niedziela, 22 marca 2020

Dwudziesty ósmy

Londyn, 03.03.2020 r.

 Świat się zatrzymał. Zgasły światła, kurtyna opadła w dół. Zamarłam, nie mogłam się poruszyć, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Czułam się tak, jakbym wylądowała w bańce, w której nie było dostępu do powietrza. Ostre igły zaatakowały moje serce, wbijały się mocniej, jakby za wszelką cenę chciały zrobić mi krzywdę. Zapomniałam, jak się oddycha. Dreszcz przerażenia przeszedł po moich plecach, wstrząsnął moim ciałem. Zamknęłam powieki, a później je otworzyłam. Powtórzyłam tę czynność kilkakrotnie, ale obraz pozostawał niezmienny.
Nie przywitasz się z rodzicami, córeczko? – z otępienia wyrwał mnie drwiący głos mojego ojca. Podziałało, kubeł zimnej wody został wylany. Zrobiłam krok w ich kierunku, drugi, trzeci. Zatrzymałam się przed nimi złowieszczo zaciskając pięści. Nie mogłam dać im się zdominować, nie mogłam pokazać, jak ich widok mnie zranił.
Ja nie mam rodziców – odparłam zimno. – A wy… Nie macie prawa się tak nazywać. Jesteście potworami i nikim więcej! – Powiedziałam głośno.
Jak śmiesz odzywać się do nas w taki sposób?! – ojciec podniósł na mnie rękę. W porę odskoczyłam. – Nie tak cię wychowaliśmy!
Jesteś śmieszny! Oboje jesteście! W ogóle mnie nie wychowaliście, tylko powierzyliście to zadanie komuś innemu! Przez wasze chore przekonania i poglądy na świat nigdy nie zaznaliśmy od was ciepła i miłości. Nienawidzę was. Razem i osobno! Jak mnie znaleźliście? – zadałam nurtujące mnie pytanie.
Daruj sobie te śmieszne farmazony – ojciec lekceważąco machnął dłonią. – Miałem wychowywać jakiegoś odmieńca, a później udawać, że toleruję jego orientację? Za rozpad naszej rodziny wiń swojego chorego braciszka, a nie nas! – Zagrzmiał. Jego słowa były sztyletem.
Odejdźcie stąd, zanim zrobię wam krzywdę! Nienawidzę was, tak bardzo was nienawidzę! – krzyknęłam tracąc nad sobą panowanie. Miałam ochotę ich uderzyć, szarpnąć nimi, by ukoić swój ból i szalejące we mnie negatywne emocje.
Co tutaj się dzieje? – Kepa zmaterializował się obok mnie w samą porę. Widząc mój stan przeraził się nie na żarty. – Alisa, kochanie, wszystko w porządku?
Kochanie? – matka prychnęła kpiąco. – Ładnie się urządziłaś – Z uznaniem pokiwała głową. Zdezorientowany Kepa w końcu spojrzał w stronę moich rodziców. W mig ich rozpoznał.
Co państwo tutaj robicie? – zainteresował się. – Czego chcecie od Alisy? – Warknął.
Wpadliśmy z rodzicielską wizytą, to wszystko – ojciec lekceważąco machnął dłonią. – Jesteście razem?
Nie twój interes – ucięłam. – Nie odpowiedzieliście na moje wcześniejsze pytanie. Jak mnie tutaj znaleźliście?
Media społecznościowe to pożyteczny wynalazek – matka pomachała mi przed nosem najnowszym modelem iPhone’a, z którego uśmiechał się mój profil na Instagramie. Zaklęłam szpetnie. – Nie ładnie przeklinać, młoda damo – Pouczyła mnie. Wyrwałam się do przodu, żeby ją skrzywdzić, ale Kepa zamknął mnie w szczelnym uścisku.
Nie warto, Alisa – szepnął. – Nie chcę być niegrzeczny, ale…
Co u Jamesa? Dalej lubuje się w mężczyznach? Dalej jest… Pedałem? – spytał okrutnie i splunął na ziemię.
Jeszcze jedno słowo, a przysięgam, że rozwalę ci twarz – odezwałam się. – Zniknijcie stąd, zajmijcie się swoim życiem, dajcie nam spokój. Nie potrzebujemy was, wy nie potrzebujecie nas. W dalszym ciągu nie rozumiem, po co tutaj przyszliście, ale straciliście cenny czas. Odrzuciliście nas, więc nie macie do nas żadnych praw. Nie jesteśmy rodziną – Powiedziałam gorzko. – Nie znam was.
Wyrosłaś na bezczelną dziewuchę – matka spojrzała na mnie krytycznie. – Zagwarantowałaś sobie łatwe życie – Wymownie wskazała na Kepę i znajdujący się za nami stadion.
Ani słowa więcej – wtrącił się bramkarz przeczuwając do czego zmierza ta rozmowa. – Na nas już czas – Objął mnie. Cała się trzęsłam. Łzy ciurkiem spływały z moich policzków. – Już po wszystkim, maleńka – Zapewnił, kiedy wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. – Już ich nie ma, zniknęli i już nie wrócą, obiecuję ci to – Złożył pocałunek na wewnętrznej stronie mojej dłoni i ruszył z piskiem opon. Nie potrafiłam objąć rozumem tego, co rozegrało się przed paroma minutami. Życie mnie na to nie przygotowało. Droga do domu upłynęła nam w ciszy. Kepa nie wiedział, co powiedzieć, ja próbowałam ostudzić szalejącą we mnie agresję. – Lody, gorąca czekolada, czy mocna whisky? – Spytał, kiedy przekroczyliśmy próg.
Seks – wymruczałam ściągając z siebie ubranie. Zdezorientowany zamrugał powiekami.
C-co? – wykrztusił obserwując, jak rzucam w niego biustonoszem.
Dobry i ostry seks – oznajmiłam otwarcie. – Piszesz się na to? – Zapytałam słodko ściskając jego krocze.
Nie wiedziałem, że tak lubisz odreagowywać stres – powiedział słabo. Jego oddech się rwał.
Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Arrizabalaga – mruknęłam mu do ucha. To wystarczyło. Obdarzył mnie płonącym spojrzeniem i zabrał do raju. A może otworzyły się pod nami wrota do piekieł…

Londyn, 09.03.2020 r.

 Wraz z nastaniem kolejnego dnia, z ciężkim sercem opowiedziałam Jamsowi o sytuacji, która miała miejsce przed stadionem Chelsea. Chciałam być twarda, dla niego i dla siebie, ale emocje mi na to nie pozwoliły. Próbowałam go chronić, nie chciałam mówić dosadnie tego, co usłyszałam, ale jego twarde spojrzenie przewierciło mnie na wylot. Rozumiałam go, miał prawo wiedzieć. Pragnęłam oszczędzić mu tego bólu, jednak zapewnił mnie, że jest już dużym chłopcem. Pogodził się z tym, przyjął do wiadomości to, że już nigdy więcej, do końca życia nie będzie miał w tych ludziach wsparcia. Przeszliśmy przez to razem. Mieliśmy siebie, Kepę oraz Matta, którzy byli dla nas w tych chwilach. Od tamtej niespodziewanej wizyty słuch po nich zaginął i miałam nadzieję, że już się nie pojawią, że nie będą siać zamętu w naszym poukładanym świecie. Nie było w nim dla nich miejsca od bardzo dawna, odkąd nas porzucili, odkąd się nas wyrzekli. Chciałam wierzyć w to, że odpuszczą, że dadzą nam spokój, ale na dnie serca tlił się niepokój oraz strach. Odgoniłam od siebie te myśli skupiając się na przygotowaniu tacos dla trzech żarłoków. James całował się w kącie kuchni z Mattem, a Kepa nieudolnie próbował mi pomóc.
Wsypałeś za dużo przyprawy! – zbeształam go.
Przecież lubisz na ostro, Señorita – wymruczał śmiejąc się cicho.
Kepa! – sapnęłam oburzona. – Tak chcesz się bawić, Papi? – Zniżyłam głos do szeptu.
Ej! Słyszymy was! – odezwał się James. – Naprawdę nie interesują nas wasze łóżkowe przezwiska!
Przecież nikt nic nie powiedział o łóżkowych… – zaczęłam, ale jedno znaczące spojrzenie Matta posłużyło mi za odpowiedź.
Cóż… Czasami was słychać – wzruszył ramionami powstrzymując chichot. Zakryłam twarz włosami, by ukryć jej stan.
Was też – odgryzł się Kepa. – Naprawdę, stary, to jest coś, czego zdecydowanie wolałem uniknąć – Odezwał się do Jamesa.
Czyżby? – James zgromił go wzrokiem. – Mam ci przypomnieć, kto zbałamucił moją małą siostrzyczkę i ukradł jej cnotę?
James! – warknęłam i zdzieliłam go ścierką po głowie. – Dość tego! – Zarządziłam.
To nie ja zacząłem! – zaczął się bronić. – Matt, powiedz im coś!
Nie wykorzystuj Matta przeciwko mnie! – wycelowałam w niego palcem.
Dobrze, już dobrze – mój przyjaciel zalecił spokój. – I tak chcieliśmy wam coś powiedzieć… Znaleźliśmy urocze mieszkanko, więc…
Och… – momentalnie się zasmuciłam. – Mam przez to przechodzić jeszcze raz?
Tym razem masz Kepę u swojego boku – Matt czule mnie objął. – Rozchmurz się, Przylepie! – Cmoknął mnie w nos. Roześmiałam się dźwięcznie.
Zależy mi na waszym szczęściu, więc wszystko rozumiem – powiedziałam po chwili.
Dziękuję – szepnął, a ja posłałam mu całusa w powietrzu. Udał, że go łapie i zasiadł do stołu. Kiedy podałam obiad ukradkiem otarłam łzy wzbierające się w kąciku moich oczu. Obydwoje zdecydowanie zasłużyli na wszystko, co najlepsze. Kepa podchwycił moje spojrzenie i wiedziałam, że pomyślał o tym samym. Cała nasza czwórka na to zasługiwała…

Londyn, 10.03.2020 r.

 Musiałam zrezygnować z dzisiejszych zajęć na rzecz przyjęcia, które było zaplanowane na wieczór. Właściciel Chelsea wynajął restaurację, aby w niej, wspólnie z zawodnikami, trenerami i całym sztabem szkoleniowym świętować sto piętnaste urodziny klubu. Wiedziałam, że będę mieć ręce pełne roboty, dlatego przed południem wyciągnęłam Kepę na spacer do Hyde Parku. Malownicza okolica powoli budziła się do życia, słońce wisiało wysoko na niebie, a śpiew ptaków powodował nadzieję. Spuściłam Lindę ze smyczy, aby mogła się wyszaleć.
Będzie gonić niewinne wiewiórki – parsknął Kepa obserwując naszą pociechę. Z dnia na dzień stawała się coraz większa i jeszcze bardziej rozkoszna.
Jest urocza – stwierdziłam obserwując jak wesoło merda ogonkiem. – Nie myślałeś czasem nad rodzeństwem dla niej? – Spytałam w pewnym momencie. Kepa zamarł w pół kroku.
Rodzeństwem? – zbladł w jednej sekundzie. – Nie uważasz, że to trochę za wcześnie…? – Motał się, a ja zdziwiona uchyliłam usta.
Mówiłam o drugim psie, ty ciołku! – otrzeźwiłam go.
Och! – wykrzyknął z ulgą. – Dzięki Bogu!
Dobrze znać twoje zdanie w pewnych kwestiach – prychnęłam.
Alisa, kochanie… No nie bądź taka!
Żartowałam – przewróciłam oczami. – W takim razie… Co sądzisz?
Uważam, że to znakomity pomysł – poparł moje zdanie patrząc na ściskającą się nieopodal parę. – Hej… Czy to nie Alex? – Zapytał marszcząc brwi. Podążyłam za jego wzrokiem i poczułam, jak wbija mnie w ziemię.
Oczywiście, że Alex! Z… O mój Boże… Z Grace…? – wyszeptałam słabo wachlując się dłonią. – Mógł mieć mnie, a wybrał ją?! – Pisnęłam.
Alisa! – Kepa zgromił mnie wzrokiem. – Dzięki wielkie! – Fuknął zakładając ręce na piersi.
Nie dąsaj się, przecież wiesz, co miałam na myśli – pieszczotliwie zmierzwiłam mu włosy. – Och… Wziął ją na przejażdżkę swoim motocyklem?! Mi też to obiecał! – Tupnęłam nogą rejestrując jego imponującą maszynę.
Alisa, jeszcze jedno słowo, naprawdę… – Hiszpan zacisnął szczękę.
Już nic więcej nie mówię – skapitulowałam rzucając Lindzie patyk.
Wracamy? – zaproponował po upływie paru przyjemnych chwil. – Musimy się przygotować na wieczór… – Ziewnął szeroko na samą myśl.
Chyba musimy – westchnęłam patrząc na zegarek. Kepa przypiął psiakowi smycz i oddaliliśmy się w kierunku domu. Naszego domu… Wszystko inne traciło na znaczeniu, gdy miałam Kepę u swojego boku…


***

Witam! 

Miałam kończyć tę historię na trzydziestu rozdziałach i epilogu, ale postanowiłam, że będzie trwała troszkę dłużej ;) 
Tutaj też akcja będzie toczyła się swoim tempem ^^ 



(Tęsknię za nim... 😢 Żeby nie było... Za meczami również! 😂)

Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Alisa na pewno była w ogromnym szoku, gdy ujrzała swoich dawno nie widzianych rodziców o ile w ogóle można ich tak nazwać. Nic też dziwnego, że zalała ją fala złości i negatywnych emocji. W końcu ci ludzie tak okrutnie potraktowali Jamesa, a potem po prostu ich zostawili. Upływ czasu nic w ich zachowaniu nie zmienił. Chyba, że na gorsze. Jak oni mogą być tak podli i bez mrugnięcia okiem obrażać swoje rodzone dzieci. Kompletnie ich przy tym nie znając. Te wszystkie insynuacje o wygodnym życiu Alisy, czy obelgi skierowane w Jamesa... Brak mi po prostu słów na ich zachowanie. Skąd się w ogóle biorą tacy ludzie? Dawno już nikt mnie tak nie zdenerwował, jak oni. Jestem pewna, że gdyby Kepa nie pojawił się w odpowiednim momencie, Alisa by nie wytrzymała i coś im zrobiła. Najlepsze jest jednak w tym wszystkim to, że oni sami szukają kontaktu z Alisą. Na pewno mają w tym jakiś cel. Aż się boję, co to takiego może być. Jestem też niemal pewna, że tak łatwo nie odpuszczą i jeszcze się tutaj pojawią.
    Dziewczyna była tak wzburzona, że musiała odreagować to niefortunne spotkanie. Trochę zaskoczyła Kepę sposobem na nie, ale Hiszpan nie ma na co narzekać. :D
    Cieszę się, że związek Matta i Jamesa tak świetnie się rozwija. Obydwaj w końcu odnaleźli tak mocno poszukiwane szczęście u swego boku. Znaleźli sobie nawet wspólne mieszkanie. Oczywiście Alisie będzie trudno się z nimi rozstać. W końcu przyzwyczaiła się do ich obecności w domu, ale tym razem ma przy sobie Kepę. Na pewno będą się też często odwiedzać.
    Dobrze, że James nie przejął się zanadto wizytą rodziców i ich okropnym stosunkiem do niego. Chłopak zupełnie nie powinien brać pod uwagę opinii takich osób, które zamiast oceniać innych, powinni spojrzeć najpierw na siebie.
    Alex i Grace? Tego w życiu bym się nie spodziewała. Alisa też nie jest zadowolona takim obrotem sprawy, co wzbudziło uroczą zazdrość Kepy. Ale skoro Alex akurat przy Grace ma odnaleźć swoje miejsce, to nikt nie może mu tego zabronić.
    Pomysł z rodzeństwem dla Lindy jest bardzo dobry. Jedynie reakcja Kepy na to małe niezrozumienie Alisy jest lekko niepokojące. W końcu życie jest nieprzewidywalne i w każdej chwili może postawić ich przed faktem dokonanym. Mam tylko nadzieję, że w takiej sytuacji Kepa nie wywinąłby jakiegoś numeru.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nienawidzę rodziców Alisy. Naprawdę, jak można być takimi bezuczuciowymi, myślącymi tylko o sobie potworami. Najpierw porzucają swoje dzieci, a po wielu latach oczekują, że te przyjmą ich z otwartymi ramionami. Ci to mają tupet. Jak tak w ogóle można?! Przecież to skandal.
    Bardzo dobrze, że Alisa nie uległa ich miłym słówkom. Szybko wyszła ich prawdziwa natura. Jak w ogóle można w taki sposób mówić o własnym synu? Jakim trzeba być człowiek by odrzucić własne dziecko. I w ogóle co to za insynuacje, że Alisa "nieźle się ustawiła". Jest wspaniałą mądrą, dobrą kobietą, nic dziwnego, że zakochał się w niej wspaniały mężczyzna. Ale jak widać matka Alise nie potrafi tego zrozumieć. Cóż, w niej na pewno pożądny mężczyzna się nie zakochał.
    Zupełnie nie dziwię się Alise, że była tak strasznie roztrzęsiona w czasie tej niespodziewanej wizyty. Kto by nie był? Nie widziała w końcu rodziców od lat, a ci pojawiają się jakby z nikąd i nagle wymagają nawiązania kontaktów. Ja bym im chyba przywaliła na miejscu Alise.
    Dobrze, że obok był Kepa, który w kilku słowach wyjaśnił rodzicom dziewczyny, co nich myśli. Mam nadzieję, że dotarło do nich, że nie są mile widziani. Chyba tak, bo już potem się nie pojawili.
    Alise i James na szczęście mogą liczyć na wsparcie swoich partnerów. Tak strasznie cieszę, że i Matt i James odnaleźli swoje szczęście. Teraz w czwórkę, razem z Kepą i Alise tworzą naprawdę zgraną paczkę i w każdej sytuacji mogą liczyć na swoją pomoc.
    A w ogóle, to Alex i Grace? Nie spodziewałam się tego. A z drugiej strony całkiem mnie to cieszy. Liczyłam, że Alex w końcu znajdzie drugą połówkę, a jeśli jest nią Grace, to nie będę narzekać. Najważniejsze żeby obydwoje byli szczęśliwi.
    No cóż, teraz nie pozostało mi nic innego, jak z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział i życzyć dużo sił w tym dziwnym czasie.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. No i po co oni się w ogóle pojawili? Powodując jedynie złość i cierpienie u Alisy.
    Nie dziwię się jej , że tak zareagowała. Sama czytając to miałam ochotę zrobić im krzywdę.
    Zastanawiam się jak można być takim okropnymi ludźmi. Przecież oni są pozbawieni jakichkolwiek uczuć. Nie mają żadnego prawa nazywania się rodzicami.
    Mam nadzieję, że już więcej nie pojawia się w życiu Alisy i Jamesa.
    Cieszę się, że Matowi i Jamesowi się układa. Obydwoje zasługują na szczęście.
    Rodzeństwo dla Lindy ? Niezły pomysł. Który początkowo dosyc przerazil Kepę.
    Czy aż tak przeraża go to , że mógłby zostać tatusiem? Kepa popraw się. Przecież to kiedyś nadejdzie 😉
    Ale mnie zaskoczyłaś ta Grace i Alexem. Kompletnie się tego nie spodziewałam.
    Alisa chyba też 😃 Zazdrość Kepy była naprawdę urocza.
    Pozdrawiam. Trzymaj się cieplutko. I czekam jak zawsze na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja Cię nie ... ^^ nie dość iż zmuszona jestem do pisania tego komentarza na PRL-oweskiej klawiaturze to jeszcze rodzice, tfu! To jeszcze Ci dwoje podnieśli mi ciśnienie! A to wcale łatwe nie jest bo ja jestem niskociśnieniowcem lol. Ale! Jak można być w ogóle takimi ludźmi!? Czy żadne z nich nie ma w sobie żadnych uczuć wobec swoich dzieci? Nawet takich maleńkich? Tyci, tyci? To nie James jest odmieńcem, a oni oboje! Tak jakby z choinki się urwali i to dosłownie! Ugh, normalnie mi dogrzało. Po co w ogóle pojawili się w życiu Alisy? Jaki sens miała ich urocza "wizyta"? Kompletnie nie pojmuję ich zachowania. Tak bardzo żal mi Alisy. To spotkanie bardzo ją zraniło. Po tylu latach nie usłyszała od nich ani jednego dobrego słowa. A przecież według ich chorej teorii to nie ona jest "odpowiedzialna" za to co zrobili. Pff! Może zięć się im spodobał i postanowili się pojawić. A właśnie! I żeby tak bezczelnie insynuować iż Alisa jest z Kepą dla pieniędzy, ugh! Matka roku, nie ma co! Dobrze że bramkarz pojawił się w odpowiednim momencie i ostudził agresywne zapały Alisy po czym zabrał ją z tego chorego towarzystwa. Nie wspominając już o tym, iż idealnie poradził sobie z poprawą jej humoru ^^
    Biedny James. Może udawać silnego, ale ta historia na pewno sprawiła mu wiele przykrości. Na całe szczęście wraz z Alisą mają na kogo liczyć w swoim życiu :) Oczywiście nie mogło się obejść bez dwuznacznych insynuacji i dogryzania haha. Ale to tylko skutek tego iż czują się bardzo swobodnie w swoim towarzystwie. Swoją drogą może to i dobrze iż Matt z Jamesem zamieszkają razem w innym mieszkanku ... nikt nikogo przez ścianę podsłuchiwał nie będzie haha ^^
    Biedny Kepcio przestraszył się iż mógłby zbyt wcześnie tatusiem zostać, a on na razie chciałby nacieszyć się swoją Alisą :) Chłopy to jednak barany są ^^ Ale że zaraz ... że Alex i Grace? TA Grace? Ten idealny Alex i ... Grace? Lol. Tego to ja się nie spodziewałam! Miejmy nadzieję, że dziewczyna przy nim choć trochę zmądrzeje hihi. Alisa jedynie są nadąsała bo też chciała motocyklem się przejechać przez co pobudziła hiszpańskiego zazdrosnego byczka. Niech ona uważa co przy nim mówi, bo mu para uszami pójdzie hahaha.
    Niech ta historia trwa, ja tam się nie gniewam :) Obym tylko miała czym ją komciać bo właśnie przeszłam gehennę żeby cokolwiek wyskrobać :D Buziole! :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem 🙆‍♀️ ciesze sie, że hiztoria bedzie trwać!
    Dobra, jestem po całości i ciężko zebrać mi myśli, żeby napisać sensowny komentarz, więc wybacz, ale będzie to jeden wielki misz masz 😛
    Rodzice Alisy i Jamesa, Boże, porażka, co za ludzie, powrót po latach i dalej okropni, niech spadają na drzewo!
    Największy szok to Grace i Alex XD miałam takie serio? A potem uśmiałam się z komentarzy Alisy 😅 biedny Kepa i tak, że wytrzymał hahaha
    Okej kocham psiaka Linde ❤ kocham pomysł o rodzeństwie dla Lindy i kocham komemtarz z któregoś rozdziału, że pies łączy ludzi jak dziecko!
    Alisa kucharka, oryginalnie 😁 kibicowałam jej, chociaż przyznam, że zamiast awansu spodziewałam się wielkiego odejścia i otworzenia czegoś swojego 🙈
    Fajnie, że K&A mają za sobą historie z przeszłości i w sumie teraz przyszłość 😁! Są fajną parą i mam nadzieję, że będzie im się układać
    Hmmm Andrea? chyba tylko napisze wow, zaskakujaca kobieta, ale w tym negatywnym sensie...i tyle o niej, liczę że to już koniec jej wątku i nie bedzie wracać jak bumerang, bo jest irytująca 😂
    James i Matt toż to jest dopiero kosmos! Tego się nie spodziewałam, ale od razu ich zaakceptowałam 🙃 są ekstra!
    Nadrobiłam i już zastanawiam się czym jeszcze mnie zaskoczysz 🤔 co tutaj jeszcze się wydarzy?
    Weny
    N

    OdpowiedzUsuń