sobota, 2 listopada 2019

Piętnasty

Londyn, 05.10.2019 r.

 Obudził mnie potężny grzmot i cień błyskawicy przecinający niebo. Zamrugałam powiekami, ale przed oczami widziałam niewyraźne kształty. Opadłam na miękką poduszkę chcąc wrócić do snu, kiedy niespodziewanie otworzyły się drzwi.
Alisa? – spytał Matt niepewnie wchodząc do pokoju. – Wszystko w porządku?
Nie – powiedziałam szybko przypominając sobie rozmowę z Kepą.
I dlatego masz na sobie to samo, co wczoraj? I dlatego nie szykujesz się do pracy? – jego słowa natychmiast mnie otrzeźwiły. W pośpiechu zerwałam się z łóżka.
Do pracy?! – krzyknęłam rozhisteryzowana. – Dziś sobota?! Przegapiłam wczorajszy kurs?!
Tak… – odparł Matt patrząc na mnie z troską. – Za pół godziny zaczynasz… – Powiedział. Zamarłam w pół kroku. – Dopiero wróciłem… Nie nocowałem dziś w domu… – Z zakłopotaniem podrapał się po głowie. – Myślałem, że będziesz już w drodze do restauracji, ale wszystkie twoje rzeczy były na miejscu, więc postanowiłem sprawdzić, co i jak…
Pół godziny?! – krzyknęłam. – Matt, obiecuję, że później wysłucham wszystkiego, co masz mi do powiedzenia, ale mógłbyś zadzwonić do mojego szefa? – Poprosiłam wyciągając z ogromnej szafy czyste ciuchy. Pokiwał głową obdarzając mnie smutnym spojrzeniem.
Alisa… Nie wiem, co się stało, ale podejrzewam, że nic dobrego, skoro tak wyglądasz… – oznajmił cicho. Spojrzałam na swoje obicie w łazienkowym lustrze i jęknęłam zrezygnowana. Moje włosy były skołtuniałe, a rozmazany na całej twarzy makijaż otwarcie ze mnie kpił.
Wyjaśnię ci to po pracy, dobrze? – spytałam biorąc do ręki mleczko do demakijażu.
Dobrze – zgodził się wychodząc z łazienki. – Odwiozę cię!
Dziękuję! – odkrzyknęłam zrzucając z siebie ubrania. W mgnieniu oka znalazłam się pod prysznicem. Gorąca woda w miarę możliwości dawała ukojenie moim napiętym mięśniom. Nie miałam czasu na umycie głowy, dlatego upięłam kok na jej czubku. Szybko się ubrałam i pomalowałam rzęsy. Moja twarz wyglądała jak jakaś upiorna maska, a parszywy nastrój idealnie do niej pasował. Niech cię szlag, Kepa!

 Panująca w samochodzie cisza była przytłaczająca, jednak nie miałam siły, aby coś z tym zrobić. Matt rozumiał, nie naciskał, od czasu do czasu pokrzepiająco klepał mnie po kolanie, abym się uspokoiła. Byłam kłębkiem nerwów, wierciłam się na siedzeniu pasażera i klęłam pod nosem na Kepę oraz zatłoczone ulice.
Jestem już spóźniona! O dwadzieścia minut! – powiedziałam chowając twarz w dłoniach. – Szef mnie zabije!
Może nie będzie aż tak źle – Matt próbował mnie pocieszyć. Wykonał gwałtowny manewr i z piskiem opon zaparkował przed restauracją. – Odbiorę cię później i na spokojnie porozmawiamy, dobrze? – Spytał.
Dobrze, dziękuję! – zgodziłam się wysiadając z samochodu. Weszłam tylnym wyjściem i szybko przebrałam się w roboczy strój. Brzęk przekładanych garnków, sztućców oraz harmider panujący na głównej sali nie napawał optymizmem. Wręcz przeciwnie. Od huku i szmeru rozmów natychmiast rozbolała mnie głowa. Byłam w totalnej rozsypce. Odwróciłam się, by zameldować się szefowi i zamarłam w miejscu. Stał przede mną obdarzając mnie spojrzeniem pełnym furii.
Alisa! – zagrzmiał, a ja skuliłam się w sobie. – Co ty sobie wyobrażasz?!
Ja… Przepraszam! – krzyknęłam słabym głosem. Drżałam na całym ciele.
Na co mi twoje przeprosiny? – prychnął pod nosem gładząc swoje sumiaste i siwe wąsy. – Dwadzieścia minut! Restauracja od rana pęka w szwach, nie wyrabiamy z zamówieniami, a klienci są niezadowoleni! Wczoraj poszedłem ci na rękę, bo widziałem, że nie dajesz rady, ale myślałem, że dziś będzie lepiej. Jak widać się pomyliłem – Spojrzał na mnie srogo.
Naprawdę przepraszam, to już się nigdy więcej nie powtórzy – zapewniłam go.
Oczywiście, że nie! – parsknął. – Jesteśmy ekskluzywnym lokalem, nie możemy sobie pozwolić na taką niesubordynację ze strony pracowników. Jeszcze jeden taki numer i wylatujesz! Zrozumiałaś? – Zapytał. Z trudem powstrzymałam cisnące mi się do oczu łzy i pokiwałam głową.
Tak – wyjąkałam pociągając nosem.
To świetnie – warknął. – A teraz zejdź mi z oczu i weź się do roboty! – Grzmotnął ręką w stół. Przełknęłam ślinę i odetchnęłam kilka razy, żeby się uspokoić. Przywołałam uśmiech na twarz i wyszłam spełniać swoje obowiązki. Szef miał rację. W restauracji panował tłok, gości nie ubywało, wręcz przeciwnie, pod głównymi drzwiami zebrała się spora kolejka. Odgarnęłam zabłąkany kosmyk włosów lawirując pomiędzy stolikami. Byłam zmęczona, piekły mnie oczy, a do tego nie potrafiłam opanować drżenia rąk. Sklęłam się w myślach i wzięłam się w garść. Nie skorzystałam z przysługującej mi przerwy, bo nie chciałam narażać się na gniew szefa. Obsługiwałam stoliki jak szalona mając nadzieję, że nazbieram sobie trochę plusów. Gdy zegar wybił godzinę siedemnastą spostrzegłam szykującą się do zmiany Grace. Odetchnęłam z ulgą znikając, by się przebrać.
Przepraszam jeszcze raz, szefie – powiedziałam, kiedy pojawił się na horyzoncie.
Nie zmienię tak szybko swojego zdania, pamiętaj o tym. I nie spóźnij się jutro!
Nigdy więcej! – zasalutowałam i wyszłam z restauracji wprost na oberwanie chmury. Idealnie! Matt zjawił się parę minut później. Podwiózł mnie do domu i obiecał wrócić jak najszybciej, bo wypadła mu jakaś ważna sprawa do załatwienia. Weszłam do środka od razu kierując się do łazienki. Napuściłam do wanny gorącej wody i oddałam się chwili relaksu. Piana dawała ukojenie, którego potrzebowałam od rana. Chwyciłam w dłoń telefon, aby napisać do Alexa. Miałam dwie nieodebrane wiadomości, lecz wcześniej nie znalazłam czasu, by je odczytać. Pytał, czemu nie było mnie wczoraj i martwił się o mnie. Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam. Zapewniłam go, że wszystko ze mną w porządku i zaproponowałam spotkanie. Zgodził się bez wahania. Umówiliśmy się na jutrzejsze popołudnie w tym samym miejscu, co ostatnio. Wychodząc z wanny czułam się jak nowo narodzona. Szkoda tylko, że dobijające się do mojego serca uczucia pachniały starością i Kepą…

 Czekając na Matta siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w odbijające się od szyby, od tej gładkiej tafli, krople deszczu. Spływały jedna za drugą tworząc nieznaną nikomu ścieżkę. Były wolne, mogły poruszać się w takt swojego rytmu, otulając naturę swoim dźwiękiem. Zazdrościłam tym kroplom tego, że nie czują, że nie muszą zmagać się z boleścią serca, ze świadomością bycia odrzuconym. Tak naprawdę Kepa odrzucił mnie już dwukrotnie i za każdym razem ból rozrywał mnie na cząsteczki. Miłość wcale nie była najpiękniejszym uczuciem na świecie, zadawała rany, wymierzała kopniaki i śmiała się prosto w twarz. Ja byłam tylko zabawką, służyłam mu do zapełniania czasu, gdy był sam, kiedy poczuł nudę. To Andrea była przecież ważniejsza… Była tą najważniejszą, która teraz mogła kryć się w jego ramionach, delektować się jego obecnością, wdychać jego zapach, skradać pocałunki z jego ust. Była ona, nie ja. W jego sercu nigdy nie było miejsca dla mnie. Dawał mi sprzeczne sygnały, jego mylące słowa siały spustoszenie, a gorący dotyk zacierał resztki godności. Miałam nadzieję, że obdarował mnie choć namiastką uczucia, że być może przez chwilę traktował mnie poważnie, jednak były to tylko marzenia słabej i żałośnie zakochanej kobiety. W moim sercu, z każdym jego uderzeniem, z każdą upływającą sekundą tliła się rozpaczliwa tęsknota, ale gasła tak szybko, jak się pojawiła. Ginęła w odmętach umysłu, mała, odtrącona, niepewna.
Już jestem! – drgnęłam usłyszawszy głos Matta. Zeskoczyłam z parapetu siląc się na słaby uśmiech. – Przylepie… – Mruknął i zamknął mnie w swoim uścisku. Oparłam głowę na jego ramieniu i dałam upust emocjom. Płakałam, a on był przy mnie, koił mnie swoim dotykiem. Kciukiem otarł łzy z moich policzków. – Porozmawiamy?
Tak – wydusiłam z siebie. Usiedliśmy na kanapie w towarzystwie pudełka lodów, czekolady z bitą śmietaną i ciepłego kocyka. Wyjawiłam Mattowi przebieg mojej rozmowy z Kepą. Marszczył brwi, na przemian otwierał i zamykał usta, zaciskał dłonie. – I to by było na tyle – Zakończyłam kulawo nabierając sobie na srebrną łyżeczkę kolejną porcję.
Nie mam słów, Przylepie, naprawdę… Nie rozumiem go! I nie wierzę, że to nic dla niego nie znaczyło! Andrea jest dla niego najważniejsza? Też mi coś! Gdyby nie widział poza nią świata to nie posuwałby się do takich czynów… Może się boi?
Nie wiem, naprawdę nie wiem, ale nie mam siły teraz tego roztrząsać. Zrzuciłam z siebie pewien ciężar mówiąc ci o tym. Teraz twoja kolej – wyszczerzyłam się. Matt zarumienił się słodko, ale wyznał mi powód swojej radości. Mark, chłopak poznany w klubie, był gotów przenieść ich relację na wyższy poziom. – To cudownie! – Pisnęłam i obdarzyłam go całusem w policzek.
Też tak sądzę – zaśmiał się. – Ja też jestem na to gotowy.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Matt, zasługujesz na wszystko, co najlepsze, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
Tylko dzięki tobie – odparł. Szczerze się uśmiechnęłam. – Masz ochotę na tysięczny seans Titanica? – Zaproponował.
Rose i Jack… Zawsze i wszędzie! – zgodziłam się. Odcięłam się od natrętnych myśli o Kepie i całą uwagę poświęciłam innej miłości. Tej prawdziwej i szczerej.

Londyn, 06.10.2019 r.

 Obserwowałam szczęśliwych, spacerujących ludzi i zastanawiałam się, kiedy i ja zaznam takiego szczęścia. Beztroskiego, płynącego z głębi serca, nie zakłamanego. Kepa zagnieździł się we mnie na dobre i nie miał zamiaru opuścić moich myśli i na moje nieszczęście, serca. Rościł prawa do siebie, nie dawał mi spokoju i wytchnienia. Po tylu latach niewidzenia się wtargnął w moje życie siejąc zamęt. Zburzył mur, który wybudowałam wokół siebie. Był jak chmura gradowa czekająca, by zmieszać moje łzy z deszczem.
Ziemia do Alisy! – wesoły krzyk Alexa przywołał mnie do rzeczywistości.
Cześć – powiedziałam szybko wstając z ławki. Urocze iskierki w jego nieziemskich oczach spowodowały niewytłumaczalne ciepło. – Przepraszam, trochę się zamyśliłam – Wyjaśniłam.
Zauważyłem – zaśmiał się. – Wchodzimy do środka?
Tak, jasne – odparłam przekraczając próg kawiarni. Stolik, który zajmowaliśmy ostatnim razem był wolny, więc natychmiast do niego podeszliśmy. Złożyliśmy zamówienie i czekając na nie pogrążyliśmy się w spokojnej rozmowie. – Mam półtorej godziny, bo przed siedemnastą muszę być w pracy – Wytłumaczyłam.
Półtorej godziny to sporo czasu – uśmiechnął się całym sobą. – W piątek kończyliśmy Dumę i uprzedzenie, jutro bierzemy się za Rozważną i romantyczną – Streścił mi przebieg piątkowego spotkania, a ja jęknęłam żałując, że je opuściłam.
Dobrze, że lektura tej książki już za mną – parsknęłam ogrzewając dłonie parującą filiżanką. – Kompletnie zapomniałam o kursie, miałam ciężki dzień – Powiedziałam. Alex w zrozumieniu pokiwał głową nie naciskając. Byłam wdzięczna, że rozumie, że siłą nie próbuje wyciągnąć ze mnie informacji. Rozluźniłam się, śmiałam się z jego żartów czując, że pewien ciężar mnie opuszcza. Wiszący telewizor zaryczał głośno, a klienci siedzący najbliżej klasnęli w dłonie z uciechy. Zaciekawiona podążyłam wzrokiem w tamtym kierunku. Zaklęłam pod nosem widząc piłkarzy Chelsea wychodzących na murawę. Czy on musiał być wszędzie? Czy nie mógł dać mi spokoju?
Skąd ten grymas? – spytał Alex. – Nie interesuje cię to? – Rozbawiony uniósł brew ku górze.
Poniekąd – odparłam wymijająco. To zdecydowanie nie był czas przeznaczony na rozmowę o Hiszpanie. – A ty?
Coś tam wiem, ale niewiele – oznajmił upijając łyk ciemnej kawy. Drgnęłam widząc zbliżenie na bramkarza, więc automatycznie spuściłam wzrok kierując go na Alexa. Chłonęłam jego słowa jak gąbka, nie zwracając uwagi na rozgrywany mecz. Słyszałam jedynie okrzyki zgromadzonych w kawiarni ludzi cieszących się ze zdobytego gola. Pierwszego zdobył Tammy, drugiego Mason, co przyjęłam lekkim uśmiechem. Polubiłam ich i życzyłam im jak najlepiej. To że Kepa grał z nimi w drużynie to drugorzędna sprawa. – Może chcesz już stąd wyjść? – Zapytał, kiedy zagapiłam się na telewizor, który pokazywał Hiszpana wyciągającego piłkę z bramki.
Świetny pomysł! – przytaknęłam wstając.
Mogę cię odprowadzić, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko… – zaproponował nieśmiało.
Nie mam, będzie mi raźniej – odpowiedziałam wychodząc na świeże powietrze. Szliśmy wymieniając się uwagami na tematy, które w danym momencie nas zaciekawiły. Nim się zorientowaliśmy, byliśmy już przed drzwiami prowadzącymi do The Foyer At Claridge’s. – Dziękuję! I w takim razie do jutra! – Powiedziałam na pożegnanie. Alex niespodziewanie złożył lekki pocałunek na moim policzku, a ja poczułam gorąc w miejscu, w którym jego usta zetknęły się z moją skórą.
Do jutra – pożegnał się machając mi. Stałam skołowana na środku chodnika, dopóki nie trącił mnie przypadkowy przechodzień. Otrząsnęłam się z chwilowego szoku wchodząc do środka i zmieniając Grace. Moje życie było poplątane, pełne niejasności i ślepych zaułków. Którą drogę miałam wybrać? W którym kierunku miałam podążać…?


***

Witam!

Uff, wyrobiłam się przed meczem ^^ 

Dziś trochę bez Kepy, ale nadrobię to w następnym rozdziale :) ^^ 


Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Kurde, tak mi szkoda Alisy... Moim zdaniem powinna wyjechać z Londynu i spróbować bycia kucharką gdzieś indziej. Takie oderwanie od Kepy mogłoby dobrze jej zrobić, a może i on wkoncu przejrzalby na oczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj bez Kepy bo siedzi on na karnym jeżyku przez swoje niegrzeczne zachowanie ^^ w końcu ma sporo do przemyślenia, ot co!
    Jego zachowanie oraz niezdecydowanie odbija się negatywnie na życiu Alisy. W tym na jej życiu zawodowym. Zaspanie oraz spóźnienie do pracy jest jedną z najgorszych rzeczy, która może się przytrafić człowiekowi. Odpowiedzialnemu człowiekowi. Na całe jednak szczęście szef się zlitował i dał jej ostatnią szansę. A było na prawdę niebezpieczne! Taki nieprzyjemny incydent mógł mieć wpływ na cały jej dzień w pracy, lecz Alisa wzięła się w garść i jakoś dotrwała do końca zmiany.
    Zapewne się powtórzę, ale znów zgadzam się z Mattem! Ten chłopak zawsze trafi w sedno i jest ogromnym wsparciem dla Alisy ;3 Gdyby nie on, załamałaby się totalnie! Kepa powinien mu za to postawić niezły alkohol ... oczywiście w swoim czasie ^^ na razie jednak skupmy się na Alexie, którego towarzystwo przypadło Alisie do gustu. Mają oni wspólne tematy, a chłopak wydaje się być na prawdę sympatyczny. I przystojny *.* Dziewczyna ma prawo spotykać się z innymi i próbować ułożyć sobie życie, skoro ciołek z Krainy Basków jest nieogarnięty ^^ Szkoda tylko, że i podczas ich spotkania musiał w jakiś sposób się pojawić. Troszkę to zepsuło samopoczucie Alisy, chociaż Alex starał się jak mógł, aby to na nim skupiła swoje zainteresowanie. Gołym okiem widać, że zainteresowany jest Alisą. Szkoda tylko, że może liczyć jedynie na przyjaźń, bo dziewczyna nigdy nie obdarzy żadnego faceta takim uczuciem jak Kepę :( Chociaż próbowałaby i próbowała.
    Buziaki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze? Dobrze, że w tym rozdziale nie było Kepy, bo po tym, co odwalił ostatnio byłam gotowa przywalić mu patelnią w łeb. Serio, na samą myśl o tym facecie podnosi mi się ciśnienie.
    Eh, tak strasznie współczuję Alise. Nieszczęśliwa miłość potrafi wyrządzić człowiekowi ogromną krzywdę. Nic dziwnego, że po tym, co usłyszała od Kepy, Alise nie potrafi się pozbierać. Kto by potrafił? Przecież już na stałe zrobiła w swoim sercu miejsce dla piłkarza. Wiedziała, że owszem, chłopak nadal jest z Andreą, ale wysyłał wyraźnie znaki, że to w każdej chwili może się zmienić. No bo kurczę, prawie przespał się z Alisą! Serio, nadal nie potrafię zrozumieć zachowania Kepy.
    Dobrze, że Alise zawsze może liczyć na Matta, który jest obok, pomoże, zawiezie do pracy i będzie wspierać niezależnie od wszystkiego. Bardzo dobrze, że powiedziała mu, co się stało. Takie zrzucenie z siebie ciężaru dobrze robi każdemu.
    Co do Alexa. To mam mieszane uczucia. Bo z jednej strony fajnie by było, gdyby Alisa kogoś sobie znalazła i zapomniała o Kepie. A akurat Alex wydaje się być bardzo porządnym chłopakiem. Do tego na kilometr widać, że Alisa mu się podoba. Jest idealny!
    Tylko Alise kocha innego i nie wierzę, że pozbędzie się uczucia do Kepy. Już samo to, jak reagowała w kawiarni, gdy wyświetlano mecz świadczy o tym, że ta miłość jest silniejsza od czegokolwiek innego.
    Jedynie cień nadziei rzuca ten pocałunek w policzek. Może jednak Alisie uda się odnaleźć szczęście?
    No cóż, teraz nie pozostaje mi nic innego, jak z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholernie mi żal Alisy. No i kompletnie się jej nie dziwię , że po tym co odwalił Kepa. Dziewczyna całkowicie się rozsypała i nie potrafi się pozbierać.
    Dobrze, że szef jej nie wywalił za to spóźnienie. Bo naprawdę niepotrzebny jej kolejny stres.
    Cieszę się, że Alisa ma koło siebie kogoś takiego jak Matt. Serio , potrzebny jej taki dobry przyjaciel, który zawsze pomoże i służy dobrą radą. Bez niego byłoby dziewczynie zdecydowanie trudniej.
    Co do Alexa, to ja w sumie nie wiem co myśleć. Chłopak jest przystojny, wydaje się sympatyczny. I chyba dość mocno zainteresowany Alisą. No i już z góry jest mi go szkoda, bo na jakieś poważniejsze uczucie ze strony dziewczyny chyba nie może liczyć (choć kto wie, tutaj wszystko jest możliwe;)).
    Alisa jednak nawet przy nim ciągle myśli o Kepie i wydaje mi się , że biedny Alex będzie w końcu cierpiał.
    No nic, czekam na kolejny rozdział. Z nadzieją , że nasz Kepa w końcu się ogarnie. I pójdzie po rozum do głowy. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może to i lepiej, że Kepy nie było w tym rozdziale... Jeszcze by tylko wszystko pogorszył jakimś swoim kolejnym bezmyślnym zachowaniem. Kiedy on w końcu zmądrzeje?
    Coraz bardziej współczuję Alisie. Nie dość, że poczuła się po raz kolejny odrzucona i jest w kompletnej rozsypce, to jeszcze na teraz problemy w pracy przez to spóźnienie. Dobrze, że przynajmniej nie straciła posady, bo było bardzo blisko.
    Na całe szczęście dziewczyna ma przy sobie Matta, który zawsze we wszystkim ją wesprze i pocieszy. Alisa mogła mu się zwierzyć, co przyniosło jej minimalną ulgę.
    Także towarzystwo Alexa pozwala Alisie na parę chwil oderwać się od przygnębiających myśli. Coraz lepiej się poznają i kto wie, jak ta znajomość w przyszłości się rozwinie.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń