka. – Od kiedy całujesz facetów?! – Zwróciłam się do Jamesa, który trząsł się jak osika na wietrze. Spuściłam z tonu widząc go w takim stanie.
Od zawsze – wyznał cicho, czym wprawił mnie w osłupienie. Zamrugałam powiekami chcąc przyswoić tę informację. – Jestem gejem, siostrzyczko – Oznajmił. Spojrzałam na niego jak na wariata. – Alisa?
Ale jak to? – zapytałam siadając na barowym krześle. Kepa położył mi dłoń na ramieniu chcąc mnie uspokoić. Rozbieganym wzrokiem błądziłam po ich twarzach. – Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! – Warknęłam czując ogarniającą mnie irytację. – To dlatego zabrałeś Matta na wycieczkę?! Dlaczego nic nie mówiliście?! Jesteście razem?! – Pytania wystrzeliwały ze mnie jak z karabinu.
Nie… – po chwili odezwał się Matt. – To znaczy… To stało się tak nagle, nie planowaliśmy tego… – Zaczął próbując ukryć rumieńce.
Ty też nie mówiłaś, że jesteś z Kepą! – James spojrzał na mnie oskarżycielsko.
Nie odwracaj kota ogonem!
Możemy porozmawiać na spokojnie? – zadał pytanie próbując opanować drżenie dłoni. Skinęłam głową z wdzięcznością przyjmując od Kepy szklankę wody. Opróżniłam ją jednym łykiem. – Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej… Bałem się, Alisa, tak bardzo się bałem – Szepnął patrząc w dal.
Dlaczego? – nic z tego nie rozumiałam. – Przecież wiesz, że bym się od ciebie nie odwróciła!
Teraz to wiem, ale jako dzieciak byłem przestraszony. Kiedy odkryłem, że podobają mi się chłopcy, zacząłem zastanawiać się, co jest ze mną nie tak… Pamiętam, że płakałem po nocach, a pewnego dnia nie wytrzymałem i postanowiłem powiedzieć o wszystkim rodzicom. Niepotrzebnie – dodał z goryczą. – Nazwali mnie dziwadłem… Odwrócili się ode mnie, od nas… To wtedy od nas odeszli – Wyznał, a moim ciałem wstrząsnął szloch.
Zostawili nas, bo powiedziałeś im, że… Boże! – zasłoniłam usta dłonią zeskakując ze stołka. Zamknęłam brata w szczelnym uścisku. – Jak mogli?! Byłeś przerażonym, małym chłopcem, który potrzebował zrozumienia i miłości! Jak mogli opuścić ciebie, mnie, nas przez coś takiego?
Nie wiem – odpowiedział ocierając łzy. – Bałem się, że gdy ty dowiesz się prawdy to też się ode mnie odwrócisz… A tego bym nie zniósł – Wyznał obejmując mnie mocniej.
James… – wyszeptałam głaszcząc go po włosach. – Jesteś moim bratem. To mówi wszystko – Oznajmiłam. – Żyłeś z tą tajemnicą przez te wszystkie lata… Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
Bo chciałem cię chronić – odparł, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Pociągnęłam nosem chcąc zrozumieć prawdę, która właśnie do mnie dotarła. Nienawidziłam tych ludzi. Nienawidziłam własnych rodziców. Nie tak powinno być… – Podczas tego wyjazdu zbliżyliśmy się do siebie z Mattem… Jest naprawdę świetnym facetem…
O tym nie musisz mnie przekonywać – zaśmiałam się. – Bądźcie szczęśliwi – Pocałowałam brata w czoło, czym w końcu wywołałam uśmiech na jego twarzy. – Kocham cię, braciszku.
Ja ciebie też, Mała Mi. I teraz już na pewno zostanę w Londynie – dał mi kuksańca w żebra.
Żeby nie odbiło mi się to czkawką!

 Późnym wieczorem leżąc w silnych objęciach Kepy próbowałam poukładać sobie w głowie przekazane mi wiadomości. Mój brat przez całe dzieciństwo, przez lata dojrzewania skrywał w sobie sekret, bał się powiedzieć, kim jest, co czuje naprawdę. Plułam sobie w brodę, że wcześniej niczego nie zauważyłam. Maskował się, udawał, że interesują go dziewczyny, ale ja powinnam odkryć prawdę. W końcu byłam jego siostrą! Targały mną sprzeczne emocje. Cieszyłam się tym, że postanowił spróbować z Mattem, że otworzył się przede mną. Jednocześnie byłam wściekła na rodziców, na tych obcych mi ludzi, którzy zniszczyli naszą rodzinę przez swoje przekonania i nastawienie. Przez lata zastanawiałam się, co im zrobiłam, jakim oczekiwaniom nie sprostałam. Myślałam, że to przeze mnie odeszli i zadręczałam się tym szlochając po kątach. James też płakał, bo wiedział, bo się obwiniał... Żył z tym, sam dźwigał ten ciężar na swoich barkach, nie chcąc bym cierpiała.
Nie płacz, proszę cię… – Kepa pogłaskał mnie po policzku. – Jestem z tobą.
Wiem… I dziękuję ci za to – przysunęłam się bliżej niego. – Po prostu…
Nie zadręczaj się, to nie twoja wina. To nic nie da, naprawdę – próbował przekonać mnie do swoich racji. – Musi minąć jeszcze sporo czasu zanim oswoisz się z tym, co dziś usłyszałaś. Nie możesz niczego przyspieszać, tylko czekać spokojnie na dalszy rozwój wydarzeń. Będę wtedy z tobą, zawsze, masz moje słowo. James potrzebuje cię teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
To też wiem – przytaknęłam.
Kochacie się, jesteście wspaniałym rodzeństwem… Przejdziecie przez to razem – zapewnił mnie. – A teraz śpij, bo sen to najlepsze lekarstwo na problemy – Cmoknął mnie w czoło.
Szkoda, że to nie ty jesteś moim problemem – ziewnęłam szeroko. Kepa spojrzał na mnie, nie rozumiejąc aluzji. – Skoro z problemami najlepiej się przespać…
Jesteś niewiarygodna – parsknął. – Ale taką cię kocham.
I ja ciebie. Powtarzanie tego nigdy mi się nie znudzi – wyszeptałam składając niewidzialną obietnicę. Odnaleźliśmy drogę do siebie w najlepszym momencie. Rozumiał mnie, czasami o nic nie pytał, po prostu był dając mi nieocenione wsparcie. Patrząc na niego zdałam sobie sprawę, że nigdy go nie zostawię. Bo był moim Kepą. I to była odpowiedź. Na wszystko.


***

Witam! 

Ale ja lubię Was zaskakiwać ^^ (Chyba że się spodziewałyście 😂)



Pozdrawiam ;*