Londyn,
16.09.2019 r.
Spacerując podczas oberwania chmury wracałam do domu. Byłam
wściekła, przemoczona i cholernie smutna. Łzy spływające po
policzkach mieszały się z kroplami deszczu i pozostałością
makijażu. Kurtka, którą okrył mnie Kepa ciążyła mi na
ramionach. Moje myśli były wielkim chaosem, nie potrafiłam się w
nim odnaleźć. Nie potrafiłam zrozumieć Hiszpana, jego
postępowania, jego słów. Mącił mi w głowie, mieszał tak że
gubiłam się w sobie, w nim. Pojawił się w moim życiu cztery
miesiące temu i znów wywrócił je do góry nogami. Moje ukryte i
zagłuszone na dnie serca uczucia wybuchły ze zdwojoną siłą
siejąc zamęt i spustoszenie. Kepa był, zawsze był, wraz z nim był
jego uśmiech, usta stworzone do całowania, psotnie migające oczy,
bezpieczne i silne ramiona, w których mogłam się skryć. Był moim
pierwszym, to na niego otworzyło się moje serce i dusza.
Zauroczenie, które sobie wmawiałam tak naprawdę było prawdziwym
uczuciem, którym od tamtej pory nie obdarzyłam innego mężczyzny.
Jego obecność powodowała drżenie kolan, galop serca i ciarki na
całym ciele. Elektryzował, przyciągał, drażnił się ze mną
słowami i dotykiem. Po jego słowach mówiących o tym, że
nie byłam mu obojętna, o wyznaniu, że wciąż posiada zeszyt z
cytatami, który mu podarowałam, po jego niepewności zrodziła się
we mnie iskierka nadziei. Ale wciąż była jedynie iskierką, która
chyba nie miała prawa przeobrazić się w prawdziwą i wielką
iskrę. Kepa był moim uzależnieniem, a ja… Być może ja byłam w
jakimś stopniu jego niespełnieniem? Pociągając nosem dotarłam do
domu. Ślamazarnym ruchem ręki otarłam łzy, które skutecznie
utrudniały mi widoczność. W progu czekał na mnie zatroskany
Matt trzymający w dłoniach puchaty ręcznik.
–
Zwariowałaś, Przylepie? – spytał
okrywając mnie nim. Osuszył moje włosy, z których cały czas
kapała woda. – Będziesz chora!
–
Nie obchodzi mnie to – wyjąkałam
szczękając zębami. Matt ściągnął ze mnie przemoczoną kurtkę
nic nie mówiąc. Pozbył się również butów i mojego ubrania
podając mi dresowe spodnie i wyciągnięty męski sweter pachnący
pomarańczą. Wtuliłam w niego twarz delektując się ciepłymi
splotami. Matt bezradnie pokręcił głową i zszedł do kuchni.
Udałam się za nim drżąc z zimna. Usiadłam na kanapie w salonie,
a chłopak w mgnieniu oka pojawił się obok. Okrył mnie pluszowym
kocem, moim ulubionym z motywem Muminków i wcisnął w dłoń
filiżankę rozgrzewającej herbaty z cytryną i sokiem malinowym i
dziką różą. – Dziękuję – Powiedziałam mocząc usta w
ciepłej cieczy.
–
Co się stało? – zapytał wchodząc
pod koc. Oparłam głowę na jego ramieniu wzdychając ciężko. –
Oprócz tego, że stał się Kepa – Mruknął pod nosem.
–
Andrea… Ona… Andrea wie o tobie –
oznajmiłam nie ukrywając przed nim niczego. – Widziała cię w
klubie z tym chłopakiem, dorobiła własny scenariusz i zagroziła,
że wyjawi prawdę odnośnie twojej orientacji, jeśli nie przestanę
widywać się z Kepą – Wyjaśniłam biorąc kolejny łyk.
–
Co za marna idiotka – prychnął. –
Jeśli powie Kepie o tym, że jestem gejem to sama strzeli sobie w
stopę – Oznajmił. Spojrzałam na niego zdziwiona. – No proszę
cię! Jeśli Kepa dowie się o tym, że nasz związek jest farsą, to
co go powstrzyma przed rzuceniem się na ciebie? – Parsknął
nawiązując do naszej wczorajszej rozmowy. Pod wpływem chwili
wyznałam, co wydarzyło się między nami, wtedy, w łazience.
–
Matt! – skarciłam go, na co jedynie
się zaśmiał. Początkowo nie chciałam mu o tym mówić, ale sam
się domyślił. Nie chciałam psuć mu humoru widząc jego szczęście
i szalejące ogniki w oczach, jednak postawił na swoim. –
Nie zmienia to faktu, że Andrea nie ma prawa mówić o tym na prawo
i lewo. To twoja sprawa i twoje życie. Jednak… Możliwe, że
będzie chciała obwieścić to z przytupem mszcząc się na mnie…
–
Nie rozumiem… – posłał mi
zaskoczone spojrzenie. Odstawiłam na stolik pustą filiżankę i
opowiedziałam mu dzisiejsze zajście w restauracji oraz późniejszą
rozmowę z Kepą. Słuchał uważnie uspokajająco gładząc mnie po
głowie. – I bardzo dobrze zrobiłaś! – Obwieścił, kiedy
skończyłam. – Ich związek jest dziwny i brak mu tego czegoś…
Zauważyłem to podczas kolacji. Sam fakt, że jeszcze nie włożył
jej na palec pierścionka zaręczynowego dobitnie o tym świadczy.
Tłumaczenie, że nie może się na to zdobyć ze względu na ciebie
jest śmieszne. Rozumiem, że to miejsce jest dla was wyjątkowe i
wiele dla was znaczy i być może faktycznie nie chce zacierać tych
wspomnień, ale… Przecież gdyby naprawdę tego pragnął to
oświadczyłby się jej w każdym możliwym miejscu. Nie byłaś mu
obojętna wtedy i nie jesteś mu obojętna teraz. Gdybyś była to
nie byłoby tego wszystkiego. Tych słów, gestów… Gdyby wtedy w
ostatniej chwili się nie powstrzymał to wszyscy wiemy, jakby się
to skończyło. Czuje coś do ciebie, Przylepie, ale się boi. Boi
się, że jego długoletni związek się rozleci i chwyta się każdej
błahostki, by do tego nie dopuścić. Pogubił się, ale nie ma
prawa mącić ci w głowie. Jesteś zakochana, zawsze byłaś i może
cię to wykończyć. Kocham cię, kocham cię z całego serca i nie
chcę, żebyś cierpiała. A Andreą i jej gadaniem się nie
przejmuj. Jeśli jest taka głupia i naiwna to proszę bardzo, niech
mówi, że jestem gejem. Dojrzałem, zaakceptowałem się, i
cholernie mi z tym dobrze. Jestem gotowy, by stawić czoła rodzicom
i wyznać im prawdę – Powiedział.
–
Jestem z ciebie dumna – szepnęłam
przytulając się do niego z całych sił. – Będę z tobą, wiesz
o tym? Wiesz, bo ja ciebie kocham równie mocno – Pogłaskałam
jego policzek. Uśmiechnął się czochrając moje włosy. –
Dziękuję za wszystko… Przede wszystkim za to, że jesteś!
–
Wzajemnie, Przylepie, wzajemnie…
Londyn,
17.09.2019 r.
Moje
wczorajsze, wieczorne postanowienie o tym, by unikać Kepy straciło
na wartości już kolejnego dnia. Matt poinformował mnie, że dziś
wraca Liga Mistrzów. Nie byłam głupia i wiedziałam, co to
oznacza. Kepa od małego marzył o występie w tej prestiżowej
rozgrywce, pragnął usłyszeć hymn, który przyprawiał go o gęsią
skórkę, chciał wznieść w górę upragniony puchar za zwycięstwo.
Obserwowałam go teraz, skupionego, dumnego i pogrążonego we
własnych myślach. Marzenie małego chłopca właśnie się ziściło.
Chciałam zwycięstwa jego drużyny, bowiem zdawałam sobie sprawę,
jak ważne jest to dla nich wszystkich, dla niego… Chelsea
przeważała przez większą część spotkania, częściej oddawała
strzały na bramkę, zawodnicy częściej wymieniali między sobą
podania i utrzymywali się przy piłce. Pierwsza połowa
zakończyła się bezbramkowym remisem, a w drugiej pomimo
kilku okazji piłkarzom Chelsea nie udało się wyjść na
prowadzenie. Zaklęłam pod nosem, kiedy w siedemdziesiątej czwartej
minucie na prowadzenie wyszła drużyna Valencii. Taki wynik utrzymał
się już do końca spotkania.
–
Nie o takim debiucie marzył –
mruknęłam pod nosem.
–
Z pewnością, ale niewiele mógł zrobić
w tej sytuacji – ocenił Matt. W pełni go poparłam!
–
Obrona szwankuje od początku tego
sezonu… Mam nadzieję, że kibice nie będą go obwiniać!
–
Zawsze znajdą się tacy, którym nic nie
pasuje, ale takimi nie warto się przejmować. Kepa zna swoją
wartość i nie musi nikomu nic udowadniać. Jest pewny siebie,
dobrze wyczuwa przeciwników…
–
Dobrze, już zrozumiałam! I w ogóle
miałam się na niego złościć, a nie przeżywać przegrany mecz.
Jestem beznadziejna – prychnęłam.
–
Jesteś beznadziejnie zakochana –
poprawił mnie Matt. – I przeziębiona – Dodał, gdy głośno
kichnęłam.
–
To jego wina! – krzyknęłam patrząc
oskarżycielsko w ekran telewizora. Kepa stał na murawie i dziękował
kibicom za doping i wsparcie. – Mam dość, idę spać –
Powiedziałam ziewając szeroko.
–
Słodkich snów – Matt pocałował mnie
w czoło. – O Kepie, albo o kimś innym…
–
Nie! Żadnego Kepy! Będę śnić o tobie
– wymruczałam wskakując pod ciepłą kołderkę.
–
A może o mnie i o nim razem? – spytał
mrugając do mnie.
–
Matt!!!
Londyn,
19.09.2019 r.
Marzenie o spokojnym wieczorze po ciężkiej harówce w pracy
prysnęło jak bańka mydlana za sprawą natarczywego dzwonka.
Fuknęłam wściekle pod nosem i zwlekłam się z kanapy, aby
otworzyć intruzowi drzwi.
–
James? Co ty tutaj… Czemu nie
uprzedziłeś, że wracasz? – spytałam wpuszczając go do środka.
– I czemu jesteś taki wściekły? Nie udało ci się udowodnić
swoich racji odnośnie Nessie? – Zakpiłam.
–
Nie! – warknął ściągając buty. –
Ale nie o to chodzi!
–
To o co? – zapytałam zbita z tropu.
–
Zaraz się dowiesz!
–
Jesteś irytujący! Wpadasz tutaj jak do
siebie i nie chcesz nic powiedzieć! – podniosło mi się
ciśnienie. Dźwięk kolejnego dzwonka przyprawił mnie o mini zawał.
– Co do cholery?! – Krzyknęłam otwierając masywne drzwi. –
Kepa? – Zdziwiłam się.
–
Jest i on! – z salonu wynurzył się
James posyłając bramkarzowi wściekłe spojrzenie.
–
Co się stało? – zapytał
zdezorientowany. Zamrugałam powiekami w jednej sekundzie rozumiejąc
wszystko.
–
Andrea – wyjaśniłam cicho pod nosem.
– Powiedziała ci?
–
Oczywiście, że mi powiedziała! Jak wy…
Co z wami? Pieprzyliście się jak króliki pod moim nosem!
–
James! Uspokój się w tej chwili –
nakazałam.
–
Nic z tego nie rozumiem! – złapał się
za głowę. – Możecie mi to łaskawie wyjaśnić i
przedstawić swoją wersję wydarzeń? Andrea była wkurzona, gdy do
mnie dzwoniła i mogła nie powiedzieć mi całej prawdy –
Mruknął. Kepa posłał mi przepraszające spojrzenie. Wróciliśmy
do salonu, gdzie Kepa podjął się wyzwania. Krótko, bez wdawania
się w zbędne szczegóły powiedział bratu, co działo się między
nami, kiedy byliśmy młodzi i niedoświadczeni.
–
Ale jak… No serio? Moja siostra i mój
najlepszy przyjaciel?
–
Takie rzeczy się zdarzają, daj spokój
– powiedział Kepa. – To była tylko i wyłącznie nasza sprawa.
Miała taką pozostać, ale pewne rzeczy się skomplikowały. James,
byliśmy młodzi, ale pełnoletni i wiedzieliśmy, co robimy. Później
wszystko się posypało i nasza historia się skończyła. Teraz
odnowiliśmy kontakt i tyle – Oświadczył. Popatrzyłam na niego
odganiając łzy. Wiedziałam, że nie mógł zdradzić się przed
Jamsem o tym, co dzieje się teraz i że darzyliśmy się uczuciem.
To tylko pogorszyłoby sprawę. Jednak jego słowa i tak mnie
zabolały.
–
I nic was wtedy nie łączyło? Teraz
też? – upewnił się James.
–
Nic wtedy i nic teraz – odparłam
pewnie, uciekając od palącego wzroku Kepy.
–
No dobrze… – oznajmił po chwili
ciszy James. – Przepraszam, że tak na was napadłem, ale musiałem
poznać prawdę. Kiedy Andrea mi o tym powiedziała czułem się tak,
jakbym miał eksplodować, bo nie mieściło mi się w głowie, że
moja mała siostrzyczka i ty…
–
Andrea jest na mnie wściekła i chwyta
się wszystkiego, by namieszać – powiedział Kepa. – Przepraszam
za nią, będę musiał z nią szczerze porozmawiać, ale od paru dni
nic do niej nie dociera… Jednak jesteśmy dorosłymi ludźmi i
musimy radzić sobie z problemami, a nie uciekać się do takich
tanich sztuczek…
–
Masz rację – przyznał James. –
Jeszcze raz przepraszam. Pokiwałam głową myśląc nad całą
sytuacją. Skoro Andrea posunęła się do tego, aby powiedzieć
Jamesowi prawdę o tym, co łączyło mnie z Kepą to miałam
pewność, że na tym nie poprzestanie. Idiotka. James pożegnał się
z Kepą, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Uwikłałam się w jakąś
plątaninę emocji i nie potrafiłam się z niej wydostać. James
przeprosił mnie za wtargnięcie bez słowa i za to, że bez mojej
wiedzy zaprosił tutaj Hiszpana. Zbyłam to machnięciem ręki marząc
o śnie i o tym, by wszystko powróciło do normy.
Londyn,
21.09.2019 r.
Ten
w założeniu spokojny tydzień był jak tornado zbierające to, co
napotka na swojej drodze. James zatrzymał się u nas na kilka dni,
ale przepłacił to zdrowiem. Matt stwierdził, że skoro Andrea
powiedziała mu o mnie i Kepie to może posunąć się dalej, dlatego
zbierając się na odwagę wyznał mu prawdę o swojej orientacji i o
naszym układzie. Brat początkowo nie dowierzał, nie chciał
przyjąć tego do świadomości, a gdy potwierdziłam słowa Matta
spojrzał na nas jak na wariatów i kosmitów razem wziętych.
Chodził po salonie rwąc sobie włosy z głowy na przemian
otwierając i zamykając usta. Przez cały ten czas trzymałam Matta
za rękę dodając mu otuchy. Wiedziałam, ile go to kosztowało. Bał
się reakcji innych, bliskich mu osób i drżał na całym ciele.
James widząc w jakim jest stanie szybko się opamiętał.
–
Stary, naprawdę nie mam nic do twojej
orientacji, po prostu jestem w szoku. Wybacz – powiedział siadając
na fotelu.
–
Nieszczególnie ci się dziwię –
powiedział Matt. – Mam jednak nadzieję, że nas zrozumiesz, że
zrozumiesz mnie. Początkowo było nam ciężko udawać związek, ale
później się do tego przyzwyczailiśmy. Alisa była ze mną, kiedy
najbardziej jej potrzebowałem, pomagała mi i wspierała na duchu.
Jest moją przyjaciółką, kocham ją, ale nie w taki sposób.
Przepraszam, że cię okłamywaliśmy, ale musiałem się z tym
uporać. Nie tak to miało wyglądać, moi rodzice mieli dowiedzieć
się pierwsi, lecz sprawy troszkę się pokomplikowały. Nie mamy
prawa cię o to prosić, wiemy, że pewnie jesteś wściekły, ale…
–
Może jestem zły i muszę uporządkować
sobie to w głowie, ale nie mam wam czego wybaczać, jeśli taki był
sens twojej wypowiedzi. To była wasza decyzja, którą rozumiem oraz szanuję. I na swój sposób dziękuję, że mi zaufałeś i
powierzyłeś swój sekret. U mnie jest bezpieczny tak długo, jak
będziesz tego potrzebował.
–
Dziękuję, James – odparł Matt.
Kamień spadł mi z serca. – Wolałem, żebyś dowiedział się
tego bezpośrednio od nas, a nie od Andrei, która chyba wzięła
sobie za punkt honoru, żeby uprzykrzyć nam życie…
–
To idiotka – prychnął. Parsknęłam
śmiechem oddychając z ulgą. – Nie wiem, jak Kepa może się z
nią zadawać!
Matt posłał mi porozumiewawcze i rozbawione
spojrzenie nad ramieniem Jamesa. Wystawiłam mu język podchodząc i
siadając bratu na kolanach.
–
Dziękuję – szepnęłam przytulając
się do niego.
–
Jesteś moją młodszą siostrzyczką, to
normalne, że czasami reaguję zbyt impulsywnie, ale twoje dobro jest
dla mnie najważniejsze. Mamy tylko siebie, więc musimy się
wspierać i być dla siebie nawzajem. Pewnie minie trochę czasu,
zanim dotrze to do mnie na dobre, ale naprawdę dziękuję, że mi
powiedzieliście – odparł dając mi pstryczka w nos. Matt
uśmiechnął się szeroko opadając na kanapę. Byłam z niego
dumna, z tego, że dał radę, że pokonał swoje lęki. Czekała go
jeszcze przeprawa z rodzicami, ale tak jak obiecałam, będę przy
nim. Omiotłam wzrokiem dwóch na ten moment najważniejszych
mężczyzn w moim życiu i uśmiechnęłam się w duchu. Miałam
szczęście, że byli ze mną, opiekowali się mną i
troszczyli się o moje dobro. Rodzina. Jedno słowo zawierające w
sobie tak wiele…
***
Witam!
Wymęczyłam ten rozdział i średnio jestem z niego zadowolona, ale niektóre sprawy musiały ujrzeć światło dzienne :D
Trochę mało Alisy i Kepy, ale w następnym ulegnie to poprawie 😏 I kolejny wyjątkowo pojawi się we czwartek ;) Część mam już napisaną, więc powinnam wyrobić się bez problemu ^^ Zostawiam Was i idę szykować się psychicznie na mecz :D
(James i Alisa ^^)
Pozdrawiam ;*