sobota, 9 listopada 2019

Szesnasty

Londyn, 07.10.2019 r.

 W skupieniu wsłuchiwałam się w słowa prowadzącego, który dzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami. Skrupulatnie sporządzałam notatki podkreślając ważniejsze i te mniej ważne zdania. Dzisiejsze refleksje na temat Rozważnej i romantycznej choć na chwilę pomogły mi oderwać się od rzeczywistości, w której ciągle królował Kepa. Dałam się porwać dyskusji wyrażając swoje poglądy i obserwacje na temat danych postaci. Prowadzący kiwał głową, a siedzący obok Alex ciepłym uśmiechem zachęcał do kontynuacji dopiero co sformułowanej myśli. Sam był dziś dziwnie cichy i nie brał aktywnego udziału w zajęciach.
Wszystko w porządku? – zapytałam, kiedy po skończonych ćwiczeniach wyszliśmy przed budynek.
Tak, tak – odpowiedział drapiąc się po nosie. – Po prostu ta powieść nie należy do moich ulubionych – Wyjaśnił.
Rozumiem – odparłam. – Sama wolę Dumę i uprzedzenie!
Tak, ja chyba też – poparł moje zdanie podciągając rękawy swetra. Uchyliłam usta, kiedy na przedramieniu dostrzegłam ciemne, wijące się wzory.
Masz tatuaż? – wydukałam podziwiając czarny tusz.
Mam – uśmiechnął się. – Na całej ręce… To wyraz młodzieńczego buntu – Parsknął śmiechem. – Podoba ci się? – Zainteresował się.
Jest obłędny! – przyznałam podziwiając go.
Cieszę się – odparł. – Chciałem nawet wpleść w niego cytat o losach Elizabeth i pana Darcy’ego, ale uznałem, że lepiej będzie spisywać je do zeszytu – Zaśmiał się, a ja zaklęłam w duchu. Zeszyt. Cytaty. To tyle jeśli chodzi o niemyślenie o Kepie. – Powiedziałem coś nie tak? – Zapytał spostrzegłszy moją minę.
Nie, nie! – zapewniłam szybko. – To świetny pomysł! – Oznajmiłam, na co chłopak cały się rozpromienił.
Powoli będę się zbierał… Nie lubię jeździć w deszczu, a chyba zanosi się na ulewę – Wskazał na burzowe niebo, a potem na ciemnego Harley’a.
Tatuaże i motocykl? Wow! – wydusiłam z siebie będąc pod sporym wrażeniem jego pojazdu. Wyglądał na towar z najwyższej półki.
Zabiorę cię kiedyś na przejażdżkę – puścił mi oczko, a ja poczułam wpływające na moje policzki niechciane rumieńce. – Do środy, Alisa! – Pomachał mi i wsiadł na dwukołową maszynę. Silnik zaryczał zagłuszając moją odpowiedź. Odmachałam mu patrząc jak znika za zakrętem.
Ślinisz się! – podskoczyłam w miejscu usłyszawszy głos Matta.
Nieprawda! – oburzyłam się.
Prawda! Niezłe ciacho z niego – mrugnął do mnie.
Od jak dawna tu stoisz? – zapytałam mrużąc oczy.
Wystarczająco – wyszczerzył się. – W samochodzie czeka Mark… Tak sobie pomyślałem… Nie mieliście jeszcze okazji, żeby się poznać, więc… Co powiesz na wspólną kolację?
To wspaniały pomysł – powiedziałam całując go w policzek. – Cieszę się, że jesteś szczęśliwy! – Objęłam go. Matt dał mi kuksańca w żebra nucąc pod nosem jakąś piosenkę, zapewne zasłyszaną dziś rano w radiu. Jego radość była moją radością i ta kwestia od paru lat pozostawała niezmienna. Razem tworzyliśmy zgrany zespół, którego nic nie było w stanie rozdzielić.

Londyn, 08.10.2019 r.

 Mark był czarujący, przystojny, dowcipny, błyskotliwy, i co najważniejsze po uszy zakochany w Matcie. Ta ostatnia cecha sprawiła, że z miejsca zyskał moją sympatię. Spędziliśmy miły wieczór ciesząc się swoim towarzystwem. Przeglądając rano media społecznościowe dowiedziałam się o dwutygodniowej przerwie w Premier League spowodowanej meczami w kadrze narodowej. Kepa przebywał na zgrupowaniu, co oznaczało choć odrobinę przerwy od jego osoby. Nie kontaktowaliśmy się od czasu naszej rozmowy w parku. Ja nie miałam mu nic do powiedzenia, on najwyraźniej tak samo. Zresztą… Miał teraz Andreę, więc po co miał szukać kontaktu ze mną? Czułam się jak wykorzystana zabawka i nie bardzo wiedziałam, jak teraz ma wyglądać nasza relacja. Mamy udawać, że do niczego między nami nie doszło? Mamy zachowywać się normalnie, nie rozpamiętując wydarzeń z jego urodzin? Gdyby to tylko było takie proste… Jak miałam na niego patrzeć nie przywołując dotyku jego gorących ust oraz dłoni na moim ciele? Jak miałam stać obok nie reagując na jego bliskość? Kepa był wszędzie. Był w moich myślach, był w moim sercu i miał tam pozostać, dopóki nie pokocham innego mężczyzny. Czyli… Mógł pozostać tam już na zawsze. Jęknęłam cierpiętniczo na tę myśl i weszłam do kuchni. W oczy rzuciła mi się kolorowa karteczka przyczepiona do lodówki magnesem stanowiącym pamiątkę z Jamajki. Matt był tradycjonalistą i zbytnio nie uznawał wiadomości tekstowych. Wolał prosty przekaz, który od niego podłapałam. Wymienialiśmy się informacjami na karteczkach, które potem składaliśmy do okrągłego pudełka. Z dzisiejszej, zielonej odczytałam, że udał się na śniadanie ze swoją mamą. Uśmiechnęłam się szeroko mając nadzieję, że chociaż ona go zrozumie, zaakceptuje i stanie po jego stronie w walce z zaciętym i bezwzględnym ojcem. Nastawiłam ekspres do kawy włączając radio. W tym samym momencie rozległ się dźwięk mojego telefonu. American Idiot wyznaczył mi drogę do niebieskiego Samsunga. Zdziwiłam się widząc nieznany numer, ale mimo to przejechałam palcem po ekranie.
Słucham? – zapytałam. Po drugiej stronie usłyszałam szelest, huk, stek przekleństw i płacz. Zmarszczyłam brwi, ale nie przerwałam połączenia.
Halo? – niewyraźny głos przebił się przez odgłos ryczącego telewizora. – Alisa?
Tak, to ja – potwierdziłam.
Z tej strony Natalia, mam nadzieję, że mnie pamiętasz! – krzyknęła i oddaliła się od źródła hałasu. – Poznałyśmy się na urodzinach Kepy!
Jasne, że cię pamiętam – odpowiedziałam. – Co słychać?
Mam do ciebie ogromną prośbę! Oczywiście, jeśli masz teraz czas – Uściśliła wchodząc do samochodu.
Mam. Coś się stało? – spytałam rozkoszując się zapachem kawy.
Głupio mi prosić akurat ciebie, ale wypadła mi awaryjna sytuacja. Właśnie jadę odwieźć synka do przedszkola, moja mama zajmuje się małą, ale za chwilę musimy jechać pozałatwiać pewne sprawy związane z wyjazdem do Włoch… Wiesz, eliminacje Euro, i te sprawy – Zaśmiała się. – Mogłabym cię prosić, abyś góra przez godzinę zaopiekowała się Alicią? – Zapytała niepewnie. Przywołałam w pamięci obraz uroczej dziewczynki mimowolnie się uśmiechając. 
Nie ma sprawy – odpowiedziałam. – To żaden problem! Podaj mi tylko adres, a… – Zaczęłam, ale nie dała mi skończyć.
Nie wygłupiaj się! Ty podaj mi swój, wstąpię po ciebie w drodze z przedszkola, dobrze? Bardzo ci dziękuję, spadłaś mi z nieba!
Nie masz za co, naprawdę – zapewniłam ją, po czym podałam nazwę ulicy. Obiecała być za pół godziny i rozłączyła się. Dopiłam kawę, ubrałam się w przygotowane wczoraj ciuchy i zrobiłam delikatny makijaż. Zostawiłam Mattowi karteczkę z serduszkiem i wyszłam z domu, przed którym już czekała Natalia. Przywitałyśmy się buziakiem w policzek wchodząc do samochodu. Kobieta z piskiem opon włączyła się do ruchu ulicznego. Pogrążyłyśmy się w rozmowie, która umiliła nam podróż przez zakorkowany Londyn.
Powinnyśmy wrócić za jakąś godzinę, na pewno sobie poradzisz! – powiedziała, kiedy byłyśmy już na miejscu. Pokiwałam głową witając się z jej mamą. Natalia zostawiła mi cenne wskazówki, pożegnała się z córką i wyszła z telefonem przy uchu. Dam sobie radę, muszę dać!

 Nie miałam doświadczenia w opiece nad dziećmi, ale cieszyłam się z zaufania, jakim obdarzyła mnie Natalia. Po drodze wyjaśniła mi, że nie miała się do kogo zwrócić o pomoc, bo nikt o tej godzinie nie miał czasu. Rozumiałam to i byłam zadowolona, że w jakiś sposób mogę ją odciążyć. Mała Alicia była rozkoszną dziewczynką, którą mogłabym zacałować. Była żywiołowa, nie bała się zostać z nowo poznaną osobą, wręcz przeciwnie, tuliła się do mnie przy każdej nadarzającej się okazji. Po przestronnym salonie walały się zabawki, zajmowały prawie każdy kąt, ale nie dziwiłam się temu. Dwójka dzieci wymagała odpowiedniego zajęcia. Alicia była roześmianym, nie bojącym się niczego dzieckiem. Podczas chodzenia nie spuszczałam jej z oka, a kiedy upadła na pupcię na moją twarz wpłynął rozczulający uśmiech. Bawiłam się z nią przeróżnymi zabawkami, plotłam, co ślina przyniosła mi na język oraz robiłam głupie miny, by usłyszeć jej słodki śmiech. Mała była urocza, a opiekując się nią bezwiednie pomyślałam o tym, jak będzie wyglądała moja przyszłość. Chciałam stworzyć rodzinę, chciałam mieć dzieci, pragnęłam spełniać się jako żona i matka. Odgoniłam niechciane łzy wyobrażając sobie siebie i Kepę… Szczęśliwy obrazek, który wykreował się w mojej głowie miał nigdy nie doczekać się spełnienia… Byłam taka głupia i naiwna, wierząc, choćby chwilowo, że mamy prawo zaistnieć. Kepa nie był mój, a ja nie byłam jego. On miał swoją kobietę, a ja urywane marzenia i wątłe wizje, rozpadające się jak domek z kart. Był moim niespełnieniem i może musiałam w końcu się z tym pogodzić, aby spróbować iść dalej? Po jego ostatnich, do bólu szczerych słowach, wszystko co zostało powiedziane wcześniej straciło na wartości. Była jedynie pustka układająca się w jego imię. Otrząsnęłam się z rozpaczliwych myśli słysząc nadjeżdżający samochód. Spojrzałam na Alicię i odkryłam, że zasnęła w moich ramionach. Pocałowałam ją w czółko i ostrożnie położyłam do łóżeczka.
Zasnęła – poinformowałam Natalię. – Cześć, jestem Alisa – Przedstawiłam się spostrzegając stojącego u jej boku chłopczyka. Spuścił główkę i wbił wzrok w ziemię.
Vitor, nie wstydź się – powiedziała jego mama. – Nie musisz, Alisa jest moją koleżanką – Wyjaśniła. Chłopczyk przełamał się i spojrzał na mnie zaciekawiony.
Dzień dobry – powiedział szybko. Zaśmiałam się cicho tarmosząc jego włosy.
Odebrałam go z przedszkola, bo źle się poczuł. Mam nadzieję, że to nic poważnego – oznajmiła Natalia. – Napijesz się ze mną kawy? – Zaproponowała. – Mama poszła na zakupy, więc mamy jeszcze chwilę dla siebie.
Z przyjemnością – zgodziłam się siadając na kanapie. Vitor wspiął się po schodach do swojego pokoju, a my zostałyśmy same, z parującymi filiżankami w dłoniach.
Na urodzinach Kepy nie było okazji, żeby porozmawiać o wszystkim… – zaczęła upijając łyk. – Długo się znacie?
Och, od dziecka – wyjaśniłam zagłębiając się w historię sięgającą urokliwej Ondarroi. – Odnowiliśmy kontakt w czerwcu, kiedy zupełnie przypadkowo wylałam mu na spodnie gorący sos.
Jorginho wspominał mi o tym – parsknęła. – Tak mu się wydawało, że skądś cię kojarzy!
Daj spokój, w życiu nie było mi tak wstyd – mruknęłam zażenowana.
Nawet najlepszym się zdarza! Cieszę się, że cię poznałam… I cieszyłam się, kiedy Andrei nie było na imprezie. No, przynajmniej do czasu.
Dlaczego? Nie lubisz jej? – zainteresowałam się.
Nie przypadła mi do gustu – odparła mrugając do mnie. Spuściłam wzrok. – Uroczo się rumienisz!
Natalia, ja…
Nie musisz się mnie wstydzić, zauważyłam co nieco… Zwłaszcza, kiedy Kepa poprosił cię do tańca – poruszyła sugestywnie brwiami. Wymamrotałam coś niezrozumiałego pod nosem. – W każdym razie, jeszcze raz dziękuję ci za opiekę nad małą!
Nie ma o czym mówić. Alicia jest przesłodka! Gdybyś jeszcze kiedyś potrzebowała pomocy, to wal jak w dym – powiedziałam zbierając się do wyjścia.
Trzymam cię za słowo! – zaśmiała się i odprowadziła mnie do drzwi. Wyszłam na świeże powietrze delektując się słońcem i odpłynęłam we własne myśli.

Londyn, 19.10.2019 r.

 Tłum w restauracji gęstniał z każdą sekundą. Razem z Grace miałyśmy ręce pełne roboty. Klienci jak szaleni składali zamówienia, a my robiłyśmy wszystko, aby dostali je na czas. Głośne rozmowy i śmiechy mieszały się z płynącą muzyką i dźwiękiem odkładanych sztućców. Brzęk kieliszków przenikał główną salę. Poprawiłam wysokiego kucyka i wzięłam do ręki bloczek zamówień. W tej samej chwili zamarłam. Wzniosłam oczu ku niebu prosząc o cierpliwość. Czy w Londynie nie ma innych restauracji? Czy on otwarcie ze mnie kpi przyprowadzając tutaj Andreę? Czy zaledwie dwie godziny temu nie rozegrał zwycięskiego meczu przeciwko Newcastle? Spojrzałam na Grace, a ona gestem pokazała mi, abym obsłużyła nowo przybyłych gości. Zrobiłam zbolałą minę, ale blondynka pozostała nieugięta. Warknęłam coś pod nosem i dziarskim krokiem ruszyłam do stolika, który przed chwilą został zajęty przez Kepę i Andreę. Uspokoiłam szybko bijące serce i położyłam przed nimi menu.
Wrócę za chwilę… Dam wam czas na zastanowienie – powiedziałam nie patrząc na bramkarza. Atmosfera była dziwnie napięta, a powietrze gęstniało z każdym oddechem.
Nie trzeba! Już wiemy, co chcemy zamówić – odparła Andrea. Zanotowałam z trudem przełykając ślinę.
A co do picia? Szampana, wino? – zapytałam pragnąc odejść. Serce mi krwawiło.
Och! – Andrea zasłoniła usta dłonią i spojrzała na Kepę. Popatrzyłam na niego, na jego dziwnie zaciętą minę i zmarszczyłam brwi. – Ja podziękuję… Istnieje prawdopodobieństwo, że mogę być w ciąży – Oznajmiła uśmiechając się szeroko. Spojrzenie jej zimnych oczu drwiło ze mnie. Ręka mi zadrżała, lecz próbowałam pozostać nieugięta. Nie mogłam się złamać. Nie teraz. Nie tutaj. Nie przy niej. Nie przy nich.
Gratuluję – powiedziałam sucho. – Na pewno musicie być prze szczęśliwi – Rzuciłam i odmaszerowałam. Podałam zamówienie dalej i odeszłam na bok, by ukoić skołatane nerwy. To nie mogła być prawda! Andrea nie mogła być w ciąży, nie mogła! Starłam z policzka pojedynczą łzę próbując wziąć się w garść. Nie było to łatwe. Poprosiłam Grace, aby podała im gotowe zamówienie, a sama poszłam obsługiwać innych gości. Wzrok Kepy wypalał mi dziurę w plecach, ale nie spojrzałam na niego ani razu. Byłam w pracy, nie mogłam pozwolić sobie na chwilę słabości. Wskazówki zegara jakby zwolniły, zwiększając moje katusze. A jeśli Andrea rzeczywiście spodziewa się dziecka? A jeśli…
Alisa! – usłyszałam Grace, więc odwróciłam się w jej kierunku. – Podaj im rachunek, ja się nie rozdwoję! Kiwnęłam głową i podeszłam do stolika, przy którym siedziała Hiszpanka. Kepa udał się w stronę toalet.
Nic nie powiesz? – zapytała.
Jestem w pracy, to nie czas na urządzanie przyjacielskich pogaduszek – mruknęłam kładąc rachunek na stoliku.
Cóż, mam nadzieję, że rzeczywiście jestem w ciąży! Wyobrażasz to sobie? Ja i Kepa rodzicami! – westchnęła teatralnie. Coś przekręciło mi się w żołądku.
Widzę, że już pogodziłaś się z tym, co łączyło mnie i Kepę – rzuciłam od niechcenia. – Już nie przeszkadza ci to, że ze mną sypiał i wyprawiał różne… Inne rzeczy? – Spytałam uśmiechając się słodko, specjalnie akcentując ostatnie słowa. Jej ironiczny wyraz twarzy zniknął tak szybko, jak się pojawił. – Tak myślałam!
Alisa, ty… – zaczęła, ale umilkła w pół słowa. Kepa stanął za mną, a jego zapach mnie obezwładnił.
Już wychodzimy – poinformował mnie. Jego oddech drażnił mnie całą.
Rachunek już czeka – oznajmiłam. Hiszpan szybko go uregulował i posłał mi nieodgadnione spojrzenie. Odwzajemniłam je, czym wyraźnie go zdziwiłam.
Przepraszam – szepnął na odchodne. – Przepraszam za wszystko.
Zacisnęłam zęby odprowadzając go wzrokiem. Korzystając z przerwy udałam się do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi osuwając się po wyłożonej marmurowymi kafelkami ścianie i schowałam twarz w dłoniach. Tłumiony płacz wstrząsnął moim ciałem rozrywając mnie na drobne kawałki. Za bardzo mi na nim zależało. Pokochałam go za mocno. Od początku, od pierwszej chwili. Wtedy wszystko było za bardzo. Teraz nie ma już nic…


***

Witam!

Chelsea z trzema kolejnymi punktami na koncie ^^  Ich ostatnie spotkanie w Lidze Mistrzów było dziwne i szalone, ale już wiem, jak je wykorzystać :D 


😍😍😍


Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Nic nie pomaga :( Ani przystojna twarz Matta, ani jego zadziorne tatuaże, ani szybki motor, ani poetycka dusza ... za nic w świecie nie uda mu się zamienić z Kepą miejscami w sercu Alisy. Choćby nie wiadomo jak się starał ^^ ciołek Baskijski zakorzenił się na dobre doprowadzając do niekontrolowanych skoków mojego ciśnienia! Dlatego najlepsze zostawię sobie na koniec. Taka wisienka na torcie ^^ bo ja się na ten przykład pytam. Po jaką cholerę Kepa przyprowadził Andreę do restauracji w której pracuje Alisa?! Ok, podejrzewam że to było perfidne posunięcie z jej strony, ale mógł się nie zgodzić. Bo jeszcze pomyślę, że jest on pantoflarzem! ^^ Ciekawi mnie czy ta rewelacja o ewentualnej ciąży wyszczerza miała wpływ na to co powiedział Kepa kilka dni temu. Jeśli tak, to z jednej strony jestem w stanie go zrozumieć. Dziecko skomplikowałoby wszystko. Alisa na pewno nie odebrałaby dziecku ojca. Ale ... czy aby podejrzenia wyszczerza co do jej stanu są prawdziwe czy jest to kolejna zagrywka z jej strony? Już sam fakt, że "pochwaliła" się tym przed Alisą jest podejrzane. Ewidentnie chciała jej pokazać swoją "wyższość". Żeby tylko nie spadła za szybko i boleśnie ^^ Boże, co ten Kepa ma w głowie. Uliże tą łepetynę żelem i potem wychodzą skutki amebonizmu. Trzeba go jak najszybciej odseparować od złego towarzystwa ^^
    Są jedne z moich ulubionych dzieciaków ;3 Nie ma to jak chwila w towarzystwie takiego słodziaka jakim niewątpliwie jest mała Alicia ^^ Alisa podbiła małe serduszko dziewczynki i na pewno została jedną z ulubionych cioć :) Wyobraziła sobie siebie jako mamusię. Szkoda tylko że w tej wizji ojcem jest Kepa, co jedynie sprawiło jej ogrom bólu. A potem jeszcze ta rewelacja o teoretycznej ciąży. Nie ma Alisa łatwo w życiu uczuciowym. Aż przykro się czyta jak się męczy :( Mam jedynie że i dla niej niedługo wyjdzie słoneczko. Koniec już z tymi depresjami!
    Buziaki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Alisa wciąż nie potrafi poradzić sobie z tym, co usłyszała od Kepy podczas ich ostatniej rozmowy. Mimo że stara się o nim jak najmniej myśleć i skupić na innych zajęciach. Jednak ani kurs literacki, ani spędzanie czasu z Alexem nie są w stanie wyrwać jej z tego ogromnego poczucia zawodu i odrzucenia. Strasznie mi szkody Alisy. Mam tylko nadzieję, że wkrótce los postanowi się do niej uśmiechać.
    Alex coraz bardziej imponuje Alisie. Jak choćby tym motocyklem czy tatuażem. Mają też wiele wspólnych zainteresowań i tematów do rozmów.
    Podejrzewam, że gdyby Kepa nie gościł w sercu Alisy. Alex miałby ogromną szansę w nim zagościć.
    Dobrze, że przynajmniej u Matta się na razie układa. W osobie Marka znalazł nareszcie szczęście. W dodatku to śniadanie z jego mamą może być początkiem do akceptacji przez rodziców jefo orientacji.
    Alisa nieoczekiwanie została poproszona o zajęcie się uroczą Alicią. Co w konsekwencji wyszło jej tylko na dobre. Nie dość, że spędziła przyjemnie czas w towarzystwie tej rezolutnej dziewczynki, to jeszcze jej relacje z Natalią stały się bliższe.
    Widać, że także ona nie darzy sympatią Andrei, ale to już chyba nikogo nie dziwi. Każdy poza Kepą widzi, co to za paskudna osoba. Co tylko potwierdziła kolejną wizytą w restauracji, w której pracuje Alisa. Czy naprawdę nie można było wybrać innego miejsca? Kepa także powinien był zaprotestować, zamiast znowu dokładać cierpienia Alisie.
    Wiadomość o potencjalnej ciąży Andrei całkowicie dobił dziewczynę. To musiał być prawdziwy cios.
    Oby tylko te podejrzenia się nie potwierdziły i była to tylko kolejna zagrywka Andrei.
    Kepa także mógłby w końcu przestać tylko przepraszać Alisę, a zacząłby myśleć.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh, Alisa jest w sytuacji skrajnie beznadziejnej. Ja naprawdę myślałam, że obecność Alexa jakoś pomoże jej pozbyć się z głowy Kepy. Ale tak się nie dzieje. Cokolwiek Alex by nie robił, jak idealny by nie był, Kepa i tak zostanie numerem jednym w sercu Alise. A przecież na razie robi z siebie głupka! I na starcie przegrywa z romantyzmem, tatuażami i motorem Alexa. Gdyby tylko miłość nie była tak pokręcona...
    Dobrze, że chociaż Mattowi w miarę się układa. Mark na razie wydaje się być porządnym człowiekiem, u którego boku Matt będzie miał szansę zaznać trochę szczęścia. Alise na pewno będzie ich wspierała. No i jeszcze jest szansa, że matka Matta zobaczy, że syn potrzebuje również jej wsparcia i postawi się mężowi.
    Mała Alicia totalnie podbiła moje serduszko. Zresztą chyba jak wszystkie małe dzieci. Rozkoszna jest i tyle. Szkoda tylko, że opieka nad nią, choć niewątpliwie przyjemna, była również dla Alise źródłem bolesnych rozmyślań. Wierzę jednak, że kiedyś i ona będzie miała szczęśliwą rodzinę, dzieci i kochającego męża.
    No i końcówka rozdziału totalnie mną wstrząsnęła. Ale jak to Andrea w ciąży? Że niby dlaczego? W ogóle nie rozumiem, po co przyszli do restauracji, w której pracuje Alise. Obstawiam, że był to pomysł Andrei. Specjalnie chciała podzielić się z Alise swoimi podejrzeniami, by jej dopiec. Dziwię się, że Kepa nie zaprotestował. Działania piłkarza są totalnie nielogiczne. Nie potrafię zrozumieć, co nim kieruje, czego tak naprawdę chce.
    Tak strasznie współczuję Alise. Cały świat kompletnie się dla niej zawalił. Myśli, że teraz już naprawdę nie ma szans na szczęśliwe zakończenie. Mam jednak nadzieję, że będzie inaczej.
    No cóż, teraz nie pozostaje mi nic innego, jak z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no, mam ochotę nakopać Andrei do tyłka. Jestem pewna, że ona blefuje. Ugh, Kepie też bym przywaliła XD
    Czekam na kolejny rozdział. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. A zaczęło się tak przyjemnie :) Mała Alicia jest przesłodkim dzieckiem. Opieka nad nią musiała być dla Alisy przyjemnością. Do tego zbliżyły się do siebie z Natalie. Alisie na pewno przyda się przyjaciółka w jej osobie:)
    Fajnie, że Mattowi się układa z Markiem. Chłopak naprawdę zasługuje na wszystko co najlepsze. Mam nadzieję , że jego mama zaakceptuje jego orientację. I stanie po jego stronie . A może i z czasem pogodzi się z tym również jego ojciec.
    Alex coś tam zaczyna mieszać w życiu Alisy. Widać , że chłopak jej się podoba. Niestety przy jej miłości do Kepy, Alex z góry jest na przegranej pozycji.
    Wizyta Kepy i Andrei w restauracji mnie rozwaliła. Serio, nie mogli wybrać się gdzieś indziej? Kepa naprawdę kompletnie nie myśli. Przecież musiał wiedzieć , że będzie to ciężkie dla Alisy.
    Andrea mnie wkurza. Miałabym ochotę trzepną ją porządnie w łeb. Jestem pewna , że z tą ciążą to jedna wielka ściema. I chciała ona tylko dopiec Alisie. Dobrze, że dziewczyna się nie dała. I porządnie jej dogadała. A Kepa z tym przepraszam, to.. Oj mógł serio sobie darować. No niech on się w końcu opamięta. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Zapraszam też przy okazji do siebie :)

    OdpowiedzUsuń