sobota, 7 września 2019

Siódmy

Londyn, 14.08.2019 r.

 Mijał dzień za dniem. Po słonecznym i upalnym lipcu przyszedł czas na sierpień, chłodny, deszczowy i burzowy. Słońce próbujące przebić się przez kłębowisko chmur nie było już takie samo. Moje życie wyglądało tak, a nie inaczej, wstawałam do pracy, wracałam z niej, w międzyczasie posyłałam klientom szerokie uśmiechy, zagłębiałam się w lekturze czytanej w danym momencie książki, gotowałam, spędzałam czas z Mattem i gdy czas pozwolił wymieniałam wiadomości z Kepą. Okres przygotowawczy do nowego sezonu był szalony; zwiedził Irlandię, Japonię, Austrię i Niemcy rozgrywając tam towarzyskie mecze. Trener próbował zbudować drużynę radząc sobie bez kilku kluczowych graczy, którzy zdecydowali się na opuszczenie klubu. Dzięki Hiszpanowi miałam wiadomości z pierwszej ręki, niektórymi dzieliłam się z Mattem, za co on odwdzięczał mi się informacjami na temat jego ukochanego klubu. W pewnym momencie myślałam, że dostanę szału, bowiem zaczęłam się gubić w tym cholernym piłkarskim żargonie i nie miałam pojęcia, o czym mówi jeden albo drugi. W ubiegły weekend rozpoczął się nowy sezon Premier League, który drużyna Kepy rozpoczęła od sromotnej przegranej, a Tottenham Matta wygrał z beniaminkiem. Cokolwiek to oznaczało. W dzień meczu o Superpuchar Europy, w którym Chelsea miała zmierzyć się z Liverpoolem zmęczona po ciężkim dniu w restauracji padłam na kanapę bez życia. Matt parsknął śmiechem obserwując moje poczynania, ale widząc moje spojrzenie nic nie powiedział. Paradował po domu w koszulce Kepy, którą dostał od niego osobiście, mówiąc mi, że dziś całym sercem będzie za jego drużyną ze względu na to, że Liverpool pokonał w finale Ligi Mistrzów jego ulubieńców. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, choć tak naprawdę nie rozumiałam nic i zwlekłam się z kanapy, żeby przygotować obiad. Będąc w trakcie jego robienia usłyszałam natarczywy dzwonek do drzwi.
Do licha, kogo tutaj niesie? – mruknęłam, po czym poszłam je otworzyć. Zatkało mnie. Dosłownie i w przenośni. – James? – Spytałam głupio mrugając powiekami.
Nie, królowa brytyjska – parsknął. – Oczywiście, że ja! – Krzyknął uszczęśliwiony i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. – Tęskniłem za tobą, moja Mała Mi!
Nie nazywaj mnie tak! – warknęłam spoczywając w jego bezpiecznych ramionach. – Minęły czasy, kiedy chodziłam w takiej fryzurze!
A szkoda, było ci w niej do twarzy – pstryknął mnie w nos wchodząc do środka.
Tak jak tobie z wąsem à la Freddie Mercury – prychnęłam, ale na szczęście mnie nie usłyszał zajęty zbyt wylewnym powitaniem z Mattem. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, bowiem zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam za moim stukniętym starszym braciszkiem.

 – Tak sobie myślę… – zaczął James roszcząc sobie prawa do najwygodniejszego miejsca na kanapie. – Jeśli nie macie nic przeciwko…
Z twoich pomysłów nigdy nie wychodzi nic dobrego – powiedziałam nabierając w dłoń garść popcornu. Do rozpoczęcia meczu pozostały minuty, ale nie mogłam się oprzeć czując ten charakterystyczny zapach prażonej kukurydzy i soli.
Z twoich też nie, a jakoś wszyscy do tej pory żyją – odgryzł się, a ja nabrałam ochoty na ucięcie mu języka. – Jak pewnie wiecie na wakacjach spotkałem się z Kepą i Andreą…
O, nie – jęknęłam cicho, a Matt zaśmiał się głośno.
Może by tak zaprosić ich na kolację? W sobotę? Jeśli oczywiście nie macie innych planów… Ale dopóki jestem w Londynie to można by było wykorzystać okazję… Co wy na to? Kepa jest moim przyjacielem, z którym odnowiłem kontakt, Andrea jest irytująca, ale można z nią wytrzymać, więc…
Matt obdarzył mnie zatroskanym spojrzeniem zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie chciał podejmować żadnych decyzji bez poznania wcześniej mojego zdania.
Jasne, to żaden problem – wymamrotałam wbijając wzrok w telewizor. Podgłośniłam odbiornik skupiając swoją uwagę na Kepie. I meczu. Skazywałam się na katusze, ale nie mogłam odmówić bratu. Chciałam spędzić z nim każdą chwilę zanim znów wyruszy w świat. Byliśmy zgranym rodzeństwem i gdyby zaszła taka potrzeba bez problemu wskoczylibyśmy w ogień za tym drugim. Ja wybrałam spokojne życie w Londynie, kształciłam się, zdobywałam cenne doświadczenie i krok po kroku wspinałam się na wyższe szczeble kariery zawodowej, James był lekkoduchem, nie mógł usiedzieć w miejscu, od zawsze pragnął zwiedzić każdy zakątek świata i teraz z nawiązką spełniał to marzenie.
Cieszę się – odparł i zmierzwił moje włosy. Nie skomentowałam tego wpatrzona w zawodnika z numerem jeden na koszulce. Mecz był wyrównany, akcja toczyła się wartkim tempem, zawodnicy atakowali, oddawali strzały na bramkę i zapewniali swoim sympatykom wspaniałe widowisko. Wynik spotkania otworzył Olivier Giroud w trzydziestej szóstej minucie. Do przerwy nic się nie zmieniło, jednak zaraz po zmianie stron Liverpool wyrównał. Chelsea miała okazję wyjść na prowadzenie, ale dwa gole, które zdobyli okazały się być strzelone ze spalonej pozycji. Matt i James przekrzykiwali się wzajemnie komentując mecz po swojemu. Ja patrzyłam na Kepę, na to jak cudownie prezentuje się w swoim stroju i jak pewnie porusza się w bramce. Podstawowy czas gry nie wyłonił zwycięscy, podobnie jak dogrywka, w której padły dwa gole. Czekały nas rzuty karne. Mocno zacisnęłam kciuki próbując uspokoić szalejące serce. Denerwowałam się jak nigdy! Kepa był blisko obrony dwóch strzałów, jednak piłka jakimś cudem znalazła drogę do światła bramki. Po ostatnim karnym wszystko było jasne. Chelsea przegrała mecz, ale ich gra mogła cieszyć, ponieważ po ostatnim spotkaniu z Manchesterem United poprawili swoją skuteczność. Skąd wiedziałam? Jednym okiem spoglądałam na to widowisko, gdy wykonywałam swoje obowiązki w pracy. Z każdym puszczonym przez Kepę golem miałam ochotę wrzeszczeć na obrońców, żeby wzięli się do roboty.
Wspominałem już, że nie lubię Liverpoolu? – Matt zaklął pod nosem.
Tak, wspominałeś – przytaknęłam i podniosłam swoje cztery zgrabne litery z kanapy. – Idę spać! – Oznajmiłam ziewając.
Zawiadomisz Kepę o tej kolacji, czy ja mam to zrobić? – spytał James.
Ty!

Londyn, 17.08.2019 r.

 Stałam przed ogromną szafą przeklinając jak szewc. Przebierałam w dżinsach, koszulkach, koszulach, spódnicach i sukienkach nie mogąc się na nic zdecydować. Zachowywałam się głupio, irracjonalnie, ale chciałam wyglądać ładnie. Po prostu ładnie. Przymierzałam przeróżne ubrania, ale żadne z nich nie spełniło moich oczekiwań. Podłogę zdobiła sterta kolorowych materiałów, miałam to jednak gdzieś hałasując kolejnymi wieszakami. Krzyknęłam uszczęśliwiona widząc klasyczną czarną, krótką sukienkę z ozdobnym wycięciem.
Alisa, jesteś gotowa? – usłyszawszy pytanie Matta prychnęłam kpiąco pod nosem.
Chyba śnisz! – odkrzyknęłam torując sobie drogę przez gąszcz ubrań do toaletki. Wsmarowałam w ciało balsam o zapachu trawy cytrynowej i zabrałam się za wykonanie makijażu. Nałożyłam podkład, cień do powiek, wytuszowałam swoje długie rzęsy i całość poprawiłam sypkim pudrem. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Założyłam na stopy trampki z motywem biało-czarnej szachownicy i zbiegłam na dół, aby doglądnąć mięsa w piekarniku. Panowie kończyli dekorowanie stołu, w chwili, w której rozległ się dzwonek do drzwi. Odłożyłam ścierkę na blat i poszłam otworzyć, ostatni raz poprawiając w wielkim lustrze fryzurę. – Cześć! – Powiedziałam do przybyłych gości. Kepa w opinającej jego umięśnione ciało czarnej koszuli wyglądał jak milion dolarów, co spowodowało gorąc na moich policzkach.
Cześć – odparła jak zwykle szczerząca się Andrea i po moim zaproszeniu oboje weszli do środka. Osobiście nie widziałam jej od dłuższego czasu i nie obraziłabym się, gdyby taki stan rzeczy się utrzymał, ale jak mus to mus.
Ładnie wyglądasz – cicho powiedział Kepa przemykając obok mnie, aby przywitać się z Jamesem i Mattem. Zanim weszłam za nimi do salonu powachlowałam się dłonią. Musiałam się uspokoić. Matt otworzył wino i rozlał je do kieliszków. Opróżniłam go jednym haustem. Na pomalowanych ogniście czerwoną szminką ustach Andrei pojawił się drwiący uśmiech. Zbagatelizowałam go i poszłam do kuchni uporać się z kolacją. Początkowo gęsta atmosfera pod wpływem wypitego alkoholu znacznie się poprawiła. Posiłek minął nam na miłych rozmowach, śmiechu i wspominaniu dawnych czasów. Andrea skanowała mnie uważnym spojrzeniem, ale starałam się nie zwracać na nią uwagi. Kątem oka jednak zerknęłam na jej serdeczny palec. Nie było na nim pierścionka. Zdziwiona zmarszczyłam brwi i spostrzegłam, że Kepa wpatruje się we mnie z krzywym uśmieszkiem na ustach. Przełknęłam ślinę sięgając po kieliszek. Boże, co się ze mną działo do cholery? James wdał się w rozmowę z Hiszpanem, Matt próbował rozmawiać z Andreą, a ja siedziałam jak na szpilkach obserwując całe towarzystwo. W pewnym momencie James zaśmiał się głośno patrząc sugestywnie na Kepę.
Och, daj spokój! – parsknął ocierając łzy. – Przecież ty chodziłeś z kieszeniami wypchanymi prezerwatywami zanim poznałeś Andreę! – Powiedział głośno, a ja zakrztusiłam się pitym właśnie trunkiem. Próbowałam się zachowywać, naprawdę, ale nie wiedziałam już jak. Atmosfera w jednej chwili uległa zmianie. Andrea zamiast obrócić całą sytuację w żart wyprostowała się jak drut, Matt cicho chichotał pod nosem, James dojadał resztki deseru, Kepa zmieszany wpatrywał się w swoją dziewczynę, a ja wstałam od stołu, żeby porządnie się wykaszleć. Oczy zaszły mi łzami. – Powiedziałem coś nie tak? – Dobiegł mnie głos brata. Po paru chwilach wróciłam do towarzystwa i zmroziłam Jamesa wzrokiem. – Alisa, nie zgrywaj niewinnej! Przecież wiesz do czego one służą, od ponad czterech lat jesteś w związku!
James! – warknęłam i zdzieliłam go po głowie.
No co? – spytał niewinnie. – Andrea, chyba się nie obraziłaś? – Spytał zwracając się do Hiszpanki.
Nie, oczywiście, że nie – odpowiedziała. – To przecież tylko głupie żarty, prawda?
No… Niekoniecznie, naprawdę tak było…
James, nie pogrążaj mnie już – westchnął Kepa napotykając moje spojrzenie. Natychmiast odwróciłam wzrok, żeby ukryć żar na policzkach.
Przecież seks to ludzka rzecz, nie rozumiem o co wam chodzi – powiedział wzruszając ramionami.
Andrea, przepraszam cię za tego bałwana – zwróciłam się do dziewczyny. – Dolać ci wina?
Poproszę – odparła wyciągając kieliszek w moją stronę. Odrobinę przelałam. Odrobinę! – Nic się nie stało, tak lepiej – Mruknęła i za jednym razem opróżniła szklane naczynie.
Do końca kolacji James dla bezpieczeństwa nie poruszał już żadnych tematów związanych z naszą przeszłością w Ondarroi. Odetchnęłam z ulgą, kiedy goście zaczęli zbierać się do wyjścia.
Jutro gramy mecz u siebie… – zaczął Kepa patrząc na naszą trójkę. – Gdybyście chcieli przyjść to mogę załatwić wam wejściówki – Zaproponował, a James z Mattem energicznie pokiwali głowami. Za ich śladem zrobiłam to samo.
Powinnaś jeszcze mieć jego koszulkę! – powiedział do mnie brat.
Ja… Umm… Co? – spytałam głupio. – Nie sądzę, na pewno została w Hiszpanii – Oznajmiłam szybko próbując ukryć rumieńce. – Poza tym i tak jest przestarzała.
Kepa na pewno załatwi ci nową – mrugnął do mnie. – Tak jak Mattowi! I stary, tak przy okazji… Ja też chcę!
Nie ma problemu! To do jutra, przekażę wam wejściówki i koszulki przez Andreę… Dobrze, kochanie?
Oczywiście, kochanie – przytaknęła łapiąc go za dłoń. James wyszedł z nimi, aby zaczekać na zamówioną chwilę wcześniej taksówkę.
Czy James mówił o tej koszulce, w której śpisz? O tej, na której, jak utrzymujesz zachował się jeszcze zapach Kepy? – zapytał niewinnie Matt patrząc na mnie z rozbawieniem.
Och, dajcie mi wszyscy święty spokój!

 Czmychnęłam do sypialni i osunęłam się po ścianie. Z korytarza dobiegł mnie głos brata mówiący o tym, że Andrea nie ma ani krzty poczucia humoru. Zaśmiałam się, ale natychmiast spoważniałam, bo czy ja będąc na jej miejscu, w takiej sytuacji zachowałabym się inaczej? Wątpię! Podeszłam do łóżka i sięgnęłam po koszulkę Kepy, która od niedawna służyła mi za piżamę. Znalazłam ją na dnie szafy, zupełnie przypadkowo, szukając czegoś całkowicie innego. Wmówiłam sobie, że pomimo upływu lat nadal wyczuwam na niej zapach Kepy. Takie przekonanie pozwoliło mi zasypiać, gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki. Kepa… Było mi głupio, że nakrył mnie spoglądającą na rękę Andrei, ale nie mogłam się powstrzymać! Od czasu naszej wyprawy po ten nieszczęsny pierścionek przeglądałam jej Instagrama czekając na zdjęcie, a kiedy nie pojawiło się po dłuższym czasie stwierdziłam, że nie chce chwalić się tym wydarzeniem w mediach społecznościowych. Z drugiej strony myślałam, że Kepa dałby mi znać… Nic już nie wiedziałam i katowałam się różnymi myślami. Nadal nie byli zaręczeni, ale to przecież nic nie zmieniało. Dla Kepy byłam przygodą, odskocznią, to Andreę kochał i to z nią chciał spędzić resztę życia. Z nią, nie ze mną, nie z dziewczyną, która w przeszłości była mu dość bliska. To ja postąpiłam głupio dopuszczając do głosu uczucia zakopane na dnie serca. Ale Kepa już właśnie taki był. Jego obecność, głos, śmiech, uroczy uśmiech… Wszystko to powodowało, że łatwo było się w nim zakochać. Ja zrobiłam to po raz drugi, uświadamiając sobie, że uczucie jakim go darzyłam nie było tylko zwykłym poważnym zauroczeniem. Było czymś większym, o czym zdałam sobie sprawę, kiedy ponownie go spotkałam. Ale on nie był dla mnie, a ja nie byłam dla niego i musiałam się z tym pogodzić. Ponownie musiałam zepchnąć te uczucia, odciąć się od nich, aby normalnie funkcjonować w jego obecności. Nie chciałam, żeby Andrea nabrała podejrzeń, nie chciałam wtrącać się w ich poukładane życie. Byli ze sobą szczęśliwi, tworzyli zgrany związek, w którym nie było miejsca dla mnie. Kepa do mnie nie należał, nigdy tak prawdziwie, tak jak teraz należy do Andrei. Przycisnęłam koszulkę do twarzy i po raz pierwszy od dawna pozwoliłam sobie na płacz. Kepa nie był mój…


***

Witam! 

Wpadł James i narobił trochę zamieszania, ale to jeszcze nie koniec jego wizyty ^^ 




skradzione serce zapraszam na prolog ;) 

Pozdrawiam ;*

4 komentarze:

  1. Ach ten Kepa. Miesza w życiu Małej Mi i chyba wcale nie jest tego taki nieświadomy...
    Czekam na next. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam pojęcia, serio, nie mam pojęcia, co mam myśleć po tym rozdziale. To wszystko jest tak strasznie pogmatwane. Ciężko stwierdzić, kto tak naprawdę co czuje i jakie ma plany.
    Niewątpliwie jednak Kepa totalnie zawrócił w głowie Alise. Dziewczyna nie może przestać o nim myśleć. Próbowała rzucić się w wir codziennego życia, ale trudno zapomnieć o kimś, kto bez przerwy gdzieś tam się przewija. Matt w końcu jest zapalonym piłkarskim kibicem, a jednocześnie przyjacielem Alise. Nie dziwię się, że wykorzystuje znajomość z dziewczyną, by uzyskać trochę ciekawostek z piłkarskiego świata. No i dzięki temu przynajmniej Alisa ma pretekst, by utrzymywać kontakt z Kepą.
    Całkiem polubiłam Jamesa, choć to zdecydowanie nie mój typ faceta. Jest trochę za bardzo roztrzepany i beztroski. Ale fajnie, że wpadł odwiedzić siostrę. Zawsze miło pogadać z kimś bliskim, szczególnie tak pozytywnie zakręconym jak James.
    Ale totalnie zaskoczyła mnie propozycja zaproszenia na obiad Kepy i Andrei. W życiu bym się nie spodziewała czegoś takiego.
    To musiało być strasznie trudne dla Alise. Znów spotkać Kepę i to jeszcze w towarzystwie Andrei. A zachowanie Jamesa na pewno nie pomogło. Strasznie ciekawi mnie, dlaczego Andrea nie nosi pierścionka. Nie przyjęła oświadczyn? I co o tym wszystkim myśli Kepa? To wszystko jest strasznie porąbane.
    Trochę podziwiam Alise, że w żaden sposób nie uprzykrzyła wizyty Andrei i zachowała się jak porządna gospodyni. Andrea nie ma do czego się przyczepić.
    Cóż, strasznie ciekawi mnie, o co w tym wszystkim chodzi. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Alisa po tym nieszczęsnym pomyśle Kepy z oświadczynami, próbowała skupić się na pracy i wrócić do swojego spokojnego życia, aż tu znikąd i niczym niezapowiedziany pojawia się James. Wprowadzając nutkę szaleństwa do życia naszych bohaterów. Od razu go polubiłam, bo wydaje się mega pozytywną postacią, która może wprowadzić tu trochę zamieszania, a przy okazji świadomie lub nie pomóc siostrze, która jest dla niego najważniejsza.
    Nieświadomie poczynił już nawet ku temu kroki, wpadając na pomysł z tą kolacją. Przy okazji ciekawi mnie, czy James wie o tym, że związek Alisy i Matta to tylko stwarzanie pozorów dla innych...
    Alisa starała się jak najlepiej wypaść na kolacji, co świetnie jej wyszło. Kepa nie mógł oderwać od niej wzroku, gdy postanowiła ich przywitać. Czym znowu wprowadził niemały zamęt w jej głowie.
    Za to Andrea, jak na nią zachowywała się przez cały wieczór nad wyraz przyzwoicie. Poza kilkoma zabójczyni spojrzeniami w stronę Alisy. Przynajmniej do momentu, gdy Jamesowi nie zebrało się na wspominki i to dosyć ciekawych czasów. 😁 Czym wprowadził większość towarzystwa w sporą niezręczność, a zwłaszcza już Kepę. Co do niego to sama już nie wiem, co mam myśleć o jego zachowaniu. Wciąż nie oświadczył się Andrei, choć ostatnio wyglądało jakby mu się z tym bardzo śpieszyło. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko wyjaśni. Mecz może być do tego jakąś okazją.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Brat Alisy zrobił wejście smoka i niespodziewanie pojawił się w Londynie. Przewracając przy tym życie głównych bohaterów do góry nogami :) Nieświadom tego, co łączyło (nadal łączy) jego siostrę i najlepszego przyjaciela, wpadł na genialny pomysł wspólnej kolacji. I oczywiście paplał jak najęty, przez przypadek ujawniając kilka krępujących faktów. Jestem bardzo ciekawa jak zareaguje gdy doda dwa do dwóch i zrozumie, że dzięki tym gumkom w kieszeni, Kepa nie zrobił go zbyt wcześnie wujkiem hihi ^^ Jestem przekonana, że po tej kolacji pełnej wspomnień Andrea zrobiła dochodzenie! Biedny Kepa na pewno musiał odpowiadać na szereg dociekliwych pytań! Gdyby nie to wina, Andrea wybuchnęłaby wcześniej. Ale na całe szczęście miała czym zagłuszyć swoje nerwy. Chociaż z drugiej strony, to na pewno nie jest fajne, gdy ktoś opowiada takie szczegóły o Twoim chłopaku ^^ Aż jestem ciekawa co jeszcze James wymyśli. Czym jeszcze nas uraczy :)
    Kepa jeszcze nie oświadczył się Andrei! Jestem święcie przekonana, że się waha. No bo hej, Andrea na pewno wybijałaby ludziom oczy palcem, na którym lśniły pierścionek zaręczynowy. A skoro go brak, to oświadczyn nie było. Prawda? ^^
    Zagłuszone przez Alisę uczucia wybuchnęły z podwójną siłą. Przez tyle lat wmawiała sobie, że wcale nie kochała/kocha Kepy, że to tylko romans bądź młodzieńczy eksperyment, nic poważnego, a prawda okazała się inna. Nie ma nic gorszego niż obdarzyć uczuciem zajętego mężczyznę. A przecież Alisa jest jest kobietą, która odbija facetów innej. Nawet takiej zołzie jak Andrei. Ale czy Alisa jest obojętna Kepie? Jego zachowanie dość często wskazuje na to, że jest nią nadal zafascynowany. Kto wie, może to z jej powodu nadal waha się co do zaręczyn :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń