sobota, 31 sierpnia 2019

Szósty

Londyn, 28.06.2019 r.

 Londyn przywitał nas kłębowiskiem burzowych chmur, szarym niebem oraz siekającym deszczem. Po wczorajszym powrocie do domu miałam ochotę jedynie na orzeźwiający prysznic oraz sen, ale nie mogłam zostawić Matta sam na sam z bagażami. Przyjął moją pomoc z wdzięcznością po czym powiedział, żebym położyła się spać. Wstając dziś rano z ciepłego łóżka marzyłam o tym, by do niego wrócić, ale nie mogłam pozwolić sobie na taki luksus. Ku zadowoleniu Grace, która zaczynała dziś wymarzony urlop wracałam do pracy. Przemierzając tak dobrze znane mi ulice Londynu dotarłam pod budynek restauracji w niecałe dwadzieścia minut. Zapięłam swój niebieski rower i dziarskim krokiem weszłam do pomieszczenia. Szara rzeczywistość wita! Powrót do pracy po dwutygodniowym relaksie był dla mnie katorgą. Nie mogłam się na niczym skupić, byłam roztargniona i roztrzepana. Na szczęście dla siebie udało mi się nie pomylić zamówień oraz nie oblać nikogo wrzątkiem. Z ulgą przyjęłam wiadomość, że na dziś skończyłam pracę. Odwiesiłam biało-czarny uniform na wieszak i z uśmiechem ruszyłam do wyjścia. Przez okno dostrzegłam gałęzie drzew uginające się pod wpływem wiatru i padający deszcz, który doszczętnie popsuł mi humor. Wykręciłam numer Matta modląc się, by miał czas, aby po mnie przyjechać. Powiedział, że zjawi się pod restauracją najszybciej jak się da. Czekając na niego zaczęłam bawić się telefonem. Spostrzegłam, że mam jedną nieodebraną wiadomość od Kepy. Kliknęłam w odpowiedni folder i wczytałam się w jej treść. Za nieco ponad tydzień miał wrócić do Londynu i w związku z tym prosił mnie o małą przysługę. Zdziwiłam się nieco, ale oczywiście zgodziłam się nie wiedząc na co się piszę. Znając jego mogło chodzić o wszystko. Pokręciłam głową chowając telefon do torebki. Błyskawica przecięła niebo w chwili, w której dostrzegłam błyszczące BMW Matta. Szybko zapakował mój rower do bagażnika i z piskiem opon włączył się do ruchu.
Powinnaś zainwestować w prawo jazdy – powiedział po chwili krótkiego milczenia.
Daj spokój, żebym stwarzała zagrożenie? – prychnęłam opierając się o zagłówek.
Jeżdżąc na rowerze jak wariatka też je stwarzasz – wystawił mi język, za co lekko go trąciłam.
Jeszcze jeden przytyk, a sam gotujesz obiad!
Och, no już dobrze – skapitulował wjeżdżając w naszą ulicę. – Dobrze wiesz, że nie mam twoich zdolności!
A ja nie mam twoich! – odparłam zamykając za nami drzwi. – Na co masz ochotę?
Zdam się na ciebie! – krzyknął i zniknął w czeluściach salonu. Wyciągnęłam telefon z torebki i odłożyłam go na blat. Zabrałam się za obiad podśpiewując pod nosem. Gdy byłam w trakcie panierowania kurczaka dostałam wiadomość z podziękowaniami. Obym tylko tego nie pożałowała!

Londyn, 08.07.2019 r.

 Umówiłam się z Kepą w Hyde Parku. Poirytowana spojrzałam na zegarek i zacisnęłam usta w wąską linię. Spóźniał się już piętnaście minut! Chodziłam w kółko, a bezczelny wiatr wywijał moją wzorzystą sukienką, która podkreślała moją opaleniznę. Westchnęłam głośno przeklinając w myślach tego impertynenckiego Hiszpana.
Już jestem, przepraszam! – wysapał zatrzymując się przede mną. – Dobrze cię widzieć! – Powiedział wesoło i zamknął mnie w mocnym uścisku. Odwzajemniłam gest wdychając zapach tych nieziemskich perfum.
Stęskniłeś się za mną? – spytałam obserwując go uważnie. Zmierzwione włosy, okulary przeciwsłoneczne, biała opinająca jego umięśnione ciało koszula, jeansowe spodenki… Jęknęłam mentalnie bijąc się po głowie.
Jakżeby inaczej, Pieszczoszku! – poczochrał moje włosy i wykrzywił usta w uśmieszku. – A ty za mną?
Chciałbyś – prychnęłam. – To gdzie mnie zabierasz? – Zapytałam coraz bardziej zaciekawiona jego pomysłem.
Dowiesz się, gdy będziemy na miejscu – powiedział. Westchnęłam cierpiętniczo, ale posłusznie ruszyłam za nim. Po drodze wymieniliśmy się wrażeniami z wakacji oraz informacjami z ubiegłych dni. – Miałem dziś pierwszy trening z nowym trenerem, stąd moje spóźnienie – Wyjaśnił. Zachęciłam go ruchem głowy, by kontynuował, co przyjął z ochotą. Słuchałam w skupieniu co jakiś czas dopytując, gdy gubiłam wątek. – Chyba muszę porozmawiać o tym z Mattem – Obwieścił, kiedy zorientował się, że nie mam pojęcia, o czym mówi.
Phi! – fuknęłam obrażona. – Trzeba było jego poprosić o pomoc!
Do tego potrzebna mi jesteś ty – odpowiedział i przypomniawszy sobie o kolejnej przygodzie z wakacji zaczął mi ją opowiadać.
Tak wiem, widziałam zdjęcia – mruknęłam.
Przeglądałaś profil Andrei? – zaciekawił się. W myślach pogratulowałam sobie głupoty.
Tak jakoś wyszło – wzruszyłam ramionami. Kepa parsknął śmiechem. – No co?
Nic, nic! – zapewnił mnie. – Może ja powinienem zacząć obserwować Matta… Ma tam jakieś twoje nie zakryte zdjęcia? – Puścił mi oczko. Spłonęłam rumieńcem przypominając sobie naszą konwersację.
Bezczelny Hiszpan!
To twoja wina! – odparował.
Trzeba było nie patrzeć!
Nie mogłem się oprzeć – uśmiechnął się figlarnie nagle się zatrzymując. O mało co na niego nie wpadłam! – Żarty żartami, ale jesteśmy na miejscu – Oznajmił. Żarty żartami… Spojrzałam na budynek przed nami i z szoku uchyliłam usta.
Jubiler? – wydukałam.
Tak – potwierdził. – Chcę poprosić Andreę o rękę.
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami chcąc zrozumieć, co właśnie zostało mi przekazane. Kepa pragnie oświadczyć się Andrei? Z niewiadomych dla nikogo przyczyn poczułam się dziwnie. Tak po prostu. Jakby coś zostało mi odebrane. Przecież to śmieszne! Przywołałam uśmiech na twarz i spojrzałam na niego.
W takim razie do czego jestem ci potrzebna? – spytałam ściągając okulary przeciwsłoneczne. Chowając je do torebki zauważyłam, że drżą mi ręce. Niech to jasny szlag trafi!
Chciałem… Pomyślałem… – zaczął niemrawo. – Pomogłabyś mi w wyborze? W końcu jesteś kobietą i z pewnością znasz się na tym lepiej niż ja – Powiedział patrząc na mnie niepewnie. Kiwnęłam głową i weszłam do środka. Od tych wszystkich błyskotek aż zakręciło mi się w głowie. Kepa stał bezradnie nie wiedząc od czego zacząć, dlatego niewiele myśląc pociągnęłam go w stronę jednej z lad. Popatrzył, zmarszczył brwi, ocenił i pokręcił głową. Posłusznie podreptałam za nim w inne miejsce i dokładniej przyjrzałam się wystawionym pierścionkom. Złoto, srebro, diamenciki… Wszystko to mieniło się w sztucznym świetle nadając temu miejscu klimat, którego nie potrafiłam określić. Moją uwagę przykuł jeden z pierścionków. Był delikatny, zrobiony z żółtego złota, jego ozdobę w centralnym punkcie stanowił diament otoczony kilkoma drobniejszymi. Wskazałam go Kepie. – Jest przepiękny! – Zachwycił się. Przełknęłam ślinę uciekając wzrokiem w bok. Po upływie kilku chwil podszedł do nas sprzedawca i pochwalił wybór. – Mógłbym go obejrzeć?
Ależ naturalnie! – odparł starszy pan i wręczył Hiszpanowi błyskotkę. Pooglądał go z każdej strony i uśmiechnął się szeroko.
Będziesz miała coś przeciwko jeśli wypróbuję go na tobie? – zaśmiał się Kepa. Kiwnęłam głową wyciągając do przodu prawą rękę. Arrizabalaga ujął ją lekko, po czym włożył pierścionek na mój serdeczny palec. Ze zdenerwowania przygryzł dolną wargę.
Cóż, to chyba mój pierwszy i jedyny pierścionek zaręczynowy – zażartowałam chcąc rozluźnić atmosferę. Kepa posłał mi zaskoczone spojrzenie, ale nic nie powiedział. Ściągając ozdobę z mojego palca delikatnie pogłaskał moją dłoń. Zadrżałam. I to nie z zimna! Hiszpan podszedł do sprzedawcy i wdał się w rozmowę. Obserwując jak przegląda inne pierścionki uderzyła we mnie niczym nieuzasadniona zazdrość. Kepa miał zamiar oświadczyć się Andrei. Kochał ją i to z nią chciał spędzić resztę życia. Hiszpanka, która nie darzyła mnie sympatią miała zostać jego żoną, mamą jego dzieci. Miała trwać u jego boku na dobre i na złe. Szybko odgoniłam od siebie niechciane łzy, przekazałam Kepie, że źle się poczułam i wyszłam na zewnątrz. Musiałam się uspokoić. Nie chciałam już dłużej przebywać w tamtym pomieszczeniu, patrzeć na niego…
Już jestem! – pojawił się po kilku minutach uśmiechając się psotnie. – Dziękuję! I mogę prosić cię o jeszcze jedną rzecz?
Słucham – mruknęłam poprawiając niesforne kosmyki włosów.
Pomogłabyś mi urządzić kolację? Moje zdolności kulinarne w porównaniu z twoimi wypadają naprawdę blado…
Chcesz oświadczyć się dzisiaj?! – pisnęłam.
Nie, nie! To na próbę… Andrea wraca dziś z Hiszpanii i chciałbym jej zrobić niespodziankę – wyjaśnił.
W takim razie prowadź!

 Przebywając w mieszkaniu Kepy i Andrei czułam się obco i nie na miejscu. Pijąc kawę w przestronnym nowocześnie urządzonym salonie odczuwałam dyskomfort z powodu rozstawionych na półkach fotografii. Szczęśliwa para uśmiechała się do mnie, jakby szydząc z moich pokręconych i nielogicznych uczuć. Odstawiłam na szklany stolik pusty kubek i powędrowałam do kuchni. Kepa pokazał mi co i jak i obwieścił, żebym czuła się jak u siebie. Kroiłam świeżą paprykę i pomidory skupiając myśli na gazpacho, które miałam przygotować.
Po naszych wakacjach w Stanach byliśmy w Hiszpanii – zaczął Kepa podając mi drewnianą łyżkę. – Przyjemnie było odwiedzić Ondarroę i Bilbao, spotkać się z rodziną i przyjaciółmi. Spotkałem też twoje wujostwo… Tęsknią za tobą i Jamesem.
Wiem, wiem – odparłam. – Rozmowy telefoniczne to nie to samo, ale zobaczę się z nimi w święta. Mam w planach spędzić w Ondarroi świąteczny czas i pobyć z rodziną, z ludźmi, którzy pomogli mi się stać tym kim jestem – Powiedziałam wstawiając garnek na kuchenkę indukcyjną.
Cieszę się – uśmiechnął się. – James też mi o tym wspominał. W Los Angeles miło spędziliśmy czas wracając wspomnieniami do przeszłości – Westchnął przyglądając mi się uważnie.
Mam nadzieję, że nie wyjawiłeś mu za dużo – sarknęłam.
Za kogo ty mnie masz? – oburzył się. – Takie szczegóły chcę zachować dla siebie! – Oznajmił. Trzepnęłam go w ramię.
Przestań mnie zawstydzać! – żartobliwie podniosłam głos. – Naprawdę nie wiem, co chcesz tym osiągnąć!
Uroczo się rumienisz – parsknął pod nosem. Sapnęłam oburzona wspinając się na palce, by dosięgnąć górnej półki. Stanął za mną dociskając moje ciało do krawędzi blatu. Jego bliskość, obecność, wszystko to spowodowało, że zapomniałam jak się oddycha. Drażnił się ze mną, zapach jego perfum, jego zapach mącił mi w głowie. Podniósł rękę do góry i wyciągnął potrzebną do hiszpańskiego ciasta z pomarańczami tortownicę. – Tego potrzebowałaś? – Zapytał owiewając oddechem moje ucho. Moje ciało zapłonęło ogniem, nie myślałam logicznie.
T-tak – odparłam. Oparłam czoło o szafkę próbując się uspokoić. Wyczułam jego irytujący i dumny uśmieszek! Odsunął się ode mnie.
Proszę – powiedział podając mi naczynie. Podziękowałam i sprawdziłam gotujące się pomarańcze. – Pomóc ci w czymś? – Zapytał jak gdyby nigdy nic.
Nie trzeba – wyjąkałam. Pragnęłam chwili dla siebie! Kepa chyba zrozumiał aluzję, bo ulotnił się z kuchni zostawiając mnie samą. Próbowałam zebrać myśli, bo czułam, że zrobiła się z nich papka. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, jego obecność zaczęła działać na mnie tak jak wtedy, a to nie wróżyło niczego dobrego. Jęknęłam przypominając sobie smak jego ust, dotyk jego rąk na moim ciele… Byłam skończona. Po całości. Spędziłam w jego kuchni kilka godzin szykując romantyczną kolację dla niego i Andrei. Mogłam upaść niżej? – Wszystko gotowe! – Oznajmiłam wchodząc do salonu.
Dziękuję ci z całego serca, jesteś aniołem! – krzyknął. Zaśmiałam się cicho. – Mogę ci się jakoś odwdzięczyć, odwieźć się?
Nie, nie kłopocz się – zaprotestowałam. – Przejdę się, spacer dobrze mi zrobi – Przekonałam go zbierając się do wyjścia.
Matt pewnie się za tobą stęsknił – powiedział podchodząc bliżej.
Pewnie masz rację – przyznałam. – Powodzenia!
Nie dziękuję – odparł i na pożegnanie pocałował mnie w policzek. Dotyk jego ust na mojej rozgrzanej skórze sprawił, że moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Pora stąd zwiewać! Pomachałam mu i czym prędzej opuściłam jego mieszkanie. Próbowałam się wyciszyć, ale moje myśli były niespokojne, a serce biło tak szybko, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi. Dlaczego…? Doszłam do domu nie dopuszczając do siebie głosu, który drwił ze mnie mówiąc, że moje uczucia do niego wróciły ze zdwojoną siłą…


***

Witam! 

W co ten Kepa pogrywa to ja nie wiem... ^^ :D


Pozdrawiam ;*

3 komentarze:

  1. Rozdział rozpoczął się depresyjną aurą, a potem wcale nie było lepiej. Powrót do szarej rzeczywistości po wakacjach w raju jest czymś niezwykle dołującym. Człowiek kompletnie nie potrafi się skupić na pracy, wspominając to jak leżał dwa dni wcześniej w pełnym słońcu na cudownej plaży, ugh. Jedynie tekst Matta wywołał u mnie parsknięcie śmiechem i rozwiał chwilowo deszczowe chmury ^^
    Kepa poprosił Alisę o pomoc i jak się okazało, było to dość nietaktowne. Chociaż z drugiej strony, skąd mógł wiedzieć iż dziewczyna nadal coś do niego czuje. Rozumiem że po kilku latach związku myśli o oświadczynach i jako facet nie ma zielonego pojęcia o pierścionkach, ale proszenie o pomoc dziewczynę z którą było się dość "blisko" choć nieoficjalnie, raczej dobrym pomysłem nie było. Przez tą całą sytuację Alisa przyznała sama przed sobą, że Kepa obojętny dla niej wcale nie jest. Jak to mówią, człowiek zrozumie że coś było dla niego ważne gdy to straci. Tak jest i w tym przypadku. Dopiero planowane oświadczyny ją otrzeźwiły, ale czy może coś teraz na to poradzić? A żeby tego było mało, Kepie zachciało się romantycznej kolacji, którą oczywiście miała przyrządzić Alisa! Podziwiam ją, że była w stanie ugotować cokolwiek. Ale zastanawia mnie zachowanie Kepy. Niby chce się oświadczyć swojej wyszczerzonej dziewczynie, niby myśli o niej poważnie, a jednak jego słowa i gesty w stosunku do Alisy są zbyt podejrzane. Mam wrażenie, że on sam nie wie czego właściwie chce. Bo nie wierzę, że to wszystko to są tylko niewinne żarty. Żal mi w tym momencie Alisy, która sądzi że obdarzyła uczuciami faceta, który nigdy nie mógł z nią być. Ale czy na pewno? ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Po wspaniałych wakacjach na Alisę czekał powrót do szarej rzeczywistości, ale nawet paskudna pogoda nie była w stanie popsuć jej tak nastroju, jak zrobił to Kepa.
    Czy on na tych wakacjach mózg zgubił czy jak? 😁 Raptownie wpadł na pomysł oświadczyn Andrei? Naprawdę, Kepa???
    I o pomoc poprosił jeszcze Alisę? Ależ on mnie dziś zdenerwował. :D
    Podziwiam, że dziewczyna tak dzielnie to zniosła i jeszcze była w stanie ugotować kolację. Na jej miejscu w życiu bym się na coś takiego nie zdobyła.
    Niestety wraz z tymi przygotowaniami, Alisa uświadomiła sobie swoje uczucia względem piłkarza, które przez ostatnie lata były uśpione. Świadomość, że za chwilę może on zostać narzeczonej innej na pewno jest dla niej niezwykle bolesna.
    Mam więc nadzieję, że Kepa się opamięta i zmądrzeje. Przecież Alisa także jemu nie jest obojętna i widzi to chyba każdy poza nim.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, żeby nie było, ja nadal kocham Matta. No uwielbiam go po prostu. Jest uroczy, rozkoszny, ma poczucie humoru i jeszcze opiekuje się Alise. No bo kurczę, pojechał po nią w burzy! Tak po prostu! Nawet przez moment nie narzekał. Taki przyjaciel to skarb.
    Za to przekomarzanie Alisy i Matta sprawia, że za każdym razem parskam śmiechem. Może i nie sią parą, ale niewątpliwie zachowują się jak stare, dobre małżeństwo.
    Jeśli jednak chodzi o Kepę... cóż, przyznam, że po tym rozdziale nie do końca wiem, co mam o nim myśleć. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że postanowił oświadczyć się Adriannie. Jego ostatnie zachowanie wskazywałoby raczej, że znów zaczyna się interesować Alise. Serio, byłam przekonana, że to ich spotkanie w jakiś sposób będzie się odnosić do ich starego związku.
    A tu klops. Kepa postanowił poprosić Alisę o pomoc w wyborze pierścionka zaręczynowego. W życiu bym się tego nie spodziewała. I w ogóle nie dziwię się Alisie, że była w totalnym szoku. Ja też bym była. Mimo wszystko ona nadal coś czuje do Kepy. A tu taki zawód.
    Potem jeszcze ta kolacja... Biedna Alisa, ciężko będzie się jej po tym podnieść. Znalazła idealny pierścionek, przyrządziła kolacje, ale to nie z nią Kepa chce spędzić resztę życia. Przynajmniej na razie. Bo cały czas uważam, że jeszcze mu się odmieni.
    Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń