sobota, 16 listopada 2019

Siedemnasty

Londyn, 21.10.2019 r.

 Chciałam go. Pragnęłam go tak bardzo. Za bardzo. Chciałam go z każdą jego zaletą, każdą wadą. Z pytaniami, na które nigdy nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Z każdym żartem, którego nie rozumiałam. Z każdym nawykiem, z każdym przyzwyczajeniem. Z każdą jedną łyżeczką cukru wsypaną do mocnej kawy. Z marudzeniem. Z marszczeniem nosa i brwi, gdy coś szło nie po jego myśli. Z wszystkimi grymasami ozdabiającymi jego twarz. Z wszystkimi myślami, które nigdy nie zostały odkryte. Z całym bagażem doświadczeń, który nosił. Chciałam go, nawet jeśli czasami ciężko było z nim wytrzymać. Wtedy, gdy obrażaliśmy się na siebie jak dzieci. Pragnęłam go z każdym przytuleniem i pocałunkiem, nawet wtedy, kiedy mówiłam, że tego nie chcę. Chciałam go z jego cierpliwością oraz wtedy, gdy ją tracił. Chciałam mieć go przy sobie, kiedy zasypiam. Chciałam mieć go obok po przebudzeniu. Chciałam go pomimo tego, że często wkurzał i irytował mnie swoim gadaniem. Chciałam go z najmniejszymi gestami. Z każdą drobnostką. Z każdą błahą chwilą. Z pasją. Z agresją. Ze sportową złością. Z oczami, na których punkcie oszalałam. Z ustami, na których składałam pocałunki. Z uśmiechem sprawiającym, że unosiłam się nad ziemią. Z dotykiem rozpalającym mnie całą. Z zapachem, od którego traciłam zmysły. Z obecnością. Z bliskością. Chciałam go z tym wszystkim, bo te mankamenty sprawiły, że pokochałam go całą sobą… Pogrążona w iluzji niespełnionych marzeń i roztrzaskanych nadziei dotarłam do końca zmiany. Odetchnęłam z ulgą zmieniając strój. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, który powitał mnie jedną nieodebraną wiadomością. Od Kepy. Prosił mnie o spotkanie. Tylko po co? Z ostatniego wróciłam z połamanym sercem i nie miałam najmniejszej ochoty na powtórkę z rozrywki. Z drugiej strony byłam ciekawa. Może chciał osobiście przekazać mi, że Andrea naprawdę jest w ciąży? Że zostanie tatą? Drżącą ręką wystukałam odpowiedź ruszając w kierunku Hyde Parku. Słońce nieśmiało przedzierało się przez chmury. Spacerowałam obserwując naturę. Jesień, po zimie była moją ulubioną porą roku. Feeria barw zapierała mi dech w piersiach, a charakterystyczny zapach liści przyjemnie drażnił moje nozdrza. Niektóre z nich leżały na chodnikach i ulicach, większość była jednak na drzewach i migotała odcieniem czerwieni i żółci. Przysiadłam na jednej z ławek nerwowo przebierając nogami. Do rozpoczęcia zajęć pozostała mi niecała godzina, miałam więc nadzieję, że Hiszpan się nie spóźni. Potarłam skronie, by stłumić pulsujący ból.
Cześć, Alisa – przywitał się niepewnie zajmując miejsce obok. – Dziękuję, że przyszłaś.
Cześć – odparłam. – O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – Zapytałam bawiąc się dłońmi. Schowałam je za siebie, aby nie zauważył ich drżenia.
Po pierwsze to… Chciałem cię jeszcze raz za wszystko przeprosić. Źle mi z tym. Cholernie źle mi z tym, jak cię potraktowałem, bo nie zasługujesz na to… Wiem, że to spieprzyłem. Cholera… Brakuje mi ciebie, Alisa. Naszych rozmów, spotkań. Pogubiłem się… Wiem, to żadne usprawiedliwienie, ale…
Kepa… – zaczęłam. – Mi również brakuje ciebie, ale ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak się poczułam po tym… Po tym incydencie. Jasne, byliśmy pijani, jednak wiedzieliśmy, co robimy i śmiem zaryzykować stwierdzenie, że oboje tego chcieliśmy. Gdyby Andrea wtedy nie wróciła to… – Zacięłam się. – Nieważne. Chcę, żebyś wiedział… Po naszej ostatniej rozmowie poczułam się tak, jakbym była twoją zabawką. Zabawką, którą możesz się posłużyć, kiedy obok nie ma Andrei. Czułam się wykorzystana i w pewnym sensie odrzucona na śmietnik.
Alisa… Przykro mi. Nie miałem pojęcia, że tak to odbierzesz. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić, a wygląda na to, że nieświadomie to zrobiłem. Naprawdę jest mi wstyd i nie wiem, jak mam cię przepraszać. Nie chcę cię tracić, rozumiesz?
To nie takie proste – szepnęłam. – Zabolało mnie to. Twoje słowa… Rozumiem, że kochasz Andreę, i że to ona jest dla ciebie najważniejsza. Mimo wszystko…
Zachowałem się jak ostatni dupek, a nawet znacznie gorzej. Nie wiem, co mną kierowało. Twoja bliskość? To że to byłaś ty? – parsknął urywanym śmiechem. Uniosłam brwi, lecz nie odezwałam się. – Mieliśmy problemy z Andreą, chciałem odreagować… Przypomnieć sobie, jak to było z tobą? Nie wiem! – Sfrustrowany przeczesał swoje włosy burząc ich staranne ułożenie. – Ostatnio nic nie układa się po mojej myśli, w dodatku informacja o jej możliwej ciąży kompletnie wytrąciła mnie z równowagi.
Chciałeś odreagować? Przypomnieć sobie?! – krzyknęłam zrywając się na równe nogi. – Czy ty się słyszysz?! Kepa! – Załamałam ręce. – Twoja dziewczyna może nosić twoje dziecko, a ty… Szukałeś zapomnienia w ramionach młodzieńczego eksperymentu?
Nigdy nie uważałem cię za eksperyment, już ci to mówiłem! Nie byłaś mi obojętna, a teraz…
A teraz co? Zmieniło się coś? – zironizowałam szczelniej opatulając się jesiennym płaszczem.
Jesteś dla mnie ważna, znamy się od dziecka, przecież wiesz…
Wiem. I wiem również to, że nic do mnie nie czujesz – powiedziałam gorzko. – Ja do ciebie zresztą też – Oznajmiłam gratulując sobie, że przy tym ohydnym kłamstwie nie drgnęła mi powieka. – Jednak… Też mam uczucia i wtedy… Na twoich urodzinach, w mojej cholernej łazience… Ty i twój dotyk… Nie przeszłam obok tego obojętnie – Zakończyłam kulawo. W chwili, w której obdarzył mnie niepewnym spojrzeniem zdałam sobie sprawę z gafy, jaką popełniłam.
Chcesz mi powiedzieć, że od chwili naszego, powiedzmy, rozstania… I przez cały ten czas udawania związku z Mattem, nie miałaś nikogo? – Zapytał robiąc wielkie oczy.
Nie miałam – wymamrotałam cicho. – Kepa, ta dalsza rozmowa nie ma sensu, naprawdę – Jęknęłam spoglądając na zegarek. – Muszę już iść, spieszę się na zajęcia!
Ta rozmowa nie jest skończona! Mogę cię odwieźć – zaproponował robiąc krok w moją stronę.
Nie trzeba – podziękowałam. – Wracaj do Andrei. Przecież to tam jest twoje miejsce – Powiedziałam oddalając się od niego. Wołał za mną, ale nie odwróciłam się. Zdradzieckie łzy ozdobiły moje policzki, ale szybko otarłam je wierzchem dłoni. Wszystko było nie tak!

Londyn, 24.10.2019 r.

 Wczorajsze zajęcia pozwoliły mi na oderwanie myśli od Kepy oraz rozgrywanego przez jego drużynę, wyjazdowego meczu w Lidze Mistrzów. Dziś rano z ciekawości sprawdziłam wynik. Mimo wszystko ucieszyłam się ze zwycięstwa oraz z zachowania czystego konta. W mojej głowie panował istny chaos, nad którym nie potrafiłam zapanować. Obecność Kepy dawała mi się we znaki na każdej płaszczyźnie życiowej. Próbował się ze mną kontaktować, ale odrzucałam wszelkie próby. Według mnie nasza rozmowa była skończona i nie widziałam sensu w jej roztrząsaniu. Wszystko, co miało zostać powiedziane ujrzało światło dzienne. Nie mogłam zbyt długo przebywać w jego towarzystwie. Bałam się, że pewnego razu stracę nad sobą kontrolę i wyznam mu, co do niego czuję. Nie mogłam na to pozwolić, dlatego konsekwentnie robiłam swoje. Spędzałam czas z Mattem, słuchałam jego opowieści o Marku, kelnerowałam, przygotowywałam się na ćwiczenia i uśmiechałam się na widok Alexa. Ten chłopak wprowadził pewne barwy do mojego życia. Lubiłam z nim być, żartować, przekomarzać się i wygłaszać opinie na temat danych postaci literackich, które zazwyczaj były sprzeczne z jego zdaniem. Nie miałam pojęcia, do czego prowadzi nasza relacja, jednak ja nie mogłam zaoferować mu nic oprócz przyjaźni. Przystojny i niezdecydowany Hiszpan wtargnął w moje serce i zadomowił się w nim, nie chcąc oddać kluczyka. Spostrzegłszy godzinę widniejącą na zegarku zrzuciłam z siebie cieplutki i mięciutki kocyk oraz odłożyłam na stolik czytaną książkę. Przeciągnęłam się leniwie szykując się na ciężki wieczór w pracy. Wczoraj szef poinformował nas, że restauracja została wynajęta, co wiązało się z obsługiwaniem zamkniętego i prywatnego przyjęcia. Po części oficjalnej cały zespół miał przyłączyć się do świętowania, dlatego wyciągnęłam z szafy sukienkę oraz odpowiednie dodatki. Przygotowując się nuciłam pod nosem jedną z piosenek zasłyszanych w radiu.
Gotowa? – głowa Matta wychyliła się zza drzwi.
Dasz mi jeszcze pięć minut? – poprosiłam poprawiając włosy. Przyjaciel westchnął bezradnie i skierował się do samochodu. Po upływie wyznaczonego czasu zajęłam miejsce pasażera. – Dziękuję, że zaproponowałeś mi podwózkę, sama bym się z tym nie zabrała – Wskazałam na toboły zdobiące tylne siedzenia.
Od tego jestem – parsknął wjeżdżając na ulicę. – Mama zaprasza nas w sobotę na obiad. Nie martw się, mojego taty nie będzie w domu. Wyjechał w interesach – Wyjaśnił pospiesznie widząc moją przerażoną minę. – Dasz radę?
Oczywiście, że tak! – zapewniłam go. – Dlaczego miałabym nie dać?
Nie wiem, myślałem że może Alex będzie chciał spędzić z tobą czas…
Umówiliśmy się na niedzielę – mruknęłam. Matt gwizdnął pod nosem, ale nic nie powiedział. Panującą w samochodzie ciszę przerwał dźwięk nadchodzącego połączenia. Wygrzebałam telefon z torebki. – James! – Krzyknęłam, gdy odebrałam. – Gdzie ty się znowu… Jak to byłeś w domu? Beze mnie?! – Wrzasnęłam. Matt parsknął śmiechem skręcając na rondzie. – Przyjeżdżasz do nas…? W poniedziałek? Dobrze, ale przygotuj się na ochrzan stulecia! – Warknęłam i z frustracją zakończyłam połączenie.
Widzę, że braciszek znów w formie – Matt zaśmiał się głośno. Zgromiłam go wzrokiem.
Czasami mam go dosyć, naprawdę – jęknęłam.
Ale i tak go kochasz!
A mam inne wyjście? – spytałam bezsilnie. Matt wzruszył ramionami parkując przed restauracją. Wszedł ze mną do środka pomagając mi z torbami. – Dzień dobry! – Przywitałam się z szefem wchodząc na zaplecze.
Dobry, dobry… Dobrze, że jesteś wcześniej – powiedział. – Mamy tutaj urwanie głowy, a trzeba jeszcze wszystko przygotować na wieczór…
Kto w ogóle organizuje to przyjęcie? – zapytał Matt odkładając rzeczy na podłogę.
Och, Roman Abramovich. To jego urodziny, więc przybędzie z nim cała drużyna, osoby towarzyszące… Szykuje się ciężka noc! – wymruczał i odszedł w stronę kuchni.
Przyjaciel spojrzał na mnie z uchylonymi ustami.
Co? To jakiś problem? Kim jest ten człowiek? – zadałam pytanie.
Zasadniczy… To właściciel Chelsea – oświecił mnie. Zamarłam w jednej sekundzie. Dlaczego wszechświat mi to robi? – Alisa, jeśli chcesz mogę odwołać randkę z Markiem i przyjść później do ciebie… W końcu twój szef mówił, że wy również możecie zabrać ze sobą osobę towarzyszącą…
Nie ma mowy! – szybko wybiłam mu z głowy ten pomysł. – Nie będziesz specjalnie dla mnie rezygnował ze swoich planów. Może… – Zaczęłam się zastanawiać. – Może Alex da radę?
Och! Widzę, że chcesz wkurzyć Kepę. Podoba mi się twój tok rozumowania, tylko pamiętaj… Wszystko ma swoje granice – Powiedział. Pokiwałam głową wystukując wiadomość do przystojnego mężczyzny. Matt pocałował mnie w czubek głowy, dodając mi tym gestem otuchy i zniknął za drzwiami. Zostałam sama z jeszcze większym bałaganem, który otoczył mnie ze wszystkich stron.

 – Tylko uważaj, żeby tym razem nic nie wypadło ci z rąk – poinstruowała mnie Grace. Prychnęłam pod nosem siląc się na spokój. Żeby to było takie proste! Wszystko było już gotowe i czekało na specjalnych gości. Kiedy otworzyły się drzwi restauracji serce obiło mi się o żebra. Uśmiechami witałyśmy piłkarzy, zespół trenerów, ich partnerki, a na samym końcu solenizanta. Ze strzępek rozmów wywnioskowałam, że był szanowanym biznesmenem oraz rosyjskim miliarderem. Mi przypomniał miłego starszego pana, ale tę uwagę zachowałam dla siebie. Wskazałyśmy gościom stoliki i czekałyśmy na przyjęcie zamówień. Kątem oka spostrzegłam wpatrującego się we mnie Kepę. Wytrzymałam jego spojrzenie z trudem panując nad drżeniem rak. Andrea śmiała się głośno, a w blasku jej zębów odbijało się światło. Pokręciłam głową odganiając od siebie niepotrzebne w tej chwili żarty. Zebrałyśmy zamówienia i czekając na ich realizację lawirowałyśmy między stolikami pytając, czy nikomu nic nie potrzeba. Jak na razie całe towarzystwo było zadowolone, nikt nie zgłaszał niezadowolenia. Nawet Andrea. Obsługiwałam stoliki starszych piłkarzy, Grace przypadły w udziale te zajmowane przez młodszych piłkarzy. Wolną ręką pomachałam do Masona i wesołej ekipy, która właśnie zaśmiewała się z żartów jednego z nich i ruszyłam w kierunku Hiszpana.
Oby tym razem obyło się bez gorącego sosu na spodniach! – zażartował Jorginho, a Natalia trzepnęła go w ramię.
Nie mam tego w planach – uśmiechnęłam się szeroko podając im zamówione dania. Zdezorientowana Andrea uniosła brwi ku górze, ale nikt nie kwapił się do wyjaśnień.
Dziękujemy! Wszystko wygląda znakomicie – odezwał się siedzący obok bramkarza Willian. – Kepa wspominał, że świetnie gotujesz! – Pochwalił mnie.
Dziękuję – odparłam speszona. – Jednak to nie moja robota – Wyjaśniłam.
Jeszcze kiedyś się doczekasz – mrugnęła do mnie Natalia. – Wiem, że jesteś w pracy i nie mogę cię tak zatrzymywać, ale Vitor prosił mnie, abym jeszcze kiedyś cię zaprosiła. Oczywiście miałam to w planach, ale sama rozumiesz…
Z wielką przyjemnością! – odpowiedziałam. – Poza tym jestem zakochana w waszej córeczce – Powiedziałam.
I nie tylko w niej – mruknęła Natalia, tak że tylko ja ją usłyszałam. Niezauważalnie dla nikogo innego pokazałam jej środkowy palec.
Życzę wszystkim smacznego! – oznajmiłam odchodząc. W tle słyszałam jej stłumiony chichot. W myślach błagałam, aby ten wieczór zakończył się jak najszybciej. Widok Kepy w koszuli powodował we mnie stany, których nie potrafiłam racjonalnie wytłumaczyć. Pociły mi się dłonie, a na policzkach czułam gorąc. Część oficjalna przebiegła bez większych problemów. Nasza praca została nagrodzona, za co skrycie dziękowałyśmy. Po podaniu solenizantowi tortu i wysłuchaniu urodzinowej piosenki w wykonaniu piłkarzy czmychnęłyśmy, aby się przebrać. Miałam nadzieję, że Alex dotrze na czas…


 Obecność Alexa dodawała mi otuchy i powodowała dziwny spokój. Próbowałam nie zwracać uwagi na Hiszpana, ale było to trudne. Jego natarczywy wzrok wiercił mi dziurę w plecach, przez co w pełni nie mogłam się rozluźnić. Chwyciłam kolejny kieliszek szampana, aby się czymś zająć. Wokół panowała serdeczna atmosfera. Piłkarze wirowali w rytm muzyki przekrzykując się wzajemnie, honorowy gość był zajęty rozmową ze sztabem trenerskim.
Nie mówiłaś, że znasz takie ciacho! – Natalia puściła mi oczko wskazując na Alexa.
Och, to mój kolega – wyjaśniłam rumieniąc się. – Tylko kolega – Zaznaczyłam dobitnie jęcząc w duchu. Naprawdę prezentował się znakomicie. Jego uroda zapierała dech w piersiach, był chodzącym ideałem. Miał tylko jedną wadę. Nie był Kepą.
Rozumiem – pokiwała głową upijając łyk musującej cieczy. – Chyba chce cię porwać do tańca – Zachichotała wskazując na chłopaka zmierzającego w naszą stronę.
Jeśli można – uśmiechnął się wyciągając do mnie dłoń. Ujęłam ją odkładając na bok na wpół opróżniony kieliszek.
Z przyjemnością – odpowiedziałam. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w tali. Kołysaliśmy się w rytm wolnej melodii nic nie mówiąc. Alex był delikatny, niczego nie próbował przyspieszać. Bez wahania zgodził się przyjść tu dzisiaj, aby dotrzymać mi towarzystwa. Nie pytał skąd znam piłkarzy Chelsea, nie naciskał. Po prostu był i sprawiał mi tym radość. Kiedy piosenka się skończyła głos zabrał pan Abramovich. Był w szampańskim nastroju i dziękował całemu zespołowi za wspaniale urządzone przyjęcie oraz serdeczną atmosferę.
A my dziękujemy, że już po raz drugi zdecydowaliście się państwo skorzystać z naszych usług – odpowiedział szef posyłając wszystkim promienne uśmiechy. Był dumny, widziałam to. – Korzystając z okazji chciałbym coś ogłosić – Oznajmił uroczystym tonem. Zmarszczyłam brwi, a Grace pokazała mi kciuk uniesiony do góry. – W naszej grupie przebywa młoda kelnerka, która od przybycia tutaj nie ukrywała swoich ambicji. Zawsze starała się pomagać na kuchni, a jej dania były wielokrotnie chwalone przez zadowolonych klientów. Wszyscy zgodnie podjęliśmy decyzję o jej awansie… Alisa… – Zwrócił się do mnie, a ja z szoku uchyliłam usta. To nie mogło dziać się naprawdę. – W chwili obecnej przestałaś być kelnerką, od jutra zaczynasz pracę w kuchni. Jako kucharz. Ciężka praca i trud włożony w wykonywane zadania przyniosły pożądany efekt. Gratulacje! – Powiedział głośno. Na sali wybuchły gromkie brawa. Nie rejestrowałam tego, co działo się wokół mnie. Byłam oszołomiona, łzy stanęły mi w oczach i gardle. Jedno z moich największych marzeń właśnie się spełniło!
Ja… Nie wiem, co mam powiedzieć! – wyznałam z trudem. – Dziękuję! Dziękuję za wiarę we mnie i za danie mi szansy. Więcej nie jestem w stanie wykrztusić – Przyznałam. Odebrałam gratulacje od zespołu oraz zgromadzonych gości. Natalia wypiła moje zdrowie, Andrea krzywiła się, jakby połknęła cytrynę, a Kepa wpatrywał się we mnie z autentycznym wzruszeniem i swojego rodzaju podziwem. Niepewnie uniosłam kąciki ust ku górze. Odwzajemnił gest przechylając kieliszek.
Tak bardzo ci gratuluję! – Alex zamknął mnie w szczelnym uścisku. W tym momencie moje spojrzenie napotkało spojrzenie Kepy. Jego twarz stała się dziwnie zacięta, a szczęka niebezpiecznie drżała. Odwróciłam wzrok mocniej obejmując czarnowłosego chłopaka. Uświadomiłam sobie, teraz, że w tej chwili pragnęłabym wdychać zapach innego mężczyzny. Że pragnęłabym czuć innego mężczyznę. Że pragnęłabym trwać w mocnych, silnych i bezpiecznych ramionach innego mężczyzny. I to przerażało mnie najbardziej…


***

Witam!

Coś długo wyszło ^^ 




Pozdrawiam ;* 

5 komentarzy:

  1. Och, jestem ciekawa, czy Kepa jakoś zareaguje na takie przytulanki Alisy z Alexem ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Alisa stara się jakoś funkcjonować i pogodzić się z tym, że Kepa jest z Andreą. Co nie do końca jej się udaje. Zwłaszcza, że Hiszpan nadal miesza jej w głowie. Choćby tą kolejną prośbą o spotkanie. Rozumiem, że chciał przeprosić Alisę, jakoś się wytłumaczyć, ale zamiast cokolwiek naprawić tylko wszystko pogorszył. Alisa poczuła się jak zabawka, opcja zastępcza, gdy nie ma Andrei w pobliżu. Nic więc dziwnego, że kierowała nią taka złość. Kepa naprawdę powinien sobie dużo przemyśleć.
    Jakby tego wszystkiego było mało Alisa musiała zająć się jeszcze obsługiwaniem gości podczas przyjęcia właściciela Chelsea. Znoszenie obecności Andrei,która znowu próbowała zrobić się królową wieczoru na pewno kosztowało ją sporo nerwów i wykazaniem się anielską cierpliwością. Na szczęście Alisa mogła liczyć także na przychylne jej osoby.
    W dodatku otrzymała wspaniałą wiadomość o swoim awansie. Nareszcie spełniło się jej marzenie i spotkało coś dobrego.
    Alex postanowił towarzyszyć Alisie w dalszej części przyjęcia, co wzbudziło spore niezadowolenie w Kepie. Strasznie jestem ciekawa, co dalej z tego wszystkiego wyniknie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Kepa ma totalny miszmasz w głowie. A może to skutej ulizanej fryzury? ^^ w każdym bądź razie sam nie wie co chce. Czasami chce ciągnąć kilka srok za ogon, a czasami zachowuje się jak pies ogrodnika. Sam nie chce (tsaa ... jasne ^^), a drugiemu nie da! Jego reakcja na wieść o ciąży jego "ukochanej" jest dość wymowna. Powinien się cieszyć i z niecierpliwością oczekiwać potwierdzenia, a jego to przeraziło. Dlaczego? Czyżby nie wisiał siebie w roli ojca, któremu dzieci urodzi Andrea? Desperacko pragnie zatrzymać przy sobie Alisę, a z drugiej strony nie potrafi się określić kim ona dla niego jest. To żaden eksperyment, ani przeszłość. Gdyby Alisa była dla niego tylko znajomą z dzieciństwa to by po prostu nią była. Rączki by go nie świeżbiły gdy ona jest obok. Żeby tylko rączki ^^ swoim niezdecydowaniem oraz pokrętnymi przeprosinami znów ją zranił. Ogar Kepa, ogar!
    Żeby tego było mało, są wręcz skazani na swoje towarzystwo. Tym razem szanowny pan Roman wybrał restaurację w której pracuje Alisa na miejsce swojego przyjęcia. W sumie szkoda, że nic jej z rąk nie wypadło. Na ten przykład na Andreę ^^ ależ by ten wyszczerz szybko zniknął! Mogliśmy przy okazji poznać reakcję Kepy na Alexa. Zacięta mina? Toż to tylko znajoma i jej potencjalny chłopak! Powinien się cieszyć jej szczęściem ^^ a nie wbija wzrok w plecy zamiast w talerz albo w Andreę. Choć w sumie jakby ten blask miałby go bić po oczach ^^
    Alisa znów miała okazję spotkać się z zaprzyjaźnioną Natalią oraz jej zabawnym mężem :) Widać, że dziewczyny znalazły ze sobą wspólny język i są materiałem na bardzo dobre przyjaciółki. I któż by się nie zachwycał córcią owej pary? Słodycz sama w sobie! Absolutnie nie dziwię się Alisie, że pokochała dziewczynkę od pierwszego wejrzenia. Miejmy nadzieję, że będą mieć okazję jeszcze się wspólnie pobawić :)
    Nie ma to jak dostać awans w takim momencie! I to w obecności zrzytającej zębiskami Andrei oraz Kepy, którego na pewno ogarnęła duma i ogromna chęć pogratulowania jej ... bo to przecież oczywiste :) Ale tam! Gratulacje dla Alisy bo na to zasługuje jak mało kto! Widać, nie taki szef straszny jak go malują. Dostała raz od niego ochrzan za spóźnienie, ale facet potrafił docenić jej pracę i umiejętności kucharskie. I to się ceni :)
    PS. Alisa wyglądała WOW ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Kepa to serio czasem zachowuje się jak rozpuszczony trzylatek, który myśli,że może mieć wszystko . A to niestety niemożliwe.
    Alisa po spotkaniu z nim nie poczuła się wcale lepiej. Bo mimo , że chciał ją przeprosić, jeszcze mocniej wszystko spieprzył.
    Jego reakcja na wiadomość o ciąży, swojej rzekomo ukochanej. Jakoś go nie ucieszyła. A przecież gdyby była tą najważniejszą powinien być najszczęśliwszy na świecie. Chłopak sam gubi się w swoich uczuciach, niestety.
    Wiadomość o imprezie w knajpie, wcale nie polepszyła jej nastroju. Jednak dzięki Bogu, wszystko poszło gładko, a może jeszcze lepiej. Alisa dostała upragniony awans. Do tego Kepę skręca z zazdrości jak widzi ją w objęciach innego. I dobrze mu tak. Może w końcu pójdzie po rozum do głowy.
    Przepraszam, za krótki komentarz , ale miałam urwanie głowy w ostatnich dniach, a teraz szybko muszę zabrać się za pakowanie bo chyba nigdy tego nie zrobię ;)
    Pozdrawiam i czekam na nowość.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem! Ze sporym opóźnieniem, ale jestem. Przepraszam, za taki poślizg, ale ostatni tydzień miałam naprawdę porąbany i dopiero teraz znalazłam moment, by usiąść i spokojnie przeczytać wszystkie nowości.
    Eh, z Alise jest coraz gorzej. Jej nieszczęśliwa miłość wyniszcza ją od środka. Nie potrafi pozbyć się uczucia do Kepy i szczerze powiedziawszy, ciężko jej się dziwić. Jest po prostu w nim szaleńczo zakochana, a czegoś takiego trudno się wyzbyć.
    Kepa za to nadal zachowuje się jak głupek. Serio, zastanawiam się, czy on w ogóle myśli, co mówi, co robi. Niby twierdzi, że nie chce krzywdzić Alise, a jednak przyznaje, że potraktował ją jak "zabawkę". Czy on w ogóle słyszy samego siebie? Niech raz, a porządnie przemyśli sobie, co czuje do Andrei i do Alise. Bo na razie odstawia niezły cyrk.
    Trochę zaskoczyło mnie to, że Alisa jednak zdecydowała się zaprosić Alexa na przyjęcie. Mimo wszystko jest pewna, że nic do niego czuje i może zaoferować tylko przyjaźń. Myślałam, że będzie robiła wszystko, by nie dawać mu złudnej nadziei. A jednak podjęła inną decyzję.
    Z drugiej strony to dobrze. A niech Kepa będzie zazdrosny, dobrze mu tak. Może coś w końcu dotrze do tej pustej łepetyny. Szczególnie, że Alex jak na razie nie naciska na Alise, więc jest szansa na kilka podobnych akcji.
    No i końcówka. Tak strasznie się cieszę, że Alise w końcu dostała upragniony awans. Teraz może spełniać swoje marzenia i gotować dla ludzi. Mam nadzieję, że jeśli chodzi o kwestie zawodowe, to jej życie będzie od teraz pasmem sukcesów.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń