sobota, 14 września 2019

Ósmy

Londyn, Stamford Bridge, 18.08.2019 r.

 Wynik meczu Chelsea z Leicester City w siódmej minucie otworzył Mason Mount. Stadion po brzegi wypełniony kibicami oszalał z radości, kibice wymachiwali flagami oraz klubowymi szalikami. Siedziałam pomiędzy Mattem i Jamsem w koszulce Kepy dostarczonej chwilę przed rozpoczęciem spotkania przez Andreę. Hiszpanka była nie w humorze, podała nam bilety oraz koszulki i odmaszerowała w stronę strefy VIP. Moje spojrzenie cały czas uciekało w kierunku bramkarza, ale nic nie mogłam na to poradzić. Ostatni raz byłam na meczu w Hiszpanii, gdzie głośno go dopingowałam. Później za sprawą Andrei wszystko posypało się jak domek z kart. Mieszkając w Londynie Matt niejednokrotnie próbował wyciągnąć mnie na mecz Tottenhamu, ale za każdym razem odmawiałam, co wypomniał mi dziś rano z wrednym uśmieszkiem na ustach. Prawda była taka, że nie miałam ochoty już obracać się w tym świecie, który na okrągło przypominał mi o Kepie i o chwilach, które razem spędziliśmy. Teraz było inaczej, bo wszystko uległo zmianie. W przerwie James udał się do toalety, co przyjęłam z ulgą.
Ja też mogę odetchnąć! – powiedział Matt.
Dlaczego? – spytałam zdziwiona rozglądając się po imponującym stadionie.
Tyle tutaj gorących mężczyzn! – westchnął. – Wiesz jak trudno udawać przed twoim bratem?
Wiem – parsknęłam.
No tak… W jego obecności nie możesz zbyt wylewnie kibicować Kepie… Już wszystko rozumiem – wyszczerzył swoje idealnie białe ząbki.
Jesteś okropny – stwierdziłam prychając. Gdy James wrócił przerwaliśmy naszą wymianę zdań i skupiliśmy się na drugiej połowie, którą przed chwilą rozpoczął sędzia. Drużyna Kepy wydawała się dominować, jednak w sześćdziesiątej siódmej minucie zawodnik gości doprowadził do wyrównania. Zacisnęłam zęby klnąc pod nosem na obrońców.
Co ten Kepa? – spytał James. – Może dostał wczoraj burę od Andrei i nie może się skupić – Zaśmiał się z własnego dowcipu.
Nie widzisz, że był bez szans? To wina obrońców! – krzyknęłam patrząc na niego z jawnym oburzeniem. Matt taktownie stłumił gwałtowny chichot.
Dobrze, już dobrze! Ten mecz nie może się tak skończyć! – jęknął. Pokręciłam głową oglądając dalszy przebieg spotkania. Niestety Chelsea nie udało się wyjść na prowadzenie i ostatecznie mecz zakończył się jednobramkowym remisem. Zawiedzeni kibice zaczęli opuszczać stadion, tylko nieliczni zostali, aby nagrodzić brawami zawodników oraz trenera. Sama klaskałam tak, że rozbolały mnie dłonie. – Widzisz, siostrzyczko… Założyłaś koszulkę Kepy i najwidoczniej przyniosłaś mu pecha – Stwierdził James z miną filozofa.
W przeszłości też ją nosiłam i było wręcz przeciwnie! – odpyskowałam mu. Ależ on mnie dziś irytował!
Jesteś dziś strasznie drażliwa, stało się coś? – zapytał przyglądając mi się uważnie.
Nie, nic się nie stało – odpowiedziałam. – Zbieramy się?
Kepa obiecał mi i Mattowi, że po meczu będziemy mogli zrobić sobie zdjęcia z piłkarzami…
Ty podły zdrajco! – rzuciłam w kierunku Matta. – Ale mnie w to nie mieszajcie, zaczekam pod stadionem!
Nie chcesz zdjęć? Nawet z… – zaczął mój braciszek, ale nie pozwoliłam mu skończyć.
Tak, nawet z Kepą – mruknęłam idąc w kierunku wyjścia.
Nie powiedziałem, że chodziło mi o Kepę! – wrzasnął za mną, ale zbagatelizowałam go. Nie sądziłam, że jedno wyjście na mecz wywoła we mnie tak skrajne emocje. Wszystko przez tego impertynenckiego bramkarza, na którego widok moje głupie serce biło w nienaturalnie szybkim tempie…

 Stałam obok samochodu Matta i cierpliwie czekałam aż razem z Jamesem wróci z łowów. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu, wyciszyć umysł i nie myśleć o Kepie. Z chwilą, w której ujrzałam zbliżającą się w moim kierunku znajomą sylwetkę wiedziałam już, że będzie to niemożliwe.
Gratuluję udanego występu! Twojego oczywiście – powiedziałam uściślając. Kepa zaśmiał się cicho.
Dziękuję – odparł. – Ten mecz już za nami, trzeba wyciągnąć odpowiednie wnioski i walczyć dalej – Oznajmił.
Jasna sprawa – mruknęłam nerwowo bawiąc się swoimi dłońmi. – Gdzie te dwie sieroty?
Matt zbiera autografy, a James uparł się, że chce o czymś porozmawiać z Andreą – wyjaśnił wzruszając ramionami.
O czym? – przeraziłam się nie na żarty. – Już wczoraj dał wystarczający popis!
Hej, uspokój się – próbował się do mnie zbliżyć, ale odsunęłam się. – James o nas nie wie, więc nic nie powie Andrei…
Ale może się czegoś domyślić! Przecież nie jest głupia. Nie chcę, żeby wiedziała o tym, co nas łączyło – powiedziałam cicho opatulając się swetrem, który założyłam na klubową koszulkę.
Już była podejrzliwa i zdążyła mnie zapytać o to skąd znam twój rozmiar… Ale przecież jest już nieaktualny, bo jak zauważyłem… Coś ci urosło – zażartował. Zgromiłam go wzrokiem.
Kepa! – jęknęłam. – Tobie zresztą też! – Odgryzłam się.
Przecież nie wysłałem ci żadnego zdjęcia!
Ale niektóre są dostępne w sieci – wyszczerzyłam się słodko. – Szczególnie na jednym widziałam dość sporo – Posłałam mu niewinny uśmiech.
Jesteś niemożliwa – parsknął. – Swoją drogą, do twarzy ci w tej koszulce – Powiedział.
Emm… Dziękuję – wyszeptałam rumieniąc się. W myślach błagałam, aby Matt i James już wrócili, bo byłam na skraju wytrzymania. Jak długo będę się męczyć z tym chorym uczuciem? Nerwowo przebierałam nogami.
Zauważyłem, że wczoraj zerkałaś na serdeczny palec Andrei… – zagadnął patrząc na mnie uważnie.
Byłam ciekawa, to wszystko – odparłam. – Dlaczego jeszcze się nie oświadczyłeś? Kupiłeś ten pierścionek ponad miesiąc temu!
Ja… – zaczął, ale nie skończył tej myśli. – Nie wiem, gdzie to zrobić – Wyznał po chwili milczenia. – Chciałem się oświadczyć w jej ulubionym miejscu w Ondarroi, ale…
Ale co? – zapytałam coraz bardziej zaciekawiona.
To Puente Viejo – powiedział.
No i? – ponagliłam go. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi.
Wiem, że to również twoje ulubione miejsce i… I miejsce naszego pierwszego pocałunku, więc nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł. Raczej… Z pewnością nie – wyjaśnił plątając się. Z szoku zrobiłam wielkie oczy i uchyliłam usta.
Nie możesz zdobyć się na oświadczyny tylko dlatego… Ze względu na nasz pierwszy pocałunek? Ze względu na mnie? – spytałam tracąc grunt pod nogami. Oparłam się o maskę samochodu oddychając ciężko.
Nie jestem pozbawionym uczuć idiotą… W pewnym sensie we wszystkim byłaś moją pierwszą, więc…
Nie we wszystkim – sprostowałam prychając cicho. Kepa spojrzał na mnie zdziwiony. – Nie byłam twoją pierwszą poważną dziewczyną. Ten zaszczyt przypadł Andrei i tak już zostało – Powiedziałam przygryzając policzek. Zabolało.
Moją dziewczyną… Ja… Ja nie wiedziałem, że tego chciałaś…? – plątał się patrząc na mnie z nieodgadnionym blaskiem w oczach.
Oczywiście, że tego chciałam – parsknęłam. – Chyba każda dziewczyna… Zresztą nieważne. Było i minęło, Kepcio, ludzka rzecz – Starałam się zachować spokój, ale nijak mi się to udało. Kątem oka spostrzegłam zbliżającą się w naszą stronę trójkę osób. Już z daleka widziałam czujne spojrzenie Andrei. – Dziękuję jeszcze raz za bilet i koszulkę… I za to, co zrobiłeś dla chłopaków. Trzymaj się – Pożegnałam się wchodząc do samochodu, gdy tylko Matt go otworzył. Przymknęłam oczy i oparłam się o zagłówek. W mojej głowie kotłowała się tylko jedna myśl. Kepa jeszcze nie zdecydował się na oświadczyny ze względu na mnie…

Londyn, 31.08.2019 r.

 Od dwóch tygodni nie miałam kontaktu z Kepą. Może to i dobrze, bo po naszej ostatniej rozmowie nie wiedziałabym, jak zachować się w jego obecności. Sam fakt, że nie oświadczył się Andrei w jej ulubionym miejscu, bo kojarzyło mu się ze mną i naszym pierwszym pocałunkiem namącił mi w głowie. Nie mogłam poddać się złudnej nadziei, ponieważ prędzej czy później zdobędzie się na ten krok. Byłam zła na siebie, że dopuściłam do głosu uczucia, które przez tak długi czas udało mi się zagłuszać. Byłam w nim zakochana i nie ukrywam, przerażało mnie to. Lawirując pomiędzy stolikami posyłałam klientom szerokie uśmiechy. Musiałam oddzielić życie prywatne od zawodowego, ale okazało się to trudniejsze niż przypuszczałam. Udając się na przerwę dostrzegłam włączony telewizor. Mecz Chelsea z Sheffield United. Właśnie zaczynała się druga połowa. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem widząc dwubramkowe prowadzenie drużyny Kepy. Uśmiech zgasł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy minutę po rozpoczęciu przeciwnik oddał celny strzał. Jęknęłam patrząc na stojące przede mną jedzenie. Z trudem zmusiłam się, aby wziąć kęs. Nie miałam apetytu, ale wiedząc co na ten temat powiedziałby Matt zjadłam całość. Po przerwie wróciłam do swoich obowiązków nie myśląc o niebieskich migdałach. Dziś w restauracji było tłoczno, ale powinnam się do tego przyzwyczaić. W weekend zazwyczaj odwiedzało nas wielu gości. Rodziny z dziećmi, spokojnymi i wrzeszczącymi, jakby się paliło, zakochane pary, starsi ludzie, którzy chcieli odpocząć od wnuków… Przebierając się po pracy zerknęłam na wynik meczu. Chelsea ponownie zremisowała na własnym stadionie, po strzelonym w ostatnich minutach golu samobójczym. Zła zacisnęłam zęby i pożegnawszy się wyszłam na świeże powietrze. Wskoczyłam na rower udając się do domu. Pustego domu… Matt z Jamsem udali się na tygodniową wycieczkę do Szkocji. Mój braciszek ubzdurał sobie, że znajdzie dowody na istnienie Potwora z Loch Ness. Życzyłam mu powodzenia oraz tego, żeby wpadł do jeziora udowadniając swoją rację. Po powrocie włączyłam ekspres i rozbudziłam się pijąc pobudzającą do życia kawę. Biorąc relaksującą kąpiel otrzymałam powiadomienie z Instagrama. Użytkownik andreaperez.23 zaczął Cię obserwować. Zaklęłam pod nosem wchodząc na jej profil. Zdjęcia całującej się pary doprowadziły mnie do mdłości. Chcąc nie chcąc również ją zaobserwowałam wchodząc w zamieszczoną przed paroma godzinami relację. Fragment meczu, zbliżenie na Kepę podpisane „Moja zdobycz”. Jeśli chciała mi tym coś udowodnić to udało jej się to. Odłożyłam telefon i zamrugałam powiekami, żeby się nie rozpłakać. Miałam tego wszystkiego po dziurki w nosie.

Londyn, 02.09.2019 r.

 Wychodząc z pracy krzyknęłam przerażona widząc czającego się w ukryciu Kepę. Złapałam się za serce dysząc ciężko.
Zwariowałeś?! – pisnęłam. – Czemu się tak skradasz?
Przepraszam, nie chciałem! – powiedział skruszony. – Masz ochotę na mały spacer? – Zapytał niepewnie. Kiwnęłam głową prowadząc go do Kensington Gardens, jednego z wielu królewskich parków w Londynie. Szliśmy w milczeniu podziwiając widoki i naturę. Park był barwny, otoczony zielenią i zadbanymi ścieżkami. Wszędzie roiło się od wiewiórek i ptaków. – Zawsze wiesz, gdzie mnie zabrać – Zaśmiał się, gdy przystanęliśmy przed pomnikiem męża królowej Wiktorii.
Mówiłam ci kiedyś, że ze mną Londyn stoi przed tobą otworem – przypomniałam mu.
Pamiętam! Widzę, że wywiązujesz się z danego słowa – uśmiechnął się. Odwzajemniłam ten gest zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho. – Alisa, chciałem cię przeprosić. Wtedy po meczu zachowałem się niestosownie. Nie powinienem mówić ci takich rzeczy…
Daj spokój, nic się nie stało – machnęłam ręką. – Nie ma do czego wracać.
Ale to, co mi powiedziałaś… Naprawdę nie miałem pojęcia. Wydawało mi się, że chcesz tego samego, co ja…
Zabawy i eksperymentów? – mruknęłam. – Nie chciałam na ciebie naciskać. I dobrze się stało, bo przecież nic do mnie nie czułeś. Później poznałeś Andreę i to w niej się zakochałeś, więc wyszło ci to na dobre.
Naprawdę uważałaś, że nic do ciebie nie czuję? Że traktuję naszą relację jak zabawę i młodzieńczy romans?
Tak to wyglądało – wzruszyłam ramionami. – A… Czułeś coś do mnie? – Zaryzykowałam.
Nie byłaś mi obojętna – westchnął. – Ale może masz rację, nie ma co wracać do przeszłości. Ja mam Andreę, ty masz Matta… Każde z nas zaczęło nowy rozdział w życiu.
Tak… – przyznałam walcząc ze sobą. – Kątem oka widziałam sobotni mecz. Ja bym obroniła ten strzał! – Szybko zmieniłam temat.
Tak sądzisz? – parsknął śmiechem. – Pamiętam, jak cię uczyłem podstawowych sztuczek bramkarskich… Myślisz, że dałabyś radę?
Oczywiście! – powiedziałam pewnie. – Chociaż ta twoja nauka kończyła się tym, że mnie macałeś!
Bo wypinałaś tyłek w moją stronę! Albo eksponowałaś biust nachylając się po piłkę!
Już się tak nie oburzaj, wiem, że ci się to podobało – wyszczerzyłam się.
Byłbym idiotą, gdyby było inaczej – stwierdził. – Ty też się śliniłaś na mój widok bez koszulki! – Nie pozostał mi dłużny.
Cóż… Było na czym zawiesić oko – oznajmiłam bez ogródek. Zaśmiał się dając mi kuksańca w żebra.
Lecisz na mnie – poruszył charakterystycznie brwiami. Gdybyś tylko wiedział…
Chciałbyś! Nie spieszy ci się do domu? – zapytałam kuląc ramiona. Ten wiatr był nie do zniesienia!
Niespecjalnie. Andrea jest w pracy, więc nie miałbym co robić… Zimno ci? – dostrzegł to jak się trzęsę.
Trochę – przyznałam.
Och, chodź tutaj! – zarządził i nie zważając na nic mocno mnie do siebie przytulił. Odwzajemniłam ten uścisk skrywając się w jego bezpiecznych ramionach. Ciepło jego ciała, jego zapach wymieszany z zapachem perfum… Jego bliskość. Westchnęłam obejmując go mocniej. Mogłabym tak spędzić resztę życia…


***

Witam! 

Kepcio chyba sam nie wie, czego chce od życia ^^ Instagramowa relacja Andrei autentyczna :D 
W następnym... Będzie ciekawie ;) 

A za godzinę mecz, mam nadzieję wygrany :D 


Pozdrawiam ;*

3 komentarze:

  1. A mówią, że to z nami kobietami jest coś nie tak i same nie wiemy czego chcemy ^^ życie zawsze wszystko weryfikuje i okazuje się, że to właśnie z facetami jest problem! Taki Kepa jest tylko tego przykładem. Według mnie on wcale nie chce oświadczyć się Andrei i szuka wymówki. Gdyby był pewien, że chce spędzić z nią resztę swojego życia, to klęknąłby przed nią gdziekolwiek. Ważny jest sam gest, a nie miejscówka ^^ Wydaje mi się, że ponowna obecność Alisy w jego życiu wiele zmieniła. Dziewczyna nigdy nie była mu obojętna. Obydwoje popełnili błąd na samym początku. Zgodzili się na układ, zamiast po prostu spróbować być razem, skoro "coś" ich do siebie ciągnęło. Bo ciągnęło i nadal ciągnie! Powstały przez to niedomówienia i każde z nich sądziło, że to drugie wcale nie chce oficjalnego związku. A teraz wielki "zonk" bo okazuje się, że było inaczej ^^ Kto wie, może świadomość tego wiele zmieni.
    Andrea ze swoją relacją wyskoczyła niczym Filip z konopi. Kto w ogóle nazywa swojego faceta "zdobyczą" i jeszcze publikuje takie coś? Jeśli chodzi o tą historię to zrobiła to perfidnie, aby Alisa to zobaczyła. To znak że Andrea wyczuwa co się wokół niej dzieje ^^
    Biedny James prawie zginął z rąk własnej siostry. Jego z reguły niewinne komentarze doprowadzały ją do szału ^^ ale skąd on biedny może wiedzieć, że Kepa działa na Alisę tak jak działa? ^^ Przecież według niego to Matt jest obiektem westchnień jego małej siostrzyczki. Swoją drogą chłopaki mają ze sobą fajne relacje. Najpierw wybrali się na łowy autografowo zdjęciowe (choć każdy miał w tym inny cel lol), a potem na poszukiwania Potwora z Loch Ness. To mnie powaliło i to dosłownie! :D Ciekawe czy wrócą do domu z jakimiś "dowodami" hihi ^^
    Wygrali ^v^
    Buziole :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kepa naprawdę sam nie wie czego chce... Niby wiąże swoją przyszłość z Andreą, ale równocześnie wciąż coś przyciąga go do Alisy. Odwleka więc swoje oświadczyny, wymyślając coraz to nowsze wymówki. Przecież jest tyle przepięknych miejsc, że wcale nie musiałby oświadczać się akurat w miejscu, które kojarzy mu się z Alisą. To jednak pokazuje, że ona wciąż jest dla niego bardzo ważna.
    Niby ich relacja jest teraz czysto koleżeńska, ale w rozmowach cały czas wracają do wspólnej przeszłości, czy nie szczędzą sobie dwuznacznych podtekstów. W dodatku nareszcie odkryli, że przed laty obydwoje coś do siebie czuli i chcieli czegoś więcej... Szkoda, że dopiero teraz o tym porozmawiali. Gdyby odważyli się na to wcześniej, być może wszystko było by teraz zupełnie inaczej...
    Mam jednak nadzieję, że Kepa pójdzie jeszcze po rozum do głowy i dotrze do niego oczywista prawda, że to Alisa a nie Andrea jest dla niego tą jedyną.
    James jest niemożliwy. 😁 Jego uszczypliwe docinki mające na celu wyprowadzenie siostry z równowagi sprawdzają się idealnie. Niby nie ma pojęcia o prawdziwych uczuciach Alisy, a i tak wprowadza ją w niemałe zakłopotanie.
    Strasznie ciekawi mnie o czym to chciał tak pilnie porozmawiać z Andreą, której nie daje ani chwili spokoju. Raz po raz doprowadzając ją do szału. Dziewczyna czuje się coraz bardziej zagrożona i posuwa się do coraz żałośniejszych zagrywek. Kepa to dla niej jakaś nagroda albo rzecz, że nazywa go "zdobyczą"? I to wszystko po to, aby zrobić na złość Alisie... Wysiliła by się na coś lepszego.
    Alisa coraz gorzej radzi sobie z obecną sytuacją. Jej uczucia do Kepy odżyły i z każdym dniem coraz trudniej jej to ukrywać. Zwłaszcza, gdy znajduje się w jego towarzystwie. Oby jej męki wkrótce się zakończyły.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, z każdym rozdział, to wszystko robi się coraz bardziej porąbane. Przecież na kilometr widać, że Kepa i Alise nadal coś do siebie czują. Gdyby tak nie było, to Alise nie denerwowałaby się tak strasznie w jego towarzystwie, a Kepa nie przejmowałby się nią, podejmując decyzję o miejscu oświadczyn. Już samo to, że bierze pod uwagę uczucia byłej dziewczyny świadczą o tym, że nie zapomniał o niej do końca.
    W ogóle, to jest bardzo ciekawe, jak Kepa podchodzi do całej sytuacji. Nadal uważa Andreę za swoją partnerkę, chce jej się oświadczyć, ale jednocześnie cały czas ciągnie go do Alise. Jakby sam nie mógł się zdecydować.
    A Andrea zaczyna się czegoś domyślać. A że ma taki, a nie inny charakter, to niedługo może z tego wyniknąć niezła rozróba. Już próbuje dać Alise do zrozumienia, że Kepa jest zajęty. Robi to dość w oczywisty, ale skuteczny sposób.
    Tylko, że co ma zrobić biedna Alise, skoro z uczuciami nie wygrasz?
    Ciekawi mnie, jak długo Kepa i Alise będą sobie wmawiać, że są wstanie żyć bez siebie nawzajem. Alise już przyznała, że czuje coś do Kepa, ale obydwoje uważają, że to drugie ma stałego partnera. Serio, strasznie to skomplikowane, ale z niecierpliwością czekam na kolejne wydarzenia.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń