poniedziałek, 24 czerwca 2019

Drugi

Londyn, 13.05.2019 r.

 Z szerokim uśmiechem na ustach opuściłam mieszkanie i wsiadłam na mój niebieski rower. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, włożyłam słuchawki do uszu i jak na skrzydłach pojechałam do pracy. Spędziłam cudowny weekend z chłopakiem, który polegał na absolutnym lenistwie. Odstresowałam się wydarzeniem mającym miejsce w piątkowy wieczór i postanowiłam już nigdy więcej nie dopuścić do takiej sytuacji. Musiałam być profesjonalistką, jeśli chciałam osiągnąć coś więcej! Nie przejmując się ludźmi, których mijałam głośno śpiewałam wraz z moim ukochanym wokalistą. W pewnym momencie spostrzegłam biegnącą ku mnie postać. Od razu rozpoznałam Kepę i mimowolnie parsknęłam śmiechem.
Alisa! – wysapał zatrzymując się obok. Zmierzyłam go wzrokiem, po czym zgrabnie zeskoczyłam z roweru. – Krzyczę do ciebie już od jakiegoś czasu!
Przepraszam, nie słyszałam, miałam słuchawki w uszach! – wrzasnęłam, na co lekko się skrzywił. Dopiero wtedy zorientowałam się, że muzyka wciąż huczała w najlepsze. Kepa wyrwał mi jedną słuchawkę i przyłożył do swojego ucha.
Green Day… Mogłem się tego spodziewać! – powiedział głośno.
To wciąż mój ukochany zespół! – oznajmiłam. – I had a dream that I kissed your lips and it felt so trueeee – Wydarłam się i dla lepszego efektu potrząsnęłam mocno moimi brązowymi włosami.
Then I woke up as a nervous wreck and I fell for youuuuu – zanucił i oddał mi słuchawkę. – Nie patrz tak na mnie! Doskonale pamiętam ten koncert w Bilbao! Nikt nie chciał z tobą jechać, więc ktoś musiał się poświęcić i cię niańczyć… Zwłaszcza, kiedy wymachiwałaś stanikiem pod sceną! – przypomniał mi. Spiorunowałam go wzrokiem.
Przynajmniej później miałeś mniej do ściągania, gdy zacząłeś się do mnie dobierać w samochodzie!
To była twoja wina – powiedział od razu. – Twój głos w połączeniu z tą charakterystyczną chrypką był niezwykle seksowny – Poruszył brwiami, a ja trzepnęłam go w ramię.
Jednak mogłeś powstrzymać swoje zapędy!
Niewinna i tak już nie byłaś – wytknął mi język. Sapnęłam oburzona. – Mieszkasz gdzieś w pobliżu? – Zagadnął zmieniając temat.
Niecałe piętnaście minut stąd – wyjaśniłam. – A ty?
Ja trochę dalej, ale zawsze biegam przed porannym treningiem – oznajmił patrząc na zegarek.
A więc Chelsea, tak? – spytałam niewinnie z powrotem wskakując na rower.
Tak – potwierdził spoglądając na mnie rozbawiony. Uniósł jedną brew ku górze. Wzruszyłam jedynie ramionami.
Słyszałam, że to dobry klub – mruknęłam.
Od kogo?
Od Grace – prychnęłam. – Keeepa, nie gniewaj się, ale muszę już jechać. Jeśli się spóźnię szefunio urwie mi głowę, a nie ukrywam… Byłoby mi jej szkoda.
Mi też, nie mógłbym już patrzeć na tę ładną buźkę – puścił mi oczko.
Hiszpanie – zażenowana przewróciłam oczami. – Nie zapomnij o tym, że miałeś do mnie zadzwonić! Do zobaczenia! – Rzuciłam i odjechałam.
Do zobaczenia, pieszczoszku! Może znacznie szybciej niż myślisz!

 Lawirując pomiędzy stolikami posyłałam klientom szerokie uśmiechy. Uważałam, aby nie potknąć się o żadne buty, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Odetchnęłam, gdy zniknęłam z sali głównej i poprawiłam zaplecione chwilę przed rozpoczęciem pracy dwa długie warkocze. Spojrzałam na zegar i z ulgą stwierdziłam, że nadchodzi czas przerwy. Poinformowałam szefa, że idę coś zjeść, na co zbył mnie machnięciem ręki, jakbym była natrętną muchą. Zmrużyłam oczy, ale nic nie powiedziałam. Może jeszcze nie do końca wybaczył mi piątkowy wybryk. Opadłam na krzesło i zaczęłam wcinać przygotowany w domu lunch. Zapach warzyw, makaronu oraz kurczaka przyjemnie drażnił moje nozdrza. Niebo w gębie!
Jesz jak świnia – usłyszałam głos Grace, która znikąd pojawiła się obok mnie. – Pracując w tak ekskluzywnej restauracji powinnaś mieć jakieś pojęcie o panujących tutaj manierach – Powiedziała mierząc mnie nieprzyjemnym spojrzeniem.
Nie jem na sali głównej, więc kij ci do tego – odparłam mierząc do niej plastikowym widelcem, na którego końcu wisiał smętnie listek sałaty. – W ogóle to czemu zakłócasz mój spokój podczas przerwy? – Zapytałam.
Nie robię tego z własnej woli – prychnęła. – Szef kazał ci się pospieszyć, bo nie wyrabiam ze wszystkimi zamówieniami – Powiedziała.
Nie wierzę – mruknęłam robiąc wielkie oczy. – Wielka Grace sobie z czymś nie radzi?
Nie zgrywaj idiotki, Alisa – wysyczała. – Chociaż w sumie… Nie musisz się starać – Uśmiechnęła się kpiąco. Odpowiedziałam jej słodkim uśmiechem posyłając w jej stronę kawałek pomidora. Trafił idealnie w środek jej białej bluzki. – Alisa!
Nie zaczynaj ze mną – warknęłam i skończyłam swój posiłek. – I lepiej zrób coś z tą plamą… Gdzie się podziały twoje maniery, Grace? – Spytałam niewinnie i wyszłam z pomieszczenia. Słyszałam jak syczy za mną niczym rozgrzana lokomotywa.

 Grace miała rację. Ale tylko w jednym. W restauracji panował spory ruch, więc nie dziwiłam się, że nie ogarnia wszystkich zamówień. Jak na złość dziś musiałyśmy radzić sobie we dwie, ponieważ większość ekipy obsługiwała jakąś szalenie ważną konferencję na drugim końcu miasta. Zdmuchnęłam z twarzy przeszkadzający mi zabłąkany kosmyk włosów, kiedy spostrzegłam dwójkę nowo przybyłych gości.
To są chyba jakieś jaja – szepnęłam obserwując Kepę, który odsuwał Andrei krzesło. Szkoda, że nie spadła. Wbiłam w nich zaciekawione spojrzenie. Andrea czule pogłaskała jego dłoń, a ja wstrzymałam odruch wymiotny. Wyprostowałam się jednak i ruszyłam w kierunku ich stolika, zanim uprzedziła mnie Grace.
Tylko uważaj na jego buty – prychnęła. W odpowiedzi posłałam jej całusa i podeszłam do stolika.
Dzień dobry! – przywitałam się wesoło. Kepa spojrzał na mnie z uśmiechem, natomiast jego druga połówka obdarzyła mnie niechętnym spojrzeniem. Cóż… Andrea nigdy za mną nie przepadała. Odkąd te parę lat temu na dobre pojawiła się w życiu Hiszpana uważała mnie za zło wcielone oraz rozwydrzoną nastolatkę, która pojawiała się wszędzie tam, gdzie ona sobie nie życzyła. Była święcie przekonana, że będę stanowiła dla niej zagrożenie. Na każdym kroku próbowała udowodnić mi swoją wyższość przyklejając się do Kepy jak rzep przy każdej nadarzającej się ku temu okazji. Na początku nie reagował będąc zakochany jak szczeniak. Nie winiłam go, bo oprócz seksu i dobrych relacji nie łączyło nas nic poważnego. Owszem, był moim pierwszym i prawdziwym zauroczeniem, ale nie zdecydowaliśmy się na pójście w tym kierunku. Do dziś nie wiem, dlaczego tak postąpiliśmy, ale w końcu każde z nas poszło w swoją stronę. Kepa żył w szczęśliwym związku, a ja wyjechałam do Londynu. I nasz kontakt się urwał. Historia jakich pełno na tym świecie. – Co podać? – Zapytałam uprzejmie, gdy zapoznali się z menu.
Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty – Andrea uśmiechnęła się do mnie, jednak ten gest nie obejmował jej oczu. – Kepa wspominał mi o twoim pobycie w Londynie…
Nie bywam tu, tylko mieszkam – odparłam.
Oczywiście – znów posłała mi szeroki uśmiech, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy od takiego ciągłego szczerzenia się nie boli jej szczęka.
Co polecasz? – usłyszawszy pytanie Kepy szybko poleciłam im danie dnia. Po krótkiej chwili konsultacji postanowili je zamówić. – Dziękuję – Odparł mrugając do mnie, tak aby jego dziewczyna tego nie zauważyła. Ukryłam śmiech zmierzając z zamówieniem w stronę kuchni. Z niewiadomych przyczyn podobało mi się to, że postanowił odwiedzić restaurację, w której pracowałam…

 Zaczytując się w lekturze najnowszego trzymającego w napięciu thrillera Chrisa Cartera usłyszałam dźwięk powiadomienia. Wyciągnęłam spod koca mojego niebieskiego Samsunga i przejechałam palcem po ekranie. Użytkownik kepaarrizabalaga zaczął Cię obserwować. Odłożyłam czytaną książkę na bok, po czym napisałam wiadomość.
Szpiegujesz mnie? ;)
Odpisał natychmiast.
Przeglądałem tylko, kogo obserwuje Twój brat… ;)
I natknąłeś się na mnie?
Tak jakoś wyszło ;) Poza tym… Nie można przejść obojętnie obok Twoich zdjęć. Zwłaszcza tego.
Po otrzymaniu tej wiadomości natychmiast nadeszła kolejna przedstawiająca wyżej wymienioną fotografię. Poczułam jak moje tętno momentalnie przyspiesza.
To za dużo jak na Twoje niewinne oczy!
Wyrobiłaś się, pieszczoszku ;)
KEPA!
Można wiedzieć, kto jest autorem…?
Mój chłopak ;) Gdybyś nie zwracał jedynie uwagi na moje zdjęcia w stroju kąpielowym to dostrzegłbyś również inne :D
Punkt dla Ciebie.
Nieświadomie przygryzłam dolną wargę i również zaczęłam go obserwować.
Oderwałeś mnie od książki, więc nie obraź się, ale do niej wrócę ;)
Po tym jak użytkownik alisadelacruz zaczął mnie obserwować nie mogę się obrazić ;) Przyjemnej lektury, pieszczoszku!
Miłego wieczoru, irytujący Hiszpanie!
Odłożyłam telefon na bok i sięgnęłam po książkę. Nie mogłam jednak skupić się na dalszej fabule, dlatego z frustracją położyłam ją na stoliku. Dopóki do mieszkania nie wrócił Matthew nie mogłam pozbyć dziwnego uczucia, które ogarnęło mnie po wymianie wiadomości z Kepą. Dreszczyk emocji? Podniecenie? Otrząsnęłam się ze swoich myśli biorąc się za szykowanie kolacji. Matthew przyjął moje poczynania wdzięcznym uśmiechem. Odpowiedziałam mu tym samym czując, że to przy nim i w takiej scenerii jest moje miejsce.


***

Witam! 

Nie sądziłam, że tak szybko uda mi się napisać kolejny rozdział, ale jest :)

Mam w piątek obronę, więc możecie trzymać za mnie kciuki haha :D 



Pozdrawiam ;*

środa, 19 czerwca 2019

Pierwszy

Ondarroa, 01.06.2013 r.

 – Jesteś pewna, że tego chcesz? – wymruczał pomiędzy pocałunkami rozpinając guziki mojej kwiecistej koszuli na ramiączkach.
Jeśli jeszcze raz zadasz to idiotyczne pytanie, to przysięgam, że przerobię twój sprzęt na apatyczną tortillę francesa… A wiesz, że jestem w tym całkiem dobra – odparłam mocując się z klamrą jego paska. W odpowiedzi uśmiechnął się tuż przy moich ustach i pozbył się górnej części mojej garderoby. – O wiele lepiej – Rzekłam w szaleńczym tempie odpinając guzik jego dżinsowych spodni.
James mnie zabije – stwierdził kładąc dłonie na tyłach moich ud. Instynktownie oplotłam go nogami w pasie dobierając się do jego koszulki. Szybko opadła na drewniane panele, dzięki czemu mogłam bez przeszkód podziwiać jego umięśniony tors.
Mój braciszek nie ma w tej kwestii nic do gadania – powiedziałam, a on pokiwał głową na znak zgody. Rzucił mnie na łóżko lustrując wygłodniałym wzrokiem moje ciało. Przeszedł mnie dreszcz. Jego usta wyprawiały cuda na mojej szyi, na moich obojczykach, dekolcie oraz brzuchu. Pragnęłam dużo więcej i czułam, że specjalnie droczy się ze mną tym leniwym dotykiem. Bezczelny Hiszpan! Przyciągnęłam go do siebie w końcu wyplątując jego nogi ze zbędnego materiału spodni. Uśmiechnął się zadziornie, a ja jęknęłam pokonana widząc wybrzuszenie w jego bokserkach. Przycisnął swoje ciało do mojego ocierając się o mnie perfidnie. Byłam na skraju wytrzymania.
A dopiero co inicjowałaś nasze zbliżenie… – rzekł rozpinając mój stanik. Czarna koronka zajęła miejsce obok innych ubrań.
Nie gadaj tyle! – krzyknęłam dając mu pole do popisu. Rozkoszowałam się dotykiem jego ust oraz męskich dłoni ma moich piersiach. Westchnęłam błogo, gdy po tak długim czasie ściągnął ze mnie szorty oraz dolną bieliznę. – To nie fair… – Wymruczałam. – Ty masz jeszcze na sobie… – Nie dokończyłam, bowiem poczułam jego usta w najczulszej strefie mojego ciała. Pisnęłam zaciskając dłonie w piąstki. Czułam się tak dobrze… Kiedy skończył popatrzył mi prosto w oczy, a ja odwzajemniając jego spojrzenie ścisnęłam stanowczo męskość domagającą się uwolnienia. Warknął cicho, po czym sam nie mogąc już dłużej wytrzymać pozbył się czarnych bokserek. – Masz…? – Spytałam cicho odwracając wzrok.
Teraz się peszysz? – zaśmiał się wyciągając z szuflady prezerwatywę. Rozerwał ją zębami, a następnie dokończył dzieła. – Obiecuję, że będę ostrożny… I że to będzie najlepszy z wszystkich pierwszych razów – Powiedział i rozchylił kolanem moje uda. Umieścił się między nimi doprowadzając mnie do granic wytrzymałości.
Postaram się, żebyś i ty zapamiętał go na długo – wyjąkałam, a on całując mnie lekko wszedł we mnie. Wbiłam paznokcie w jego plecy chcąc choć trochę sobie ulżyć. Czas mijał, a po początkowym bólu nie było już śladu. Poruszał się we mnie zdecydowanie oraz stanowczo, a ja wypychałam ku niemu biodra, aby być jeszcze bliżej. Nie mogłam stwierdzić, jak się teraz czuję. Wypełniał mnie całą, a moje jęki rozkoszy było słychać zapewne w całym jego rodzinnym domu. Zresztą… On również nie był cicho. Dawaliśmy z siebie wszystkie siły, aby odpowiednio zadowolić drugą osobę. Poruszaliśmy się w rytmie, który ustaliliśmy, bo przecież żadne z nas nie miało doświadczenia. Byliśmy my oraz ta chwila, w której zatraciliśmy się bez reszty. – Och, Kepa – Wydyszałam, kiedy opadł na moje spocone ciało.
Alisa… – jęknął oplatając mnie w pasie. – Zapamiętam ten pierwszy raz na zawsze – Oznajmił, po czym pogłaskał mnie po policzku. Zaśmiałam się całując wewnętrzną stronę jego dłoni. Wiedziałam, że nie byliśmy razem. Zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie będziemy. Ja na zawsze pozostanę jedynie młodszą siostrą jego przyjaciela, a on chłopakiem, na którego widok moje serce przyspieszało do granic możliwości. Ale teraz leżąc wtulona w jego umięśnione ciało byłam szczęśliwa. I nie zamieniłabym tych kradzionych chwil na nic innego…

Londyn, 10.05.2019 r.

 W pierwszym odruchu miałam ochotę rzucić się ku niemu i zacząć ścierać ten przeklęty gorący sos z jego spodni, ale doszłam do wniosku, że mogłoby to zostać źle odebrane. Zresztą z moimi trzęsącymi się dłońmi narobiłabym pewnie więcej szkód. Ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę stojąc przed nim jak ostatnia sierota. Lustrowaliśmy się wzrokiem nie za bardzo wiedząc, jak się zachować. Oprzytomniałam, kiedy usłyszałam nad sobą Grace oraz głośny śmiech piłkarzy siedzących przy tym feralnym stoliku.
Ty hiszpańska niezdaro! – fuknęła blondynka, a ja posłałam jej nieprzyjemne spojrzenie.
Takie słowa są zupełnie niepotrzebne – odezwał się Kepa i wstał z zajmowanego chwilę wcześniej miejsca. Nic się nie zmieniło, nadal stanowczo górował nade mną wzrostem. – Nic się nie stało, naprawdę – Zapewnił mnie posyłając mi uśmiech, który niepewnie odwzajemniłam. Odszedł w stronę łazienek, aby choć w pewnym stopniu zapanować nad swoim ubraniem, a ja z opuszczoną głową udałam się na zaplecze. Widząc srogą minę szefa natychmiast wróciłam na salę, aby posprzątać bałagan, którego narobiłam. Kiedy skończyłam przeprosiłam piłkarzy tłoczących się przy stoliku za zamieszanie i odmaszerowałam.
Wylatuję? – spytałam szefa bawiąc się swoimi dłońmi.
Nie – odparł, a ja zaskoczona uniosłam brwi. – Oczywiście w tak ekskluzywnej restauracji takie zdarzenie nie powinno mieć miejsca, ale jest to twój pierwszy błąd. Jesteś zdolna, młoda, posiadasz w ręku fach. Nie mogę sobie pozwolić na utratę pracowników. Poza tym piłkarz, którego oblałaś stwierdził, że nie był bez winy. Powiedział, że mógł nie wystawiać swojego buta na widok publiczny – Oznajmił, a ja parsknęłam śmiechem. Szybko jednak spoważniałam dziękując szefowi za to, że nie ma zamiaru mnie zwalniać. Grace zacisnęła usta, ale nic nie powiedziała. Odetchnęłam z ulgą, gdy wieczór w siedzibie Chelsea dobiegł końca. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam na zewnątrz dostrzegając zbliżającą się ku mnie postać. Ogarnęło mnie dziwne podekscytowanie, którego jeszcze długo później nie mogłam zrozumieć.
Alisa! – krzyknął zatrzymując się przede mną z szerokim uśmiechem na swojej przystojnej buźce. – Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty!
Ale to jestem ja – zaśmiałam się. – Zmora twojego dzieciństwa i przyczyna wielu kłopotów – Powiedziałam lustrując jego sylwetkę uważnym wzrokiem. Wydoroślał, zmężniał, dorobił się mięśni, o których w przeszłości mogłabym fantazjować godzinami. Ale to ciągle był ten sam Kepa.
Taki długi czas! – oznajmił głośno, po czym przytulił mnie do siebie z całych sił. Zatonęłam w tym uścisku odwzajemniając go równie mocno. Pachniał tak jak zawsze, chociaż wyczuwałam nutkę markowych perfum. Pewnie Calvina Kleina. – Widzę, że spełniasz swoje marzenia… Jedna z najlepszych restauracji w Londynie, chociaż nie rozumiem, dlaczego jesteś kelnerką. Z twoimi umiejętnościami kucharskimi…
Od czegoś trzeba zacząć, aby potem wylądować na szczycie – uśmiechnęłam się widząc jego zadowoloną minę.
Jestem pewien, że osiągniesz to prędzej niż później – stwierdził z przekonaniem. – Doskonale pamiętam twoje popisowe dania, w tym tortillę francesa – Mrugnął do mnie zapewne myśląc o tym, o czym i ja pomyślałam w tej chwili. Żartobliwie trąciłam go w ramię.
Dziękuję – odparłam. – Widzę, że i ty zamieniłeś naszą słoneczną i gorącą Hiszpanię na deszczową i zimną Anglię…
Cóż, można powiedzieć, że zrobiłem krok w przód w swojej karierze – oznajmił. – Skoro znowu mieszkamy w tym samym mieście i los splótł nasze drogi to może znak, aby odnowić utracony kontakt? – Zapytał.
Jasne – odparłam. – Nie zmieniłam numeru telefonu, więc jeśli go jeszcze posiadasz…
Niezmiennie pod tą samą nazwą – parsknął. – Pieszczoszku – Zmierzwił moje włosy, a ja warknęłam cicho.
Nie nazywaj mnie tak! – fuknęłam i spojrzałam na zegarek. – Kepa… Miło się rozmawiało po tylu latach rozłąki, ale muszę już iść. Jeszcze raz przepraszam za spodnie i za całą tę sytuację… Zadzwoń! – Krzyknęłam na odchodnym.
Zadzwonię Pieszczoszku! – odkrzyknął. Zgrzytnęłam zębami, ale nic nie powiedziałam. Zamiast tego wracałam do domu z durnym uśmieszkiem na ustach.

 Kepa był moją pierwszą mił… Kepa był moim pierwszym zauroczeniem. Zauroczeniem z serii tych prawdziwych zauroczeń. Najlepszy przyjaciel mojego stukniętego starszego braciszka, którego znałam od dzieciństwa. Byliśmy sąsiadami, codziennie spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Byłam przysłowiowym wrzodem na tyłku, ale nic sobie z tego nie robiłam. Kepa mnie lubił, a ja z biegiem czasu polubiłam go jeszcze bardziej. Zadurzona rysowałam serduszka przy jego imieniu, wodziłam za nim cielęcymi oczami i fantazjowałam o nim w każdy z możliwych sposobów. W pewnym momencie zauważyłam, że i jego zainteresowanie moją osobą wzrasta. Były momenty, w których spędzaliśmy czas we dwójkę, bez mojego nadopiekuńczego brata nad głową. Zbliżyliśmy się do siebie i pewnego dnia postanowiliśmy wylądować w łóżku spędzając ze sobą pierwszy raz. Po tym razie było jeszcze kilka innych razów, ale nie połączyło nas nic głębszego. Ja miałam osiemnaście, on dziewiętnaście lat i zabawialiśmy się, tak po prostu. Do czasu, kiedy Kepa poznał Andreę i dosłownie oszalał na jej punkcie. Była piękna i oczarowała go już po pierwszym spotkaniu, a on stracił dla niej głowę. Wtedy skończyły się wspólnie spędzone chwile, a wyjścia ograniczały się jedynie do przesiadywania w ogrodzie. W dwa tysiące czternastym roku zwiałam do Londynu po otrzymaniu ogromnej szansy od losu. W moim rodzinnym mieście uczęszczałam na różne kursy gotowania, brałam udział w konkursach i właśnie dzięki wygraniu jednego z nich wylądowałam w stolicy Anglii. Brat był ze mnie dumny, natomiast rodzice nie interesowali się nami. Tata powierzył opiekę nade mną i nad Jamsem swojej siostrze oraz jej mężowi, którzy nie doczekali się własnych dzieci. Mama ochoczo przystała na taki układ i od mniej więcej dziesięciu lat nie mieliśmy z nimi kontaktu. Cóż, rodzice i te sprawy… Powracając jednak do Kepy… Nadal był w związku z Andreą, czego dowiedziałam się przed chwilą odnajdując jego konto na Instagramie. A ja… Byłam szaleńczo zakochana w moim chłopaku, który posiadał najbardziej urocze dołeczki w policzkach i który właśnie przekroczył próg naszego wspólnego mieszkania. Przecież jedno przypadkowe spotkanie dawnej sympatii nie mogło nic zmienić, prawda?


***

Witam!

Cieszę się, że nie macie jeszcze dość Kepy ^^ 


Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Prolog

Londyn, 10.05.2019 r.

 Punktualnie o osiemnastej wraz z innymi kelnerkami oraz lekko nadgorliwym i gburowatym szefem kuchni zjawiłam się w siedzibie Chelsea, londyńskiego klubu piłkarskiego. Byłam przestawiana z miejsca na miejsce i nie wiedziałam, w co mam włożyć ręce. Szef krzyczał, abym zaczęła dekorować stoły na głównej sali, a Grace, wysoka, z filigranową figurą, blondynka o przenikliwych niebieskich oczach, wywyższająca się i lubiąca mieć wszystko pod kontrolą kiwała na mnie palcem, abym pomogła z jedzeniem. Fuknęłam pod nosem ignorując ją i ruszyłam na salę, aby wykonać polecenie szefa. Wszędzie było pełno przekrzykujących się nawzajem ludzi. Fotoreporterów oraz kamerzystów, którzy rozstawiali swój sprzęt, pań sprzątających, które kończyły swoją pracę oraz nas, specjalnie wynajęty zespół z ekskluzywnej restauracji The Foyer At Claridge’s. Zaciekawiona rozglądałam się po przestronnym pomieszczeniu, w którym jak uprzednio mnie poinformowano miała odbyć się uroczysta gala, podczas której zostaną wyróżnieni najlepsi piłkarze oraz piłkarki. Uśmiechnęłam się smutno na wspomnienie pewnego osobnika i z dumą stwierdziłam, że udekorowałam wszystkie stoliki. Udałam się na zaplecze, aby pomóc z jedzeniem, po czym zmęczona opadłam na jedno z wolnych krzeseł. Nawet nie zorientowałam się, kiedy wybiła godzina zero. Zawodnicy oraz zawodniczki londyńskiego klubu byli już na miejscu, a para prowadzących rozpoczęła uroczystą galę. Uwijaliśmy się jak w ukropie zakasując rękawy. Słyszałam rozemocjonowane głosy, podekscytowanie, głośne krzyki oraz brawa. Na sali oprócz głównych postaci tego wydarzenia byli obecni również fani, którzy musieli zapłacić sporą sumkę, aby pojawić się w tak spektakularnym gronie. Grace, uprzednio posyłając mi spojrzenie pełne wyższości powiedziała mi, że gdyby nie przypadła jej w udziale dzisiejsza zmiana sama byłaby obecna na gali w fantazyjnie upiętej fryzurze, eleganckiej sukience oraz butach na wysokich obcasach, w których kołysałaby się jak flaga na wietrze. Ostatnie zdanie wypowiedziałam w myślach, bowiem nie chciałam pakować się w kłopoty. Zamiast tego posłałam jej słodki uśmiech i poprawiłam fartuszek boleśnie wżynający się w moją talię. Dostaliśmy znak od szefa kuchni, że część oficjalna właśnie się zakończyła. Pewnie chwyciłam za rączkę srebrnego wózka i ruszyłam w kierunku przydzielonego mi stolika. Przedzierałam się przez ich gąszcz posyłając wszystkim wesołe spojrzenia. W końcu byłam profesjonalistką w każdym calu! No dobra, może prawie w każdym… Wziąwszy do ręki lśniącą sosjerkę nie zauważyłam wystającego spod stołu eleganckiego czarnego buta. Potknęłam się nie rejestrując tego, co dzieje się wokół mnie. Szklane naczynie z hukiem spadło na podłogę, a resztki gorącego sosu wylądowały na markowych spodniach od garnituru. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Spodziewałam się krzyku, może nawet wrzasku, a już na pewno publicznego linczu oraz wylecenia z pracy na zbity pysk. Przeciągająca się cisza sprawiła, że niechętnie otworzyłam oczy. I to był mój błąd… Siedział przede mną. Siedział i uśmiechał się, jak ostatni dureń. Uśmiechał się swoim zadziornym uśmieszkiem, który przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Patrzył na mnie brązowymi oczami, w których mogłam zatracić się bez reszty. Patrzył na mnie rozbawiony i zdziwiony. I naprawdę siedział przede mną. I to naprawdę był on…


***

Witam! 

Nie wiem co, nie wiem jak, ale publikuję z powodu euforii, która mnie ogarnęła po napisaniu pracy magisterskiej. Tak, skończyłam! :D 

I przez niego w takim wydaniu...



Pozdrawiam ;*