Mijał
dzień za dniem. Po słonecznym i upalnym lipcu przyszedł czas na
sierpień, chłodny, deszczowy i burzowy. Słońce próbujące
przebić się przez kłębowisko chmur nie było już takie samo.
Moje życie wyglądało tak, a nie inaczej, wstawałam do pracy,
wracałam z niej, w międzyczasie posyłałam klientom szerokie
uśmiechy, zagłębiałam się w lekturze czytanej w danym momencie
książki, gotowałam, spędzałam czas z Mattem i gdy czas pozwolił
wymieniałam wiadomości z Kepą. Okres przygotowawczy do nowego
sezonu był szalony; zwiedził Irlandię, Japonię, Austrię i Niemcy
rozgrywając tam towarzyskie mecze. Trener próbował zbudować
drużynę radząc sobie bez kilku kluczowych graczy, którzy
zdecydowali się na opuszczenie klubu. Dzięki Hiszpanowi miałam
wiadomości z pierwszej ręki, niektórymi dzieliłam się z Mattem,
za co on odwdzięczał mi się informacjami na temat jego ukochanego
klubu. W pewnym momencie myślałam, że dostanę szału, bowiem
zaczęłam się gubić w tym cholernym piłkarskim żargonie i nie
miałam pojęcia, o czym mówi jeden albo drugi. W ubiegły weekend
rozpoczął się nowy sezon Premier League, który drużyna Kepy
rozpoczęła od sromotnej przegranej, a Tottenham Matta wygrał z
beniaminkiem. Cokolwiek to oznaczało. W dzień meczu o Superpuchar
Europy, w którym Chelsea miała zmierzyć się z Liverpoolem
zmęczona po ciężkim dniu w restauracji padłam na kanapę bez
życia. Matt parsknął śmiechem obserwując moje poczynania, ale
widząc moje spojrzenie nic nie powiedział. Paradował po domu w
koszulce Kepy, którą dostał od niego osobiście, mówiąc mi, że
dziś całym sercem będzie za jego drużyną ze względu na to, że
Liverpool pokonał w finale Ligi Mistrzów jego ulubieńców.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, choć tak naprawdę nie
rozumiałam nic i zwlekłam się z kanapy, żeby przygotować obiad.
Będąc w trakcie jego robienia usłyszałam natarczywy dzwonek do
drzwi.
–
Do licha, kogo tutaj niesie? –
mruknęłam, po czym poszłam je otworzyć. Zatkało mnie. Dosłownie
i w przenośni. – James? – Spytałam głupio mrugając powiekami.
–
Nie, królowa brytyjska – parsknął. –
Oczywiście, że ja! – Krzyknął uszczęśliwiony i zamknął
mnie w niedźwiedzim uścisku. – Tęskniłem za tobą, moja Mała
Mi!
–
Nie nazywaj mnie tak! – warknęłam
spoczywając w jego bezpiecznych ramionach. – Minęły czasy, kiedy
chodziłam w takiej fryzurze!
–
A szkoda, było ci w niej do twarzy –
pstryknął mnie w nos wchodząc do środka.
–
Tak jak tobie z wąsem à la Freddie
Mercury – prychnęłam, ale na szczęście mnie nie usłyszał
zajęty zbyt wylewnym powitaniem z Mattem. Uśmiechnęłam się od
ucha do ucha, bowiem zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam za
moim stukniętym starszym braciszkiem.
–
Tak sobie myślę… – zaczął James roszcząc sobie prawa do
najwygodniejszego miejsca na kanapie. – Jeśli nie macie nic
przeciwko…
–
Z twoich pomysłów nigdy nie wychodzi
nic dobrego – powiedziałam nabierając w dłoń garść popcornu.
Do rozpoczęcia meczu pozostały minuty, ale nie mogłam się oprzeć
czując ten charakterystyczny zapach prażonej kukurydzy i soli.
–
Z twoich też nie, a jakoś wszyscy do
tej pory żyją – odgryzł się, a ja nabrałam ochoty na ucięcie
mu języka. – Jak pewnie wiecie na wakacjach spotkałem się z Kepą
i Andreą…
–
O, nie – jęknęłam cicho, a Matt
zaśmiał się głośno.
–
Może by tak zaprosić ich na kolację? W
sobotę? Jeśli oczywiście nie macie innych planów… Ale dopóki
jestem w Londynie to można by było wykorzystać okazję… Co wy na
to? Kepa jest moim przyjacielem, z którym odnowiłem kontakt, Andrea
jest irytująca, ale można z nią wytrzymać, więc…
Matt
obdarzył mnie zatroskanym spojrzeniem zdając sobie sprawę z powagi
sytuacji. Nie chciał podejmować żadnych decyzji bez poznania
wcześniej mojego zdania.
–
Jasne, to żaden problem – wymamrotałam
wbijając wzrok w telewizor. Podgłośniłam odbiornik skupiając
swoją uwagę na Kepie. I meczu. Skazywałam się na katusze, ale nie
mogłam odmówić bratu. Chciałam spędzić z nim każdą chwilę
zanim znów wyruszy w świat. Byliśmy zgranym rodzeństwem i
gdyby zaszła taka potrzeba bez problemu wskoczylibyśmy w ogień za
tym drugim. Ja wybrałam spokojne życie w Londynie, kształciłam
się, zdobywałam cenne doświadczenie i krok po kroku wspinałam się
na wyższe szczeble kariery zawodowej, James był lekkoduchem, nie
mógł usiedzieć w miejscu, od zawsze pragnął zwiedzić każdy
zakątek świata i teraz z nawiązką spełniał to marzenie.
–
Cieszę się – odparł i zmierzwił
moje włosy. Nie skomentowałam tego wpatrzona w zawodnika z
numerem jeden na koszulce. Mecz był wyrównany, akcja toczyła się
wartkim tempem, zawodnicy atakowali, oddawali strzały na bramkę i
zapewniali swoim sympatykom wspaniałe widowisko. Wynik spotkania
otworzył Olivier Giroud w trzydziestej szóstej minucie. Do przerwy
nic się nie zmieniło, jednak zaraz po zmianie stron Liverpool
wyrównał. Chelsea miała okazję wyjść na prowadzenie, ale dwa
gole, które zdobyli okazały się być strzelone ze spalonej
pozycji. Matt i James przekrzykiwali się wzajemnie komentując mecz
po swojemu. Ja patrzyłam na Kepę, na to jak cudownie prezentuje się
w swoim stroju i jak pewnie porusza się w bramce. Podstawowy
czas gry nie wyłonił zwycięscy, podobnie jak dogrywka, w której
padły dwa gole. Czekały nas rzuty karne. Mocno zacisnęłam kciuki
próbując uspokoić szalejące serce. Denerwowałam się jak nigdy!
Kepa był blisko obrony dwóch strzałów, jednak piłka jakimś
cudem znalazła drogę do światła bramki. Po ostatnim karnym
wszystko było jasne. Chelsea przegrała mecz, ale ich gra mogła
cieszyć, ponieważ po ostatnim spotkaniu z Manchesterem United
poprawili swoją skuteczność. Skąd wiedziałam? Jednym okiem
spoglądałam na to widowisko, gdy wykonywałam swoje obowiązki w
pracy. Z każdym puszczonym przez Kepę golem miałam ochotę
wrzeszczeć na obrońców, żeby wzięli się do roboty.
–
Wspominałem już, że nie lubię
Liverpoolu? – Matt zaklął pod nosem.
–
Tak, wspominałeś – przytaknęłam i
podniosłam swoje cztery zgrabne litery z kanapy. – Idę spać! –
Oznajmiłam ziewając.
–
Zawiadomisz Kepę o tej kolacji, czy ja
mam to zrobić? – spytał James.
–
Ty!
Londyn,
17.08.2019 r.
Stałam
przed ogromną szafą przeklinając jak szewc. Przebierałam w
dżinsach, koszulkach, koszulach, spódnicach i sukienkach nie mogąc
się na nic zdecydować. Zachowywałam się głupio, irracjonalnie,
ale chciałam wyglądać ładnie. Po prostu ładnie. Przymierzałam
przeróżne ubrania, ale żadne z nich nie spełniło moich
oczekiwań. Podłogę zdobiła sterta kolorowych materiałów, miałam
to jednak gdzieś hałasując kolejnymi wieszakami. Krzyknęłam
uszczęśliwiona widząc klasyczną czarną, krótką sukienkę z
ozdobnym wycięciem.
–
Alisa, jesteś gotowa? – usłyszawszy
pytanie Matta prychnęłam kpiąco pod nosem.
–
Chyba śnisz! – odkrzyknęłam torując
sobie drogę przez gąszcz ubrań do toaletki. Wsmarowałam w ciało
balsam o zapachu trawy cytrynowej i zabrałam się za wykonanie
makijażu. Nałożyłam podkład, cień do powiek, wytuszowałam
swoje długie rzęsy i całość poprawiłam sypkim pudrem. Włosy
zostawiłam rozpuszczone. Założyłam na stopy trampki z motywem
biało-czarnej szachownicy i zbiegłam na dół, aby doglądnąć
mięsa w piekarniku. Panowie kończyli dekorowanie stołu, w
chwili, w której rozległ się dzwonek do drzwi. Odłożyłam
ścierkę na blat i poszłam otworzyć, ostatni raz poprawiając w
wielkim lustrze fryzurę. – Cześć! – Powiedziałam do
przybyłych gości. Kepa w opinającej jego umięśnione ciało
czarnej koszuli wyglądał jak milion dolarów, co spowodowało gorąc
na moich policzkach.
–
Cześć – odparła jak zwykle
szczerząca się Andrea i po moim zaproszeniu oboje weszli do środka.
Osobiście nie widziałam jej od dłuższego czasu i nie obraziłabym
się, gdyby taki stan rzeczy się utrzymał, ale jak mus to mus.
–
Ładnie wyglądasz – cicho powiedział
Kepa przemykając obok mnie, aby przywitać się z Jamesem i
Mattem. Zanim weszłam za nimi do salonu powachlowałam się dłonią.
Musiałam się uspokoić. Matt otworzył wino i rozlał je do
kieliszków. Opróżniłam go jednym haustem. Na pomalowanych
ogniście czerwoną szminką ustach Andrei pojawił się drwiący
uśmiech. Zbagatelizowałam go i poszłam do kuchni uporać się z
kolacją. Początkowo gęsta atmosfera pod wpływem wypitego alkoholu
znacznie się poprawiła. Posiłek minął nam na miłych rozmowach,
śmiechu i wspominaniu dawnych czasów. Andrea skanowała mnie
uważnym spojrzeniem, ale starałam się nie zwracać na nią uwagi.
Kątem oka jednak zerknęłam na jej serdeczny palec. Nie było na
nim pierścionka. Zdziwiona zmarszczyłam brwi i spostrzegłam, że
Kepa wpatruje się we mnie z krzywym uśmieszkiem na ustach.
Przełknęłam ślinę sięgając po kieliszek. Boże, co się ze mną
działo do cholery? James wdał się w rozmowę z Hiszpanem, Matt
próbował rozmawiać z Andreą, a ja siedziałam jak na szpilkach
obserwując całe towarzystwo. W pewnym momencie James zaśmiał się
głośno patrząc sugestywnie na Kepę.
–
Och, daj spokój! – parsknął
ocierając łzy. – Przecież ty chodziłeś z kieszeniami
wypchanymi prezerwatywami zanim poznałeś Andreę! – Powiedział
głośno, a ja zakrztusiłam się pitym właśnie trunkiem.
Próbowałam się zachowywać, naprawdę, ale nie wiedziałam już
jak. Atmosfera w jednej chwili uległa zmianie. Andrea zamiast
obrócić całą sytuację w żart wyprostowała się jak drut, Matt
cicho chichotał pod nosem, James dojadał resztki deseru, Kepa
zmieszany wpatrywał się w swoją dziewczynę, a ja wstałam od
stołu, żeby porządnie się wykaszleć. Oczy zaszły mi łzami. –
Powiedziałem coś nie tak? – Dobiegł mnie głos brata. Po paru
chwilach wróciłam do towarzystwa i zmroziłam Jamesa wzrokiem. –
Alisa, nie zgrywaj niewinnej! Przecież wiesz do czego one służą,
od ponad czterech lat jesteś w związku!
–
James! – warknęłam i zdzieliłam go
po głowie.
–
No co? – spytał niewinnie. – Andrea,
chyba się nie obraziłaś? – Spytał zwracając się do Hiszpanki.
–
Nie, oczywiście, że nie –
odpowiedziała. – To przecież tylko głupie żarty, prawda?
–
No… Niekoniecznie, naprawdę tak było…
–
James, nie pogrążaj mnie już –
westchnął Kepa napotykając moje spojrzenie. Natychmiast odwróciłam
wzrok, żeby ukryć żar na policzkach.
–
Przecież seks to ludzka rzecz, nie
rozumiem o co wam chodzi – powiedział wzruszając ramionami.
–
Andrea, przepraszam cię za tego bałwana
– zwróciłam się do dziewczyny. – Dolać ci wina?
–
Poproszę – odparła wyciągając
kieliszek w moją stronę. Odrobinę przelałam. Odrobinę! – Nic
się nie stało, tak lepiej – Mruknęła i za jednym razem
opróżniła szklane naczynie.
Do
końca kolacji James dla bezpieczeństwa nie poruszał już żadnych
tematów związanych z naszą przeszłością w Ondarroi.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy goście zaczęli zbierać się do
wyjścia.
–
Jutro gramy mecz u siebie… – zaczął
Kepa patrząc na naszą trójkę. – Gdybyście chcieli przyjść to
mogę załatwić wam wejściówki – Zaproponował, a James z Mattem
energicznie pokiwali głowami. Za ich śladem zrobiłam to samo.
–
Powinnaś jeszcze mieć jego koszulkę! –
powiedział do mnie brat.
–
Ja… Umm… Co? – spytałam głupio. –
Nie sądzę, na pewno została w Hiszpanii – Oznajmiłam szybko
próbując ukryć rumieńce. – Poza tym i tak jest przestarzała.
–
Kepa na pewno załatwi ci nową –
mrugnął do mnie. – Tak jak Mattowi! I stary, tak przy okazji…
Ja też chcę!
–
Nie ma problemu! To do jutra, przekażę
wam wejściówki i koszulki przez Andreę… Dobrze, kochanie?
–
Oczywiście, kochanie – przytaknęła
łapiąc go za dłoń. James wyszedł z nimi, aby zaczekać na
zamówioną chwilę wcześniej taksówkę.
–
Czy James mówił o tej koszulce, w
której śpisz? O tej, na której, jak utrzymujesz zachował się
jeszcze zapach Kepy? – zapytał niewinnie Matt patrząc na mnie z
rozbawieniem.
–
Och, dajcie mi wszyscy święty spokój!
Czmychnęłam
do sypialni i osunęłam się po ścianie. Z korytarza dobiegł mnie
głos brata mówiący o tym, że Andrea nie ma ani krzty poczucia
humoru. Zaśmiałam się, ale natychmiast spoważniałam, bo czy ja
będąc na jej miejscu, w takiej sytuacji zachowałabym się inaczej?
Wątpię! Podeszłam do łóżka i sięgnęłam po koszulkę Kepy,
która od niedawna służyła mi za piżamę. Znalazłam ją na dnie
szafy, zupełnie przypadkowo, szukając czegoś całkowicie innego.
Wmówiłam sobie, że pomimo upływu lat nadal wyczuwam na niej
zapach Kepy. Takie przekonanie pozwoliło mi zasypiać, gdy tylko
przyłożyłam głowę do poduszki. Kepa… Było mi głupio, że
nakrył mnie spoglądającą na rękę Andrei, ale nie mogłam się
powstrzymać! Od czasu naszej wyprawy po ten nieszczęsny pierścionek
przeglądałam jej Instagrama czekając na zdjęcie, a kiedy nie
pojawiło się po dłuższym czasie stwierdziłam, że nie chce
chwalić się tym wydarzeniem w mediach społecznościowych. Z
drugiej strony myślałam, że Kepa dałby mi znać… Nic już nie
wiedziałam i katowałam się różnymi myślami. Nadal nie byli
zaręczeni, ale to przecież nic nie zmieniało. Dla Kepy byłam
przygodą, odskocznią, to Andreę kochał i to z nią chciał
spędzić resztę życia. Z nią, nie ze mną, nie z dziewczyną,
która w przeszłości była mu dość bliska. To ja postąpiłam
głupio dopuszczając do głosu uczucia zakopane na dnie serca. Ale
Kepa już właśnie taki był. Jego obecność, głos, śmiech,
uroczy uśmiech… Wszystko to powodowało, że łatwo było się w
nim zakochać. Ja zrobiłam to po raz drugi, uświadamiając sobie,
że uczucie jakim go darzyłam nie było tylko zwykłym poważnym
zauroczeniem. Było czymś większym, o czym zdałam sobie sprawę,
kiedy ponownie go spotkałam. Ale on nie był dla mnie, a ja nie
byłam dla niego i musiałam się z tym pogodzić. Ponownie musiałam
zepchnąć te uczucia, odciąć się od nich, aby normalnie
funkcjonować w jego obecności. Nie chciałam, żeby Andrea nabrała
podejrzeń, nie chciałam wtrącać się w ich poukładane życie.
Byli ze sobą szczęśliwi, tworzyli zgrany związek, w którym nie
było miejsca dla mnie. Kepa do mnie nie należał, nigdy tak
prawdziwie, tak jak teraz należy do Andrei. Przycisnęłam koszulkę
do twarzy i po raz pierwszy od dawna pozwoliłam sobie na płacz.
Kepa nie był mój…
***
Witam!
Wpadł James i narobił trochę zamieszania, ale to jeszcze nie koniec jego wizyty ^^
skradzione serce zapraszam na prolog ;)
Pozdrawiam ;*
Ach ten Kepa. Miesza w życiu Małej Mi i chyba wcale nie jest tego taki nieświadomy...
OdpowiedzUsuńCzekam na next. Buziaki!
Nie mam pojęcia, serio, nie mam pojęcia, co mam myśleć po tym rozdziale. To wszystko jest tak strasznie pogmatwane. Ciężko stwierdzić, kto tak naprawdę co czuje i jakie ma plany.
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie jednak Kepa totalnie zawrócił w głowie Alise. Dziewczyna nie może przestać o nim myśleć. Próbowała rzucić się w wir codziennego życia, ale trudno zapomnieć o kimś, kto bez przerwy gdzieś tam się przewija. Matt w końcu jest zapalonym piłkarskim kibicem, a jednocześnie przyjacielem Alise. Nie dziwię się, że wykorzystuje znajomość z dziewczyną, by uzyskać trochę ciekawostek z piłkarskiego świata. No i dzięki temu przynajmniej Alisa ma pretekst, by utrzymywać kontakt z Kepą.
Całkiem polubiłam Jamesa, choć to zdecydowanie nie mój typ faceta. Jest trochę za bardzo roztrzepany i beztroski. Ale fajnie, że wpadł odwiedzić siostrę. Zawsze miło pogadać z kimś bliskim, szczególnie tak pozytywnie zakręconym jak James.
Ale totalnie zaskoczyła mnie propozycja zaproszenia na obiad Kepy i Andrei. W życiu bym się nie spodziewała czegoś takiego.
To musiało być strasznie trudne dla Alise. Znów spotkać Kepę i to jeszcze w towarzystwie Andrei. A zachowanie Jamesa na pewno nie pomogło. Strasznie ciekawi mnie, dlaczego Andrea nie nosi pierścionka. Nie przyjęła oświadczyn? I co o tym wszystkim myśli Kepa? To wszystko jest strasznie porąbane.
Trochę podziwiam Alise, że w żaden sposób nie uprzykrzyła wizyty Andrei i zachowała się jak porządna gospodyni. Andrea nie ma do czego się przyczepić.
Cóż, strasznie ciekawi mnie, o co w tym wszystkim chodzi. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Alisa po tym nieszczęsnym pomyśle Kepy z oświadczynami, próbowała skupić się na pracy i wrócić do swojego spokojnego życia, aż tu znikąd i niczym niezapowiedziany pojawia się James. Wprowadzając nutkę szaleństwa do życia naszych bohaterów. Od razu go polubiłam, bo wydaje się mega pozytywną postacią, która może wprowadzić tu trochę zamieszania, a przy okazji świadomie lub nie pomóc siostrze, która jest dla niego najważniejsza.
OdpowiedzUsuńNieświadomie poczynił już nawet ku temu kroki, wpadając na pomysł z tą kolacją. Przy okazji ciekawi mnie, czy James wie o tym, że związek Alisy i Matta to tylko stwarzanie pozorów dla innych...
Alisa starała się jak najlepiej wypaść na kolacji, co świetnie jej wyszło. Kepa nie mógł oderwać od niej wzroku, gdy postanowiła ich przywitać. Czym znowu wprowadził niemały zamęt w jej głowie.
Za to Andrea, jak na nią zachowywała się przez cały wieczór nad wyraz przyzwoicie. Poza kilkoma zabójczyni spojrzeniami w stronę Alisy. Przynajmniej do momentu, gdy Jamesowi nie zebrało się na wspominki i to dosyć ciekawych czasów. 😁 Czym wprowadził większość towarzystwa w sporą niezręczność, a zwłaszcza już Kepę. Co do niego to sama już nie wiem, co mam myśleć o jego zachowaniu. Wciąż nie oświadczył się Andrei, choć ostatnio wyglądało jakby mu się z tym bardzo śpieszyło. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko wyjaśni. Mecz może być do tego jakąś okazją.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊
Brat Alisy zrobił wejście smoka i niespodziewanie pojawił się w Londynie. Przewracając przy tym życie głównych bohaterów do góry nogami :) Nieświadom tego, co łączyło (nadal łączy) jego siostrę i najlepszego przyjaciela, wpadł na genialny pomysł wspólnej kolacji. I oczywiście paplał jak najęty, przez przypadek ujawniając kilka krępujących faktów. Jestem bardzo ciekawa jak zareaguje gdy doda dwa do dwóch i zrozumie, że dzięki tym gumkom w kieszeni, Kepa nie zrobił go zbyt wcześnie wujkiem hihi ^^ Jestem przekonana, że po tej kolacji pełnej wspomnień Andrea zrobiła dochodzenie! Biedny Kepa na pewno musiał odpowiadać na szereg dociekliwych pytań! Gdyby nie to wina, Andrea wybuchnęłaby wcześniej. Ale na całe szczęście miała czym zagłuszyć swoje nerwy. Chociaż z drugiej strony, to na pewno nie jest fajne, gdy ktoś opowiada takie szczegóły o Twoim chłopaku ^^ Aż jestem ciekawa co jeszcze James wymyśli. Czym jeszcze nas uraczy :)
OdpowiedzUsuńKepa jeszcze nie oświadczył się Andrei! Jestem święcie przekonana, że się waha. No bo hej, Andrea na pewno wybijałaby ludziom oczy palcem, na którym lśniły pierścionek zaręczynowy. A skoro go brak, to oświadczyn nie było. Prawda? ^^
Zagłuszone przez Alisę uczucia wybuchnęły z podwójną siłą. Przez tyle lat wmawiała sobie, że wcale nie kochała/kocha Kepy, że to tylko romans bądź młodzieńczy eksperyment, nic poważnego, a prawda okazała się inna. Nie ma nic gorszego niż obdarzyć uczuciem zajętego mężczyznę. A przecież Alisa jest jest kobietą, która odbija facetów innej. Nawet takiej zołzie jak Andrei. Ale czy Alisa jest obojętna Kepie? Jego zachowanie dość często wskazuje na to, że jest nią nadal zafascynowany. Kto wie, może to z jej powodu nadal waha się co do zaręczyn :)
Buziaki :*