Bujając
się w takt melodii wydobywającej się z mojego niebieskiego
Samsunga nuciłam pod nosem piosenkę, która prześladowała mnie od
dłuższego czasu. Mój muzyczny guru, wokalista Green Day, Billie
Joe Armstrong potrafił ubrać uczucia oraz emocje we właściwe
słowa.
–
Everything that I want I want from you
but I just can’t have you… Everything that I need I need from you
but I just can’t have you…! – zaśpiewałam głośno refren
ścierając kurze. Kepa nie chciał wyjść z mojej głowy, z moich
myśli, z mojego serca. Zagnieździł się tam na dobre siejąc
spustoszenie w moim ciele. Od naszej ostatniej rozmowy w parku nie
kontaktowaliśmy się zbyt często, ze względu na jego zgrupowanie w
kadrze oraz mecze, które miał do rozegrania w ramach eliminacji do
przyszłorocznego Euro. Życzyłam mu jak najlepiej i nie chciałam
niepotrzebnie zajmować mu czasu. Andrea została w Londynie, czego
dowiedziałam się kilka dni temu od Grace. Była w restauracji ze
swoją przyjaciółką i wypytywała o mnie, jakby od mojej
obecności zależało jej życie. Nie miałam pojęcia, czego
chciała, ale podejrzewałam, że po raz kolejny pragnęła mnie
upokorzyć. Tym razem w czyimś towarzystwie. Miałam jej dość.
Odkąd zaczęłam ją obserwować na jej profilu, bądź w relacjach
pojawiały się zdjęcia oraz filmiki, które doprowadzały mnie do
szału i skrajnej irytacji. Wiedziałam, że Kepa jest jej i że
nigdy nie będzie mój, ale to bolało. I to cholernie. Ścisnęłam
ścierkę czując napływające do oczu łzy. Miałam dość siebie i
tego pokręconego uczucia, które pojawiło się niespodziewanie i
niepotrzebnie. Myślałam o naszej rozmowie w parku, o tym że
po czasie przyznaliśmy się do tego, że nie byliśmy sobie
obojętni, o jego bezpiecznych ramionach, zapachu, nim całym… Nie
wyznałam mu wszystkiego, nie powiedziałam dobitnie, że byłam w
nim zakochana, ale to nie miało najmniejszego sensu. Już nie. Miał
rację. Mieliśmy swoje życie, on miał Andreę, ja miałam Matta,
choć nie na zawsze. On też kiedyś odejdzie znajdując miłość.
Musiałam wziąć się w garść i przestać myśleć o
przeszłości. – Oh you’re the only one that I’m dreaming of…
– Zakończyłam kulawo polerując czysty już blat. Głośne
trzaśnięcie drzwi wybudziło mnie z zadumy.
–
Cześć! – przywitał się Matt dając
mi buziaka w policzek. Odwzajemniłam ten gest ciesząc się z jego
obecności. Tydzień temu wrócił z szalonej wyprawy do Szkocji
opowiadając mi z zapałem o wszystkich przygodach, których
doświadczył z Jamsem. Mój braciszek nie zdecydował się na
powrót, nadal sprawdzał swoje teorie raz po raz przysięgając, że
widział głowę Nessie wyłaniającą się z Jeziora. – Obrazisz
się na mnie, jeśli wyjdę wieczorem? – Zapytał lustrując moją
sylwetkę uważnym wzrokiem.
–
Zwariowałeś? – zaśmiałam się. –
Niby czemu?
–
Bo ostatnio chodzisz smutna i nie wiem,
jak mam ci pomóc – powiedział siadając do stołu. Podałam obiad
i usiadłam naprzeciwko.
–
Na zakochanie nie ma rady – mruknęłam
nawijając makaron na widelec.
–
Cóż, nie można z tym polemizować –
odpowiedział po chwili namysłu. Spojrzałam na niego zdziwiona i
parsknęłam śmiechem widząc ubrudzony policzek. Nachyliłam się
i starłam z jego twarzy sos pomidorowy.
–
Czy ja o czymś nie wiem? – zapytałam
mrugając porozumiewawczo.
–
Och, no bo wiesz… – zaczął
rumieniąc się słodko. – Wychodzę dziś do klubu… Z
szalonym przystojniakiem, który wpadł mi w oko już jakiś czas
temu…
–
Dlaczego nic nie mówiłeś?! –
pisnęłam podekscytowana.
–
Nie chciałem zapeszać!
–
No dobrze, jestem w stanie przyjąć
takie tłumaczenie – odparłam uśmiechając się szeroko. – Ale
masz mi potem wszystko opowiedzieć! – Zażądałam wstając od
stołu. Pozbierałam naczynia i włożyłam je do zmywarki.
–
Ze szczegółami, czy bez? – mrugnął
do mnie.
–
Bez!!!
–
Alisa, wychodzę! – krzyknął Matt, kiedy z roztargnieniem
czytałam wiadomośćo
tym, że Chelsea rozegra kolejne spotkanie w najbliższą sobotę.
Czyli już wrócił…
–
Powodzenia! – wydarłam się gramoląc
się z wanny. – Nie wracaj za szybko!
–
Masz to jak w banku! Trzymaj się, Przylepie!
–
A ty szalej! – odkrzyknęłam.
Odpowiedziała mi cisza. Trzymałam kciuki za Matta, bo zasługiwał
na szczęście jak mało kto. Wytarłam swoje mokre ciało puchatym
ręcznikiem, założyłam dolną bieliznę, po czym sięgnęłam po
koszulkę służącą mi za piżamę. Zaklęłam szpetnie, kiedy
zorientowałam się, że zostawiłam ją na łóżku. Chwyciłam za
klamkę i pewnym krokiem weszłam do pokoju.
–
Alisa, cześć, Matt mnie wpuś…
–
Aaaaaaa! – krzyknęłam momentalnie
zakrywając piersi dłońmi. Przełknęłam ślinę dostrzegając
Kepę, który patrzył się na mnie tak, jakby doznał ciężkiego
szoku.
–
Przepraszam! – wykrztusił lustrując
moją sylwetkę bezczelnym wzrokiem.
–
Co ty tutaj robisz?! – pisnęłam. –
Zresztą, nieważne! Odwróć się, albo zamknij oczy! – Nakazałam
podchodząc do łóżka.
–
Co miałem zobaczyć to już zobaczyłem
– powiedział lekko schrypniętym głosem, ale spełnił moją
prośbę. Czym prędzej chwyciłam koszulkę, wyciągnęłam z szafki
pierwszy lepszy biustonosz i szybko czmychnęłam do łazienki.
Ubierając się próbowałam unormować oddech. Przymknęłam na
chwilę powieki. Zdziwiłam się słysząc otwierające się drzwi. –
Alisa… – Wyszeptał mi do ucha. Zadrżałam. Popatrzyłam w
lustro. Stał za mną taksując mnie pociemniałymi od pożądania
tęczówkami. Zbliżył się. Moje odbicie przedstawiało
rozchełstaną mnie, zarumienione policzki kpiły ze mnie, a
przyspieszony oddech zdradzał wszystko. Czekałam na jego ruch, bo
ja byłam sparaliżowana. Poczułam jak delikatnie dotyka moich
ramion; po chwili jego dłonie przesunęły się niżej. Badał
strukturę moich rąk, drażnił się ze mną, powodował gęsią
skórkę na całym moim ciele. Zamarłam, kiedy opuszki jego palców przystąpiły do lekkiego gładzenia mojego brzucha. Patrzyliśmy na siebie przez lustro.
Jego usta były wykrzywione w zadziornym uśmieszku, który
powodował, że bez mrugnięcia okiem oddałabym mu się na tym
blacie. Musiał to czuć. Musiał to wiedzieć. Spięłam się, gdy
jedna z jego dłoni dotknęła rąbka moich koronkowych bokserek.
Przygryzłam dolną wargę. Jego ręce, sprawne i zmysłowe zaczęły
muskać moje uda; zbliżały się do ich wewnętrznej strony mnąc i
podciągając materiał mojej koszulki do góry. Płonęłam.
–
K-kepa… – wyjęczałam tracąc nad
sobą panowanie. Nie odpowiedział, zamiast tego jedną ręką odgarnął moje włosy nachylając się nade mną. W dalszym ciągu
utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Zbliżył się jeszcze bardziej.
Trącił językiem płatek mojego ucha, po czym jego usta znalazły
się w zagłębieniu mojej szyi. Rozpadłam się. Rozpadłam się na
kawałki pod wpływem jego obecności, zapachu, dotyku dłoni, ust,
języka… – Kepa! – Warknęłam próbując się wyrwać. Trzymał
mnie mocno zaciskając ręce na mojej tali. Szarpnęłam się, znów
bezskutecznie. Mierzyliśmy się rozpalonym wzrokiem wędrując nim
po swoich twarzach, ciałach…
–
Chciałbym cię mieć, tak bardzo –
wycharczał ocierając się o mnie perfidnie. – Ale… Przepraszam,
nie mogę – Mówiąc to pocałował mnie w szyję i tak po prostu
wyszedł zostawiając mnie samą, z bałaganem, niezdolną do
wykonania jakiegokolwiek ruchu.
Londyn,
16.09.2019 r.
Kepa
był niebezpieczny. Był jak szalejące na niebie pioruny, był jak
wir, który wciąga, był jak droga, z której nie można zawrócić.
Od tamtego wieczora nie funkcjonowałam normalnie, nie potrafiłam.
Myślałam tylko o nim, o jego zapachu, jego dłoniach, ustach, o tym
jak się ze mną drażnił, o tym jak zostawił mnie bez słowa
wyjaśnienia. Nie odzywał się od tamtego momentu, ja również.
Czułam się słaba i pokonana. Po jego wyjściu skuliłam się
na łóżku i ściskając w ręku swojego ulubionego misia płakałam
jak wariatka. Nie miał prawa tak ze mną pogrywać, bawić się
moimi uczuciami. Cieszyłam się, że Matt nie wrócił wtedy do
domu, mogłam dać upust swoim emocjom, pozwolić, by zawładnęły
mną bez reszty. Z nadejściem poranka przywołałam uśmiech na
twarz i w skupieniu słuchałam opowieści Matta. Uszanował moją
prośbę i nie zdradził mi wszystkich szczegółów, za co byłam mu
wdzięczna. Cieszyłam się jego szczęściem i nie chciałam, aby
mój nastrój wszystko zepsuł. Matt był zakochany i w tym momencie,
po tym jak ostatnio skupiał się na mnie to on i jego potrzeby były
dla mnie najważniejsze. Zaklęłam pod nosem tłukąc szklankę.
Spojrzałam skruszona na Grace, która zbyła to wzruszeniem ramion.
Gwar w restauracji działał mi na nerwy, miałam ochotę wyjść i
oczyścić umysł z gonitwy myśli.
–
Znów przyszła – mruknęła blondynka
wskazując na Andreę zajmującą stolik. Tym razem była sama i
miała dziwnie zadowoloną minę. – Lepiej idź do niej od razu, ja
to posprzątam. Jeśli będzie stwarzała problem daj znać –
Powiedziała. Wykrztusiłam podziękowania i ruszyłam do
Hiszpanki.
–
Witam, co podać? – zapytałam siląc
się na uprzejmy ton.
–
W końcu na ciebie trafiłam! –
zaśmiała się radośnie składając zamówienie.
–
Chciałaś czegoś ode mnie? – spytałam
zapisując wszystko w notesie. Pragnęłam od niej odejść i mieć
święty spokój.
–
Jak zjem… Miałabyś chwilę?
–
Tak, za moment zaczynam przerwę –
powiedziałam.
–
To świetnie! – uśmiechnęła się i
odprowadziła mnie wzrokiem, który wypalał mi dziurę w
plecach. Czułam podenerwowanie, gdy wychodziłam na tyły
restauracji. Miała tam na mnie czekać. I o zgrozo, czekała. –
Postawmy sprawę jasno… – Zaczęła. – Nie podoba mi się to,
że utrzymujesz kontakt z Kepą – Oznajmiła bez ogródek.
–
Słucham? Z czym masz problem?
–
Z tym, że kręcisz się wokół niego!
Wszędzie cię pełno! Mam tego dość!
–
Czy ty się słyszysz? – parsknęłam.
– Jesteśmy dorosłymi ludźmi i możemy robić co chcemy. Nic mnie
nie łączy z twoim chłopakiem. Nie wiem, co sobie ubzdurałaś, ale
twoje próby pokazania mi, że Kepa jest twój są żałosne. Wiem o
tym. Jesteśmy znajomymi, którzy odnowili ze sobą kontakt i tyle.
–
Jesteś tego pewna? – zgrzytnęła
wściekle zębami.
–
Andrea, o co ci chodzi? Jesteś
szczęśliwa z Kepą, ja mam Matta.
–
Jesteś o tym przekonana? – zapytała
słodko. Zrobiłam zdziwioną minę. – Kilka dni temu byłam w
klubie wraz z przyjaciółką… Kepa umówił się z kolegą, więc
skorzystałam z zaproszenia i… – Mówiła. Kilka dni temu.
We czwartek… Wtedy kiedy ja i Kepa… Moje ciało stanęło w ogniu
na samo wspomnienie. – Widziałam tego twojego Matta, świetnie
bawił się bez ciebie. W towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Kiedy
go całował… Chyba nie myślał wtedy o tobie!
Zacisnęłam
pięści. Zagotowało się we mnie ze złości.
–
Andrea, jeśli…
–
Pomyślałam, że skoro twój chłoptaś
jest gejem to może będziesz chciała odreagować w ramionach
innego. Ale ja na to nie pozwolę! Kepa jest mój!
–
Mam gdzieś, że Kepa jest twój! –
warknęłam. – Nie wtrącaj się do nie swoich spraw! Nie masz o
niczym pojęcia… Naprawdę jesteś żałosna. Jeśli powiesz
komukolwiek o tym, co widziałaś… Popamiętasz mnie, słyszysz? –
Syknęłam.
–
A ty mnie, jeśli jeszcze raz zobaczę
cię w towarzystwie Kepy! Nic o nas nie wiesz, nic o nim nie
wiesz… Myślisz, że skoro znacie się od dzieciństwa to jesteś
lepsza ode mnie?!
–
Znam Kepę lepiej niż myślisz! – nie
wytrzymałam. – I wiem o nim bardzo… DUŻO! – Zaakcentowałam
ostatnie słowo tak, żeby dobrze mnie zrozumiała. – Dodałaś dwa
do dwóch? – Zakpiłam patrząc na jej bladą twarz. – Już
wiesz, dlaczego jego kieszenie były pełne prezerwatyw? –
Rzuciłam.
–
Nie… To niemożliwe. Ty… Wy… On…
Nie wierzę ci! – krzyknęła i odwróciła się na pięcie. Jej
długie włosy falowały na wietrze. Wściekła kopnęłam niczemu
niewinny kamyk i zaklęłam głośno. Niech to szlag!
Po
pracy udałam się do swojego ulubionego miejsca w Londynie. Padało,
ale miałam to gdzieś. Musiałam odreagować złe emocje, musiałam
się wyciszyć. Byłam sama, przemoczona i smutna. Nie powinnam mówić
Andrei tego wszystkiego, ale mnie sprowokowała. Miałam jedynie
nadzieję, że nie zacznie się mścić. Matt na to nie zasługiwał.
Pociągnęłam nosem patrząc na ciemne niebo.
–
Tak myślałem, że cię tu znajdę –
drgnęłam, kiedy usłyszałam tak dobrze znany mi głos. –
Rozchorujesz się – Powiedział zarzucając mi swoją kurtkę na
ramiona.
–
Nie obchodzi mnie to – mruknęłam. –
Przypuszczam, że Andrea powiedziała ci o wszystkim.
Przepraszam, poniosło mnie – Szepnęłam. – Skąd wiedziałeś,
że tutaj będę?
–
Gdzie indziej mogłabyś być? –
zapytał lustrując wzrokiem znajdujący się przed nami pomnik
Piotrusia Pana.
–
Chyba masz rację – przyznałam. –
Zrobiła ci awanturę?
–
Gdy wróciłem do domu była w trakcie
przeszukiwania moich rzeczy – wzruszył ramionami. – Wściekłem
się, to jasne, ale nie wiedziałem, dlaczego to robi. Później
wszystko mi wyjaśniła. Nie chciała w to wierzyć. Mówiła, że to
jakiś żart, że to niemożliwe. Znalazła zeszyt…
–
Jaki zeszyt? – spytałam zbita z tropu.
Popatrzył na mnie tak, że wszystko stało się jasne. – Boże,
Kepa… – Zaśmiałam się histerycznie. – Naprawdę wziąłeś
ze sobą zeszyt z cytatami, który dałam ci tak dawno temu? –
Nie dowierzałam.
–
Wziąłem, ale nie przeglądałem go
później. A szkoda… Ostatni cytat, który zapisałaś… Uczucia
moje nie zmieniają się z dnia na dzień dlatego tylko, że ktoś
usiłuje na nie wpłynąć… – zacytował Jane Austen. –
Domyśliłem się, że chodziło ci o Andreę… Byłaś we mnie
zakochana?
–
Byłam – przyznałam pokonana. – Ale
to już nieważne – Stwierdziłam.
–
Alisa, ja… Naprawdę cię przepraszam.
Za wszystko. Za to, co ostatnio zrobiłem. Chyba się trochę
pogubiłem i nie wiem, jak mam ruszyć dalej. Czuję się jak…
Gwiazdy są piękne, ale nie mogą w niczym uczestniczyć. Wiecznie
muszą się tylko przyglądać. To jest kara nałożona na nie za
coś, co zrobiły tak dawno temu, że żadna gwiazda nie wie już, co
to było – przytoczył fragment Piotrusia Pana. – Może, gdybym
domyślił się, co do mnie czujesz, co czułaś, byłoby prościej?
Czasami mam wrażenie, że stoję w miejscu i przyglądam się sobie
z oddali, jakbym nie był tym samym człowiekiem… Rozumiesz,
co chcę powiedzieć? Musisz rozumieć… Zawsze rozumiałaś…
– Może jesteś jak on – wskazałam na pomnik
Piotrusia. – Jak chłopiec, który marzy... Chłopiec, dla którego liczy się zabawa, chłopiec, który nie baczy konsekwencje... Chłopiec, który nigdy nie chciał i nie chce dorosnąć. – Ale ja… Nie będę twoją Wendy,
Kepa – Powiedziałam pewnie. – Proszę, zostaw mnie samą.
–
Będziesz chora – pogładził kciukiem
mój policzek.
–
Odejdź, naprawdę – wyjąkałam.
Kiwnął głową i zostawił mnie samą, tak jak o to poprosiłam.
Kepa był jak ocean podczas sztormu… Zabrał mnie ze sobą i to już
dawno temu. I może faktycznie był jak gwiazda, która czeka by
spaść w odpowiednim momencie, spaść prosto do mojego serca i
zostać tam już na zawsze…
***
Witam!
Kepcio już po debiucie w Lidze Mistrzów! :D (
Tutaj dalej nie ogarnia, a Andrea dowiedziała się prawdy. Jak myślicie... Posunie się aż tak daleko i wyjawi sekret Matta? ^^
Pozdrawiam ;*
Kepa coraz bardziej gubi się w swoich poczynaniach. Sam nie wie czego chce, czym tylko dodaje niepotrzebnego cierpienia Alisie. Dziewczyna bardzo przeżywa, że jest on w związku z Andreą i nie widzi dla nich możliwości na wspólne życie, o którym tak bardzo marzy. Równocześnie jej uczucia do Hiszpana z każdym dniem wyłącznie przybierają na sile. A Kepa tylko dodaje oliwy do ognia, jak było to w przypadku, gdy postanowił złożyć Alisie niezapowiedzianą wizytę. Zastając ją w niezwykle krępującym momencie. Zrobiło się między nimi bardzo gorąco, obydwoje chcieli tego samego, ale Kepa w ostatniej chwili się powstrzymał. Przyprawiając Alisę o kolejne rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że w całym tym zamieszaniu, przynajmniej Matt ma powody do radości i być może w końcu znalazł kogoś, kto go uszczęśliwi. Oby tak się stało, bo ten chłopak zasługuje na wszystko co najlepsze.
Andrea staje się powoli nie do zniesienia. Wychodzi z niej prawdziwa zołza, która nie cofnie się przed niczym. Wyraźnie obrała sobie na cel Alisę i zrobi wszystko, aby uprzykrzyć jej życie. Co ten Kepa w niej jeszcze widzi??? Jak ona może w ogóle szantażować Alisę, że wyzna komukolwiek sekret Matta? Albo zabraniać jej kontaktu z Kepą? Dobrze, że Alisa się jej nie dała i wygarnęła to i owo. Zdradzając przy okazji to co łączyło ich kiedyś z Kepą. Andrea wpadła w prawdziwą wściekłość i jeszcze znalazła zeszyt... Oby teraz naprawdę nie chciała się zemścić w jakiś wyjątkowo podły sposób...
Rozmowa Alisy z Kepą przy pomniku była wyjątkowo smutna, ale równocześnie piękna. Piłkarz już wie, że dziewczyna była w nim kiedyś zakochana. I jeszcze te nawiązania do Piotrusia Pana, którego Kepa wprost idealnie tu przypomina... Widać, że Alisa ma powoli dość. Tylko czy Kepa zdecyduje się w końcu na coś i przestanie mieszać jej w głowie?
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊
Twój muzyczny guru prześladuje mnie od kilku dni ^^ codziennie muszę sobie puścić którąś z piosenek Green Day! Dzisiaj padło na "Wake me up when September ends" czyli jakby nie patrzeć "na czasie" :D Ale ja nie o tym! ^^
OdpowiedzUsuńKepa na dobre zagnieździł się w głowie Alisy i nie ma zamiaru opuścić tego wygodnego lokum. Dziewczyna cały czas o nim myśli, dobijając się tym na każdym kroku :( nie ma to jak nieszczęśliwie się zakochać. Myślę, że zniosłaby to lepiej gdyby Kepa nieświadomie (albo i świadomie) nie dawał jej powodów do tego, aby podejrzewać iż sama obojętna mu nie jest. Bo jego zachowanie dość często na to wskazuje! Niby jest z Andreą, ale ich relacja jest taka ... chłodna? A gdy jest przy Alisie ... normalnie gorąc od nich bije! Scena w łazience spowodowała iż opadła mi kopara! Drogi Kepo, co to miało być?! ^o^ Ja rozumiem, że facet dostaje bzika na punkcie nagiej kobiety, ale żeby aż tak? Obydwoje byli jak w transie i wystarczył jeden mały ruch, aby skończyło się to całkowicie inaczej ^^ Gdyby Kepa nie poszedł do rozum do głowy, albo nie przypomniał sobie o Andrei. Właśnie. Andrea! Gdyby Kepa świata po za nią nie widział, to nic takiego nie miałoby miejsca, prawda? Obydwoje nadal na siebie działają i co raz trudniej jest im to ukryć. Nie po szczerzej rozmowie dzięki której kilka dość znaczących faktów wyszło na jaw. I co ten Kepa sobie myśli? Że poszedł sobie do domku i zapomni o tym co się stało? Pff! Przyjaciel mu na to nie pozwoli hihihihi ^^
A mógł James zostać w Londynie i pilnować (tsaa jasne ^^) siostry, a nie szlajać się za potworami - jakby Andrei na miejscu nie miał xD Na całe szczęście Matt poszedł do rozum do głowy i wrócił z tej szalonej wyprawy. Ciekawi mnie bardzo jego randka i to, z kim się na nią udał :)
Andrea rozwaliła system. Ja serio sądziłam, że przyszła porozmawiać jak koleżanka z koleżanką, ale żeby oznajmić Alisie, aby nie widywała się z Kepą? Widać traci ona grunt pod nogami i nie czuje już zaufania do własnego faceta. Czuje, że coś się wyprawia pod jej nosem. Ale żeby aż tak się poniżyć? ^^ Jak na nieszczęście zobaczyła Matta w towarzystwie chłopaka i sądzi, że ma haka na Alisę. Szkoda tylko, że nie ruszy łepetyną. Przecież jak Kepa dowie się o układzie Matta i Alisy to możliwe, że nic go już nie powstrzyma :D If You Know What I Mean ^^ Andrea sądziła, że ma asa w rękawie, ale wyszła z restauracji z dość ciekawą informacją. Sama się jednak o to prosiła!
Kepa pogubił się już kilka lat temu. Związał się z dziewczynką w której jedynie się zauroczył, a tak na prawdę kochał kogoś innego. Konsekwencje popełnionego wówczas błędu ciągną się po dzisiejszy dzień. Jak z tego wybrnie? ^^
Coś mi się wydaje, że Andrea nie odpuści i wyjawi prawdę na temat Matta. Ciekawa jestem tylko, jak na to wszystko zareaguje Kepa. Może postanowi postawić wszystko na jedną kartę?
OdpowiedzUsuńCzekam! :D
Eh, naprawdę współczuję Alise. Nieszczęśliwe zakochanie to jedna z najgorszych rzeczy jakie mogą dotknąć człowieka. Z jednej strony wie się, że gdzieś tam na świecie jest ktoś, za kim się tęskni, kogo się pragnie. A jednocześnie jest on niedostępny. Życie z taką świadomością musi być cholernie trudne. Szczególnie, że Andrea nie zamierza odpuścić i na każdym kroku przypomina, że Kepa jest jej. Ta kobieta mnie irytuje. Serio, jakby cały świat nie wiedział, że jest z Kepą. Ktoś powinien przywalić jej porządnie w łeb. Do tego jeszcze nachodzi Alise w pracy. No bez przesady, czy Andrea naprawdę nie rozumie, że Kepa jest dorosły i sam podejmuje decyzję. Przecież Alise nie robi nic, zupełnie nic, by mu się przypodobać, czy bu go poderwać. To Kepa jest prowodyrem wszystkich dziwnych zajść, to jego zachowanie jest niejednoznaczne. To powinien być znak dla Andrei, że coś jest nie tak.
OdpowiedzUsuńChoć nie dziwię się, że była wściekła, gdy dowiedziała się prawdy o tym, co wcześniej łączyło Kepę i Alise. Chyba większość kobiet na jej miejscu postąpiłaby podobnie. Zastanawia mnie tylko, jaki będzie jej kolejny krok.
Dobrze, że przynajmniej Mattowi zaczyna się układać. Cieszę się jego szczęściem, bo naprawdę go polubiłam. Jest super chłopakiem, przyjacielem i zasługuje, by poznać kogoś, kto go pokocha.
Totalnie za to nierozumiem, co wyprawia Kepa. Jak w ogóle można tak po prostu pojawiać się w czyimś mieszkaniu? I to jeszcze, gdy mieszka tam była dziewczyna, osoba, w stosunku do której, nie potrafi określić swoich uczuć. Serio, myślałam, że dojdzie do zdrady i trochę zdziwiłam się, że Kepa wycofał się w ostatnim momencie. Ale za to zostawił Alisę z totalnym mętlikiem w głowie. Ja na jej miejscu chyba bym zwariowała.
Do tego jeszcze ten zeszyt i Piotruś Pan. Kepa w tym momencie nie zachowuje się jak dorosły mężczyzna, tylko jak chłopak, który pierwszy raz styka się z zainteresowaniem ze strony dziewczyn. Musi bardzo poważnie przemyśleć całą sytuacje.
No nic, teraz pozostaje mi tylko z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin