Stadion
Chelsea przywitał mnie hałasem i piskami szalejących dzieciaków.
Z uśmiechem na ustach zmierzałam w stronę loży VIP.
Tęskniłam za tą atmosferą, za widokiem ogromnych flag oraz
banerów. Coraz bardziej wkręcałam się w świat piłki nożnej, w
świat Kepy, w którym przebywał od małego. Ten tydzień był dla
nas nowy, ale równocześnie znajomy. Spędzaliśmy razem każdą
wolną chwilę, nadrabialiśmy stracony czas, czerpaliśmy radość i
siłę ze swojego towarzystwa. Tak powinno być od samego początku.
Ja i Kepa razem, nie osobno. Musiało upłynąć sporo czasu, abyśmy
w pełni zdali sobie z tego sprawę. Oboje popełniliśmy błąd nie
decydując się na szczerą rozmowę, nie wyznając sobie prawdziwych
uczuć. Woleliśmy udawać, że to, co nas połączyło nie było
niczym poważnym. Dostaliśmy od życia lekcję. Skorzystaliśmy z
niej, wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. Musieliśmy spędzić
kilka lat bez siebie, żeby dostrzec to, co było oczywiste od
zawsze.
–
Alisa! Cóż za niespodzianka! –
usłyszałam, gdy tylko zjawiłam się na miejscu. Rozpromieniona
Natalia posłała mi szeroki uśmiech. – Dawno się nie
widziałyśmy! – Oznajmiła przytulając mnie.
–
Ostatnio… To był szalony czas –
powiedziałam zdawkowo.
–
W takim razie musimy umówić się na
damskie ploteczki – zaśmiała się przypatrując mi się uważnie.
– Dziś jesteś sama? – Zapytała kątem oka spoglądając na
bawiącego się Vitora. Sama wyciągnęłam ręce do Alicii, żeby
się z nią przywitać. Dziewczynka objęła rączkami moją szyję,
a ja korzystając z okazji ucałowałam jej pyzate policzki.
–
Matt ładuje baterie na wycieczce z moim
bratem, a Alex… Cóż, to skomplikowana historia – wyjaśniłam
pokrótce nie chcąc teraz wdawać się w szczegóły.
–
Rozumiem – kiwnęła głową. – W
każdym razie… Dawno nie widziałam Andrei… Wiesz coś o tym? –
Spytała z diabolicznym uśmiechem.
–
Ja… – zaczęłam szukając
odpowiednich słów. – To chyba dobrze?
–
Wszystko w tobie zdradza, że ty i Kepa…!
– roześmiała się. – Rozmarzony uśmiech, iskierki w oczach i
świeże ślady na szyi… – Mrugnęła. Spłonęłam rumieńcem
spuszczając głowę. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę! –
Pisnęła obejmując mnie.
–
Ja również – odpowiedziałam
spoglądając na murawę. Sędzia właśnie rozpoczął pierwszą
połowę spotkania. – Nie martw się, opowiem ci wszystko – Dałam
jej kuksańca w żebra sadzając sobie Alicię na kolanach.
–
To dobrze, bo nie odpuszczę! –
żartobliwie pogroziła mi palcem. Parsknęłam śmiechem skupiając
się na meczu. Chelsea objęła pełną kontrolę, zawodnicy Burnley
robili wszystko, aby ich zatrzymać, co skończyło się
podyktowaniem Niebieskim rzutu karnego. W dwudziestej siódmej
minucie Jorginho pewnie umieścił piłkę w siatce. Natalia
krzyknęła uradowana czule spoglądając na męża.
–
Ma do tego talent! – oznajmiłam
poprawiając Alicii kokardki we włosach. Natalia przyznała mi rację
powracając do oglądania meczu. Zawodnicy Chelsea poszli za ciosem,
dziesięć minut później wynik spotkania podwyższył Tammy
Abraham. Po przerwie wychowanek klubu, Callum Hudson-Odoi strzelił
swoją pierwszą bramkę w Premier League. Celebrował tę wyjątkową
chwilę z kolegami z drużyny. Piłkarze przy wsparciu kibiców nie
oddali prowadzenia. Pewnie wygrali spotkanie, a Kepa zachował czyste
konto, co bardzo mnie ucieszyło.
–
Zasłużył na nagrodę – Natalia
charakterystycznie poruszyła brwiami.
–
Nie rozmawiam z tobą! – prychnęłam
zbierając się do wyjścia. Kobieta posłała mi porozumiewawcze
spojrzenie chwytając synka za rękę. – I nie oddam ci córki! –
Powiedziałam tuląc do siebie dziewczynkę.
–
Do twarzy ci z dzieckiem – przyznała.
– Może…
–
Chyba wiem, co chcesz powiedzieć –
jęknęłam. – Nic z tego!
–
Jak sobie chcecie – westchnęła
opuszczając lożę.
–
Twoja mamusia jest stuknięta –
szepnęłam do Alicii. Mała zaśmiała się radośnie zgadzając się
ze mną. – Dobrze, że chociaż w tobie mam sprzymierzeńca –
Połaskotałam ją.
–
Wszystko słyszałam!
Londyn,
12.01.2020 r.
Śnieg
wesoło skrzypiał pod nogami, kiedy wraz z Kepą przemierzałam
drogę pod uniwersytet. Uparł się, że mnie odprowadzi stawiając
się pod restauracją, gdy kończyłam zmianę. Złączył nasze
dłonie posyłając mi szeroki uśmiech. Odwzajemniłam go nie mogąc
uwierzyć we własne szczęście. Kepa był mój. A ja byłam jego.
Po tylu latach oczekiwania, skrywania swoich uczuć… W końcu w
pełni mogłam rozkoszować się jego obecnością, jego zapachem,
nim całym. Kochałam go ponad wszystko.
–
Wiesz… – zaczął w pewnym momencie.
Spojrzałam na niego z uwagą. – Andrea próbowała się ze mną
skontaktować – Mruknął.
–
Czego chciała? – spytałam obawiając
się najgorszego.
–
W wiadomości napisała mi, że chce to
wszystko wyjaśnić… Prosiła mnie o rozmowę, spotkanie…
–
Zgodziłeś się?
–
Oczywiście, że nie – odpowiedział
szybko. – Dla mnie Andrea to skończony rozdział. Za dużo się
stało – Sarknął.
–
T-tęsknisz za nią? – wydukałam
przystając w miejscu. Kepa w zdziwieniu zmarszczył brwi.
–
Nie, głuptasie – oznajmił naciągając
mi czapkę na uszy. – Zdaję sobie sprawę z tego, że spędziliśmy
ze sobą wiele lat, ale… W jednej chwili stała się dla mnie obcą
osobą. Nie tęsknię za nią, nie brakuje mi jej. Żałuję tylko,
że zmarnowałem tyle czasu, że miałem te cholerne klapki na
oczach, że nie dostrzegałem oczywistego…
–
Hej, obiecaliśmy sobie, że nie będziemy
wracać do przeszłości – pogłaskałam go po policzku. –
Najważniejsze, że teraz jesteśmy razem.
–
Masz rację – przyznał całując mnie
w czoło. Poczułam przyjemne ciepło. – Czy Alex dalej uczęszcza
na kurs? – Zmienił temat.
–
Tak – potwierdziłam. Hiszpan zacisnął
usta. – Chyba nie jesteś zazdrosny, prawda? – Prychnęłam.
–
Staram się – westchnął. – Ale
jesteście tylko znajomymi?
–
Kepa! – strzeliłam go w ramię.
–
Dobrze, już nic nie mówię –
skapitulował. – Jesteśmy na miejscu – Obwieścił stając pod
wielkim gmachem. – Wpadniesz po zajęciach, prawda? – Upewnił
się.
–
Oczywiście! Nie mam zamiaru siedzieć
sama w pustym domu – wzdrygnęłam się. – Ta przedłużająca
się wycieczka Matta z Jamsem zaczyna mnie niepokoić!
–
Daj spokój, nie są dziećmi – zaśmiał
się.
–
Nie zapominaj, że mówisz o moim bracie
– mruknęłam dostrzegając w oddali sylwetkę Alexa. Chłopak
niepewnie mi pomachał, po czym zniknął za drzwiami. – Widzimy
się za jakieś dwie godziny! – Wspięłam się na palce, by
dotknąć ust Kepy. Wyczułam jego dumny uśmieszek. – Ten twój
charakter! – Westchnęłam teatralnie oddalając się.
–
Za to mnie kochasz! – krzyknął.
Odwróciłam się słysząc to wyznanie.
–
Między innymi! – posłałam mu całusa.
Pokręcił głową skręcając za rogiem. Zaśmiałam się cicho
wchodząc do ciepłego pomieszczenia. Z duszą na ramieniu udałam
się do sali. Alex siedział na swoim miejscu, to obok niego było
puste. – Mogę? – Spytałam niepewnie.
–
Nie wygłupiaj się – parsknął. –
Alisa, wyjaśniliśmy sobie wszystko… Nie mogłaś o tym zapomnieć
– Zaśmiał się nerwowo skubiąc nitki swetra.
–
Nie zapomniałam – wymruczałam
zajmując miejsce. Było mi dość dziwnie. Alex był ważną osobą
w moim życiu. Wiedziałam, że odbyliśmy szczerą rozmowę, jednak
nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że coś zawaliłam, coś
przegapiłam. Ja nie byłam mu obojętna. Czułam, że przebywanie w
mojej obecności jest dla niego trudne. Sama przeżywałam podobne
katusze widząc Kepę w towarzystwie Andrei. Zraniłam go odrzucając
jego uczucia, ale musiałam być z nim szczera i wyłożyć karty na
stół. Zasługiwał na szczęście, a ja nie mogłam mu go dać.
–
Przestań tyle myśleć – skarcił mnie
wyciągając z plecaka paczkę ciastek. – Chcesz? – Poczęstował
mnie.
–
Oczywiście! – aż zaświeciły mi się
oczy. – Przepyszne!
–
Skłamałbym mówiąc, że sam je
upiekłem – wyszczerzył się.
–
I bez tego jesteś chodzącym ideałem –
powiedziałam. – Cholera, Alex… Przepraszam! – Zasłoniłam
usta dłonią.
–
Jestem dużym chłopcem, nic mi nie jest
– zapewnił mnie. – Cieszę się, że jesteś szczęśliwa –
Poklepał mnie po ramieniu. Zgodziłam się z nim wpatrując się w
sfatygowany egzemplarz Romea i Julii znajdujący się na jego
stoliku. – Spokojnie, nie mam zamiaru umrzeć z miłości –
Rozluźnił atmosferę.
–
Och, ulżyło mi! – zironizowałam
porywając jeszcze jedno ciastko. Chłopak puścił mi oczko
skupiając uwagę na prowadzącym. Poszłam za jego śladem
pozbywając się ciężaru z serca.
–
Jestem! – krzyknęłam wchodząc do mieszkania Kepy. Odpowiedziało
mi wesołe szczekanie Lindy. Odwiesiłam kurtkę na wieszak i udałam
się do salonu. – Gdzie twój pan? – Spytałam głaszcząc ją za
uszami. Zamerdała ogonkiem nie udzielając mi żadnych wskazówek. –
Jesteś po jego stronie? – Zrobiłam smutną minę. Szczeknęła
głośno. – Tak myślałam – Zrezygnowana pokręciłam głową. –
Kepa!
–
Sypialnia! – odkrzyknął.
–
Gorzej niż z dzieckiem – załamałam
ręce. – Nie mogłeś po prostu przyjść?
–
Nie – odpowiedział.
–
Dlaczego? – pchnęłam drzwi i
zamarłam.
–
Dlatego – mrugnął do mnie. Moje ciało
zapłonęło ogniem. – Podoba ci się? – Zapytał bezczelnie.
–
Co ty…? – wydukałam wchodząc w głąb
pomieszczenia. Kepa stał obok łóżka. Na sobie miał jedynie
niebieski łańcuch choinkowy, który zakrywał strategiczne miejsce.
– Zwariowałeś? – Dopytałam podchodząc bliżej.
–
Chciałem ci zrobić niespodziankę –
wymruczał mi do ucha.
–
Och – wyjąkałam tracąc grunt pod
nogami. – Udało ci się – Szepnęłam lustrując wygłodniałym
wzrokiem jego umięśnione ciało. Uśmiechnął się zadziornie
kładąc się na łóżku. Przygryzłam wargę wpatrując się w
niego z szybko bijącym sercem.
–
Dołączysz? – poklepał miejsce obok
siebie. Wspięłam się na łóżko po drodze pozbywając się
garderoby. Patrzył na mnie z podziwem i dzikimi ognikami w oczach. –
Tak bardzo tęskniłem za tym widokiem… – Rozmarzył się
wskazując na moje nagie ciało. Prychnęłam obdarzając pocałunkami
jego tors. Gładziłam napięte mięśnie, drażniłam się z
nim, raz po raz doprowadzając go na skraj.
–
Kręcisz mnie w tym łańcuchu –
jęknęłam odsuwając go. Zaśmiał się i spiął, gdy poczuł mój
gorący oddech.
–
Alisa! – skarcił mnie.
–
Nie udawaj takiego świętoszka, wiem, że
chodziło ci o to od samego początku – puściłam mu oczko.
Naprężył się, postawa jego ciała wyrażała więcej niż tysiąc
słów. Jęczał moje imię, a ja rozkoszowałam się swoją władzą.
–
Prowokujesz mnie! – stęknął.
–
Sam zacząłeś! – odparowałam
niewinnie oblizując usta.
–
Dość tego! – szarpnął się i
przygwoździł mnie do materaca. Sapnęłam oburzona, kiedy poczułam
go w sobie. Znajome uczucie ekscytacji wypełniło moje ciało.
Oddaliśmy się sobie nawzajem, czerpiąc radość z każdego ruchu,
z każdej emocji. Namiętność, ekstaza, ogień… To byliśmy my,
na to się składaliśmy. Każdy element pasował do siebie idealnie.
Nasze ciała, mieszające się ze sobą oddechy. Całość…
***
Witam!
Zgubiłam gdzieś wenę 😄
Pozdrawiam ;*