–
Jesteś gotowy? – spytałam Matta, kiedy stanęliśmy na progu jego
rodzinnego domu. Ścisnął mocno mają dłoń, jakby chciał dodać
sobie otuchy.
–
Bardziej już nie będę – odparł
niemrawo. Odetchnął kilka razy, po czym nacisnął dzwonek.
Irytująca melodyjka boleśnie raniła moje uszy. Sekundę później
zza masywnych drzwi wyłoniła się głowa gosposi. Uśmiechnęła
się szeroko i zaprosiła nas do środka. Przebywając w domu Matta
czułam się tak, jakbym została rzucona na głęboką wodę.
Tonęłam w czeluściach przestronnego korytarza, który drwił ze
mnie swoimi krętymi drogami. Szliśmy ramię w ramię, każde z
innymi myślami i emocjami. Ten dom mnie onieśmielał, raził po
oczach przepychem i bogactwem. Ciężkie zasłony zdobiły okna,
kryształowe żyrandole smętnie zwisały z sufitu, grube dywany
tłumiły kroki. Rodzice Matta czekali w jadalni, przy wystawnie
udekorowanym stole. Jego ojciec, ponury, postawny, ze szpakowatym
nosem, twardym jak stal spojrzeniem niebieskich oczu, ubrany w
garnitur od Armaniego patrzył na nas podejrzliwie. Obok niego stała
drobna kobieta, ze staranie utapirowaną fryzurą, obwieszona złotą
biżuterią. Usta mocno podkreślone czerwoną szminką obdarzyły
nas łagodnym uśmiechem, który ukazał dołeczki w policzkach oraz
połączył się z oczami pełnymi ciepła i wesołych ogników.
Zdecydowanie Matt odziedziczył więcej cech po swojej rodzicielce,
za co skrycie dziękowałam. Ojciec był zimny jak lód, mama
dobrotliwa, może bardziej wyrozumiała. Przywitaliśmy się i
zasiedliśmy do stołu. O posiłek dbały kucharki, co jakiś
czas donosiły kolejne porcje i napełniały kieliszki winem. Ciche
rozmowy przerywane były brzdękiem sztućców i odgłosem ledwie
słyszalnej muzyki. Wymieniliśmy się informacjami, uśmiechami,
żartami, które nikogo nie bawiły. Byłam napięta jak struna i
cholernie bałam się o Matta. Widziałam jednak determinację bijącą
z jego oczu i wiedziałam, że już nie cofnie się przed
niczym. Był gotów wyznać im tu i teraz prawdę o swojej orientacji
i o naszym związku. Posłałam mu pokrzepiający uśmiech, który
odwzajemnił. Po skończonej kolacji udaliśmy się do salonu, gdzie
zasiedliśmy w staromodnych czerwonych fotelach. Podano kawę i
deser. I w końcu zostaliśmy we czwórkę.
–
Aliso, jak układa ci się w pracy? –
zapytała mama Matta ocierając usta serwetką.
–
Dziękuję, bardzo dobrze – odparłam.
– Restauracja nadal świetnie sobie radzi.
–
To na pewno zasługa wspaniałej ekipy –
stwierdziła. Przytaknęłam zerkając na Matta. Odstawił na stolik
porcelanową filiżankę i obrzucił rodziców ponurym spojrzeniem.
–
Muszę wam coś powiedzieć – oznajmił
nerwowo bawiąc się dłońmi. Jego ojciec zmierzył go wzrokiem.
–
Tak, synu? – spytał. – Chodzi o
waszą przyszłość, pobieracie się? – Pytania wystrzeliły z
niego jak z karabinu. Zaszokowana uchyliłam usta, a Matt cały się
spiął.
–
Nie… Chodzi mi o coś innego –
mruknął szukając we mnie wsparcia. Kiwnięciem głowy zachęciłam
go to tego, aby przekazał rodzicom prawdę. – Do żadnego ślubu
nie dojdzie, przynajmniej nie do mojego z Alisą – Wyjaśnił.
–
Rozstajecie się? – pisnęła jego
mama.
–
Co? Nie! Mamo, tato… Chodzi o to, że
ja… Jestem gejem – Wyznał spuszczając głowę.
–
Słucham? – zapytał głucho pan Gary.
– Chyba coś ci się pomieszało, synku – Zaśmiał się
ironicznie. Poczułam wzbierającą się we mnie złość.
–
Matthew… Wyjaśnij – nakazała jego
rodzicielka, a on opowiedział im całą historię. O swojej
orientacji, o tym, kiedy zorientował się, że woli chłopców, o
naszym układzie, udawanym związku. Mówił, a wraz z kolejnymi
słowami łamał mu się głos. Drżał i czułam, że z trudem
powstrzymuje łzy. Kiedy skończył podniósł głowę i pewnie
spojrzał w oczy rodzicom. – To prawda? – Zwróciła się do mnie
pani Gemma.
–
Tak – potwierdziłam. – Matt jest dla
mnie jedną z najważniejszych osób w całym moim życiu, jeśli
zaszłaby taka potrzeba, zrobiłabym to dla niego jeszcze raz –
Wyznałam.
–
To jakaś obrzydliwa choroba, nie możesz
się z tego wyleczyć?! – zagrzmiał jego ojciec. Wstał ze swojego
fotela i popatrzył na syna z pogardą. – To jakiś stek bzdur! Mój
jedyny syn nie może być gejem! To, to… To jakieś plugastwo!
Jeśli zaraz nie powiesz mi, że to jakiś chory żart to możesz
przestać nazywać się moim synem! – Jego tyrada poruszyła mną
dogłębnie.
–
Jak pan śmie tak się do niego zwracać?
– stanęłam w obronie Matta. – Jest normalnym człowiekiem,
takim jak pan, czy ja. Nie ma pan prawa mówić o nim takich rzeczy!
–
Nie dyskutuję z tobą, smarkulo! –
Dyszał wściekle. – Jesteś taka sama jak on! Mój syn pedałem,
lepiej być nie mogło! – Ironicznie klasnął w dłonie.
–
Gary! – pani Gemma chwyciła męża za
ramię, ale wyrwał się z jej uścisku. Splunął pod nogi Matta i
wskazał nam drogę do wyjścia. – Matt, synku…
–
Jeszcze jedno słowo, Gemma – warknął
pan domu. Momentalnie ucichła gładząc swoją granatową sukienkę.
Bała się go. Bała się swojego męża.
–
Przepraszam – szepnął cicho Matt.
Serce ścisnęło mi się z bólu. Wyszliśmy z jego rodzinnego domu
nie odzywając się do siebie ani słowem.
Matt
zwinął się w kłębek na łóżku i pozwolił sobie na płacz.
Usiadłam obok niego, nic nie mówiłam, po prostu byłam. Gładziłam
jego napięte ramię i dałam mu czas, aby się wypłakał, żeby się
oczyścił. Czułam, że to spotkanie będzie trudne, ale nie
przypuszczałam, że jego ojciec posunie się do tak
niesprawiedliwych i raniących słów. Zawsze przypomniał wykutego z
kamienia człowieka, pozbawionego emocji. Był szanowanym
biznesmenem, stał u szczytu hierarchii, tarzał się w pieniądzach.
Jego żona miała swoje marzenia, ale porzuciła je, gdy zaszła w
ciążę. Zajęła się domem i wychowaniem syna, a gdy Matt dorósł
nie powróciła już do dawnego życia. Matt już raz podpadł
swojemu ojcu. W przyszłości miał przejąć po nim interes, ale
sprzeciwił się stawiając na swoim. Był uzdolnionym grafikiem
komputerowym, miał smykałkę do tego, co tworzył i spełniał się
w tym. Miałam nadzieję, że pewnego dnia jego rodzice pogodzą się
z tą prawdą i zaakceptują jego orientację. Jeśli nie oboje, to
chociaż mama… Spojrzałam na leżącego obok chłopaka.
Poczochrałam jego włosy i poszłam do kuchni. Przygotowałam dwa
kubki gorącej czekolady z bitą śmietaną i wyciągnęłam
pudełko lodów z zamrażalnika. Wróciwszy, Matt posłał mi szczery
uśmiech.
–
Kocham cię! – wykrzyczał z
entuzjazmem sięgając po łyżeczkę.
–
Ja ciebie też – odparłam zajadając
się karmelowym przysmakiem. – Matt… Wiem, ile kosztowało cię
to wyznanie, ta rozmowa, stawienie czoła rodzicom… Jestem z ciebie
cholernie dumna i chcę, żebyś to wiedział. Prędzej, czy później
musiałeś to zrobić, cieszę się, że podjąłeś rozsądną
decyzję. Wiem jaki jest twój ojciec, mam nadzieję, że pewnego
dnia dotrze do niego jego absurdalne zachowanie. Twoja mama… Jestem
pewna, że odezwie się do ciebie, przecież jesteś jej ukochanym
synkiem, nie może się ciebie wyrzec… – Powiedziałam.
–
Ona może nie, ale ojciec… – szepnął
cicho. Postawił kubek po czekoladzie na stoliku, oparł głowę o
moje ramię i objął mnie mocno. Starłam z jego nosa pozostałość
po bitej śmietanie i odwzajemniłam ten niedźwiedzi uścisk. –
Nie spełniłem jego oczekiwań. Wtedy, kiedy postawiłem na swoim i
powiedziałem, że nie zagrzeję miejsca w jego firmie i teraz…
Chciał dla mnie żony, dla siebie chciał wnuków… Nie dostanie
ani tego, ani tego, czym go rozczarowałem. Jego słowa o tym, że
jestem chory… – Przełknął ślinę.
–
Nie bierz ich do siebie. Nie jesteś
chory, po prostu wolisz chłopców od dziewczyn, wielka mi rzecz.
Powinien kochać cię mimo wszystko, a nie obrażać. Wiem, że łatwo
mi powiedzieć, ale nie przejmuj się nim. Jestem po twojej stronie i
zawsze będę.
–
Wiem – przysunął się jeszcze bliżej
i ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi. Znów drżał. Pogłaskałam
go po głowie. Szloch wstrząsnął jego ciałem, gdy próbował
dokończyć swoją myśl. Byłam przy nim, to jedyne, co mogłam
teraz zrobić…
Londyn,
26.09.2019 r.
–
Powinnaś powiedzieć Kepie, że jestem gejem – usłyszałam głos
Matta, kiedy przekładałam talerze. – Oraz o tym, że jesteś
wolna – Dodał po namyśle.
–
Słucham? – zdumiałam się. –
Dlaczego ja?
–
Bo ja mam dość – stwierdził
nastawiając wodę. – Moim zdaniem to powinno wyjść od ciebie…
Żeby Andrea cię nie uprzedziła – Powiedział swobodnie.
–
Może masz rację – mruknęłam. –
Ale jak mam to zrobić?
–
Powinnaś wskoczyć w jakąś seksowną
bieliznę i satynowy szlafroczek… I radośnie stanąć w jego
drzwiach – powiedział z szerokim uśmiechem. – Tak żeby jemu
też coś mogło…
–
Matt, do cholery! – pisnęłam czując,
że zalewa mnie fala gorąca.
–
No co? – spytał niewinnie. –
Przecież już w samochodzie wprawiłaś jego małego przyjaciela w
ruch – Sugestywnie poruszył brwiami. Zawstydzona ukryłam twarz w
dłoniach. – Gdybyś się w porę nie opamiętała to…
–
On by to zrobił – dokończyłam.
–
Nie, tym razem by się nie wycofał –
oznajmił Matt z miną filozofa. – Już raz oparł się pokusie,
nie sądzę, że zdołałby to powtórzyć.
–
Możemy przestać o tym dyskutować? –
mruknęłam zażenowana. Wspomnienie bezbronnego Hiszpana wywołało
w mojej głowie myśli, od których jak najszybciej pragnęłam
uciec.
–
Możemy… Ale porozmawiasz z nim?
–
Mam wyjście?
–
Masz, ale kochasz mnie i wiem, że to dla
mnie zrobisz – Matt pocałował mnie w nos i z kubkiem
herbaty odmaszerował do salonu, żeby zająć się jakimś ważnym
projektem. Po kilku chwilach namysłu wysłałam Kepie wiadomość z
prośbą o spotkanie.
Wystukując
obcasami nikomu nieznany rytm czekałam na Kepę. Miał się zjawić
w parku po treningu, za co byłam mu wdzięczna. Było
przeraźliwie zimno, wiało, a niebo zwiastowało ulewę i burzę.
Zaklęłam siarczyście na angielską pogodę.
–
Z tego, co pamiętam, to te usta były
przeznaczone do czegoś innego… I nie mam tu na myśli pocałunków
– Kepa pojawił się znikąd prawie przyprawiając mnie o zawał
serca.
–
Kepa! – warknęłam.
–
Tylko stwierdzam fakty – wzruszył
obojętnie ramionami. – O czym chciałaś ze mną porozmawiać? –
Zapytał siadając na ławce. – O tym, co wyprawiałaś w
samochodzie?
–
Nie – wysyczałam. – Ten temat uważam
za zamknięty – Powiedziałam przegryzając wargę. Cholerny nawyk.
– Muszę ci coś powiedzieć – Wyznałam.
–
W takim razie zamieniam się w słuch –
mruknął obrzuciwszy mnie przelotnym spojrzeniem. Westchnęłam
prosząc w duchu o więcej cierpliwości do tego człowieka.
–
Matt i ja… Nie jesteśmy razem –
oznajmiłam szybko obserwując jego reakcję. Zmarszczył brwi.
–
Zerwaliście? – zdziwił się. Ton jego
głosu uległ zmianie.
–
Nie… Boże, to jest trudniejsze niż
przypuszczałam. Nigdy nie byliśmy parą. Matt… Matt jest gejem –
Powiedziałam na wydechu.
–
Słucham? – parsknął myśląc, że
żartuje. Spoważniał widząc moją minę. Spojrzałam na niego i
wyjaśniłam mu tyle, ile powinien widzieć. Na przemian otwierał i
zamykał usta, jakby nie dowierzał. Był w szoku i nie dziwiłam się
temu. – Dlaczego nie powiedziałaś mi na samym początku? –
Zapytał, gdy skończyłam opowiadać.
–
Bo to nie była moja tajemnica –
odparłam. – Sprawy zaszły już za daleko, Matt zdecydował, że
nadeszła odpowiednia chwila, aby wyznać prawdę… Poza tym nie
chciałam, żeby Andrea cię uprzedziła – Prychnęłam.
–
Andrea? A co ona ma z tym wspólnego?
–
Ona… Odkryła prawdę, kiedy zobaczyła
Matta w klubie. Wtedy kiedy przyszedłeś do mnie… I… –
zaczęłam się plątać. – Nieważne. Przyszła później do mojej
restauracji i… Nie chcę użyć zbyt wielkiego słowa, ale jasno
powiedziała, że jeśli dalej będę się z tobą spotykać to powie
o wszystkim… Każdemu – Dokończyłam z trudem.
–
Nie wierzę! – wybuchnął wstając z
ławki. – Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. Dobrze wiedzieć
– Zaśmiał się nerwowo. Zakłopotany podrapał się po głowie. –
Muszę już iść… Dzięki jeszcze raz! – Powiedział zbyt głośno
i oddalił się zostawiając mnie z jeszcze większym mętlikiem w
głowie. Co mu się stało do cholery? Wypuściłam powietrze z ust
zastanawiając się, co tu się właśnie wydarzyło.
Londyn,
27.09.2019 r.
Spacerowaliśmy
urokliwymi ścieżkami w St. James’s Parku ciesząc się ładną
pogodą i słońcem, które rozgoniło chmury. Aura zachęcała do
wyjścia z domu i obcowania z naturą. Wokół nas przechodzili
starsi trzymający się za ręce ludzie, rodzice pchali wózki, a
niektórzy siedzieli na ławkach i zaczytywali się w świecie
postaci literackich. Mój dobry humor i optymizm, z którym się dziś
obudziłam prysł jak bańka mydlana, kiedy na horyzoncie
spostrzegłam Andreę z Kepą. Gwałtownie się zatrzymałam. Matt
posłał mi zdziwione spojrzenie, ale kiedy podążył za moim
wzrokiem wszystko zrozumiał.
–
Alisa, Matt… Jak miło was widzieć! –
przywitała się Andrea uśmiechając się szeroko. Przeszedł mnie
dreszcz.
–
Was również – odparł Matt ze
spokojem. Zakłopotany Hiszpan podrapał się po nosie.
–
Swoją drogą to dziwne, że spacerujesz
z Alisą – Andrea zwróciła się do Matta, a ja powstrzymałam
parsknięcie. Dość długo wytrzymała. Popatrzyłam na Kepę, a on
gestem przekazał mi, że nie zdradził się przed nią swoją
wiedzą. Pokiwałam głową, ciekawa, jak daleko posunie się
Hiszpanka. – Myślałam, że spotkam cię z tym uroczym chłopcem
z klubu… Wydawaliście się być bardzo zajęci sobą –
Dodała słodko. Miałam ochotę wymierzyć jej policzek. Spojrzała
na mnie z wyższością. Zaśmiałam się kpiąco.
–
Andrea… – Kepa załamał ręce. –
Jeśli chciałaś upokorzyć Matta w mojej obecności to nie udało
ci się. Wiem o wszystkim… Mogłaś to sobie darować –
Powiedział. Mina Andrei diametralnie uległa zmianie. – Co się z
tobą dzieje? – Warknął.
–
Skąd ty… – zaczęła, ale umilkła
widząc mój triumfujący wzrok. – Niech cię szlag, Alisa! –
Wycedziła i odwróciła się na pięcie.
–
Matt, przepraszam cię za nią, nie
miałem pojęcia, że wyskoczy z czymś takim… Przykro mi –
powiedział Kepa. – Od dłuższego czasu jej nie poznaję.
Wyszliśmy na zwykły spacer, a tymczasem…
–
Daj spokój, to nie twoja wina – Matt
zbył to ręką. – Ale może powinieneś z nią porozmawiać, bo
jej zachowanie jest irytujące – Podsunął. Stałam z boku
przysłuchując się tej wymianie zdań. Tak bardzo chciałam, żeby
Andrea zniknęła i dała nam święty spokój.
–
Wiem… Cóż, pójdę za nią. Jeszcze
raz przepraszam… Ja nie mam problemu z twoją orientacją, fajnie,
że odważyłeś się powiedzieć prawdę, choćby przez Alisę.
–
Czułem, że to z nią wolałeś się
zobaczyć… – powiedział cicho pod nosem. Kopnęłam go w
kostkę. Zachichotał jedynie obdarzając nas rozbawionym
spojrzeniem.
–
Ja… Będę już leciał, miło było
was zobaczyć – oznajmił i odszedł w przeciwnym kierunku.
Matt
dał mi kuksańca w żebra i roześmiał się głośno. Spiorunowałam
go wzrokiem, na co jedynie wystawił mi język. Pokręciłam głową
i pociągnęłam go w kierunku stoiska z watą cukrową. Plan Andrei
się nie powiódł. Miałam nadzieję, że Kepa poważnie się z nią
rozmówi, bo nie miała uprawa upokarzać Matta. Na samo wspomnienie
jej zuchwałego uśmieszku zacisnęłam pięści.
–
Spokojnie, Andrea sama kopie pod sobą
dołki – dobiegł mnie głos mojego towarzysza. Przyznałam mu
rację powracając do własnych myśli. Myśli, w których
nieustannie przebywał przystojny Hiszpan…
***
Witam!
Kto ma dość Andrei? ^^ :D
Pozdrawiam ;*
Muszę przyznać że już na samym początku poczułam, że wizyta u rodziców Matta nie przebiegnie w dobrej atmosferze. Ci ludzie wydają się być zimni i wyrachowani. A przynajmniej ojciec, ponieważ matka jest raczej zastraszona przez swojego męża i robi to, co on jej każe. To wręcz niebywałe, że wychowali tak wspaniałego człowieka jakim bez wątpienia jest ich syn. Szkoda tylko, że zareagowali w tak okrutny sposób. Jego orientacja na pewno była dla nich ogromnym szokiem. Każdy na ich miejscu potrzebowałby czasu, aby to przemyśleć i starać się zrozumieć. Niestety ojciec wybrał inną drogę i powiedział wiele brzydkich i okrutnych słów, które niesamowicie zraniły jego syna. Było mi strasznie żal Matta gdy musiał to wszystko usłyszeć. Nie dziwię się, że prawie wpadł w depresję z tego powodu. Tyle lat się ukrywał, a gdy w końcu postanowił stanąć w twarzą w twarz ze swoim największym lękiem, ludzie którzy powinni być dla niego oparciem, zrobili coś o wiele gorszego niżby go uderzyli w twarz. Dobrze, że ma przy sobie Alisę, która nie pozwoliła, aby się załamał i nie opuściła na krok. Uwielbiam ich przyjaźń! Jedno za drugim w ogień by skoczyło. A to na prawdę rzadkie.
OdpowiedzUsuńNa całe szczęście Matt doszedł do siebie i zrozumiał, że rozpacz nie jest najlepszym wyjściem. Jest dorosły i ma prawo do swojego życia i własnych wyborów. Dlatego też wziął sprawy w swoje ręce i zachęcił Alisę do wyznania Kepie prawdy. Cóż, jego pomysł był bardzo ciekawy, nie rozumiem dlaczego dziewczyna z niego nie skorzystała ^^ ale stało się! Kepa dowiedział się całej prawdy i o tym, że Alisa jest wolna niczym ptaszek :) Tylko jego reakcja wydaje się być ... dziwna. Ale ok, ma prawdo do zdezorientowania i ułożenia sobie tego wszystkiego w swojej głowie. Najważniejsze jednak, aby porozmawiał z Andreą, bo to jak ona się zachowuje, jest po prostu skandaliczne. Nie ma w sobie za grosz zahamowania i wręcz dąży po trupach do celu. Powinna uważać, bo może jej się za to nieźle oberwać. Niech ten Kepa się ogarnie ^^
Ja mam dość Andrei i jej wyszczerzu ^^ Buziaki! :*
Eh, przyznam, że spodziewałam się, że tak właśnie będzie. Reakcja ojca Matta ścisnęła moje serduszko, wywołała olbrzymi gniew i najchętniej przywaliłabym temu człowiekowi patelnią w łeb. Ale cóż, choć gdzieś tak w głębi serca liczyłam na inny scenariusz, to rozsądek podpowiadał, że ojciec Mata nie przyjmie dobrze wiadomości, że jego syn jest gejem. Aż brak mi słów na tego człowieka. Naprawdę. Przecież swoje dzieci powinno się kochać bez względu na wszystko, akceptować je takimi jakie są, kibicować, by były szczęśliwe. Mam tylko nadzieję, że mama Matta przemówi mężowi do rozumu i będzie wspierać syna. Tego Matt właśnie teraz potrzebuje. Przynajmniej jednego członka rodziny, którego będzie miał po swojej stronie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że zawsze może liczyć na Alise, która wspiera go niezależnie od wszystkiego. Taka przyjaciółka, to prawdziwy skarb i Matt na szczęście zawsze będzie mógł się jej zwierzyć. Razem na pewno poradzą sobie z każdym problemem.
A, i bardzo dobrze, że Matt namówił Alisę na powiedzenie prawdy Kepie. Dzięki temu piłkarz ma już pełny obraz sytuacji. Wie nie tylko, że Matt i Alisa nie są razem, ale też o szantażu Andrei. Mam wrażenie, że z każdym dniem, Kepa uświadamia sobie, z jaką idiotką się związał. To dobrze wróży.
Co dobitnie potwierdza spotkanie w parku. Szczerze? Nieźle się uśmiałam. Andrea chciała być taka wredna i upokorzyć Matta, a tu kicha! Nic z jej planów nie wyszło i bardzo dobrze. Mam nadzieję, że Kepa przemówi jej do rozumu, a potem z hukiem zostawi.
Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Nadszedł czas nieuniknionej wizyty u rodziców Matta i wyznania im prawdy. Chłopak strasznie się denerwował i miał niestety rację. Już od samego opisu jego rodziców, przeczuwałam że to nie skończy się dobrze i nie zaakceptują oni orientacji syna.
OdpowiedzUsuńJednak to jak ojciec potraktował Matta było poniżej krytyki. Powiedział mu tyle przykrych i bolesnych słów. Właściwie się go wyrzekł... Dobrze, że Matt miał przy sobie Alisę, bo nie wiem jak by to się skończyło.
Mam tylko nadzieję, że chłopak się pozbiera, a jego rodzice być może kiedyś zmienią swoje poglądy i przynajmniej spróbują go zaakceptować.
Alisa zdobyła się w końcu na wyznanie Kepie prawdy odnośnie swojego związku. Mocno go tym zaskakując. Teraz już wszystko zależy od niego. To on musi zdecydować co dalej z ich relacją.
Andrea przekracza już po prostu wszelkie granice. To jak chciała upokorzyć Matta...dosłownie brak słów. Na szczęście się jej to nie udało i to ona się skompromitowała. Niech Kepa naprawdę przejrzy na oczy i się jej pozbędzie.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Ja mam dość Andrei! :D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Matta. Jego rodzice zachowało się naprawdę źle. Jego ojciec wręcz obrzydliwie. Mam jednak nadzieję, że powoli jakoś to się ułoży.
No i ciekawi mnie, jak teraz będzie się zachowywał Kepa... Tak troszkę dziwnie zareagował na wieści od Alisy,hmm...
Czekam na kolejny. Buziaki! :))