Dwa
dni temu wróciliśmy z Finlandii, która w pełni oczarowała nas
swoim klimatem oraz stylem życia. Londyn przywitał nas wichurą,
ulewą, gradem, granatowym niebem oraz przecinającymi się
błyskawicami. Taka pogoda utrzymywała się przez cały czas, przez
co stałam się rozdrażniona. Chciałam, by te wakacyjne miesiące
były pełne słońca i radości, jednak aura miała gdzieś moje
marzenia. Skuliłam się na kanapie słysząc kolejny, potężny
grzmot.
–
Moja mała dziewczynka dalej boi się
burzy? – niespodziewane pojawienie się Kepy w salonie
spowodowało, że jeszcze bardziej struchlałam ze strachu.
–
Kepa! – warknęłam. – Nie nabijaj
się ze mnie! – Dodałam, gdy spostrzegłam pojawiający się na
jego ustach uśmieszek.
–
Nie nabijam się z ciebie! – zaczął
się bronić. – Chciałem tylko zapytać, czy dasz radę przejść
na drugą stronę ulicy widząc, co dzieje się na zewnątrz –
Wyszczerzył się. Nie zastanawiając się nad tym, co robię,
wzięłam do ręki poduszkę i rzuciłam się na niego z
impetem. – O, nie! Tak się bawić nie będziemy! – Zaprotestował
zdając sobie sprawę, do czego zmierzam. Jęknął, gdy usiadłam na
nim okrakiem. – Alisa… – Westchnął słabo, kiedy wprawiłam
biodra w ruch.
–
Zbyt łatwo dajesz się zdekoncentrować
– oznajmiłam słodko schodząc z niego. Posłał mi gniewne
spojrzenie, które zbyłam wzruszeniem ramion. – Idę się
przebrać! – Krzyknęłam udając się w kierunku schodów.
–
A ja doprowadzić się do porządku –
mruknął. Parsknęłam głośnym śmiechem znikając na górze, by
uniknąć jego zemsty.
Wbiegłam
szybko po schodkach prowadzących do domu Matta i Jamesa, gdy kolejna
błyskawica przecięła niebo. Kepa chichocząc pod nosem nacisnął
dzwonek. Zirytowana jego zachowaniem kopnęłam go w kostkę.
–
Chcesz mnie uszkodzić?! – zapiszczał.
W tej samej chwili drzwi otworzyły się na oścież.
–
Zabawiacie się na naszym ganku? – brwi
Jamesa powędrowały w górę. Świdrował nas wzrokiem.
–
Już mam dość – burknęłam wchodząc
do środka.
–
Ignoruj ją – poradził mu Kepa. –
Nie wiem, co w nią dziś wstąpiło.
–
Może spóźnia się jej okres –
podsunął mój brat.
–
JAMES! – warknęłam wściekła. Jak
torpeda wpadłam do kuchni, by pomóc Mattowi przygotować dania na
kolację, na której miała zjawić się jego mama. – Matt, powiedz
im coś – Poprosiłam skrywając się w jego bezpiecznych
ramionach.
–
Ze mną nic ci nie grozi, Przylepie –
zapewnił mnie dając mi buziaka w czoło. Momentalnie się
rozpromieniłam i wzięłam się do roboty. James wdał się w
rozmowę z Kepą, co bardzo mnie ucieszyło. Dobrali się!
Dwoje dorosłych zachowujących się jak niedojrzałe dzieciaki. W
mgnieniu oka uwinęłam się z potrawami, których aromat unosił się
w powietrzu. Zaburczało mi w brzuchu, ale wiedziałam, że muszę
poczekać. Mama Matta miała zjawić się za parę chwil.
–
Denerwujesz się? – spytałam
przyjaciela po kilku minutach ciszy.
–
Trochę – przyznał. – Wiem, że mama
zna już Jamesa, wie, że jesteśmy razem, ale jeszcze nie wiedziała
nas… W związku – Powiedział cicho. – Dziękuję, że jesteś
tutaj ze mną.
–
Zawsze będę przy tobie –
zagwarantowałam mu. Kiwnął głową kierując się do drzwi. –
Idź przywitać się z przyszłą teściową! – Poradziłam
Jamsowi, który wyprostował się jak struna. Przełknął ślinę i
zniknął w głębi korytarza. Popatrzyłam na Kepę i oboje
zaśmialiśmy się głośno. Już dawno nie widzieliśmy Jamesa w
takim stanie! Pani Gemma zjawiła się w salonie promieniejąc
radością. Wszelkie zmartwienia i troski zniknęły jej z
twarzy. Jej oczy błyszczały wesołym blaskiem, a szeroki i pogodny
uśmiech rozwiewał wszelkie wątpliwości. Cieszyła się szczęściem
syna. Przeszliśmy do jadalni i zajęliśmy się jedzeniem.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym ciesząc się swoim
towarzystwem.
–
Alisa, cieszę się, że tak, czy tak
będę mieć cię w rodzinie – uśmiechnęła się ciepło.
Odwzajemniłam ten gest całą sobą. – Matt nie mógł trafić
lepiej – Dodała spoglądając ukradkiem na dwójkę zakochanych.
–
Mógł, ale nie będę się spierać –
parsknęłam śmiechem. Pani Gemma żartobliwie pogroziła mi palcem.
– U pani wszystko w porządku? – Zainteresowałam się upijając
łyk wina.
–
Tak – odparła. – Rozwód z Garym dał
mi się we znaki, ale już odpoczęłam. Musiało upłynąć trochę
czasu, abym w pełni odzyskała siły, ale widząc tak szczęśliwego
Matta wiem, że było warto przejść przez to piekło –
Pieszczotliwie poklepała mnie po dłoni. W pełni się z nią
zgodziłam. – Wydaje się, że wiele ich łączy – Stwierdziła.
–
Nawet to, że rodzice wyparli się nas
przez naszą orientację – rzucił James. Zamknęłam oczy modląc
się w duchu o więcej cierpliwości. Kepa zakrztusił się kawałkiem
ciasta. Próbował opanować śmiech, ale nie udało mu się. – Tak
tylko mówię. To na swój sposób romantyczne – Dodał.
–
Nadal pani uważa, że Matt nie mógł
trafić lepiej? – prychnęłam gromiąc brata wzrokiem. Byłam
pewna, że jego poczucie humoru kiedyś doprowadzi do katastrofy.
–
Cóż… James miał sporo racji w tym,
co powiedział – pani Gemma spuściła głowę. – Mogę wam
jednak obiecać, że na mnie zawsze będziecie mogli liczyć. Cała
wasza czwórka – Objęła nas wzrokiem. Ścisnęłam dłoń Kepy
odganiając łzy. Rodzina wcale nie musiała objawiać się w więzach
krwi.
Londyn,
01.08.2020 r.
Ciepły
koc i gorąca herbata z cytryną były moim wybawieniem przed szarymi
dniami bez Kepy. Nie widziałam go przeszło od miesiąca, co było
spowodowane przedsezonowym tournée i towarzyskimi meczami. Już za
tydzień startował kolejny sezon Premier League, więc doskonale
rozumiałam, że piłkarze chcą wejść w niego z odpowiednim
rytmem. Trzymałam w dłoni książkę, ale co jakiś czas odkładałam
ją na stolik, bo nie mogłam skupić się na czytanym tekście.
Cieszyłam się, że we wrześniu zacznę trzeci semestr kursu, który
wniósł do mojego życia wiele barw. Sporadycznie widywałam się z
Alexem. Był jedną z niewielu osób, z którymi rozumiałam
się bez słów. Bałam się, że przez jego związek z Grace
nasze stosunki ulegną zmianie, ale na szczęście tak się nie
stało. Nie zniosłabym tego! Byliśmy przyjaciółmi, dzieliliśmy
wspólne pasje i zainteresowania. Przez kilka dni mogłam liczyć
jedynie na blondynkę, z którą od czasu do czasu wyskoczyłam na
kawę. Już nie skakałyśmy sobie do oczu przy każdej nadarzającej
się ku temu okazji, co znacznie ułatwiło nam komunikację w
restauracji. James i Matt spędzili wakacje na Wyspach Galapagos,
Natalia z dzieciakami była w rodzinnej Brazylii, a ja siedziałam w
deszczowym Londynie. Ledwo powstrzymałam cisnące mi się do oczu
łzy.
–
Przylepie, dobrze się czujesz? – Matt
wparował do salonu, jak do siebie, ale zdążyłam się do tego
przyzwyczaić.
–
Tak – pociągnęłam nosem.
–
Lody? – zaproponował. Nieśmiało
kiwnęłam głową robiąc mu miejsce pod kocykiem. Wskoczył pod
niego z zimnym pudełkiem i dwoma łyżeczkami. – Jak za starych
dobrych czasów! – Roześmiał się.
–
Tak – powiedziałam znowu i rozpłakałam
się. Matt spojrzał na mnie zaniepokojony.
–
Alisa? Czemu płaczesz?
–
Bo tęsknię za Kepą – wychlipałam
zajadając się lodami.
–
Wczoraj płakałaś, bo zauważyłaś
brudną szklankę w zlewie, przedwczoraj, bo zabrakło ci pomidorów
w lodówce, a przed przedwczoraj, bo nie mogłaś znaleźć buta.
Jesteś pewna, że wszystko gra? – dopytał marszcząc nos.
–
Nie – odburczałam.
–
Jesteś w ciąży? – wypalił.
Popatrzyłam na niego z oczami pełnymi łez.
–
Tak – oznajmiłam po raz trzeci.
Położyłam głowę na ramieniu przyjaciela. Szloch wstrząsnął moim ciałem.
–
To dlaczego łkasz? Nie cieszysz się?
Kepa się nie cieszy? – zbombardował mnie ilością pytań.
Odpowiedziałam pomimo guli ciążącej mi w gardle.
–
Kepa jeszcze nie wie. Cieszę się, ale
obawiam się, że on… Nie wiem, czy…
–
Dowiedziałem się pierwszy? Ojej!
–
Tylko nie mów nic Jamesowi, dobrze?
–
Nie powiem – zapewnił. – Przylepie,
tak ogromnie wam gratuluję! Jestem pewien, że Kepa oszaleje ze
szczęścia! Mój Przylep będzie mamusią – Matt otarł łzy z
policzka. Zaśmiałam się czując ulgę wypełniającą moje ciało.
Przecież musiało być dobrze…
Londyn,
03.08.2020 r.
–
Wróciłem! – głośny krzyk Kepy poniósł się echem po
przestronnym korytarzu. Podniosłam się z kanapy i przytuliłam go
do siebie z całych sił. – Ja też za tobą tęskniłem – Potarł
mój policzek swoim.
–
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że
już jesteś!
–
Nie tylko ty – zauważył spoglądając
z czułością na Lindę i Lady, które wesoło merdały ogonkami.
Hiszpan ukląkł i przywitał się z nimi głośnym całusem.
Ogarnęła mnie niespodziewana czułość. Odkąd dowiedziałam się
o ciąży milion razy wyobrażałam sobie jego reakcję. Bałam się,
bo nie byłam pewna, jak przyjmie tę wiadomość. Wiedziałam, że w przyszłości
stworzymy rodzinę, bo oboje tego chcieliśmy, jednak żadne z nas
nie przypuszczało, że stanie się to tak szybko. Byliśmy gotowi?
Poradzimy sobie? Udźwigniemy odpowiedzialność za bezbronną
istotkę? Spełnimy się w tej nowej roli? Zadawałam sobie szereg
pytań, na które bez Kepy nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. –
Kochanie, dobrze się czujesz? – Zaniepokoił się.
–
Oczywiście! – zapewniłam go. –
Jednak… Musimy porozmawiać, muszę ci o czymś powiedzieć –
Zaczęłam patrząc na psiaki.
–
Nie strasz mnie – przestrzegł
podnosząc się z podłogi.
–
Linda i Lady będą mieć rodzeństwo! –
wykrzyknęłam zanim zdołałam ugryźć się w język.
–
Kochanie… Przecież wspólnie
ustaliliśmy, że na trzeciego psiaka przyjdzie jeszcze czas –
oznajmił.
–
Ja… Kepa… Chodziło mi o… Chodziło
mi o to… Boże! – złapałam się za głowę. – Wiem, wiem! Nie
planowaliśmy tego, po prostu stało się! Prawdziwe rodzeństwo!
Linda i Lady będą mieć prawdziwe rodzeństwo! – Powiedziałam na
wydechu.
–
C-co? – Kepa zamrugał powiekami. –
Prawdziwe rodzeństwo… Alisa… Jesteś… Jesteś w ciąży?
– Wykrztusił podchodząc bliżej.
–
Jestem w ciąży – potwierdziłam. –
Gitara z koncertu nie będzie jedyną pamiątką z tamtej nocy –
Zachichotałam przez łzy.
–
Alisa…
–
Cieszysz się? Nie jesteś na mnie zły?
– zagryzłam wargę. – Zdaję sobie sprawę, że to za wcześnie…
Pamiętam twoje początkowe nastawienie i… I… I…
–
Kochanie, uspokój się – bramkarz
położył dłoń na płaskim jeszcze brzuchu. – Oczywiście, że
się cieszę! Jak mogłaś pomyśleć inaczej, głuptasku? Będziemy
rodziną…
–
Będziemy – odparłam. Zatonęłam w
jego męskim uścisku dając się ponieść emocjom.
–
Maite zaitut, Ama – szepnął mi we
włosy. Jego głos drżał.
–
Maite zaitut, Aita – wymamrotałam
skrywając się w jego godnych zaufania ramionach. Wiedziałam, że
Kepa będzie najlepszym tatą na świecie. I wiedziałam, że obdarzy
naszą kruszynkę bezgraniczną miłością.
***
Witam!
Jeszcze nie kończę ;)
(A któż to do mnie wrócił? 🙈💙😍)
Pozdrawiam ;*