Walia,
Park Narodowy Snowdonia, 22.09.2019 r.
Północno-zachodnia
część Walii przywitała nas porywistym wiatrem i nieśmiało
przedzierającym się przez kłębowisko szarych chmur słońcem.
Decyzję o odwiedzeniu tego kawałka Wielkiej Brytanii podjęliśmy
dziś rano. Matt musiał uporządkować myśli i zastanowić
się, jak wyznać prawdę rodzicom, ja pragnęłam na choćby chwilę
uciec od zgiełku i przepychu Londynu. Kochałam to miasto, stałam
się częścią niego, ale jednodniowy odpoczynek od Kepy i od
wszystkiego, co z nim związane powinien wyjść mi na dobre.
Wiedziałam, że oszukuję tym samą siebie, ale miałam to gdzieś.
Odgoniłam myśli od Hiszpana, od meczu, który jego drużyna miała
rozegrać dziś na własnym stadionie z Liverpoolem oraz od
całej tej otoczki. Byłam tu z Mattem, obcując z naturą,
podziwiając roztaczające się przed moimi oczami widoki oraz
rozległe szlaki, otoczona spokojem i błogą ciszą. Specjalnie
wybraliśmy pustą dróżkę, by nikt nie zakłócał nam tego
ukojenia hałasem oraz wrzaskami. Matt złapał mnie za rękę kręcąc
z dezaprobatą głową na stan mojej kondycji. Wytknęłam mu język
nic nie mówiąc. Nie dziwiłam się, że ten Park Narodowy był
uznawany za raj dla miłośników aktywnej turystyki i wędrówek.
Chojnie obdarzony naturą, otoczony różnorodnością krajobrazu
zachęcał do zwiedzania i zatrzymania się, by odpowiednio docenić
jego urok. Zachowywaliśmy się jak prawdziwi turyści, co chwilę
przystawaliśmy i robiliśmy zdjęcia, aby mieć co wspominać.
Wygłupialiśmy się i stroiliśmy miny do aparatu, jakbyśmy byli
rozbrykanymi pięciolatkami. Właśnie to uwielbiałam w
Matcie. Przy nim nie musiałam nikogo udawać, mogłam być sobą,
śmiać się do woli i cieszyć się chwilą. Obserwowaliśmy
zwierzęta i rośliny charakterystyczne tylko dla tego miejsca,
wspinaliśmy się patrząc na malowniczą okolicę otoczoną
szczytami i wzniesieniami, które ginęły w chmurach. Płynące
w dolinach strumienie szumiały, słychać było plusk ryb oraz
szelest gałęzi uginających się pod ciężarem wiatru. Na terenie
parku rozciągały się średniowieczne majestatyczne zamki, które
ujęły mnie swoją wielkością i bogactwem. Tradycyjne
wiejskie chaty były zamieszkiwane przez ludzi, którzy na co dzień
prowadzili tutaj normalne życie zajmując się hodowlą owiec i
turystyką. To był raj na ziemi. Świat skrywał w sobie tyle
pięknych miejsc, tyle tajemnic i zapierających dech w piersiach
widoków. Byłam oczarowana, podobnie jak oczarowana byłam Jamajką,
choć były to skrajnie różniące się od siebie krajobrazy. Matt
zdecydowanie miał nosa do takich rzeczy i w podświadomości
zazdrościłam jemu przyszłemu chłopakowi, który będzie mógł
cieszyć się odkrywaniem nowych obszarów wspólnie z nim. Serce
Narodowego Parku stanowił masyw Snowdon zwieńczony czterema
wierzchołkami. Symbol dumy i trwałości. Wiedziałam, że z tym
skalistym szczytem wiąże się sporo legend i podań o królu
Arturze; jego kryjówce, o Merlinie oraz o ukrytym na dnie jeziora
słynnym, świętym Excaliburze. Dla miłośniczki literatury, którą
zdecydowanie byłam było to jak wejście w ten magiczny, utkany
niewidzialną nicią świat. Świat wierzeń, czarów, smoków i
szlachetnych rycerzy. Zmęczeni po kilkugodzinnej wędrówce
usiedliśmy na miękkiej trawie. Oparłam się o ramię Matta i
szczelniej opatuliłam się kurtką. Matt wyciągnął z plecaka
prowiant i podał mi mój kubek termiczny ozdobiony postacią Myszki
Miki. Sam jednym haustem opróżnił swój delektując się smakiem
obrzydliwie słodkiej herbaty.
–
Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś –
powiedziałam upijając łyk kawy.
–
Nie ma sprawy – zaśmiał się. –
Sądzę, że przydało się to nam obojgu – Stwierdził wpatrując
się w wzniesienia.
–
Jak zwykle masz rację – przyznałam
podążając za jego wzrokiem. – Matt, mogę cię o coś zapytać?
– Mruknęłam zagryzając wargę.
–
Oczywiście, Przylepie, pytaj o co tylko
zechcesz – spojrzał na mnie zaciekawiony. Odgarnął wpadające mi
do oczu włosy.
–
Zastanawiałam się… – zaczęłam. –
Czasami wątpię, że uda mi się stać kimś więcej. Naprawdę
lubię swoją pracę, jestem wdzięczna losowi, że mogę pracować w
jednej z najlepszych restauracji w Londynie, ale momentami, gdy
nachodzą mnie samolubne myśli, wydaje mi się, że się tam
marnuję. Kocham gotowanie i to ono poza książkami jest moją
największą pasją. I po prostu boję się, że nigdy nie dostanę
szansy, aby awansować, stać się kucharką, a później szefem
kuchni – Wypaliłam.
–
Przylepie, nie możesz się poddawać –
Matt przygarnął mnie do siebie i objął. – Wiem, że jesteś
kelnerką już jakiś czas i wierzę, że twoja ambicja sięga dalej,
ale wierzę również w to, że w końcu, prędzej czy później,
otrzymasz upragniony awans – Pocałował mnie w czoło. – Twoje
potrawy są znakomite i nie jest to tylko moje zdanie. Jesteś młoda,
masz już doświadczenie. Naprawdę wydaje mi się, że twój awans
może być kwestią czasu – Powiedział pewnie dodając mi otuchy.
Nagrodziłam go ciepłym uśmiechem wdychając jego znajomy i
uspokajający zapach.
–
Myślałam również o tym, żeby zapisać
się na jakiś wieczorowy literacki kurs – wydukałam. – Kocham
czytać, kocham zagłębiać się w innym świecie, przeżywać
wydarzenia wspólnie z głównymi postaciami i wczuwać się w ich
emocje. Chciałabym czegoś więcej i myślę, że mogłabym
spróbować. Jak sądzisz?
–
Uważam, że jest to fantastyczny pomysł,
naprawdę! Ze mną o tym nie porozmawiasz, a widzę jak często
się do tego palisz – parsknął śmiechem. Szturchnęłam go w
bok. – Rozwijaj się, masz moje pełne wsparcie!
–
Wiem – odparłam. – Kiedy masz zamiar
powiedzieć rodzicom? – Spytałam.
–
Umówiłem się z nimi na środę,
zapraszają nas na kolację – oznajmił spuszczając wzrok na swoje
smukłe dłonie.
–
Będę tam z tobą. Będę z tobą
zawsze, kiedy będziesz mnie potrzebował – ścisnęłam jego
kolano dodając mu otuchy.
–
Dziękuję ci za to – uśmiechnął się
ukazując światu urocze dołeczki w policzkach. – Muszę ci o
czymś powiedzieć – Zaczął po chwili krótkiego milczenia. –
Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła, ale… Wczoraj
wieczorem po tych wszystkich rewelacjach związanych z twoim bratem,
odezwał się do mnie Kepa. Miał do mnie prośbę, czy nie
potowarzyszyłbym mu w pewnej wyprawie, ale odmówiłem. Mam jutro
pracę i pomyślałem, że skoro ty masz jutro wolne to…
–
Matt! – zdzieliłam go po głowie. –
Dlaczego? – Jęknęłam.
–
Bo wydawał się być naprawdę
zdesperowany… I wiem, że tego chcesz – wyszczerzył się. –
Może przy okazji dojdziecie do jakiegoś porozumienia?
–
Może – szepnęłam wstając. –
Zbieramy się? – Podskoczyłam w miejscu słysząc złowieszczy
grzmot.
–
Tak, chyba czas na nas – pociągnął
mnie za rękę. Szłam obok, a w mojej głowie szalały niespokojne
myśli. Czy wyprawa z Kepą w nieznane to naprawdę dobry pomysł…?
Londyn,
23.09.2019 r.
Zniecierpliwiona
zerknęłam na zegarek furcząc pod nosem. W tej samej chwili zza
zakrętu wyłonił się czarny Land Rover Kepy. Parkując wyszedł z
niego czym prędzej i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
–
Dzięki – powiedziałam moszcząc się
na wygodnym siedzeniu. – Andrea pozwoliła ci na spotkanie ze mną?
– Zdziwiłam się. Odpalił pojazd i włączył się do ruchu
ulicznego.
–
Pojechała odwiedzić rodziców w
Hiszpanii – wyjaśnił. – Możemy o niej nie rozmawiać? –
Zapytał włączając playlistę. Słysząc znajomą melodię Wake Me
Up When September Ends mimowolnie się uśmiechnęłam.
–
Możemy – odparłam. – O co chodzi z
tą wyprawą? I do czego był ci potrzebny Matt? – Zapytałam w
końcu.
–
Do roli przewodnika – oznajmił.
Zdziwiona zmarszczyłam brwi. – Moja siostra jest wielką fanką
Downton Abbey – Mruknął. W dalszym ciągu patrzyłam na niego ze
zdezorientowaną miną. – Uparła się, żebym wybrał się na
wycieczkę i porobił jej zdjęcia tego słynnego pałacu –
Parsknął.
–
Rozumiem – powiedziałam. – Po prostu
nie orientujesz się, jak tam dojechać?
–
Tak – potwierdził. – Wiem, bo
sprawdzałem, że znajduje się niedaleko Newburry i że to niecała
godzina jazdy, ale…
–
Wolałeś mieć pewność, że się nie
zgubisz – dodałam. Pokiwał głową klnąc na nawigację, która
już nieraz wywiodła go w pole. Poinstruowałam go, gdzie ma jechać,
a on ochoczo zastosował się do moich wskazówek.
–
W pierwszym odruchu poprosiłem o pomoc
Matta, a nie ciebie, bo nie wiedziałem, czy będziesz chciała się
ze mną widzieć. Wiem, że Andrea nam tego zabroniła, ale nie mam
zamiaru się do tego stosować. Na litość, jesteśmy dorosłymi
ludźmi! – zdenerwowany uderzył w kierownicę.
–
Spokojnie! – powiedziałam. – Ja też
nie mam takiego zamiaru – Oznajmiłam. – Rozmawiałeś z nią o
tym?
–
Rozmawiałem, ale i tak jest na mnie
wściekła. Na mnie, na nas. Kompletnie jej nie rozumiem… Ja nie
robię jej scen zazdrości o byłego faceta – prychnął.
–
My nawet nie byliśmy razem –
zażartowałam.
–
Ale byliśmy ze sobą blisko – mruknął.
–
Cóż, nie przeczę – stwierdziłam
bawiąc się swoimi dłońmi. Jechaliśmy w ciszy pogrążeni we
własnych myślach. Patrząc na jego skupiony profil podczas
prowadzenia samochodu moje serce fiknęło koziołka. Wyglądał przy
tym jeszcze bardziej seksowniej i pociągająco niż zazwyczaj.
Zagryzłam dolną wargę próbując pozbyć się szalejących w mojej
głowie myśli. Coraz bardziej żałowałam, że zgodziłam się mu
towarzyszyć. Sprawa między nami wciąż była niejasna i niepewna,
a jego dodatkowa bliskość wszystko potęgowała. Obserwowałam go w
milczeniu fantazjując o niebieskich migdałach i o tym, jak
przyjemne byłoby pozbawienie go tej cholernie opinającej jego
umięśnione ciało koszuli. Po upływie paru chwil złapał moje
spojrzenie, a jego usta ozdobił ironiczny uśmieszek. Nie
wytrzymałam. Schyliłam się i niby przypadkowo dotknęłam jego
kolana. Nie zareagował skupiony na drodze. Pozwoliłam sobie na
więcej. Moja dłoń powoli sunęła w górę niespiesznie zbliżając
się do wewnętrznej strony jego ud. Spiął się, ale w dalszym
ciągu zachowywał milczenie. Kiedy ścisnęłam delikatnie jego
krocze zatrzymał się gwałtownie na poboczu. Miał szczęście, że
znajdowaliśmy się na obrzeżach!
–
Alisa! – warknął. – Co ty
wyprawiasz?
–
Ja? Zupełnie nic – odpowiedziałam z
miną niewiniątka. – Mam przestać? – Spytałam słodko.
–
Do cholery jasnej – wymamrotał cicho.
– Nie – Odpowiedział. Dwa razy nie trzeba było mi tego
powtarzać. Usiadłam na nim okrakiem i pewnie spojrzałam mu w oczy.
Przełknął ślinę obserwując moje poczynania. Wplotłam dłonie w
jego włosy burząc misternie ułożoną fryzurę. Poczochrałam je
lekko ciągnąc za końcówki. Pocałowałam go w żuchwę, później
przesunęłam usta na jego grdykę. Drgnął. Leniwie, guzik po
guziku zaczęłam odpinać jego koszulę. Gdy ją rozchyliłam moim
oczom ukazał się wspaniale wyrzeźbiony tors. Sunęłam dłonią po
konturze jego mięśni, badałam każdy skrawek jego ciała, opuszkami
palców muskałam napięte barki oraz krzywiznę pleców. Rozpadał
się pod wpływem mojego dotyku, drżał i nie mógł zapanować nad
reakcjami swojego ciała, co poczułam, gdy dla większego efektu
wprawiłam swoje biodra w ruch. Uśmiechnęłam się zwycięsko
gładząc napięte do granic możliwości mięśnie znajdujące się
tuż nad linią spodni. Ugryzłam płatek jego ucha dręcząc go, gdy
posuwistym ruchem odpięłam klamrę paska. Moje ręce, niespiesznie
wkradły się za materiał trochę zbyt ciasnych w tym momencie
bokserek. – Alisa… – Wycharczał, kiedy ślamazarnie otarłam
się o jego wyprężoną męskość. Próbował mnie dotknąć, ale
nie pozwoliłam mu na to. Zamiast tego moje usta rozpoczęły
wędrówkę po jego torsie składając na nim niechlujne pocałunki.
Jęknął cierpiętniczo, gdy zbliżyłam się ku dołowi. Złożyłam
pocałunek na napiętym podbrzuszu łapiąc przez bokserki jego
pobudzoną do życia męskość. – Alisa! – Wykrzyknął
dławiąco.
–
Tak bardzo chciałabym cię mieć –
wyszeptałam mu zmysłowo do ucha. – Ale… Przepraszam, nie mogę
– Szepnęłam muskając ustami kąciki jego ust. Zeszłam z jego
kolan próbując unormować przyspieszony oddech. Kepa był
bałaganem, jego rozpięta koszula i spodnie, bokserki
uwydatniające spore wybrzuszenie, rozczochrane włosy, szybki
oddech… Cała postawa zdradzała więcej niż tysiąc słów.
–
Nie odzywaj się do mnie – powiedział
wściekle doprowadzając się do porządku. Cóż… Nie wyszło mu
to do końca przez problem znajdujący się w spodniach. Posłał mi
spojrzenie pełne pożądania i ruszył z piskiem opon. I dzięki
Bogu, bo przez ten rozpalony i błagalny wzrok byłam gotowa oddać
mu się tu i teraz…
Przepiękny
Pałac Highclare Castle onieśmielał swoim przepychem oraz
bogactwem. Nie dziwiłam się siostrze Kepy, że była nim zachwycona
i poprosiła go o drobną przysługę. Sama zwabiona ciekawością
wyszłam z samochodu podążając za wściekłym bramkarzem. Chciałam
się na nim zemścić za to, co zrobił, do jakiego stanu mnie
doprowadził. Pragnęłam również znów poczuć bliskość jego
ciała, zatracić się w nim bez reszty. Robiąc zdjęcia i
rozglądając się po okolicy wciąż uparcie milczał. Westchnęłam
przeczesując dłońmi swoje włosy. Może przesadziłam? Pokręciłam
głową zatracając się odmętach swojej wyobraźni.
–
Zrobisz mi zdjęcie na jego tle? –
wycharczał w pewnym momencie. Wystraszona podskoczyłam w miejscu.
–
Tak – wzięłam od niego telefon i
pstryknęłam kilka fotek.
–
Możemy zrobić sobie jedno wspólne,
młoda się ucieszy – zaproponował. Niepewnie kiwnęłam głową
zbliżając się do niego. Złość parowała mu uszami, ale to
jedynie dodawało mu seksapilu. Wykonał standardowe selfie i odsunął
się. – Chyba możemy już wracać – Stwierdził kierując się w
stronę zaparkowanego samochodu. Ruszyłam za nim z duszą na
ramieniu.
–
Jesteś na mnie zły? – spytałam
niewinne zapinając pas.
–
Skądże – zironizował. – Dlaczego
to zrobiłaś?
–
Szczerze? Chciałam się zemścić za to,
do jakiego stanu doprowadziłeś mnie wtedy, w łazience –
wyjaśniłam.
–
Nie wierzę, że chodziło ci tylko o to
– wyrzucił z siebie. – Masz chłopaka do cholery!
–
A ty Andreę! – odwarknęłam.
Wiedziałam, że Matt będzie zachwycony, gdy opowiem mu do czego się
posunęłam. W myślach widziałam jak mentalnie przybija mi piątkę.
–
Ugh! Gubię się w tobie – wyznał z
rozbrajającą szczerością. Spojrzałam na niego, ale byłam
niezdolna do wypowiedzenia choćby słowa. Gubił się we mnie?
Czyżby to znaczyło, że jednak nadal coś do mnie czuje? Może ta
nieśmiała iskierka miała prawo, by marzyć o tym, aby
pewnego dnia stać się wielką iskrą? Przymknęłam oczy wsłuchując
się w głos Billiego. Kepa był chaosem, a ja porządkiem, ale
czułam, że jego chaos może mnie wkrótce pochłonąć. Nie
odzywaliśmy się do siebie w drodze powrotnej, każde z nas było
zajęte swoimi myślami i emocjami. Pod domem, żegnając się ze
mną, podziękował mi i odjechał z piskiem opon. Z ciężkim
westchnieniem weszłam do domu. Zrobiłam sobie gorące kakao,
porwałam ciepły, mięciutki koc i wyszłam do ogrodu. Usadowiłam
się na huśtawce opatulając się rozkosznym w dotyku materiale.
Bujałam się w rytm wiatru nucąc pod nosem. Here comes the rain
again, falling from the stars…
***
Witam!
¡Feliz cumpleaños, Kepcio!!! <3 💙 :D
Tak, właśnie dlatego wyjątkowo dodaję we czwartek ^^ :D
Pierwszy wygrany mecz w Lidze Mistrzów w dużej mierze dzięki temu Panu <3 ^^
Zemsta jest słodka, czyż nie? 🙈
Pozdrawiam ;*
Wow, no nie spodziewałam się tego po Alisie, ale też przybijam jej mentalną piątkę! Mogła tylko na słowa Kepy, że przecież ma chłopaka, odpowiedzieć, że wcale nie. ;-)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. Buźka!
Jeśli chodzi o taką wycieczkę i to w takim malowniczym miejscu to nawet deszczowa pogoda by nie przeszkadzała. Ba! Byłaby wręcz pożądana :) Czytając cały opis miałam przed oczami zachmurzone niebo, serio. To chyba taki typowo brytyjski klimacik ^^ Alisa z Mattem mogli się wyciszyć i spędzić miło czas. Obydwoje niosą na swoich plecach dobrych kilka kilogramów problemów. Dobrze, że chociaż mają siebie bo inaczej zwariowali z szalejącą burzą w swoich głowach. Są przyjaciółmi z prawdziwego zdarzenia. Ich relacja jest godna podziwu! Mogą się sobie zwierzyć i wyznać najgłębsze pragnienia oraz troski. Każdy powinien mieć w swoim życiu taką osobę ^^
OdpowiedzUsuńAle to nie była jedyna wycieczka Alisy w tym rozdziale. Okazało się, że Matt nieźle ją wkręcić w bycie przewodnikiem Kepy. Chociaż osobiście uważam iż zrobił to z bezczelną premedytacją ^^ Gdyby tylko wiedział co się może stać podczas tej niewinnej eskapady! Alisa chyba za punkt honoru obrała sobie zemstę i cóż, nie mogłaby tego zrobić w lepszy sposób. Biedny Kepcio ... już był w ogródki, już witał się z gąską ^^ i bardzo dobrze mu tak! Kobiety się nie drażni bo jej zemsta może był okrutna. I była. Zemściła się na nim w najpodlejszy sposób ^^ choć podświadomie wcale przerywać nie chciała, już ja tam swoje wiem! Oczywiście podczas wycieczki Kepa był wielce obrażony. Ale cóż się dziwić skoro nadal się czuł ... spięty ^^ obydwoje mają totalny mętlik w głowie i tak do końca nie wiedzą co się pomiędzy nimi wyprawia. Ona myśli, że w jakiś sposób on jest szczęśliwy z Andreę, a on sądzi że ona jest w udanym związku ze spoko gościem. I obydwoje się mylą, czego dowodem są ich czyny! ^^
Buziole :*
Alise bardzo dobrze zrobiła, wyjeżdżając na choć jeden dzień z Londynu. Zdecydowanie potrzebowała odpocząć od pracy, miejskiego zgiełku, a przede wszystkim od Kepy. Nie dziwię się, że w mieście wszystko jej go przypominało. A tak w towarzystwie Matta mogła chwilę odpocząć i cieszyć się pięknem przyrody. Nie ma nic lepszego niż odpoczynek na łonie natury.
OdpowiedzUsuńNo i przy okazji mogła wyznać przyjacielowi, co jej leży na serduszku. Matt ma absolutną rację, Alise nie może się poddawać. Jest świetną kucharką, jako kelnerka pracuje już naprawdę długo, na pewno niedługo dostanie awans i wyląduje w kuchni. Tylko głupek nie doceniłby takiego talentu. Zresztą, jest jeszcze stosunkowo młoda ma czas.
A kurs literacki to doskonały pomysł! Przynajmniej znajdzie kolejną pasję, która pozwoli jej zapomnieć o Kepie.
Jedyne co, to trochę zaskoczył mnie fakt, że Matt umówił Alise z Kepą. Ja wiem, że oni powinni sobie wszystko wyjaśnić, ale Kepa jak na razie wszystko psuje.
Eh, no i właśnie tak to jest. Alisa próbuje zapomnieć o Kepie, jakoś poradzić sobie z uczuciem do niego, a on ni stąd ni zowąd prosi ją, by robiła za przewodnika. Niby niewinnie, ale nie wierzę, że liczył, że to będzie tylko przyjacielskie spotkanie. Kurczę, przecież wie, jak działa na Alisę! Mógł przewidzieć, jak to się wszystko skończy.
I tak ogólnie, to ja ich coraz mniej rozumiem. Najpierw kleją się do siebie, całują, by potem nagle gwałtownie zaprotestować i stwierdzić, że jednak nie mogą. A Kepa z tym swoim "nie odzywaj się do mnie", to już w ogóle przekroczył wszelkie granice. Serio, nie mam pojęcia, w co oni oboje pogrywają.
Dlatego też zaczynam się martwić, jak to się wszystko skończy. I z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Wspólna wycieczka Matta i Alisy do Walii na pewno dobrze na nich wpłynęła. Dzięki niej choć przez chwilę mogli się odprężyć i zapomnieć o swoich kłopotach czy zmartwieniach. Po raz kolejny obdarzając wzajemnym wsparciem i pocieszeniem.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Matt stresuje się rozmową z rodzicami. Oby tylko skończyła się ona po jego myśli. Matt jest cudownym człowiekiem i zasługuje na wszystko co najlepsze.
Alisa nie powinna wątpić w swoje umiejętności. Jest świetną kucharką i to tylko kwestia czasu aż odniesie upragniony sukces. Musi tylko uwierzyć w siebie.
Dziewczyna została niespodziewanie wkręcona w przewodnika dla Kepy. Dzięki czemu miała doskonałą okazję na dokonanie zemsty. 🙈
Znowu zrobiło się między nimi bardzo gorąco i naprawdę Alisie należą się ogromne brawa, że była w stanie oprzeć się takiej pokusie. Może do Kepy w końcu coś dotrze... Czy on naprawdę nie widzi, że to Alisa jest dla niego tą najważniejszą. I zawsze była. Andrea za to potrafi tylko wydawać rozkazy i zakazy, jak choćby te o spotkania z Alisą. Oby więc z tej podróży i podziwiania pałacu wynikło coś więcej niż tylko wspaniałe zdjęcia dla siostry Kepy. Jego słowa dają na to nadzieję.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.