sobota, 30 listopada 2019

Dziewiętnasty

Londyn, 06.11.2019 r.

 Wsłuchując się w tekst piosenki płynący z słuchawek przemierzałam jesienny Hyde Park. Poranek był dość mżysty, dlatego z uśmiechem przywitałam błogą ciszę przerywaną jedynie szumem gałęzi i odgłosem spadających pod nogi liści. Potrzebowałam tej chwili dla siebie. Od wczorajszego wieczora nie mogłam dojść do siebie. Ciągle rozpamiętywałam bliskość Kepy, siebie zamkniętą w jego szczelnych i bezpiecznych ramionach. Myślałam o jego pełnym furii wzroku, gdy zobaczył u mojego boku Alexa. Zastanawiałam się, skąd wzięła się jego oschłość w stosunku do Andrei. Westchnęłam ciężko wpatrując się w szare niebo. Kepa siał zamęt, powodował spustoszenie, nad którym nie mogłam przejść do porządku dziennego. Otaczał mnie z każdej strony. Nie potrafiłam się od niego uwolnić. Może wcale nie chciałam tego robić? Zdawałam sobie sprawę ze swojej przegranej pozycji. Kepa był w związku, tworzył go z Hiszpanką od ładnych paru lat. Nie było tam dla mnie miejsca. Jego pokrętne zachowanie nie dawało mi spokoju, zaprzątało moje myśli. Rozbudzał we mnie nadzieję swoimi gestami, słowami, dotykiem, tylko po to, by chwilę później ją zdeptać i roztrzaskać. Z tyłu głowy wciąż kotłowała mi się myśl o nieszczęsnym pierścionku zaręczynowym, który do tej pory nie zagrzał miejsca na serdecznym palcu Andrei. Wciąż szukał odpowiedniego miejsca, czy celowo zwlekał z podjęciem jednej z najważniejszych decyzji życiowych? Wciąż wracał ciepłymi myślami do wspomnienia naszego pierwszego pocałunku, czy starał się je zapędzić w najdalszy kąt, który miał zalec od kurzu? Czując narastającą we mnie irytację zaklęłam głośno pod nosem płosząc zabłąkaną na ścieżce wiewiórkę. Posłałam jej skruszone spojrzenie, ale odwróciła się do mnie uciekając w popłochu. Przystanęłam na chwilę, aby zmienić piosenkę. Wyciągając telefon z kieszeni płaszcza dostrzegłam truchtającą w moim kierunku sylwetkę. I psa…?
Kepa? – wydukałam, kiedy zatrzymał się przede mną.
Cześć – przywitał się wyciągając z uszu bezprzewodowe słuchawki. Zrobiłam to samo i byle jak wepchnęłam je do torebki.
To twój pies? – wyjąkałam zaskoczona kucając przed uroczym szczeniaczkiem. Ostrożnie wyciągnęłam rękę, którą czujnie obwąchał. Po krótkiej chwili polizał moją dłoń i szczęśliwy zamerdał białym ogonkiem. – Jest zachwycający! – Rzuciłam drapiąc go za uszami.
Tak… Jest mój. A właściwie moja – sprostował poprawiając smycz. Zamarłam. Skoro jest jego, musiała być również Andrei. Wspólny pies. – Alisa, możemy porozmawiać? – Zapytał.
Tak – odparłam z wahaniem. Szybko odgoniłam pojawiające się, niechciane łzy i wstałam z klęczek.
Chciałem ci jeszcze raz podziękować za wczorajsze wsparcie… Gdyby nie ty i twoje słowa, nie wiem jak dałbym sobie radę – przyznał rozglądając się na boki.
Daj spokój, nie przypisuj mi tak dużej roli – zaśmiałam się. – Nie mogłam przejść obojętnie, kiedy byłeś w takim stanie. Nie mogłabym… – Wyjaśniłam.
Ty nie – parsknął urywanym śmiechem. – Miałem ci wczoraj coś wyznać, ale niespodziewane pojawienie się Andrei sprawiło, że przestałem logicznie myśleć. Andrea nie jest w ciąży, to był tylko fałszywy alarm – Poinformował mnie z nieskrywaną ulgę. Moje serce zabiło szybciej. – Brak dziecka postanowiła sobie zrekompensować kupnem psa – Prychnął.
To dość nieodpowiedzialne – mruknęłam spoglądając z czułością na małego labradora.
Nie musisz mi o tym mówić – westchnął. – Mała jest kochana i już skradła moje serce, ale na Andreę ciągle warczy, przez co atmosfera jest napięta i frustrująca…
Może boi się, że Andrea zaatakuje ją swoimi kłami?
Cóż, musicie dać radę… – powiedziałam. – Jak się wabi? – Spytałam posyłając jej całusa.
Ona… Cóż… Linda – odparł po chwili zawahania. Zaskoczona zamrugałam powiekami.
Słucham? – myślałam, że się przesłyszałam. – To był twój pomysł?
Tak…
Nazwałeś psa… Nazwałeś ją Linda? Nazwałeś ją moim wyśnionym imieniem? Przecież wiedziałeś! Wiedziałeś, że jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na pieska to właśnie tak zapragnę go nazwać!
Alisa, proszę cię… – zaczął, ale uciszyłam go gestem ręki.
Mam dość twoich gierek, Kepa! – wybuchłam. Linda skuliła się przy jego nogach. Bezgłośnie ją przeprosiłam. – Dlaczego mi to robisz? Dlaczego mnie przytulasz, dlaczego posuwasz się do innych rzeczy? Dlaczego wstrzymujesz się z oświadczynami? Dlaczego karmisz mnie dziwnymi słowami i dlaczego zachowujesz się tak niedojrzale? Powiedziałeś mi kiedyś, że się we mnie gubisz… To zabawne, bo ja gubię się w tobie. W twoich gestach, w twoim dotyku, w twoim wszystkim! Zastanów się, czego chcesz od życia i przestań mieszać w moim! – Wysyczałam odchodząc. Miałam go dość. Miałam dość jego wiecznego niezdecydowania i przewrotnej logiki, którą się kierował. Miałam dość wszystkiego, serca, które zdradziecko przyspieszało na jego widok, tęsknych myśli, iluzji niespełnienia. Miałam dość tego zawieszenia, miałam dość tego uczucia…

 Una linda dama como vos dando vuelta… Taka ładna pani jak ty, znająca takie sztuczki… Zmysłowy szept Kepy zabrzmiał w moim uchu, gdy wściekła trzasnęłam wejściowymi drzwiami. Wróciłam do domu w podłym nastroju. Zignorowałam nawoływania Matta i Marka, abym przyszła do kuchni na śniadanie. Z impetem usiadłam na kanapie okrywając się puchatym kocem. Niekontrolowany płacz wstrząsnął moim ciałem, kiedy mechaniczne skuliłam ramiona.
Alisa? – szept Matta poniósł się echem po salonie. – Co ci jest? – Zapytał zaniepokojony przygarniając mnie do siebie.
On… Ona… – mówiłam połykając łzy. – Mają p-psa! Wspólnego! Wspólny pies to prawie jak dziecko! – Załkałam wtulając się w jego ciepły sweter. Matt czule pogłaskał mnie po głowie. – Dlaczego mają wspólnego psa?!
Przylepie, uspokój się – wymruczał obejmując moje spazmatycznie wyginające się ciało. – Skąd wiesz, że mają psa?
Bo go widziałam! Z nim… To znaczy z nią! Andrea nie jest w c-ciąży… Ale, co to zmienia, skoro mają psa? – spytałam. – Nazwał ją Linda! – Wrzasnęłam.
Co w tym złego? – Mark usiadł z mojej drugiej strony podając mi pudełko chusteczek. Przyjęłam je z wdzięcznością wyciągając jedną z nich.
Bo tak miał nazywać się mój pies! Powiedziałam mu to w trakcie jednej sytuacji… Nieważne jakiej! – dodałam napotykając ich zdziwione spojrzenia. – Linda miała być moja!
Może być wasza… – zasugerował cicho Mark. – Jeśli on kiedykolwiek się ogarnie…
Nie chcę go! Zostanę sama, podczas gdy on będzie miał Andreę… I Lindę! I dziecko! Dlaczego miłość tak boli? – szepnęłam wydmuchując nos.
Miłość nigdy nie jest prosta – Mark pogładził mój policzek. – Może spróbujesz się przespać?
To chyba najlepszy pomysł – Matt poparł swojego chłopaka i wziął mnie na ręce. Objęłam go za szyję. – Wszystko się ułoży – Oznajmił kładąc mnie na łóżku. Okrył mnie kocem i pocałował w czoło. – Mam dzisiaj wolne, obudzę cię w odpowiednim czasie, żebyś zdążyła do pracy.
Dziękuję wam – wychlipałam ściskając misia. Z trudem zamknęłam opuchnięte powieki. Jeśli miłość do niego miała przynosić jedynie płacz, ból i cierpienie to jej nie chciałam. Więc czemu pragnęłam go najmocniej na świecie…?

Londyn, 10.11.2019 r.

 Kepa próbował nawiązać ze mną kontakt; dzwonił i pisał, ale nie odbierałam, ani nie odpisywałam na wiadomości. Poddał się po trzech dniach. Matt poinformował mnie, że to pewnie z powodu kolejnego zgrupowania reprezentacji. Przyjęłam tę informację milczeniem. Może będąc daleko od Londynu, daleko ode mnie, w końcu przemyśli swoje zachowanie i na coś się zdecyduje? Miałam już dość otaczających mnie zewsząd ponurych myśli, łez i wszędobylskiego bólu. Opuszczając swój rodzinny kraj byłam przekonana, że nie spotkam go już nigdy więcej. Miał pozostać miłym wspomnieniem, pierwszym chłopakiem, na którego punkcie oszalałam. Los jednak zdecydował inaczej. Postawił go na mojej drodze, obudził skrywane na dnie serca uczucia, pozwolił na rozdrapanie nie do końca zagojonych ran. Odgarnęłam włosy z czoła i wzięłam się za przygotowanie obiadu. Musiałam skupić swoją uwagę na czymś innym. Wyciągając z szafki patelnię moje spojrzenie napotkało kręcącego się niespokojnie Matta. Zmarszczyłam nos.
Matt? Wszystko w porządku? – zapytałam odwracając się w jego stronę.
Muszę z tobą porozmawiać – obwieścił nerwowo przeczesując bałagan na swojej głowie. – To poważna sprawa – Dodał siadając na krześle. Wytarłam ręce w kolorowy fartuszek, aby ukryć ich drżenie.
Mów – powiedziałam siadając naprzeciwko. Matt chwycił moją dłoń w swoją i czule ją pogłaskał.
Mark i ja… – zaczął nabierając powietrza.
Chyba nie zerwaliście? – przeraziłam się nie na żarty. Wszystko tylko nie to!
Nie, nie! – zaprzeczył szybko. – Chodzi o to, że… Mark zaproponował mi, abym się do niego wprowadził – Wyrzucił z siebie. – Żeby spróbować być razem tak naprawdę – Wyjąkał spuszczając wzrok. Zamrugałam powiekami przetwarzając przekazaną mi właśnie wiadomość. Wyprowadzka?
Och! – tylko tyle zdołałam wydusić. – To c-cudownie!
Alisa, jeśli to dla ciebie za trudne, to jestem gotowy mu odmówić…
Nawet nie chcę o tym słyszeć, Matt – zaśmiałam się przez łzy. – Nie możesz przekładać mojego szczęścia nad twoje, nigdy się na to nie zgodzę! Zasługujesz na miłość, zasługujesz na wszystko, co najlepsze… – Powiedziałam czując rosnącą gulę w gardle. – Przecież wiedzieliśmy, że ten dzień kiedyś nastąpi – Wymamrotałam skubiąc nitkę swetra. – Co z domem?
Jak to co? – zdziwił się. – Kupiliśmy go we dwoje, więc pozostaje twój!
Ale ty włożyłeś w niego większą część – zaprotestowałam. Matt gwałtownie pokręcił głową.
Zostajesz tutaj, bez dwóch zdań – oznajmił stanowczo. – Dziękuję, że nie robisz mi problemów…
Zwariowałeś? – zdumiałam się. – Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze, nie mogłabym ci tego zabronić!
Będę za tobą tęsknił – szepnął podnosząc się z krzesła. Zrobiłam to samo wpadając w jego ramiona. – Jednocześnie jestem podekscytowany nowym etapem w życiu!
To zrozumiałe – potwierdziłam. – Ja też będę za tobą tęskniła, ale będziemy się odwiedzać, prawda?
Oczywiście, że tak! Moje życie bez ciebie nie istnieje – powiedział cicho. Podniosłam głowę napotykając jego szkliste tęczówki. – Rozklejam się przez ciebie!
Ja przez ciebie też, więc jesteśmy kwita – pociągnęłam nosem. – Bardzo cię kocham – Wykrztusiłam z siebie.
Ja ciebie też kocham, Przylepie – odpowiedział tuląc mnie do siebie. Staliśmy na środku kuchni, spleceni w uścisku, śmiejąc się przez łzy. Nie wyobrażałam sobie istnienia bez niego…

Londyn, 16.11.2019 r.

 Matt wyprowadził się cztery dni temu zabierając ze sobą całą radość. W pustym i cichym domu czułam się dziwnie samotna. Próżnia otaczała mnie z każdej strony. Nie miałam dla kogo gotować, nie miałam z kim żartować, nie miałam się do kogo odezwać. Byłam wrakiem człowieka. Upływające dni zlały mi się w jedno. Chodziłam do pracy, wkładałam masę energii w przygotowywanie potraw, aby klienci wychodzili z restauracji z uśmiechami na twarzach, brałam udział w zajęciach. Zdawałam sobie sprawę, że to tylko cztery dni, ale czułam się tak, jakby ktoś przyspieszył wskazówki zegara. Matt był częścią mnie od pięciu lat. Moje życie bez niego traciło na wartości. Zawsze był obok mnie, przytulał, uspokajająco głaskał po włosach, robił gorącą czekoladę, wspierał, pocieszał, dawał nieocenione rady, opowiadał dwuznaczne dowcipy, uśmiechał się ukazując urocze dołeczki w policzkach. Wraz z nim zniknęły przekomarzania, śmiech, rzucanie w siebie resztkami jedzenia. Zniknęły kolorowe karteczki na lodówce, zniknął stojący na podjeździe samochód. Matt był szczęśliwy, tryskał energią, z zapałem opowiadał o Marku, o docieraniu się. Cieszyłam się razem z nim, bo jeśli on był szczęśliwy, to ja również byłam. Jednocześnie czułam niczym nieuzasadniony ból i może w pewnym stopniu zazdrość. Bo on miał kogoś kogo kochał, kogoś kto również pokochał jego. A ja? Byłam sama jak palec z chorą miłością do chłopaka, który od paru lat żył w związku z inną kobietą. Noce spędzałam w łóżku Matta, ubrana w jego wyciągnięty, pachnący pomarańczą sweter. Pochłaniały mnie ponure myśli. Bałam się, że sama nie dam rady, że w końcu zwariuję. Wrzasnęłam z frustracji patrząc na swoje odbicie w lustrze. Podjęłam decyzję w ułamku sekundy. Wzięłam orzeźwiający prysznic, wskoczyłam w błyszczącą sukienkę, umalowałam się, ubrałam wysokie szpilki, zamówiłam taksówkę, opatuliłam się płaszczem i wyszłam z domu wkładając klucze do małej torebki. W jednym z najbardziej pożądanych klubów w Londynie zjawiłam się przed północą. Wirujące ciała, przepych, tłok, zapach potu, dymu i alkoholu… Z trudem przedostałam się do baru i zamówiłam mocnego drinka. Barman posłał mi figlarne spojrzenie, ale zbyłam go gestem ręki. Przyszłam się tutaj napić, chciałam zapomnieć, a nie wdawać się w bezsensowne wymiany zdań. Duszkiem wypiłam drinka i ruszyłam na parkiet. Tańczyłam sama, cała byłam muzyką. Kakofonia dźwięków wypełniała moje ciało. Musiałam się wyszumieć, musiałam się zrelaksować! Podskakiwałam jak szalona, piłam, bujałam się do rytmu, piłam… W pewnym momencie dostrzegłam tańczącą nieopodal Andreę. Była z przyjaciółką, głośno się śmiała i zdawała się mnie nie widzieć. Chwiejnym krokiem udałam się w stronę toalet. Rozchichotane nastolatki stojące w kolejce, obłapiające się pary… Odetchnęłam z ulgą, gdy weszłam do środka. Ochlapałam twarz zimną wodą i ukryłam się w jednej z kabin. Musiałam ochłonąć! Poprawiłam włosy oraz wygląd i chwyciłam za klamkę. Zatrzymałam się w ostatniej chwili. Ścisnęłam torebkę wsłuchując się w szept Andrei. Szum w głowie wszystko utrudniał, urywane słowa nie miały najmniejszego sensu. Hiszpania? Gustavo? Kim był tajemniczy Gustavo? Kiedy trzasnęły drzwi zachwiałam się w miejscu. Z trudem wystukałam wiadomość do Alexa i udałam się w stronę baru. Znajomy barman postawił mi kolejkę, z której skorzystałam z ochotą. Miałam już dość, ale szczerze powiedziawszy znajdowałam się w opłakanym stanie. Zepchnęłam zmartwienia i troski w najdalszy kąt.
Alisa? Jestem już! – podskoczyłam, gdy usłyszałam przy uchu głos Alexa. – Zabieram cię stąd – Powiedział. Kiwnęłam głową na znak zgody zarzucając mu rękę na szyję. Przytrzymał mnie, obejmując moją talię. W szatni odebrałam płaszcz, jednak nie byłam w stanie go na siebie zarzucić. – Dlaczego doprowadziłaś się do takiego stanu? – Zapytał zapinając mój pas. Nie odpowiedziałam. Zacisnęłam usta wpatrując się w szybę. Alex mknął swoim samochodem w nieznane. Odpłynęłam, nie rejestrowałam otaczającej mnie rzeczywistości.
Gdzie jesteśmy? – wybełkotałam.
W moim mieszkaniu – wyjaśnił ostrożnie kładąc mnie na łóżku.
Masz seksowne tatuaże, ekstrawagancki motocykl, ale nie jesteś… – zaczęłam, ale nie skończyłam. Kiedy tylko moja ociężała głowa dotknęła miękkiej poduszki zasnęłam. Ale nie jesteś Kepą.


***

Witam! 

Czy Kepa w końcu się ogarnie? ^^ W następnym zapowiadam nie małe emocje 😈



Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Cieszę się, że Alisa w końcu wyrzuciła to z siebie. No jak Kepa teraz się nie ogarnie, to ja już nie wiem, co by się musiało stać. Numerek po pijaku i dziecko, żeby zrozumiał, z kim chce być? XD
    Ale jak za powiadasz emocje, to ja już zacieram rączki, moja droga!
    Do następnego, buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z rozdziału na rozdział czekam aż Kepa się ogarnie, to jest zmądrzeje, a on wbija mi za każdym razem szpilę. Absolutnie nie dziwi mnie reakcja Alisy na wiadomość o psie ... a raczej o jego imieniu. Przecież to było perfidne ze strony Kepy! Jest tak mnóstwo pomysłów na to, aby wybrać odpowiednie imię dla psiaka, a on wybrał akurat TO! Zbieg okoliczności? Jasne! To dowód na to, że w jego głowie przez cały czas siedzi Alisa i wszystko to, co z nią związane. Przecież Andrea nie wiedziała o marzeniu "rywalki", w przeciwieństwie do jej życiowego partnera. Ugh, Kepa ^^ wystarczyła taka drobnostka, aby Alisa nam się załamała. Myślę, że dziewczyna ruszyłaby dalej ze swoim życiem gdyby na 100% wiedziała na czym stoi. Ale nie, baskijski ciołek sam nie wie czego chce! Facety ... chociaż Matt to wyjątek ;3
    No właśnie ... Matt. Dzień w którym jedno z nich się wyprowadzi z domu był raczej nieunikniony. To absolutnie zrozumiałe, że chłopak chce spróbować być na co dzień ze swoim ukochanym. Zobaczyć jak to będzie mieszkać ze sobą. Zostawił Alisę z ciężkim sercem, ale cieszę się że dziewczyna choć w małym stopniu pokazała, że jest silna i szczęście jej przyjaciela jest najważniejsze. Mimo iż sama przechodzi przez trudny okres w życiu. Depresyjny, jak jesienna pogoda. Została sama w czterech pustych ścianach co dość szybko się na niej odbiło. Nie miał kto pilnować, aby nie zakopywała się z paskudnym humorem w poduszki. Chociaż ... w końcu powiedziała sobie dość i wylądowała w klubie, chcąc się wyszaleń. W tym wszystkim pozytywem jest fakt, że nie straciła zdrowego rozsądku i w odpowiednim momencie zadzwoniła po Alexa, który się nią zajął. No właśnie ... chłopak idealny, ale nie jest Kepą. A to dość duża, jak nie ogromna wada.
    Czekam z niecierpliwością na te emocje :) Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Alisa znajduje się praktycznie na skraju wytrzymałości. Coraz gorzej radzi sobie ze swoimi uczuciami do Kepy, a na dodatek takie przypadkowe spotkania jak to w parku niczego nie ułatwiają. Wprowadzają tylko jeszcze większy mętlik w głowie dziewczyny.
    Kepa zachował się dosyć egoistycznie wykorzystując wybrane przez Alisę imię dla swojego nowego pupila. Po co on to zrobił? Być może chciał dobrze, ale mógł przecież się domyślić, że to na pewno ją zaboli.
    Dobrze, że przynajmniej ta ciąża okazała się fałszywym alarmem. Jakoś nie wyobrażam sobie na razie Andrei w roli matki. Ona nawet Lindą nie potrafi się zająć, która zresztą bardzo szybko zdążyła się na niej poznać. Szkoda tylko, że Kepa nadal jest zaślepiony...
    Alisa nie wytrzymała i wygarnęła Kepie wszystko, co leżało jej na sercu. Może przynajmniej to nim wstrząśnie i nareszcie się ogarniętej. Hiszpan musi się w końcu jasno określić. W innym przypadku Alisa będzie tylko jeszcze bardziej cierpieć.
    Matt postanowił umocnić swój związek z Markiem i przeprowadzić się do niego. To było nieuniknione, ale Alisie i tak bardzo trudno przyzwyczaić się do pustego domu i braku obecności jej najlepszego przyjaciela. W końcu nie wytrzymała tej samotności i postanowiła odreagować. Wybrała się do klubu, w którym o zgrozo spotkała Andreę... Gorzej chyba być nie mogło. Być może przez przypadek poznałyśmy jednak mały sekrecik Andrei. Kim może być ten Gustavo, o którym wspominała? Czyżby nasza kochana Andrea wcale nie kochała tak mocno Kepy, jak to wszystkim usilnie próbuje wmówić?
    Dobrze, że Alex pojawił się w klubie i zajął się Alisą. To naprawdę wspaniały chlopak. Posiada tylko jedną wadę, która nie pozwala Alisie otworzyć swojego serca na niego. Mianowicie nie jest pewnym nie potrafiącym się ogarnąć Hiszpanem... Może jednak wkrótce się to zmieni?
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Kepa Kepa. Kiedy nadejdzie ten dzień że w końcu się ogarniesz i zdecydujesz z kim chcesz być.
    Tracę powoli resztki nadziei że kiedyś to nastąpi😉
    Spotkanie Alisy i Kepy w parku było dla dziewczyny ciężkim przeżyciem. A już to jak on nazwał psa przelało czarę goryczy. I Alias nie wytrzymała. Powiem szczerze ,że w końcu. W końcu wygraneła mu wszystko o albo on się teraz opamieta. Albo serio z niego to już nic nie będzie.
    Alisa mając już wszystkiego dosyć postanowiła utopić swoje smutki w alkoholu. To nigdy nie jest najlepszy pomysł niestety. Choć zobaczyła w klubie Andreę. I nawet podsluchala jej rozmowę. Jestem ciekawa kim jest Gustavo. Czy to jakiś tajemniczy kochanek naszej wiedźmy?
    Matt się wyprowadził. Strasznie się cieszę że chłopakowi się układa. I przynajmniej on jest szczęśliwy. Choć Alisie jest na pewno ciężko samej w domu.
    Nie mogę się już doczekać tych niemałych emocji w kolejnym rozdziale. Pozdrawiam cieplutko 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Pytanie za milion dolarów: Czy jest choć jedna, ale to jedna osoba, która rozumie zachowanie Kepy? Bo chyba nie. Ten człowiek to jedna, wielka zagadka i to w negatywnym sensie. Mam wrażenie, że sam nie wie, co czuje. Albo chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Jak tak dalej pójdzie, to Alisa się jednak odkocha( choć to mało prawdopodobne), a Andrea go zostawi. I zostanie sam.
    Zresztą, co on sobie myślał, nazywają psa Linda? Serio, przecież nie jest nieświadomy, wiedział, że to wymarzone imię dla psa Alise. Musiał zrobić to specjalnie. Tylko dlaczego?
    Dobrze, że chociaż w życiu Matta wszystko się układa. To wspaniale, że postanowił jednak zamieszkać ze swoim chłopakiem. Dzięki temu będą mogli zakosztować wspólnego życia. Matt oczywiście musiał się upewnić, że Alisa nie ma nic przeciwko. Prawdziwy z niego przyjaciel. Szczególnie, że zostawił jej dom. Mam nadzieję, że ich przyjaźń nie ucierpi po przeprowadzce.
    Choć niewątpliwie taka zmiana odbiła się na życiu Alisy. Nagle straciła resztki radości życia. Rzuciła się w wir pracy i próbuje stłumić narastający ból. Próbowała też na dyskotece, ale to chyba nie zadziałało. Prawda jest taka, że z nieszczęśliwej miłości bardzo ciężko się wyleczyć. Nawet, gdy ma się obok takiego chłopaka, jak Alex.
    Tylko, że Alex nie jest Kepą. I w tym tkwi problem.
    Za to kim jest Gustavo? Czyżby Andrea coś ukrywała?
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń