Gwar
w restauracji wzmagał się z każdą minutą. Wszyscy goście byli
już w środku, właśnie zajmowali miejsca przy specjalnie
przystrojonych stolikach. Elementy dekoracyjne, na które zdecydował
się szef przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Sala była
wypełniona niebieskimi balonami, lew znajdujący się w herbie
Chelsea patrzył na mnie z każdej strony, pokazując swoją władzę,
w telewizji leciała kompilacja niektórych meczów oraz
najważniejszych chwil, które złożyły się na sto piętnastoletnią
historię klubu. Wiedziałam, że był to ważny wieczór dla
właściciela, trenerów i zawodników, dlatego zakasałam rękawy
pełna energii do działania. Grace krzątała się obok i co jakiś
czas posyłała w moim kierunku niepewne spojrzenia. Wstawiając na
kuchenkę pierwsze naczynia zmarszczyłam brwi.
–
Grace, wszystko w porządku? –
zainteresowałam się odgarniając niesforny kosmyk włosów. –
Dobrze się czujesz?
–
Tak, tak – odparła szybko
przygotowując tace. – W zasadzie to… Wiem, że to nie najlepszy
moment, ale… – Zaczęła zagryzając wargę. Nieśmiała Grace?
Też mi coś!
–
Grace, wiem o tobie i Alexie –
powiedziałam łagodnie. Blondynka zrobiła wielkie oczy, ale
wyczułam ulgę wypełniającą jej ciało. – Byliśmy dziś z Kepą
na spacerze i widzieliśmy was – Poinformowałam ją.
–
I nie przeszkadza ci to? – zapytała
poprawiając uniform.
–
Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? –
zdziwiłam się. – Alex jest moim przyjacielem i jego
szczęście jest dla mnie ważne. Jeśli odnalazł je u twojego boku
to cieszę się z tego – Oznajmiłam zmniejszając ogień.
–
Dziękuję – mruknęła cicho. –
Myślałam, że będziesz na mnie wściekła również przez Jamesa…
Sama wiesz, że kiedyś cię o niego wypytywałam…
–
Cóż, James… – zacięłam się, bo
nie byłam pewna, czy wie o jego orientacji.
–
Wiem, że jest gejem – zaśmiała się.
– Wyszło trochę niezręcznie – Posłała mi coś na kształt
uśmiechu.
–
Chyba masz rację – przyznałam
spoglądając na wielki zegar. – Chyba już czas…
–
Jasne – oprzytomniała w jednej chwili
biorąc do ręki tacę.
–
Tylko się nie potknij – zażartowałam.
Rozbawiona blondynka pokręciła głową i wyszła na salę, a ja
dostrzegłam szefa, który pokazał mi kciuk uniesiony w górę.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko wracając do pracy. Moje
początki z Grace były trudne, obie miałyśmy ciężki charakter,
chciałyśmy być najlepsze. Nie lubiłyśmy się, dogryzałyśmy
sobie na każdym kroku, byłyśmy dla siebie wredne, co nie raz, nie
dwa doprowadzało szefa do bólu głowy. Po moim awansie nasze
stosunki się polepszyły, starałyśmy się komunikować, tak aby
nie ucierpiała reszta naszej drużyny. Zmiana w naszych relacjach
wyszła wszystkim na dobre. Gdy goście zajadali się przystawką, a
szef pilnował jedzenia, ukradkiem wymsknęłam się do drugiej sali,
w której przebywały osoby towarzyszące pracowników.
–
Cześć, Alisa – Alex mrugnął do mnie
znad talerza. – Przepyszne pierożki! – Pochwalił mnie.
–
Dzięki – wyszczerzyłam się szeroko.
Przywitałam się z innymi osobami, po czym kucnęłam przy Alexie. –
Gratuluję związku! – Powiedziałam. – Ale później dostaniesz
ode mnie w łeb za to, że nie pisnąłeś ani słówkiem! –
Zbeształam go.
–
Trochę bałem się twojej reakcji, ale
jak widać niepotrzebnie – niewinnie wzruszył ramionami.
–
Macie moje błogosławieństwo –
oznajmiłam poważnie. Alex popatrzył na moją minę i zaśmiał
się głośno.
–
To wiele dla mnie znaczy i mówię to
całkiem serio – wykrztusił z siebie biorąc do ust kęs pierożka.
– Za to twój chłopak chyba dalej nie błogosławi naszej
przyjaźni – Ruchem dłoni wskazał na główną salą, a ja
zamarłam z powodu swojej głupoty. Całkowicie zapomniałam o tym,
że obie sale dzieli jedynie wąskie przejście. Przybrałam wyraz
niewiniątka i pomachałam Kepie, który zgromił mnie
wzrokiem.
–
Cóż, muszę uciekać, bo zaraz szef
mnie zabije… Zobaczymy się później! – wyjąkałam znikając w
kuchni. Uwijałam się jak w ukropie, by wszyscy byli zadowoleni.
Grace wraz innymi kelnerkami miała ręce pełne roboty, ja
przestawiałam garnki tłukąc się nimi niemiłosiernie. Kroiłam,
obierałam, gotowałam, podawałam na tace. Po godzinie usiadłam na
stołku i chwyciłam w dłoń szklankę wody. Duszkiem wypiłam jej
zawartość i poprawiłam czapkę kucharską.
–
Skoro pozwoliłem Grace przywitać się z
Alexem, to tobie również na to pozwolę – pojawienie się obok
mnie szefa przyprawiło mnie o mini zawał.
–
Też się z nim przywitałam… –
odparłam. Szef zacmokał z irytacją.
–
Mówiłem o twoim chłopaku –
sprecyzował. – Wykorzystaj szansę, bo później zobaczysz go po
części oficjalnej!
–
Tak jest! – zasalutowałam. Odłożyłam
czapkę na bok i z podniesionym czołem ruszyłam w kierunku stolika
Kepy. Po drodze pomachałam znajomym piłkarzom. – I jak wam
smakuje? – Zainteresowałam się cmokając Hiszpana w policzek.
–
Nie przymilaj się tak do mnie, widziałem
cię z Alexem – powiedział z naburmuszoną miną.
–
Wszystko, co wychodzi spod twojej ręki
jest wyśmienite! – pochwaliła mnie Natalia, a Jorginho w
pełni poparł swoją żonę. – A nim się nie przejmuj –
Wskazała na Kepę. – Po prostu dziwnie czuje się z tym, że nie
ma cię obok!
–
Zawsze możesz iść do Alexa… On też
nie ma przy sobie swojej drugiej połówki – prychnęłam z
satysfakcją odnotowując iskry wściekłości w oczach bramkarza.
–
Igrasz dzisiaj ze mną – westchnął
odsuwając się, bym usiadła mu na kolanach. Objęłam go za szyję
z radością patrząc na zadowolone towarzystwo. Po chwili jednak
dopadła mnie smutna myśl.
–
Chyba… Chyba nie jest ci źle, że nie
ma obok ciebie Andrei? – spytałam nerwowo.
–
Zwariowałaś! Kochanie, przecież wiesz,
że to zamknięty rozdział w moim życiu…
–
Wolałam się upewnić – wymruczałam.
– Przynajmniej jej zęby nie odbijają się w blasku świateł –
Rzuciłam. Natalia parsknęła głośnym śmiechem zwracając na
siebie uwagę pozostałych. Jorginho zakrztusił się pitym właśnie
winem, a Kepa napiął szczękę. – Coś nie tak?
–
Chyba jeszcze nie przywyknął do żartów
o byłej dziewczynie – Jorginho wyratował go z opresji.
–
Racja, muszę się na nie uodpornić –
przytaknął ściskając mnie mocniej.
–
Zobaczymy się po części oficjalnej –
obiecałam muskając jego usta. Wróciłam do gorącej kuchni, aby
dalej pełnić swoje obowiązki. Na całe szczęście uroczysta część
powoli dobiegała końca. Odetchnęłam z ulgą, kiedy głos zabrał
pan Abramovich. W skupieniu słuchałam jego wzruszającej mowy oraz
podziękowań. Zdałam sobie sprawę, że stałam się częścią
tego klubu, tej niebieskiej rodziny. Byli dla mnie ważni, każdy na
swój sposób. Ukradkiem otarłam łzę, a później przyłapałam
się na tym, że nucę hymn Chelsea, który właśnie rozbrzmiał w
całej restauracji. Wzruszona pociągnęłam nosem. Posłałam Kepie
ckliwe spojrzenie, a on zaśmiał się widząc mnie w tym stanie.
Wytknęłam mu język i poszłam się przebrać w sukienkę
zakupioną specjalnie na tę okazję. Wieczór spędziłam wtulona w
silne ramiona mojego mężczyzny. Ramiona, które były całym moim
światem.
Nocna
panorama Londynu była jednym z wielu powodów, dzięki którym
pokochałam to miasto. Mimo że było już grubo po północy,
stolica Anglii dalej tętniła życiem, wszystko odbywało się wedle
ustalonego rytmu. Mijali nas ludzie spacerujący z psami,
zakochani nastolatkowie, w pobliskich pubach głośna muzyka mieszała
się z gwarem klientów. Westchnęłam przeciągle wtulając
się w ramię Kepy.
–
Co tak wzdychasz? – zainteresował się
patrząc na mnie z ukosa.
–
Nogi mnie bolą! – poskarżyłam się
wydymając usta. Hiszpan parsknął śmiechem. – Weź mnie na
barana! – Zajęczałam.
–
Nie ma mowy – odparł.
–
Dlaczego? – sarknęłam pod nosem. –
Sugerujesz, że jestem za ciężka? – Przymrużyłam oczy.
–
Nigdy w życiu, nie jestem samobójcą! –
obronił się. – Trzeba było założyć buty na jeszcze większej
szpilce, koturnie, czy…
–
Ignorant! – wypaliłam. – Dobrze…
Mam zadzwonić po Alexa? – Zachichotałam. Wypity alkohol
przyjemnie krążył po moim organizmie, dodając mi pewności
siebie.
–
Alex to, Alex tamto… Co jeszcze? –
żachnął się Kepa przystając w miejscu. – Co cię tak
rozbawiło? – Prychnął.
–
Jesteś taki uroczy, gdy przemawia przez
ciebie zazdrość! – powiedziałam radośnie i zalotnie
zatrzepotałam rzęsami.
–
Odezwała się ta, która jakiś czas
temu chciała wybić zęby Andrei – przypomniał mi gniewnie
marszcząc brwi.
–
Dobrze, że się powstrzymałam! Jeszcze
nosiłabym na dłoni ślad po Pani Wyszczerz!
–
Alisa… – Kepa załamał ręce. –
Nie mam do ciebie siły…
–
Po prostu mnie weź! – rozkazałam.
Powietrze przeciął głośny śmiech bramkarza. – Ty chyba też za
dużo wypiłeś –Spojrzałam na niego z dezaprobatą.
–
Mam cię wziąć? Tutaj? – zniżył
głos, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
–
Jesteś niewyżytym zboczeńcem –
stwierdziłam fakt oczywisty. – Na barana!
–
Nie znam takiej pozycji – wyszczerzył
się szeroko.
–
Kepa!!! – warknęłam i tupnęłam
nogą. Hiszpan przewrócił oczami, ale w końcu spełnił moją
prośbę. – Nie można było tak od razu? – Zadałam retoryczne
pytanie. Mój mężczyzna jedynie uśmiechnął się kpiąco i ruszył
w drogę do domu. – Kocham cię, Kepcio – Szepnęłam wtulając
twarz w jego szyję. Usnęłam kołysana odgłosem jego kroków.
Londyn,
18.03.2020 r.
Rewanżowy
mecz Chelsea z Bayernem w Lidze Mistrzów rozpoczął się dobre pół
godziny temu. Stadion monachijskiego klubu wypełniony był po
brzegi. W tym zlepku kibiców dostrzegłam sympatyków Niebieskich,
którzy specjalnie na tę okazję wybrali się do Niemiec. Ja nie
mogłam sobie na to pozwolić, dlatego teraz nerwowo obgryzałam
paznokcie. Chelsea od pierwszych minut próbowała atakować, by
zminimalizować straty z pierwszego spotkania. Bayern się nie
poddawał, walczył i co jakiś czas pokazywał swoją dominację.
Kepa szalał w bramce, bronił najgroźniejsze strzały i motywował
kolegów z zespołu, aby dawali z siebie wszystko, tak jak on.
Siedząca obok mnie Natalia próbowała uspokoić szalejącego synka,
ja trzymałam na kolanach Alicię, która powoli zasypiała w
moich ramionach. Skorzystałam z zaproszenia przyjaciółki, bo
zdawałam sobie sprawę z tego, że oglądanie tego
emocjonującego spotkania w towarzystwie Jamesa i Matta nie wyjdzie
mi na dobre. Serce tłukło mi się o żebra, trzęsły mi się
dłonie, oddychałam zbyt szybko, jednak nie mogłam powstrzymać tej
adrenaliny. Pod koniec pierwszej połowy sędzie podyktował rzut
karny Niebieskim. Zacisnęłam mocno kciuki patrząc na Jorginho
przygotowującego się do oddania strzału. Po gwizdku mąż Natalii
w swoim stylu umieścił piłkę w bramce. Kobieta wrzasnęła
podekscytowana, a ja zaśmiałam się głośno obserwując tańczącego
przed telewizorem Vitora.
–
Teraz na pewno nie zaśnie – mruknęła
Natalia kręcąc głową. – Za bardzo udzieliły mu się emocje!
–
Trudno mu się dziwić! – powiedziałam
głośno. – Odrobią to, prawda?
–
Oczywiście, że tak! Nie mają innego
wyjścia – oznajmiła. Pocałowałam śpiącą Alicię w główkę i
oddałam ją mamie. – Vitor mógłby wziąć z niej przykład –
Westchnęła udając się na górę, by ułożyć ją w łóżeczku.
–
Ciociu, pocytas mi baję? – zapytał w
pewnym momencie patrząc na mnie uważnie.
–
Pewnie, że tak – odpowiedziałam bez
wahania czochrając go po włosach.
–
Ciałbym oglądnąć dlugą polowę, ale
mamusia nie pozwala – powiedział szczerze prowadząc mnie do
swojego królestwa.
–
Zrelacjonujemy ci wszystko – obiecałam
przykładając dłoń do piersi.
–
Tsymam cię za słowo! – krzyknął i
wskoczył na łóżko. Przykryłam go kołdrą i otworzyłam książkę.
Chłopczyk ufnie się we mnie wtulił i w skupieniu chłonął treść
bajki. Po upływie dziesięciu minut ziewnął szeroko i zamknął
oczy. Odczekałam chwilę i zgasiłam lampkę.
–
A tak się zapierał, że nie uśnie –
Natalia parsknęła śmiechem, gdy schodziłyśmy na dół. – Swoją
drogą… Naprawdę do twarzy ci z dziećmi – Rzekła z pełnym
przekonaniem. Rozbawiona pokręciłam głową.
–
Ostatnio zupełnie przez przypadek
poruszyłam ten temat z Kepą… Nie był zachwycony –
zmarkotniałam na samo wspomnienie. – Wiem, że jest na to za
wcześnie, ale jeśli on ich nie chce?
–
Daj spokój – Natalia machnęła ręką.
– Kocha cię, więc to pewne, że chce stworzyć z tobą rodzinę.
Rozumiem twoje obawy, ale macie całe życie przed sobą –
Przyjaciółka dodała mi otuchy ciepłym spojrzeniem. – Nie
zamartwiaj się na zapas, jasne?
–
Tak jest! – odpowiedziałam siadając
na kanapie. Druga połowa właśnie się rozpoczęła. Modliłam się
o pozytywny rezultat dla Chelsea. Pragnęłam, aby wygrali, by
udowodnili niedowiarkom z całego świata, że zbyt wcześnie ich
przekreślili. Dopóki piłka była w grze, wszystko było możliwe!
– Dawno się tak nie denerwowałam! – Przyznałam patrząc na
młodych piłkarzy. Sprawnie minęli obronę Bayernu, a wymiana podań
między Tammy’m a Masonem zakończyła się celnym strzałem
tego drugiego.
–
Jeszcze dwa! – krzyknęła Natalia.
–
Ciszej, bo obudzisz dzieciaki! –
skarciłam ją.
–
Oho, już zaczynasz mówić jak mamuśka
– wyszczerzyła się. Trąciłam ją w ramię powracając do
oglądania meczu. Gra
toczyła się szybkim tempem, które przyprawiało mnie o zawał
serca. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
–
Kepcio! – pisnęłam rozradowana, gdy
obronił kolejny celny strzał. – Jest najlepszy!
–
Oczywiście – przytaknęła rozbawiona
Natalia.
–
Spójrz tylko na niego! – wskazałam
palcem na sylwetkę bramkarza, który wyciągnął się jak długi,
by nie dopuścić do utraty gola. Niebiescy
przejęli całkowitą kontrolę nad meczem, zdominowali piłkarzy
Bayernu, którzy nie potrafili pogodzić się z takim stanem rzeczy.
Faule, żółte karki, gwizdek sędziego… Trzęsłam się jak osika
na wietrze. Czas upływał, ale wraz z tym moja nadzieja rosła.
Bramki Mateo oraz Tammy’ego przypieczętowały ostateczny wynik.
Kibice Bayernu nie mogli pogodzić się z tym, co właśnie zostało
im odebrane. Nade mną emocje wzięły górę, nawet nie próbowałam
ukryć łez.
–
Awansowali! – Natalia musiała mną
potrząsnąć, abym zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.
–
Awansowali – potwierdziłam patrząc na
świętujących piłkarzy oraz trenera. – Boże, Awansowali! A Kepa
został bohaterem! Och, Kepa…! – Wyjąkałam zaskoczona, gdy
kamera zrobiła zbliżenie na jego rękawice. Feliz cumpleaños mi
amor. Wszystkiego najlepszego, kochanie. Wzruszenie ścisnęło mnie
za gardło. Te quiero mucho. Kocham Cię bardzo. Przesłał mi
buziaka, a ja nie wiele myśląc zrobiłam to samo. – Dziękuję –
Wyszeptałam ocierając łzy. Dzień meczu przypadł na dzień moich
urodzin, dlatego nie mogłam celebrować go wspólnie z bramkarzem.
Jego brak przed południem zrekompensowali mi Matt z Jamsem, Alex
oraz przyjaciółka z dziećmi. Byłam zaskoczona, gdy ujrzałam całą
szóstkę z tortem stojącą w salonie. Zaśmiałam się na
wspomnienie czasu spędzonego w ich towarzystwie parę godzin temu.
–
Lepszego prezentu chyba nie mogłaś
dostać – stwierdziła Natalia.
–
Masz rację! – zgodziłam się z nią.
– Musimy uczcić ich awans! – Poruszyłam charakterystycznie
brwiami wędrując po napoczętą butelkę czerwonego wina. Reszta
nocy upłynęła nam na plotkach oraz głośnym śmiechu. Cieszyłam
się tymi chwilami, łapałam to szczęście garściami.
Najważniejsze było jednak to, że już jutro utonę w mocnym
uścisku Kepy.
***
Witam!
Dodawałam na urodziny Kepcia, to na swoje też dodam 🙈
Pozdrawiam ;*
Czyli wszystkiego najlepszego? 😁😊 jeśli tak to spełnienia marzeń ❤
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to bardzo przyjemny, miło mi się czytało 😊
Zastanawiam się czy Grace i Alisa znalazły w końcu wspólny język? Język Alexa XD powiem szczerze, że widziałabym je w roli dobrych koleżanek lol
Co do Alexa to śmieszy mnie, że Kepa jest o niego zazdrosny 😅 to takie słodkie!
Cóż Kepa i Alisa tworzą fajna parke. Widać, że jeszcze się docierają, ale jestem w nich zakochana 😍 aha zboczony Kepa ❤ o taaaaak!
Zastanowiła mnie sprawa z dziecmi...czy to nie za poważny temat na początek zwiazku? 😯 jednak to niezwykle ciekawa sprawa i mam nadzieję, że Kepa będzie chciał mieć dzieci, bo jak nie...to będzie ciężka sprawa 🤔😐
Dziękuję za możliwość miłej lekturki
N
Wszysycy pracownicy restauracji z Alisą na czele włożyli ogrom wysiłku w przygotowanie przyjęcia, które okazało się niezwykle udane i zrobiło wrażenie chyba na każdym zaproszonym gościu. Wszysycy dzięki wspólnemu wysiłkowi mogli we wspaniałej atmosferze świętować pokaźną rocznicę powstania klubu.
OdpowiedzUsuńGrace przez obawy dotyczące reakcji Alisy na jej związek z Alexem. Była ogromnie zdenerwowana i nie mogła w pełni skupić się na przygotowaniach. Na pewno więc odetchnęła z ogromną ulgą, gdy Alisa wyznała jej, że wszystko już wie i nie widzi żadnych przeszkód dla tego związku, a nawet życzy im szczęścia. Relacje między dziewczynami przeszły ogromną zmianę biorąc pod uwagę ich stosunki na samym początku. Teraz potrafią się dogadać, a przede wszystkim nauczyły się ze sobą współpracować. Dzięki czemu atmosfera w pracy zdecydowanie się polepszyła.
Kepa i jego zazdrość o Alexa jest niezwykle urocza, ale i niekiedy mocno zabawna, co Alisa wie jak wykorzystać. To tylko jednak pokazuje, jak bardzo kocha on Alisę i nie wyobraża sobie bez niej swojej przyszłości. Musi też nauczyć lepiej znosić żarciki o Andrei, bo Alisa na pewno z nich nie zrezygnuje. Zwłaszcza że zawierają w sobie sporo prawdy.
Reszta wieczoru upłynęła na szczęście w dużo lepszej armosferze. Obydwoje świetnie się bawili i cieszyli swoim wzajemnym towarzystwem. Przez co Alisa, aż nie miała siły, aby dojść do domu. A Kepa zamiast pomóc swojej ukochanej, to jeszcze zaczął swoje insynuacje. 😂 Jemu tylko jedno w głowie. :D
Rewanżowy mecz z Bayernem na pewno dostarczył mnóstwo emocji Alisie i Natalii. Opłaciło się jednak, bo pilkarzom Chelsea udało się odrobić straty i awansować dalej. Alisę niemal rozpierała duma po tym świetnym występie Kepy. W dodatku jeszcze te życzenia... Czyż on nie jest przekochany? Na pewno tym gestem wynagrodził swoją nieobecność na urodzinach Alisy, o które zadbali jej przyjaciele. Mam też nadzieję, że Kepa wcale nie ma nic przeciwko posiadaniu dzieci, a jego ostatnia reakcja wynikła jedynie z tego, że był mocno zdezorientowany.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Życząc lekko spóźnione wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin. 😊🥳
Wszystkiego Najlepsiejszego! Dużo weny i radości związanej z niebieską częścią Londynu 💙💙💙
OdpowiedzUsuńWłodarze Chelsea upodobali sobie restaurację w której pracuje Alisa :) Dobrze, że "incydenty" z oblewaniem piłkarzy mają za sobą, ale swoją drogą gdyby nie to, Kepa i Alisa mogliby nie odnowić swoich kontaktów ^^ A tu nawet relacje dziewczyny z Grace się poprawiły i można rzecz, że mają ze sobą w miarę dobry kontakt. Mimo iż wcześniej wrogo nastawiona koleżanka randkowała z Jamesem, a teraz z Alexem. Świat po prostu chce, aby te kobitki cały czas były jakoś ze sobą powiązane hihi ^^
Kepa to jednak Kepa i nigdy się nie zmieni :) Na widok faceta w towarzystwie Alisy, którego w swoim mniemaniu uzna za wroga, z jego uszu będzie buchała para zazdrości. A może z nosa? Tak jak hiszpańskiemu byczkowi? Hihi ^^ Cóż się mu jednak dziwić skoro nawet nie chce myśleć, aby ktoś mu odebrał Alisę. A ona uwielbia to wykorzystywać (nie oszukujmy się, jak każda baba ^^) i go tym prowokować :D Te wzmianki o zębiskach mimo wszystko lepiej sobie darować bo za każdym razem zimny dreszcz przelatuje mi przez kręgosłup, ugh.
Na miejscu Alisy również wolałabym obejrzeć TAKI mecz w towarzystwie kogoś innego niż James i Matt. Zawsze to mniejsze prawdopodobieństwo popełnienia makabrycznej zbrodni ^^ A przecież Natalia i jej słodziaki to najlepsza kompania ;3 Wśród nich w Alisie budzi się instynkt macierzyński, czemu niekoniecznie się dziwię. A Kepa to Kepa, ja tam dobrze wiem, że widzi siebie otoczonym przez swoje i Alisy małe kopie ^^ Ale cóż za mecz! I cóż za emocje! Piłkarze Chelsea się nie poddali i awansowali dalej, a Kepa miał dodatkową motywację, jaką bez wątpienia były urodziny Alisy :) Taki prezent to coś niesamowitego ;3 W końcu musiał się pokazać z jak najlepszej strony, aby napis na rękawicach nabrał jeszcze większego znaczenia :)
Buziaki! :*:*:*
Spóźnione wszystkiego najlepszego kochana 🎂😘❤
OdpowiedzUsuńAlisa i Grace w końcu zaczęły się dogadywać. Jestem ciekawa czy kiedyś to nastąpi pomiędzy Alexem i Kepą ?;)
Choć chyba na razie się na to nie zanosi. Widząc Jak Kepa jest ciagle zazdrosny widzac dziewczyne w towarzystwie bylego chlopaka.
Cała impreza jak zwykle super się udała. W końcu wszyscy w restauracji na czele z Alisą nieźle się napracowali.
Mecz Chelsea jak zawsze dostarczył Alisie wiele emocji. I co najważniejsze po ciężkiej walce został wygrany.
Do tego prezent w wykonaniu Kepy. Jaki on jest przeuroczy.
I mam tylko nadzieję, że obawy Alisy w związku z ostatnią rozmową z Kepą na temat dzieci są bezpodstawne.
I gdyby doszło do takiej sytuacji, chłopak oszlalby że szczęścia;)
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam ba kolejny rozdział.