Chciałam
go. Pragnęłam go tak bardzo. Za bardzo. Chciałam go z każdą jego
zaletą, każdą wadą. Z pytaniami, na które nigdy nie potrafiłam
znaleźć odpowiedzi. Z każdym żartem, którego nie rozumiałam. Z
każdym nawykiem, z każdym przyzwyczajeniem. Z każdą jedną
łyżeczką cukru wsypaną do mocnej kawy. Z marudzeniem. Z
marszczeniem nosa i brwi, gdy coś szło nie po jego myśli. Z
wszystkimi grymasami ozdabiającymi jego twarz. Z wszystkimi myślami,
które nigdy nie zostały odkryte. Z całym bagażem doświadczeń,
który nosił. Chciałam go, nawet jeśli czasami ciężko było z
nim wytrzymać. Wtedy, gdy obrażaliśmy się na siebie jak dzieci.
Pragnęłam go z każdym przytuleniem i pocałunkiem, nawet
wtedy, kiedy mówiłam, że tego nie chcę. Chciałam go z jego
cierpliwością oraz wtedy, gdy ją tracił. Chciałam mieć go przy
sobie, kiedy zasypiam. Chciałam mieć go obok po przebudzeniu.
Chciałam go pomimo tego, że często wkurzał i irytował mnie
swoim gadaniem. Chciałam go z najmniejszymi gestami. Z każdą
drobnostką. Z każdą błahą chwilą. Z pasją. Z agresją. Ze
sportową złością. Z oczami, na których punkcie oszalałam. Z
ustami, na których składałam pocałunki. Z uśmiechem
sprawiającym, że unosiłam się nad ziemią. Z dotykiem
rozpalającym mnie całą. Z zapachem, od którego traciłam
zmysły. Z obecnością. Z bliskością. Chciałam go z tym
wszystkim, bo te mankamenty sprawiły, że pokochałam go całą
sobą… Pogrążona w iluzji niespełnionych marzeń i
roztrzaskanych nadziei dotarłam do końca zmiany. Odetchnęłam z
ulgą zmieniając strój. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, który
powitał mnie jedną nieodebraną wiadomością. Od Kepy. Prosił
mnie o spotkanie. Tylko po co? Z ostatniego wróciłam z
połamanym sercem i nie miałam najmniejszej ochoty na powtórkę z
rozrywki. Z drugiej strony byłam ciekawa. Może chciał osobiście
przekazać mi, że Andrea naprawdę jest w ciąży? Że zostanie
tatą? Drżącą ręką wystukałam odpowiedź ruszając w
kierunku Hyde Parku. Słońce nieśmiało przedzierało się przez
chmury. Spacerowałam obserwując naturę. Jesień, po zimie była
moją ulubioną porą roku. Feeria barw zapierała mi dech w
piersiach, a charakterystyczny zapach liści przyjemnie drażnił
moje nozdrza. Niektóre z nich leżały na chodnikach i ulicach,
większość była jednak na drzewach i migotała odcieniem
czerwieni i żółci. Przysiadłam na jednej z ławek nerwowo
przebierając nogami. Do rozpoczęcia zajęć pozostała mi niecała
godzina, miałam więc nadzieję, że Hiszpan się nie spóźni.
Potarłam skronie, by stłumić pulsujący ból.
–
Cześć, Alisa – przywitał się
niepewnie zajmując miejsce obok. – Dziękuję, że przyszłaś.
–
Cześć – odparłam. – O czym
chciałeś ze mną porozmawiać? – Zapytałam bawiąc się dłońmi.
Schowałam je za siebie, aby nie zauważył ich drżenia.
–
Po pierwsze to… Chciałem cię jeszcze
raz za wszystko przeprosić. Źle mi z tym. Cholernie źle mi z tym,
jak cię potraktowałem, bo nie zasługujesz na to… Wiem, że to
spieprzyłem. Cholera… Brakuje mi ciebie, Alisa. Naszych rozmów,
spotkań. Pogubiłem się… Wiem, to żadne usprawiedliwienie, ale…
–
Kepa… – zaczęłam. – Mi również
brakuje ciebie, ale ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego,
jak się poczułam po tym… Po tym incydencie. Jasne, byliśmy
pijani, jednak wiedzieliśmy, co robimy i śmiem zaryzykować
stwierdzenie, że oboje tego chcieliśmy. Gdyby Andrea wtedy nie
wróciła to… – Zacięłam się. – Nieważne. Chcę, żebyś
wiedział… Po naszej ostatniej rozmowie poczułam się tak, jakbym
była twoją zabawką. Zabawką, którą możesz się posłużyć,
kiedy obok nie ma Andrei. Czułam się wykorzystana i w pewnym sensie
odrzucona na śmietnik.
–
Alisa… Przykro mi. Nie miałem pojęcia,
że tak to odbierzesz. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić, a
wygląda na to, że nieświadomie to zrobiłem. Naprawdę jest mi
wstyd i nie wiem, jak mam cię przepraszać. Nie chcę cię tracić,
rozumiesz?
–
To nie takie proste – szepnęłam. –
Zabolało mnie to. Twoje słowa… Rozumiem, że kochasz Andreę, i
że to ona jest dla ciebie najważniejsza. Mimo wszystko…
–
Zachowałem się jak ostatni dupek, a
nawet znacznie gorzej. Nie wiem, co mną kierowało. Twoja bliskość?
To że to byłaś ty? – parsknął urywanym śmiechem. Uniosłam
brwi, lecz nie odezwałam się. – Mieliśmy problemy z Andreą,
chciałem odreagować… Przypomnieć sobie, jak to było z tobą?
Nie wiem! – Sfrustrowany przeczesał swoje włosy burząc ich
staranne ułożenie. – Ostatnio nic nie układa się po mojej
myśli, w dodatku informacja o jej możliwej ciąży kompletnie
wytrąciła mnie z równowagi.
–
Chciałeś odreagować? Przypomnieć
sobie?! – krzyknęłam zrywając się na równe nogi. – Czy ty
się słyszysz?! Kepa! – Załamałam ręce. – Twoja dziewczyna
może nosić twoje dziecko, a ty… Szukałeś zapomnienia w
ramionach młodzieńczego eksperymentu?
–
Nigdy nie uważałem cię za eksperyment,
już ci to mówiłem! Nie byłaś mi obojętna, a teraz…
–
A teraz co? Zmieniło się coś? –
zironizowałam szczelniej opatulając się jesiennym płaszczem.
–
Jesteś dla mnie ważna, znamy się od
dziecka, przecież wiesz…
–
Wiem. I wiem również to, że nic do
mnie nie czujesz – powiedziałam gorzko. – Ja do ciebie zresztą
też – Oznajmiłam gratulując sobie, że przy tym ohydnym
kłamstwie nie drgnęła mi powieka. – Jednak… Też mam uczucia i
wtedy… Na twoich urodzinach, w mojej cholernej łazience… Ty i
twój dotyk… Nie przeszłam obok tego obojętnie – Zakończyłam
kulawo. W chwili, w której obdarzył mnie niepewnym spojrzeniem
zdałam sobie sprawę z gafy, jaką popełniłam.
–
Chcesz mi powiedzieć, że od chwili
naszego, powiedzmy, rozstania… I przez cały ten czas udawania
związku z Mattem, nie miałaś nikogo? – Zapytał robiąc wielkie
oczy.
–
Nie miałam – wymamrotałam cicho. –
Kepa, ta dalsza rozmowa nie ma sensu, naprawdę – Jęknęłam
spoglądając na zegarek. – Muszę już iść, spieszę się na
zajęcia!
–
Ta rozmowa nie jest skończona! Mogę cię
odwieźć – zaproponował robiąc krok w moją stronę.
–
Nie trzeba – podziękowałam. –
Wracaj do Andrei. Przecież to tam jest twoje miejsce –
Powiedziałam oddalając się od niego. Wołał za mną, ale nie
odwróciłam się. Zdradzieckie łzy ozdobiły moje policzki, ale
szybko otarłam je wierzchem dłoni. Wszystko było nie tak!
Londyn,
24.10.2019 r.
Wczorajsze
zajęcia pozwoliły mi na oderwanie myśli od Kepy oraz rozgrywanego
przez jego drużynę, wyjazdowego meczu w Lidze Mistrzów. Dziś rano
z ciekawości sprawdziłam wynik. Mimo wszystko ucieszyłam się ze
zwycięstwa oraz z zachowania czystego konta. W mojej głowie panował
istny chaos, nad którym nie potrafiłam zapanować. Obecność Kepy
dawała mi się we znaki na każdej płaszczyźnie życiowej.
Próbował się ze mną kontaktować, ale odrzucałam wszelkie próby.
Według mnie nasza rozmowa była skończona i nie widziałam sensu w
jej roztrząsaniu. Wszystko, co miało zostać powiedziane ujrzało
światło dzienne. Nie mogłam zbyt długo przebywać w jego
towarzystwie. Bałam się, że pewnego razu stracę nad sobą
kontrolę i wyznam mu, co do niego czuję. Nie mogłam na to
pozwolić, dlatego konsekwentnie robiłam swoje. Spędzałam czas z
Mattem, słuchałam jego opowieści o Marku, kelnerowałam,
przygotowywałam się na ćwiczenia i uśmiechałam się na widok
Alexa. Ten chłopak wprowadził pewne barwy do mojego życia. Lubiłam
z nim być, żartować, przekomarzać się i wygłaszać opinie na
temat danych postaci literackich, które zazwyczaj były sprzeczne z
jego zdaniem. Nie miałam pojęcia, do czego prowadzi nasza relacja,
jednak ja nie mogłam zaoferować mu nic oprócz przyjaźni.
Przystojny i niezdecydowany Hiszpan wtargnął w moje serce i
zadomowił się w nim, nie chcąc oddać kluczyka.
Spostrzegłszy godzinę widniejącą na zegarku zrzuciłam z
siebie cieplutki i mięciutki kocyk oraz odłożyłam na stolik
czytaną książkę. Przeciągnęłam się leniwie szykując się na
ciężki wieczór w pracy. Wczoraj szef poinformował nas, że
restauracja została wynajęta, co wiązało się z obsługiwaniem
zamkniętego i prywatnego przyjęcia. Po części oficjalnej cały
zespół miał przyłączyć się do świętowania, dlatego
wyciągnęłam z szafy sukienkę oraz odpowiednie dodatki.
Przygotowując się nuciłam pod nosem jedną z piosenek zasłyszanych
w radiu.
–
Gotowa? – głowa Matta wychyliła się
zza drzwi.
–
Dasz mi jeszcze pięć minut? –
poprosiłam poprawiając włosy. Przyjaciel westchnął bezradnie i
skierował się do samochodu. Po upływie wyznaczonego czasu zajęłam
miejsce pasażera. – Dziękuję, że zaproponowałeś mi podwózkę,
sama bym się z tym nie zabrała – Wskazałam na toboły zdobiące
tylne siedzenia.
–
Od tego jestem – parsknął wjeżdżając
na ulicę. – Mama zaprasza nas w sobotę na obiad. Nie martw się,
mojego taty nie będzie w domu. Wyjechał w interesach – Wyjaśnił
pospiesznie widząc moją przerażoną minę. – Dasz radę?
–
Oczywiście, że tak! – zapewniłam go.
– Dlaczego miałabym nie dać?
–
Nie wiem, myślałem że może Alex
będzie chciał spędzić z tobą czas…
–
Umówiliśmy się na niedzielę –
mruknęłam. Matt gwizdnął pod nosem, ale nic nie powiedział.
Panującą w samochodzie ciszę przerwał dźwięk nadchodzącego
połączenia. Wygrzebałam telefon z torebki. – James! –
Krzyknęłam, gdy odebrałam. – Gdzie ty się znowu… Jak to byłeś
w domu? Beze mnie?! – Wrzasnęłam. Matt parsknął śmiechem
skręcając na rondzie. – Przyjeżdżasz do nas…? W poniedziałek?
Dobrze, ale przygotuj się na ochrzan stulecia! – Warknęłam i z
frustracją zakończyłam połączenie.
–
Widzę, że braciszek znów w formie –
Matt zaśmiał się głośno. Zgromiłam go wzrokiem.
–
Czasami mam go dosyć, naprawdę –
jęknęłam.
–
Ale i tak go kochasz!
–
A mam inne wyjście? – spytałam
bezsilnie. Matt wzruszył ramionami parkując przed restauracją.
Wszedł ze mną do środka pomagając mi z torbami. – Dzień dobry!
– Przywitałam się z szefem wchodząc na zaplecze.
–
Dobry, dobry… Dobrze, że jesteś
wcześniej – powiedział. – Mamy tutaj urwanie głowy, a
trzeba jeszcze wszystko przygotować na wieczór…
–
Kto w ogóle organizuje to przyjęcie? –
zapytał Matt odkładając rzeczy na podłogę.
–
Och, Roman Abramovich. To jego urodziny,
więc przybędzie z nim cała drużyna, osoby towarzyszące…
Szykuje się ciężka noc! – wymruczał i odszedł w stronę
kuchni.
Przyjaciel
spojrzał na mnie z uchylonymi ustami.
–
Co? To jakiś problem? Kim jest ten
człowiek? – zadałam pytanie.
–
Zasadniczy… To właściciel Chelsea –
oświecił mnie. Zamarłam w jednej sekundzie. Dlaczego wszechświat
mi to robi? – Alisa, jeśli chcesz mogę odwołać randkę z
Markiem i przyjść później do ciebie… W końcu twój szef
mówił, że wy również możecie zabrać ze sobą osobę
towarzyszącą…
–
Nie ma mowy! – szybko wybiłam mu z
głowy ten pomysł. – Nie będziesz specjalnie dla mnie rezygnował
ze swoich planów. Może… – Zaczęłam się zastanawiać. –
Może Alex da radę?
–
Och! Widzę, że chcesz wkurzyć Kepę.
Podoba mi się twój tok rozumowania, tylko pamiętaj… Wszystko ma
swoje granice – Powiedział. Pokiwałam głową wystukując
wiadomość do przystojnego mężczyzny. Matt pocałował mnie w
czubek głowy, dodając mi tym gestem otuchy i zniknął za drzwiami.
Zostałam sama z jeszcze większym bałaganem, który otoczył mnie
ze wszystkich stron.
–
Tylko uważaj, żeby tym razem nic nie wypadło ci z rąk –
poinstruowała mnie Grace. Prychnęłam pod nosem siląc się na
spokój. Żeby to było takie proste! Wszystko było już gotowe i
czekało na specjalnych gości. Kiedy otworzyły się drzwi
restauracji serce obiło mi się o żebra. Uśmiechami witałyśmy
piłkarzy, zespół trenerów, ich partnerki, a na samym końcu
solenizanta. Ze strzępek rozmów wywnioskowałam, że był
szanowanym biznesmenem oraz rosyjskim miliarderem. Mi przypomniał
miłego starszego pana, ale tę uwagę zachowałam dla siebie.
Wskazałyśmy gościom stoliki i czekałyśmy na przyjęcie zamówień.
Kątem oka spostrzegłam wpatrującego się we mnie Kepę.
Wytrzymałam jego spojrzenie z trudem panując nad drżeniem rak.
Andrea śmiała się głośno, a w blasku jej zębów odbijało się
światło. Pokręciłam głową odganiając od siebie niepotrzebne w
tej chwili żarty. Zebrałyśmy zamówienia i czekając na ich
realizację lawirowałyśmy między stolikami pytając, czy nikomu
nic nie potrzeba. Jak na razie całe towarzystwo było zadowolone,
nikt nie zgłaszał niezadowolenia. Nawet Andrea. Obsługiwałam
stoliki starszych piłkarzy, Grace przypadły w udziale te zajmowane
przez młodszych piłkarzy. Wolną ręką pomachałam do Masona i
wesołej ekipy, która właśnie zaśmiewała się z żartów jednego
z nich i ruszyłam w kierunku Hiszpana.
–
Oby tym razem obyło się bez gorącego
sosu na spodniach! – zażartował Jorginho, a Natalia
trzepnęła go w ramię.
–
Nie mam tego w planach – uśmiechnęłam
się szeroko podając im zamówione dania. Zdezorientowana Andrea
uniosła brwi ku górze, ale nikt nie kwapił się do wyjaśnień.
–
Dziękujemy! Wszystko wygląda znakomicie
– odezwał się siedzący obok bramkarza Willian. – Kepa
wspominał, że świetnie gotujesz! – Pochwalił mnie.
–
Dziękuję – odparłam speszona. –
Jednak to nie moja robota – Wyjaśniłam.
–
Jeszcze kiedyś się doczekasz –
mrugnęła do mnie Natalia. – Wiem, że jesteś w pracy i nie mogę
cię tak zatrzymywać, ale Vitor prosił mnie, abym jeszcze kiedyś
cię zaprosiła. Oczywiście miałam to w planach, ale sama
rozumiesz…
–
Z wielką przyjemnością! –
odpowiedziałam. – Poza tym jestem zakochana w waszej córeczce –
Powiedziałam.
–
I nie tylko w niej – mruknęła
Natalia, tak że tylko ja ją usłyszałam. Niezauważalnie dla
nikogo innego pokazałam jej środkowy palec.
–
Życzę wszystkim smacznego! –
oznajmiłam odchodząc. W tle słyszałam jej stłumiony chichot. W
myślach błagałam, aby ten wieczór zakończył się jak
najszybciej. Widok Kepy w koszuli powodował we mnie stany,
których nie potrafiłam racjonalnie wytłumaczyć. Pociły mi się
dłonie, a na policzkach czułam gorąc. Część oficjalna
przebiegła bez większych problemów. Nasza praca została
nagrodzona, za co skrycie dziękowałyśmy. Po podaniu solenizantowi
tortu i wysłuchaniu urodzinowej piosenki w wykonaniu piłkarzy
czmychnęłyśmy, aby się przebrać. Miałam nadzieję, że Alex
dotrze na czas…
Obecność
Alexa dodawała mi otuchy i powodowała dziwny spokój. Próbowałam
nie zwracać uwagi na Hiszpana, ale było to trudne. Jego natarczywy
wzrok wiercił mi dziurę w plecach, przez co w pełni nie
mogłam się rozluźnić. Chwyciłam kolejny kieliszek szampana, aby
się czymś zająć. Wokół panowała serdeczna atmosfera. Piłkarze
wirowali w rytm muzyki przekrzykując się wzajemnie, honorowy
gość był zajęty rozmową ze sztabem trenerskim.
–
Nie mówiłaś, że znasz takie ciacho! –
Natalia puściła mi oczko wskazując na Alexa.
–
Och, to mój kolega – wyjaśniłam
rumieniąc się. – Tylko kolega – Zaznaczyłam dobitnie jęcząc
w duchu. Naprawdę prezentował się znakomicie. Jego uroda zapierała
dech w piersiach, był chodzącym ideałem. Miał tylko jedną
wadę. Nie był Kepą.
–
Rozumiem – pokiwała głową upijając
łyk musującej cieczy. – Chyba chce cię porwać do tańca –
Zachichotała wskazując na chłopaka zmierzającego w naszą stronę.
–
Jeśli można – uśmiechnął się
wyciągając do mnie dłoń. Ujęłam ją odkładając na bok na wpół
opróżniony kieliszek.
–
Z przyjemnością – odpowiedziałam.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w tali. Kołysaliśmy
się w rytm wolnej melodii nic nie mówiąc. Alex był delikatny,
niczego nie próbował przyspieszać. Bez wahania zgodził się
przyjść tu dzisiaj, aby dotrzymać mi towarzystwa. Nie pytał skąd
znam piłkarzy Chelsea, nie naciskał. Po prostu był i sprawiał mi
tym radość. Kiedy piosenka się skończyła głos zabrał pan
Abramovich. Był w szampańskim nastroju i dziękował całemu
zespołowi za wspaniale urządzone przyjęcie oraz serdeczną
atmosferę.
–
A my dziękujemy, że już po raz drugi
zdecydowaliście się państwo skorzystać z naszych usług –
odpowiedział szef posyłając wszystkim promienne uśmiechy. Był
dumny, widziałam to. – Korzystając z okazji chciałbym coś
ogłosić – Oznajmił uroczystym tonem. Zmarszczyłam brwi, a Grace
pokazała mi kciuk uniesiony do góry. – W naszej grupie przebywa
młoda kelnerka, która od przybycia tutaj nie ukrywała swoich
ambicji. Zawsze starała się pomagać na kuchni, a jej dania były
wielokrotnie chwalone przez zadowolonych klientów. Wszyscy zgodnie
podjęliśmy decyzję o jej awansie… Alisa… – Zwrócił się do
mnie, a ja z szoku uchyliłam usta. To nie mogło dziać się
naprawdę. – W chwili obecnej przestałaś być kelnerką, od jutra
zaczynasz pracę w kuchni. Jako kucharz. Ciężka praca i trud
włożony w wykonywane zadania przyniosły pożądany efekt.
Gratulacje! – Powiedział głośno. Na sali wybuchły gromkie
brawa. Nie rejestrowałam tego, co działo się wokół mnie. Byłam
oszołomiona, łzy stanęły mi w oczach i gardle. Jedno z moich
największych marzeń właśnie się spełniło!
–
Ja… Nie wiem, co mam powiedzieć! –
wyznałam z trudem. – Dziękuję! Dziękuję za wiarę we mnie i za
danie mi szansy. Więcej nie jestem w stanie wykrztusić –
Przyznałam. Odebrałam gratulacje od zespołu oraz zgromadzonych
gości. Natalia wypiła moje zdrowie, Andrea krzywiła się, jakby
połknęła cytrynę, a Kepa wpatrywał się we mnie z autentycznym
wzruszeniem i swojego rodzaju podziwem. Niepewnie uniosłam kąciki
ust ku górze. Odwzajemnił gest przechylając kieliszek.
–
Tak bardzo ci gratuluję! – Alex
zamknął mnie w szczelnym uścisku. W tym momencie moje spojrzenie
napotkało spojrzenie Kepy. Jego twarz stała się dziwnie zacięta,
a szczęka niebezpiecznie drżała. Odwróciłam wzrok mocniej
obejmując czarnowłosego chłopaka. Uświadomiłam sobie, teraz, że
w tej chwili pragnęłabym wdychać zapach innego mężczyzny. Że
pragnęłabym czuć innego mężczyznę. Że pragnęłabym trwać w
mocnych, silnych i bezpiecznych ramionach innego mężczyzny. I to
przerażało mnie najbardziej…
***
Witam!
Coś długo wyszło ^^
Pozdrawiam ;*
Och, jestem ciekawa, czy Kepa jakoś zareaguje na takie przytulanki Alisy z Alexem ;p
OdpowiedzUsuńAlisa stara się jakoś funkcjonować i pogodzić się z tym, że Kepa jest z Andreą. Co nie do końca jej się udaje. Zwłaszcza, że Hiszpan nadal miesza jej w głowie. Choćby tą kolejną prośbą o spotkanie. Rozumiem, że chciał przeprosić Alisę, jakoś się wytłumaczyć, ale zamiast cokolwiek naprawić tylko wszystko pogorszył. Alisa poczuła się jak zabawka, opcja zastępcza, gdy nie ma Andrei w pobliżu. Nic więc dziwnego, że kierowała nią taka złość. Kepa naprawdę powinien sobie dużo przemyśleć.
OdpowiedzUsuńJakby tego wszystkiego było mało Alisa musiała zająć się jeszcze obsługiwaniem gości podczas przyjęcia właściciela Chelsea. Znoszenie obecności Andrei,która znowu próbowała zrobić się królową wieczoru na pewno kosztowało ją sporo nerwów i wykazaniem się anielską cierpliwością. Na szczęście Alisa mogła liczyć także na przychylne jej osoby.
W dodatku otrzymała wspaniałą wiadomość o swoim awansie. Nareszcie spełniło się jej marzenie i spotkało coś dobrego.
Alex postanowił towarzyszyć Alisie w dalszej części przyjęcia, co wzbudziło spore niezadowolenie w Kepie. Strasznie jestem ciekawa, co dalej z tego wszystkiego wyniknie. 😊
Kepa ma totalny miszmasz w głowie. A może to skutej ulizanej fryzury? ^^ w każdym bądź razie sam nie wie co chce. Czasami chce ciągnąć kilka srok za ogon, a czasami zachowuje się jak pies ogrodnika. Sam nie chce (tsaa ... jasne ^^), a drugiemu nie da! Jego reakcja na wieść o ciąży jego "ukochanej" jest dość wymowna. Powinien się cieszyć i z niecierpliwością oczekiwać potwierdzenia, a jego to przeraziło. Dlaczego? Czyżby nie wisiał siebie w roli ojca, któremu dzieci urodzi Andrea? Desperacko pragnie zatrzymać przy sobie Alisę, a z drugiej strony nie potrafi się określić kim ona dla niego jest. To żaden eksperyment, ani przeszłość. Gdyby Alisa była dla niego tylko znajomą z dzieciństwa to by po prostu nią była. Rączki by go nie świeżbiły gdy ona jest obok. Żeby tylko rączki ^^ swoim niezdecydowaniem oraz pokrętnymi przeprosinami znów ją zranił. Ogar Kepa, ogar!
OdpowiedzUsuńŻeby tego było mało, są wręcz skazani na swoje towarzystwo. Tym razem szanowny pan Roman wybrał restaurację w której pracuje Alisa na miejsce swojego przyjęcia. W sumie szkoda, że nic jej z rąk nie wypadło. Na ten przykład na Andreę ^^ ależ by ten wyszczerz szybko zniknął! Mogliśmy przy okazji poznać reakcję Kepy na Alexa. Zacięta mina? Toż to tylko znajoma i jej potencjalny chłopak! Powinien się cieszyć jej szczęściem ^^ a nie wbija wzrok w plecy zamiast w talerz albo w Andreę. Choć w sumie jakby ten blask miałby go bić po oczach ^^
Alisa znów miała okazję spotkać się z zaprzyjaźnioną Natalią oraz jej zabawnym mężem :) Widać, że dziewczyny znalazły ze sobą wspólny język i są materiałem na bardzo dobre przyjaciółki. I któż by się nie zachwycał córcią owej pary? Słodycz sama w sobie! Absolutnie nie dziwię się Alisie, że pokochała dziewczynkę od pierwszego wejrzenia. Miejmy nadzieję, że będą mieć okazję jeszcze się wspólnie pobawić :)
Nie ma to jak dostać awans w takim momencie! I to w obecności zrzytającej zębiskami Andrei oraz Kepy, którego na pewno ogarnęła duma i ogromna chęć pogratulowania jej ... bo to przecież oczywiste :) Ale tam! Gratulacje dla Alisy bo na to zasługuje jak mało kto! Widać, nie taki szef straszny jak go malują. Dostała raz od niego ochrzan za spóźnienie, ale facet potrafił docenić jej pracę i umiejętności kucharskie. I to się ceni :)
PS. Alisa wyglądała WOW ^^
Kepa to serio czasem zachowuje się jak rozpuszczony trzylatek, który myśli,że może mieć wszystko . A to niestety niemożliwe.
OdpowiedzUsuńAlisa po spotkaniu z nim nie poczuła się wcale lepiej. Bo mimo , że chciał ją przeprosić, jeszcze mocniej wszystko spieprzył.
Jego reakcja na wiadomość o ciąży, swojej rzekomo ukochanej. Jakoś go nie ucieszyła. A przecież gdyby była tą najważniejszą powinien być najszczęśliwszy na świecie. Chłopak sam gubi się w swoich uczuciach, niestety.
Wiadomość o imprezie w knajpie, wcale nie polepszyła jej nastroju. Jednak dzięki Bogu, wszystko poszło gładko, a może jeszcze lepiej. Alisa dostała upragniony awans. Do tego Kepę skręca z zazdrości jak widzi ją w objęciach innego. I dobrze mu tak. Może w końcu pójdzie po rozum do głowy.
Przepraszam, za krótki komentarz , ale miałam urwanie głowy w ostatnich dniach, a teraz szybko muszę zabrać się za pakowanie bo chyba nigdy tego nie zrobię ;)
Pozdrawiam i czekam na nowość.
Jestem! Ze sporym opóźnieniem, ale jestem. Przepraszam, za taki poślizg, ale ostatni tydzień miałam naprawdę porąbany i dopiero teraz znalazłam moment, by usiąść i spokojnie przeczytać wszystkie nowości.
OdpowiedzUsuńEh, z Alise jest coraz gorzej. Jej nieszczęśliwa miłość wyniszcza ją od środka. Nie potrafi pozbyć się uczucia do Kepy i szczerze powiedziawszy, ciężko jej się dziwić. Jest po prostu w nim szaleńczo zakochana, a czegoś takiego trudno się wyzbyć.
Kepa za to nadal zachowuje się jak głupek. Serio, zastanawiam się, czy on w ogóle myśli, co mówi, co robi. Niby twierdzi, że nie chce krzywdzić Alise, a jednak przyznaje, że potraktował ją jak "zabawkę". Czy on w ogóle słyszy samego siebie? Niech raz, a porządnie przemyśli sobie, co czuje do Andrei i do Alise. Bo na razie odstawia niezły cyrk.
Trochę zaskoczyło mnie to, że Alisa jednak zdecydowała się zaprosić Alexa na przyjęcie. Mimo wszystko jest pewna, że nic do niego czuje i może zaoferować tylko przyjaźń. Myślałam, że będzie robiła wszystko, by nie dawać mu złudnej nadziei. A jednak podjęła inną decyzję.
Z drugiej strony to dobrze. A niech Kepa będzie zazdrosny, dobrze mu tak. Może coś w końcu dotrze do tej pustej łepetyny. Szczególnie, że Alex jak na razie nie naciska na Alise, więc jest szansa na kilka podobnych akcji.
No i końcówka. Tak strasznie się cieszę, że Alise w końcu dostała upragniony awans. Teraz może spełniać swoje marzenia i gotować dla ludzi. Mam nadzieję, że jeśli chodzi o kwestie zawodowe, to jej życie będzie od teraz pasmem sukcesów.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin