W
skupieniu wsłuchiwałam się w słowa prowadzącego, który dzielił
się z nami swoimi spostrzeżeniami. Skrupulatnie sporządzałam
notatki podkreślając ważniejsze i te mniej ważne zdania.
Dzisiejsze refleksje na temat Rozważnej i romantycznej choć na
chwilę pomogły mi oderwać się od rzeczywistości, w której
ciągle królował Kepa. Dałam się porwać dyskusji wyrażając
swoje poglądy i obserwacje na temat danych postaci. Prowadzący
kiwał głową, a siedzący obok Alex ciepłym uśmiechem zachęcał
do kontynuacji dopiero co sformułowanej myśli. Sam był dziś
dziwnie cichy i nie brał aktywnego udziału w zajęciach.
–
Wszystko w porządku? – zapytałam,
kiedy po skończonych ćwiczeniach wyszliśmy przed budynek.
–
Tak, tak – odpowiedział drapiąc się
po nosie. – Po prostu ta powieść nie należy do moich ulubionych
– Wyjaśnił.
–
Rozumiem – odparłam. – Sama wolę
Dumę i uprzedzenie!
–
Tak, ja chyba też – poparł moje
zdanie podciągając rękawy swetra. Uchyliłam usta, kiedy na
przedramieniu dostrzegłam ciemne, wijące się wzory.
–
Masz tatuaż? – wydukałam podziwiając
czarny tusz.
–
Mam – uśmiechnął się. – Na całej
ręce… To wyraz młodzieńczego buntu – Parsknął śmiechem. –
Podoba ci się? – Zainteresował się.
–
Jest obłędny! – przyznałam
podziwiając go.
–
Cieszę się – odparł. – Chciałem
nawet wpleść w niego cytat o losach Elizabeth i pana Darcy’ego,
ale uznałem, że lepiej będzie spisywać je do zeszytu – Zaśmiał
się, a ja zaklęłam w duchu. Zeszyt. Cytaty. To tyle jeśli chodzi
o niemyślenie o Kepie. – Powiedziałem coś nie tak? – Zapytał
spostrzegłszy moją minę.
–
Nie, nie! – zapewniłam szybko. – To
świetny pomysł! – Oznajmiłam, na co chłopak cały się
rozpromienił.
–
Powoli będę się zbierał… Nie lubię
jeździć w deszczu, a chyba zanosi się na ulewę – Wskazał na
burzowe niebo, a potem na ciemnego Harley’a.
–
Tatuaże i motocykl? Wow! – wydusiłam
z siebie będąc pod sporym wrażeniem jego pojazdu. Wyglądał na
towar z najwyższej półki.
–
Zabiorę cię kiedyś na przejażdżkę –
puścił mi oczko, a ja poczułam wpływające na moje policzki
niechciane rumieńce. – Do środy, Alisa! – Pomachał mi i wsiadł
na dwukołową maszynę. Silnik zaryczał zagłuszając moją
odpowiedź. Odmachałam mu patrząc jak znika za zakrętem.
–
Ślinisz się! – podskoczyłam w
miejscu usłyszawszy głos Matta.
–
Nieprawda! – oburzyłam się.
–
Prawda! Niezłe ciacho z niego –
mrugnął do mnie.
–
Od jak dawna tu stoisz? – zapytałam
mrużąc oczy.
–
Wystarczająco – wyszczerzył się. –
W samochodzie czeka Mark… Tak sobie pomyślałem… Nie mieliście
jeszcze okazji, żeby się poznać, więc… Co powiesz na wspólną
kolację?
–
To wspaniały pomysł – powiedziałam
całując go w policzek. – Cieszę się, że jesteś szczęśliwy!
– Objęłam go. Matt dał mi kuksańca w żebra nucąc pod nosem
jakąś piosenkę, zapewne zasłyszaną dziś rano w radiu. Jego
radość była moją radością i ta kwestia od paru lat pozostawała
niezmienna. Razem tworzyliśmy zgrany zespół, którego nic nie było
w stanie rozdzielić.
Londyn,
08.10.2019 r.
Mark
był czarujący, przystojny, dowcipny, błyskotliwy, i co
najważniejsze po uszy zakochany w Matcie. Ta ostatnia cecha
sprawiła, że z miejsca zyskał moją sympatię. Spędziliśmy miły
wieczór ciesząc się swoim towarzystwem. Przeglądając rano media
społecznościowe dowiedziałam się o dwutygodniowej przerwie w
Premier League spowodowanej meczami w kadrze narodowej. Kepa
przebywał na zgrupowaniu, co oznaczało choć odrobinę przerwy od
jego osoby. Nie kontaktowaliśmy się od czasu naszej rozmowy w
parku. Ja nie miałam mu nic do powiedzenia, on najwyraźniej tak
samo. Zresztą… Miał teraz Andreę, więc po co miał szukać
kontaktu ze mną? Czułam się jak wykorzystana zabawka i nie bardzo
wiedziałam, jak teraz ma wyglądać nasza relacja. Mamy udawać, że
do niczego między nami nie doszło? Mamy zachowywać się normalnie,
nie rozpamiętując wydarzeń z jego urodzin? Gdyby to tylko było
takie proste… Jak miałam na niego patrzeć nie przywołując
dotyku jego gorących ust oraz dłoni na moim ciele? Jak miałam stać
obok nie reagując na jego bliskość? Kepa był wszędzie. Był w
moich myślach, był w moim sercu i miał tam pozostać, dopóki nie
pokocham innego mężczyzny. Czyli… Mógł pozostać tam już na
zawsze. Jęknęłam cierpiętniczo na tę myśl i weszłam do kuchni.
W oczy rzuciła mi się kolorowa karteczka przyczepiona do lodówki
magnesem stanowiącym pamiątkę z Jamajki. Matt był tradycjonalistą
i zbytnio nie uznawał wiadomości tekstowych. Wolał prosty przekaz,
który od niego podłapałam. Wymienialiśmy się informacjami na
karteczkach, które potem składaliśmy do okrągłego pudełka. Z
dzisiejszej, zielonej odczytałam, że udał się na śniadanie ze
swoją mamą. Uśmiechnęłam się szeroko mając nadzieję, że
chociaż ona go zrozumie, zaakceptuje i stanie po jego stronie w
walce z zaciętym i bezwzględnym ojcem. Nastawiłam ekspres do kawy
włączając radio. W tym samym momencie rozległ się dźwięk
mojego telefonu. American Idiot wyznaczył mi drogę do niebieskiego
Samsunga. Zdziwiłam się widząc nieznany numer, ale mimo to
przejechałam palcem po ekranie.
–
Słucham? – zapytałam. Po drugiej
stronie usłyszałam szelest, huk, stek przekleństw i płacz.
Zmarszczyłam brwi, ale nie przerwałam połączenia.
–
Halo? – niewyraźny głos przebił się
przez odgłos ryczącego telewizora. – Alisa?
–
Tak, to ja – potwierdziłam.
–
Z tej strony Natalia, mam nadzieję, że
mnie pamiętasz! – krzyknęła i oddaliła się od źródła
hałasu. – Poznałyśmy się na urodzinach Kepy!
–
Jasne, że cię pamiętam –
odpowiedziałam. – Co słychać?
–
Mam do ciebie ogromną prośbę!
Oczywiście, jeśli masz teraz czas – Uściśliła wchodząc do
samochodu.
–
Mam. Coś się stało? – spytałam
rozkoszując się zapachem kawy.
–
Głupio mi prosić akurat ciebie, ale
wypadła mi awaryjna sytuacja. Właśnie jadę odwieźć synka do
przedszkola, moja mama zajmuje się małą, ale za chwilę musimy
jechać pozałatwiać pewne sprawy związane z wyjazdem do Włoch…
Wiesz, eliminacje Euro, i te sprawy – Zaśmiała się. – Mogłabym
cię prosić, abyś góra przez godzinę zaopiekowała się Alicią?
– Zapytała niepewnie. Przywołałam w pamięci obraz uroczej
dziewczynki mimowolnie się uśmiechając.
–
Nie ma sprawy – odpowiedziałam. – To
żaden problem! Podaj mi tylko adres, a… – Zaczęłam, ale nie
dała mi skończyć.
–
Nie wygłupiaj się! Ty podaj mi swój,
wstąpię po ciebie w drodze z przedszkola, dobrze? Bardzo ci
dziękuję, spadłaś mi z nieba!
–
Nie masz za co, naprawdę – zapewniłam
ją, po czym podałam nazwę ulicy. Obiecała być za pół godziny i
rozłączyła się. Dopiłam kawę, ubrałam się w przygotowane
wczoraj ciuchy i zrobiłam delikatny makijaż. Zostawiłam
Mattowi karteczkę z serduszkiem i wyszłam z domu, przed
którym już czekała Natalia. Przywitałyśmy się buziakiem w
policzek wchodząc do samochodu. Kobieta z piskiem opon
włączyła się do ruchu ulicznego. Pogrążyłyśmy się w
rozmowie, która umiliła nam podróż przez zakorkowany Londyn.
–
Powinnyśmy wrócić za jakąś godzinę,
na pewno sobie poradzisz! – powiedziała, kiedy byłyśmy już na
miejscu. Pokiwałam głową witając się z jej mamą. Natalia
zostawiła mi cenne wskazówki, pożegnała się z córką i wyszła
z telefonem przy uchu. Dam sobie radę, muszę dać!
Nie
miałam doświadczenia w opiece nad dziećmi, ale cieszyłam się z
zaufania, jakim obdarzyła mnie Natalia. Po drodze wyjaśniła mi, że
nie miała się do kogo zwrócić o pomoc, bo nikt o tej godzinie nie
miał czasu. Rozumiałam to i byłam zadowolona, że w jakiś sposób
mogę ją odciążyć. Mała Alicia była rozkoszną dziewczynką,
którą mogłabym zacałować. Była żywiołowa, nie bała się
zostać z nowo poznaną osobą, wręcz przeciwnie, tuliła się do
mnie przy każdej nadarzającej się okazji. Po przestronnym salonie
walały się zabawki, zajmowały prawie każdy kąt, ale nie dziwiłam
się temu. Dwójka dzieci wymagała odpowiedniego zajęcia. Alicia
była roześmianym, nie bojącym się niczego dzieckiem. Podczas
chodzenia nie spuszczałam jej z oka, a kiedy upadła na pupcię na
moją twarz wpłynął rozczulający uśmiech. Bawiłam się z nią przeróżnymi zabawkami, plotłam, co ślina przyniosła mi na język oraz robiłam głupie miny, by
usłyszeć jej słodki śmiech. Mała była urocza, a opiekując się
nią bezwiednie pomyślałam o tym, jak będzie wyglądała moja
przyszłość. Chciałam stworzyć rodzinę, chciałam mieć dzieci,
pragnęłam spełniać się jako żona i matka. Odgoniłam niechciane
łzy wyobrażając sobie siebie i Kepę… Szczęśliwy obrazek,
który wykreował się w mojej głowie miał nigdy nie doczekać się
spełnienia… Byłam taka głupia i naiwna, wierząc, choćby
chwilowo, że mamy prawo zaistnieć. Kepa nie był mój, a ja nie
byłam jego. On miał swoją kobietę, a ja urywane marzenia i wątłe
wizje, rozpadające się jak domek z kart. Był moim niespełnieniem
i może musiałam w końcu się z tym pogodzić, aby spróbować iść
dalej? Po jego ostatnich, do bólu szczerych słowach, wszystko co
zostało powiedziane wcześniej straciło na wartości. Była jedynie
pustka układająca się w jego imię. Otrząsnęłam się z
rozpaczliwych myśli słysząc nadjeżdżający samochód. Spojrzałam
na Alicię i odkryłam, że zasnęła w moich ramionach.
Pocałowałam ją w czółko i ostrożnie położyłam do łóżeczka.
–
Zasnęła – poinformowałam Natalię. –
Cześć, jestem Alisa – Przedstawiłam się spostrzegając
stojącego u jej boku chłopczyka. Spuścił główkę i wbił wzrok
w ziemię.
–
Vitor, nie wstydź się – powiedziała
jego mama. – Nie musisz, Alisa jest moją koleżanką –
Wyjaśniła. Chłopczyk przełamał się i spojrzał na mnie
zaciekawiony.
–
Dzień dobry – powiedział szybko.
Zaśmiałam się cicho tarmosząc jego włosy.
–
Odebrałam go z przedszkola, bo źle się
poczuł. Mam nadzieję, że to nic poważnego – oznajmiła Natalia.
– Napijesz się ze mną kawy? – Zaproponowała. – Mama poszła
na zakupy, więc mamy jeszcze chwilę dla siebie.
–
Z przyjemnością – zgodziłam się
siadając na kanapie. Vitor wspiął się po schodach do swojego
pokoju, a my zostałyśmy same, z parującymi filiżankami w
dłoniach.
–
Na urodzinach Kepy nie było okazji, żeby
porozmawiać o wszystkim… – zaczęła upijając łyk. – Długo
się znacie?
–
Och, od dziecka – wyjaśniłam
zagłębiając się w historię sięgającą urokliwej Ondarroi. –
Odnowiliśmy kontakt w czerwcu, kiedy zupełnie przypadkowo wylałam
mu na spodnie gorący sos.
–
Jorginho wspominał mi o tym –
parsknęła. – Tak mu się wydawało, że skądś cię kojarzy!
–
Daj spokój, w życiu nie było mi tak
wstyd – mruknęłam zażenowana.
–
Nawet najlepszym się zdarza! Cieszę
się, że cię poznałam… I cieszyłam się, kiedy Andrei nie było
na imprezie. No, przynajmniej do czasu.
–
Dlaczego? Nie lubisz jej? –
zainteresowałam się.
–
Nie przypadła mi do gustu – odparła
mrugając do mnie. Spuściłam wzrok. – Uroczo się rumienisz!
–
Natalia, ja…
–
Nie musisz się mnie wstydzić,
zauważyłam co nieco… Zwłaszcza, kiedy Kepa poprosił cię do
tańca – poruszyła sugestywnie brwiami. Wymamrotałam coś
niezrozumiałego pod nosem. – W każdym razie, jeszcze raz dziękuję
ci za opiekę nad małą!
–
Nie ma o czym mówić. Alicia jest
przesłodka! Gdybyś jeszcze kiedyś potrzebowała pomocy, to wal jak
w dym – powiedziałam zbierając się do wyjścia.
–
Trzymam cię za słowo! – zaśmiała
się i odprowadziła mnie do drzwi. Wyszłam na świeże powietrze
delektując się słońcem i odpłynęłam we własne myśli.
Londyn,
19.10.2019 r.
Tłum
w restauracji gęstniał z każdą sekundą. Razem z Grace miałyśmy
ręce pełne roboty. Klienci jak szaleni składali zamówienia, a my
robiłyśmy wszystko, aby dostali je na czas. Głośne rozmowy i
śmiechy mieszały się z płynącą muzyką i dźwiękiem
odkładanych sztućców. Brzęk kieliszków przenikał główną
salę. Poprawiłam wysokiego kucyka i wzięłam do ręki bloczek
zamówień. W tej samej chwili zamarłam. Wzniosłam oczu ku niebu
prosząc o cierpliwość. Czy w Londynie nie ma innych restauracji?
Czy on otwarcie ze mnie kpi przyprowadzając tutaj Andreę? Czy zaledwie dwie godziny temu nie rozegrał zwycięskiego meczu przeciwko Newcastle? Spojrzałam na Grace, a ona gestem pokazała mi, abym obsłużyła
nowo przybyłych gości. Zrobiłam zbolałą minę, ale blondynka
pozostała nieugięta. Warknęłam coś pod nosem i dziarskim krokiem
ruszyłam do stolika, który przed chwilą został zajęty przez Kepę
i Andreę. Uspokoiłam szybko bijące serce i położyłam przed nimi
menu.
–
Wrócę za chwilę… Dam wam czas na
zastanowienie – powiedziałam nie patrząc na bramkarza. Atmosfera
była dziwnie napięta, a powietrze gęstniało z każdym oddechem.
–
Nie trzeba! Już wiemy, co chcemy zamówić
– odparła Andrea. Zanotowałam z trudem przełykając ślinę.
–
A co do picia? Szampana, wino? –
zapytałam pragnąc odejść. Serce mi krwawiło.
–
Och! – Andrea zasłoniła usta dłonią
i spojrzała na Kepę. Popatrzyłam na niego, na jego dziwnie zaciętą
minę i zmarszczyłam brwi. – Ja podziękuję… Istnieje
prawdopodobieństwo, że mogę być w ciąży – Oznajmiła
uśmiechając się szeroko. Spojrzenie jej zimnych oczu drwiło ze
mnie. Ręka mi zadrżała, lecz próbowałam pozostać nieugięta. Nie
mogłam się złamać. Nie teraz. Nie tutaj. Nie przy niej. Nie przy
nich.
–
Gratuluję – powiedziałam sucho. –
Na pewno musicie być prze szczęśliwi – Rzuciłam i
odmaszerowałam. Podałam zamówienie dalej i odeszłam na bok, by
ukoić skołatane nerwy. To nie mogła być prawda! Andrea nie mogła
być w ciąży, nie mogła! Starłam z policzka pojedynczą łzę
próbując wziąć się w garść. Nie było to łatwe. Poprosiłam
Grace, aby podała im gotowe zamówienie, a sama poszłam obsługiwać
innych gości. Wzrok Kepy wypalał mi dziurę w plecach, ale nie
spojrzałam na niego ani razu. Byłam w pracy, nie mogłam pozwolić
sobie na chwilę słabości. Wskazówki zegara jakby zwolniły,
zwiększając moje katusze. A jeśli Andrea rzeczywiście spodziewa
się dziecka? A jeśli…
–
Alisa! – usłyszałam Grace, więc
odwróciłam się w jej kierunku. – Podaj im rachunek, ja się nie
rozdwoję! Kiwnęłam głową i podeszłam do stolika, przy którym
siedziała Hiszpanka. Kepa udał się w stronę toalet.
–
Nic nie powiesz? – zapytała.
–
Jestem w pracy, to nie czas na urządzanie
przyjacielskich pogaduszek – mruknęłam kładąc rachunek na
stoliku.
–
Cóż, mam nadzieję, że rzeczywiście
jestem w ciąży! Wyobrażasz to sobie? Ja i Kepa rodzicami! –
westchnęła teatralnie. Coś przekręciło mi się w żołądku.
–
Widzę, że już pogodziłaś się z tym,
co łączyło mnie i Kepę – rzuciłam od niechcenia. – Już nie
przeszkadza ci to, że ze mną sypiał i wyprawiał różne… Inne
rzeczy? – Spytałam uśmiechając się słodko, specjalnie
akcentując ostatnie słowa. Jej ironiczny wyraz twarzy zniknął tak
szybko, jak się pojawił. – Tak myślałam!
–
Alisa, ty… – zaczęła, ale umilkła
w pół słowa. Kepa stanął za mną, a jego zapach mnie
obezwładnił.
–
Już wychodzimy – poinformował mnie.
Jego oddech drażnił mnie całą.
–
Rachunek już czeka – oznajmiłam.
Hiszpan szybko go uregulował i posłał mi nieodgadnione spojrzenie.
Odwzajemniłam je, czym wyraźnie go zdziwiłam.
–
Przepraszam – szepnął na odchodne. –
Przepraszam za wszystko.
Zacisnęłam
zęby odprowadzając go wzrokiem. Korzystając z przerwy udałam się
do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi osuwając się po wyłożonej
marmurowymi kafelkami ścianie i schowałam twarz w dłoniach.
Tłumiony płacz wstrząsnął moim ciałem rozrywając mnie na
drobne kawałki. Za bardzo mi na nim zależało. Pokochałam go za
mocno. Od początku, od pierwszej chwili. Wtedy wszystko było za
bardzo. Teraz nie ma już nic…
***
Witam!
Chelsea z trzema kolejnymi punktami na koncie ^^ Ich ostatnie spotkanie w Lidze Mistrzów było dziwne i szalone, ale już wiem, jak je wykorzystać :D
😍😍😍
Pozdrawiam ;*
Nic nie pomaga :( Ani przystojna twarz Matta, ani jego zadziorne tatuaże, ani szybki motor, ani poetycka dusza ... za nic w świecie nie uda mu się zamienić z Kepą miejscami w sercu Alisy. Choćby nie wiadomo jak się starał ^^ ciołek Baskijski zakorzenił się na dobre doprowadzając do niekontrolowanych skoków mojego ciśnienia! Dlatego najlepsze zostawię sobie na koniec. Taka wisienka na torcie ^^ bo ja się na ten przykład pytam. Po jaką cholerę Kepa przyprowadził Andreę do restauracji w której pracuje Alisa?! Ok, podejrzewam że to było perfidne posunięcie z jej strony, ale mógł się nie zgodzić. Bo jeszcze pomyślę, że jest on pantoflarzem! ^^ Ciekawi mnie czy ta rewelacja o ewentualnej ciąży wyszczerza miała wpływ na to co powiedział Kepa kilka dni temu. Jeśli tak, to z jednej strony jestem w stanie go zrozumieć. Dziecko skomplikowałoby wszystko. Alisa na pewno nie odebrałaby dziecku ojca. Ale ... czy aby podejrzenia wyszczerza co do jej stanu są prawdziwe czy jest to kolejna zagrywka z jej strony? Już sam fakt, że "pochwaliła" się tym przed Alisą jest podejrzane. Ewidentnie chciała jej pokazać swoją "wyższość". Żeby tylko nie spadła za szybko i boleśnie ^^ Boże, co ten Kepa ma w głowie. Uliże tą łepetynę żelem i potem wychodzą skutki amebonizmu. Trzeba go jak najszybciej odseparować od złego towarzystwa ^^
OdpowiedzUsuńSą jedne z moich ulubionych dzieciaków ;3 Nie ma to jak chwila w towarzystwie takiego słodziaka jakim niewątpliwie jest mała Alicia ^^ Alisa podbiła małe serduszko dziewczynki i na pewno została jedną z ulubionych cioć :) Wyobraziła sobie siebie jako mamusię. Szkoda tylko że w tej wizji ojcem jest Kepa, co jedynie sprawiło jej ogrom bólu. A potem jeszcze ta rewelacja o teoretycznej ciąży. Nie ma Alisa łatwo w życiu uczuciowym. Aż przykro się czyta jak się męczy :( Mam jedynie że i dla niej niedługo wyjdzie słoneczko. Koniec już z tymi depresjami!
Buziaki :*:*:*
Alisa wciąż nie potrafi poradzić sobie z tym, co usłyszała od Kepy podczas ich ostatniej rozmowy. Mimo że stara się o nim jak najmniej myśleć i skupić na innych zajęciach. Jednak ani kurs literacki, ani spędzanie czasu z Alexem nie są w stanie wyrwać jej z tego ogromnego poczucia zawodu i odrzucenia. Strasznie mi szkody Alisy. Mam tylko nadzieję, że wkrótce los postanowi się do niej uśmiechać.
OdpowiedzUsuńAlex coraz bardziej imponuje Alisie. Jak choćby tym motocyklem czy tatuażem. Mają też wiele wspólnych zainteresowań i tematów do rozmów.
Podejrzewam, że gdyby Kepa nie gościł w sercu Alisy. Alex miałby ogromną szansę w nim zagościć.
Dobrze, że przynajmniej u Matta się na razie układa. W osobie Marka znalazł nareszcie szczęście. W dodatku to śniadanie z jego mamą może być początkiem do akceptacji przez rodziców jefo orientacji.
Alisa nieoczekiwanie została poproszona o zajęcie się uroczą Alicią. Co w konsekwencji wyszło jej tylko na dobre. Nie dość, że spędziła przyjemnie czas w towarzystwie tej rezolutnej dziewczynki, to jeszcze jej relacje z Natalią stały się bliższe.
Widać, że także ona nie darzy sympatią Andrei, ale to już chyba nikogo nie dziwi. Każdy poza Kepą widzi, co to za paskudna osoba. Co tylko potwierdziła kolejną wizytą w restauracji, w której pracuje Alisa. Czy naprawdę nie można było wybrać innego miejsca? Kepa także powinien był zaprotestować, zamiast znowu dokładać cierpienia Alisie.
Wiadomość o potencjalnej ciąży Andrei całkowicie dobił dziewczynę. To musiał być prawdziwy cios.
Oby tylko te podejrzenia się nie potwierdziły i była to tylko kolejna zagrywka Andrei.
Kepa także mógłby w końcu przestać tylko przepraszać Alisę, a zacząłby myśleć.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Eh, Alisa jest w sytuacji skrajnie beznadziejnej. Ja naprawdę myślałam, że obecność Alexa jakoś pomoże jej pozbyć się z głowy Kepy. Ale tak się nie dzieje. Cokolwiek Alex by nie robił, jak idealny by nie był, Kepa i tak zostanie numerem jednym w sercu Alise. A przecież na razie robi z siebie głupka! I na starcie przegrywa z romantyzmem, tatuażami i motorem Alexa. Gdyby tylko miłość nie była tak pokręcona...
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż Mattowi w miarę się układa. Mark na razie wydaje się być porządnym człowiekiem, u którego boku Matt będzie miał szansę zaznać trochę szczęścia. Alise na pewno będzie ich wspierała. No i jeszcze jest szansa, że matka Matta zobaczy, że syn potrzebuje również jej wsparcia i postawi się mężowi.
Mała Alicia totalnie podbiła moje serduszko. Zresztą chyba jak wszystkie małe dzieci. Rozkoszna jest i tyle. Szkoda tylko, że opieka nad nią, choć niewątpliwie przyjemna, była również dla Alise źródłem bolesnych rozmyślań. Wierzę jednak, że kiedyś i ona będzie miała szczęśliwą rodzinę, dzieci i kochającego męża.
No i końcówka rozdziału totalnie mną wstrząsnęła. Ale jak to Andrea w ciąży? Że niby dlaczego? W ogóle nie rozumiem, po co przyszli do restauracji, w której pracuje Alise. Obstawiam, że był to pomysł Andrei. Specjalnie chciała podzielić się z Alise swoimi podejrzeniami, by jej dopiec. Dziwię się, że Kepa nie zaprotestował. Działania piłkarza są totalnie nielogiczne. Nie potrafię zrozumieć, co nim kieruje, czego tak naprawdę chce.
Tak strasznie współczuję Alise. Cały świat kompletnie się dla niej zawalił. Myśli, że teraz już naprawdę nie ma szans na szczęśliwe zakończenie. Mam jednak nadzieję, że będzie inaczej.
No cóż, teraz nie pozostaje mi nic innego, jak z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Nie no, mam ochotę nakopać Andrei do tyłka. Jestem pewna, że ona blefuje. Ugh, Kepie też bym przywaliła XD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. Buziaki!
A zaczęło się tak przyjemnie :) Mała Alicia jest przesłodkim dzieckiem. Opieka nad nią musiała być dla Alisy przyjemnością. Do tego zbliżyły się do siebie z Natalie. Alisie na pewno przyda się przyjaciółka w jej osobie:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Mattowi się układa z Markiem. Chłopak naprawdę zasługuje na wszystko co najlepsze. Mam nadzieję , że jego mama zaakceptuje jego orientację. I stanie po jego stronie . A może i z czasem pogodzi się z tym również jego ojciec.
Alex coś tam zaczyna mieszać w życiu Alisy. Widać , że chłopak jej się podoba. Niestety przy jej miłości do Kepy, Alex z góry jest na przegranej pozycji.
Wizyta Kepy i Andrei w restauracji mnie rozwaliła. Serio, nie mogli wybrać się gdzieś indziej? Kepa naprawdę kompletnie nie myśli. Przecież musiał wiedzieć , że będzie to ciężkie dla Alisy.
Andrea mnie wkurza. Miałabym ochotę trzepną ją porządnie w łeb. Jestem pewna , że z tą ciążą to jedna wielka ściema. I chciała ona tylko dopiec Alisie. Dobrze, że dziewczyna się nie dała. I porządnie jej dogadała. A Kepa z tym przepraszam, to.. Oj mógł serio sobie darować. No niech on się w końcu opamięta. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Zapraszam też przy okazji do siebie :)