środa, 19 czerwca 2019

Pierwszy

Ondarroa, 01.06.2013 r.

 – Jesteś pewna, że tego chcesz? – wymruczał pomiędzy pocałunkami rozpinając guziki mojej kwiecistej koszuli na ramiączkach.
Jeśli jeszcze raz zadasz to idiotyczne pytanie, to przysięgam, że przerobię twój sprzęt na apatyczną tortillę francesa… A wiesz, że jestem w tym całkiem dobra – odparłam mocując się z klamrą jego paska. W odpowiedzi uśmiechnął się tuż przy moich ustach i pozbył się górnej części mojej garderoby. – O wiele lepiej – Rzekłam w szaleńczym tempie odpinając guzik jego dżinsowych spodni.
James mnie zabije – stwierdził kładąc dłonie na tyłach moich ud. Instynktownie oplotłam go nogami w pasie dobierając się do jego koszulki. Szybko opadła na drewniane panele, dzięki czemu mogłam bez przeszkód podziwiać jego umięśniony tors.
Mój braciszek nie ma w tej kwestii nic do gadania – powiedziałam, a on pokiwał głową na znak zgody. Rzucił mnie na łóżko lustrując wygłodniałym wzrokiem moje ciało. Przeszedł mnie dreszcz. Jego usta wyprawiały cuda na mojej szyi, na moich obojczykach, dekolcie oraz brzuchu. Pragnęłam dużo więcej i czułam, że specjalnie droczy się ze mną tym leniwym dotykiem. Bezczelny Hiszpan! Przyciągnęłam go do siebie w końcu wyplątując jego nogi ze zbędnego materiału spodni. Uśmiechnął się zadziornie, a ja jęknęłam pokonana widząc wybrzuszenie w jego bokserkach. Przycisnął swoje ciało do mojego ocierając się o mnie perfidnie. Byłam na skraju wytrzymania.
A dopiero co inicjowałaś nasze zbliżenie… – rzekł rozpinając mój stanik. Czarna koronka zajęła miejsce obok innych ubrań.
Nie gadaj tyle! – krzyknęłam dając mu pole do popisu. Rozkoszowałam się dotykiem jego ust oraz męskich dłoni ma moich piersiach. Westchnęłam błogo, gdy po tak długim czasie ściągnął ze mnie szorty oraz dolną bieliznę. – To nie fair… – Wymruczałam. – Ty masz jeszcze na sobie… – Nie dokończyłam, bowiem poczułam jego usta w najczulszej strefie mojego ciała. Pisnęłam zaciskając dłonie w piąstki. Czułam się tak dobrze… Kiedy skończył popatrzył mi prosto w oczy, a ja odwzajemniając jego spojrzenie ścisnęłam stanowczo męskość domagającą się uwolnienia. Warknął cicho, po czym sam nie mogąc już dłużej wytrzymać pozbył się czarnych bokserek. – Masz…? – Spytałam cicho odwracając wzrok.
Teraz się peszysz? – zaśmiał się wyciągając z szuflady prezerwatywę. Rozerwał ją zębami, a następnie dokończył dzieła. – Obiecuję, że będę ostrożny… I że to będzie najlepszy z wszystkich pierwszych razów – Powiedział i rozchylił kolanem moje uda. Umieścił się między nimi doprowadzając mnie do granic wytrzymałości.
Postaram się, żebyś i ty zapamiętał go na długo – wyjąkałam, a on całując mnie lekko wszedł we mnie. Wbiłam paznokcie w jego plecy chcąc choć trochę sobie ulżyć. Czas mijał, a po początkowym bólu nie było już śladu. Poruszał się we mnie zdecydowanie oraz stanowczo, a ja wypychałam ku niemu biodra, aby być jeszcze bliżej. Nie mogłam stwierdzić, jak się teraz czuję. Wypełniał mnie całą, a moje jęki rozkoszy było słychać zapewne w całym jego rodzinnym domu. Zresztą… On również nie był cicho. Dawaliśmy z siebie wszystkie siły, aby odpowiednio zadowolić drugą osobę. Poruszaliśmy się w rytmie, który ustaliliśmy, bo przecież żadne z nas nie miało doświadczenia. Byliśmy my oraz ta chwila, w której zatraciliśmy się bez reszty. – Och, Kepa – Wydyszałam, kiedy opadł na moje spocone ciało.
Alisa… – jęknął oplatając mnie w pasie. – Zapamiętam ten pierwszy raz na zawsze – Oznajmił, po czym pogłaskał mnie po policzku. Zaśmiałam się całując wewnętrzną stronę jego dłoni. Wiedziałam, że nie byliśmy razem. Zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie będziemy. Ja na zawsze pozostanę jedynie młodszą siostrą jego przyjaciela, a on chłopakiem, na którego widok moje serce przyspieszało do granic możliwości. Ale teraz leżąc wtulona w jego umięśnione ciało byłam szczęśliwa. I nie zamieniłabym tych kradzionych chwil na nic innego…

Londyn, 10.05.2019 r.

 W pierwszym odruchu miałam ochotę rzucić się ku niemu i zacząć ścierać ten przeklęty gorący sos z jego spodni, ale doszłam do wniosku, że mogłoby to zostać źle odebrane. Zresztą z moimi trzęsącymi się dłońmi narobiłabym pewnie więcej szkód. Ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę stojąc przed nim jak ostatnia sierota. Lustrowaliśmy się wzrokiem nie za bardzo wiedząc, jak się zachować. Oprzytomniałam, kiedy usłyszałam nad sobą Grace oraz głośny śmiech piłkarzy siedzących przy tym feralnym stoliku.
Ty hiszpańska niezdaro! – fuknęła blondynka, a ja posłałam jej nieprzyjemne spojrzenie.
Takie słowa są zupełnie niepotrzebne – odezwał się Kepa i wstał z zajmowanego chwilę wcześniej miejsca. Nic się nie zmieniło, nadal stanowczo górował nade mną wzrostem. – Nic się nie stało, naprawdę – Zapewnił mnie posyłając mi uśmiech, który niepewnie odwzajemniłam. Odszedł w stronę łazienek, aby choć w pewnym stopniu zapanować nad swoim ubraniem, a ja z opuszczoną głową udałam się na zaplecze. Widząc srogą minę szefa natychmiast wróciłam na salę, aby posprzątać bałagan, którego narobiłam. Kiedy skończyłam przeprosiłam piłkarzy tłoczących się przy stoliku za zamieszanie i odmaszerowałam.
Wylatuję? – spytałam szefa bawiąc się swoimi dłońmi.
Nie – odparł, a ja zaskoczona uniosłam brwi. – Oczywiście w tak ekskluzywnej restauracji takie zdarzenie nie powinno mieć miejsca, ale jest to twój pierwszy błąd. Jesteś zdolna, młoda, posiadasz w ręku fach. Nie mogę sobie pozwolić na utratę pracowników. Poza tym piłkarz, którego oblałaś stwierdził, że nie był bez winy. Powiedział, że mógł nie wystawiać swojego buta na widok publiczny – Oznajmił, a ja parsknęłam śmiechem. Szybko jednak spoważniałam dziękując szefowi za to, że nie ma zamiaru mnie zwalniać. Grace zacisnęła usta, ale nic nie powiedziała. Odetchnęłam z ulgą, gdy wieczór w siedzibie Chelsea dobiegł końca. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam na zewnątrz dostrzegając zbliżającą się ku mnie postać. Ogarnęło mnie dziwne podekscytowanie, którego jeszcze długo później nie mogłam zrozumieć.
Alisa! – krzyknął zatrzymując się przede mną z szerokim uśmiechem na swojej przystojnej buźce. – Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty!
Ale to jestem ja – zaśmiałam się. – Zmora twojego dzieciństwa i przyczyna wielu kłopotów – Powiedziałam lustrując jego sylwetkę uważnym wzrokiem. Wydoroślał, zmężniał, dorobił się mięśni, o których w przeszłości mogłabym fantazjować godzinami. Ale to ciągle był ten sam Kepa.
Taki długi czas! – oznajmił głośno, po czym przytulił mnie do siebie z całych sił. Zatonęłam w tym uścisku odwzajemniając go równie mocno. Pachniał tak jak zawsze, chociaż wyczuwałam nutkę markowych perfum. Pewnie Calvina Kleina. – Widzę, że spełniasz swoje marzenia… Jedna z najlepszych restauracji w Londynie, chociaż nie rozumiem, dlaczego jesteś kelnerką. Z twoimi umiejętnościami kucharskimi…
Od czegoś trzeba zacząć, aby potem wylądować na szczycie – uśmiechnęłam się widząc jego zadowoloną minę.
Jestem pewien, że osiągniesz to prędzej niż później – stwierdził z przekonaniem. – Doskonale pamiętam twoje popisowe dania, w tym tortillę francesa – Mrugnął do mnie zapewne myśląc o tym, o czym i ja pomyślałam w tej chwili. Żartobliwie trąciłam go w ramię.
Dziękuję – odparłam. – Widzę, że i ty zamieniłeś naszą słoneczną i gorącą Hiszpanię na deszczową i zimną Anglię…
Cóż, można powiedzieć, że zrobiłem krok w przód w swojej karierze – oznajmił. – Skoro znowu mieszkamy w tym samym mieście i los splótł nasze drogi to może znak, aby odnowić utracony kontakt? – Zapytał.
Jasne – odparłam. – Nie zmieniłam numeru telefonu, więc jeśli go jeszcze posiadasz…
Niezmiennie pod tą samą nazwą – parsknął. – Pieszczoszku – Zmierzwił moje włosy, a ja warknęłam cicho.
Nie nazywaj mnie tak! – fuknęłam i spojrzałam na zegarek. – Kepa… Miło się rozmawiało po tylu latach rozłąki, ale muszę już iść. Jeszcze raz przepraszam za spodnie i za całą tę sytuację… Zadzwoń! – Krzyknęłam na odchodnym.
Zadzwonię Pieszczoszku! – odkrzyknął. Zgrzytnęłam zębami, ale nic nie powiedziałam. Zamiast tego wracałam do domu z durnym uśmieszkiem na ustach.

 Kepa był moją pierwszą mił… Kepa był moim pierwszym zauroczeniem. Zauroczeniem z serii tych prawdziwych zauroczeń. Najlepszy przyjaciel mojego stukniętego starszego braciszka, którego znałam od dzieciństwa. Byliśmy sąsiadami, codziennie spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Byłam przysłowiowym wrzodem na tyłku, ale nic sobie z tego nie robiłam. Kepa mnie lubił, a ja z biegiem czasu polubiłam go jeszcze bardziej. Zadurzona rysowałam serduszka przy jego imieniu, wodziłam za nim cielęcymi oczami i fantazjowałam o nim w każdy z możliwych sposobów. W pewnym momencie zauważyłam, że i jego zainteresowanie moją osobą wzrasta. Były momenty, w których spędzaliśmy czas we dwójkę, bez mojego nadopiekuńczego brata nad głową. Zbliżyliśmy się do siebie i pewnego dnia postanowiliśmy wylądować w łóżku spędzając ze sobą pierwszy raz. Po tym razie było jeszcze kilka innych razów, ale nie połączyło nas nic głębszego. Ja miałam osiemnaście, on dziewiętnaście lat i zabawialiśmy się, tak po prostu. Do czasu, kiedy Kepa poznał Andreę i dosłownie oszalał na jej punkcie. Była piękna i oczarowała go już po pierwszym spotkaniu, a on stracił dla niej głowę. Wtedy skończyły się wspólnie spędzone chwile, a wyjścia ograniczały się jedynie do przesiadywania w ogrodzie. W dwa tysiące czternastym roku zwiałam do Londynu po otrzymaniu ogromnej szansy od losu. W moim rodzinnym mieście uczęszczałam na różne kursy gotowania, brałam udział w konkursach i właśnie dzięki wygraniu jednego z nich wylądowałam w stolicy Anglii. Brat był ze mnie dumny, natomiast rodzice nie interesowali się nami. Tata powierzył opiekę nade mną i nad Jamsem swojej siostrze oraz jej mężowi, którzy nie doczekali się własnych dzieci. Mama ochoczo przystała na taki układ i od mniej więcej dziesięciu lat nie mieliśmy z nimi kontaktu. Cóż, rodzice i te sprawy… Powracając jednak do Kepy… Nadal był w związku z Andreą, czego dowiedziałam się przed chwilą odnajdując jego konto na Instagramie. A ja… Byłam szaleńczo zakochana w moim chłopaku, który posiadał najbardziej urocze dołeczki w policzkach i który właśnie przekroczył próg naszego wspólnego mieszkania. Przecież jedno przypadkowe spotkanie dawnej sympatii nie mogło nic zmienić, prawda?


***

Witam!

Cieszę się, że nie macie jeszcze dość Kepy ^^ 


Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Och, Kepa jest uroczy! "Pieszczoszek"? Haha, dobre! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No ładnie ^^ ja tu wyobrażałam sobie różne wersje ich znajomości, ale czegoś takiego się nie spodziewałam! Moja szczęka właśnie obiła podłogę jakby coś xD Znajomi z dzieciństwa oraz pierwsi kochankowie. Zaskakujące, jak i godne podziwu, iż potrafili bez żadnych głębszych uczuć ciągnąć taką relacje, a teraz rozmawiać ze sobą jakby nigdy nic. Ale czy na pewno? To się dopiero okaże :)
    Na całe szczęście Alisa nie straciła pracy przez niefortunny wypadek. Oczywiście gburowaty szef twierdził, że to przez brak personelu i takie tam, ale jestem pewna że gdyby Kepa zrobił awanturę, a nie wstawił się za dziewczyną, to mogłaby oglądać przyjęcie z drugiej strony. O ile cokolwiek byłoby widać xD To miłe ze strony Hiszpana i mam nadzieję, że zachowałby się tak samo w stosunku do każdej kelnerki. W końcu nie musiał wystawiać swojej dużej stopy pod nogi innych :D
    Wiemy już iż Kepa i Alisa byli w sobie zauroczeni. Dziewczyna sama to przyznała, a nie wierzę że Bask dla zabawy sypiałby z młodszą siostrą kolegi. Dlaczego więc ciągnęli taką relację? Dlaczego nawet przez chwile nie spróbowali? Z drugiej strony gdyby tak się stało, to nie mieliby teraz tak dobrych relacji. W końcu Kepa się zakochał i świata nie widział/nie widzi po za swoją dziewczyną. A Alisa znalazła swoje szczęście w Londynie. Ale coś mi mówi, że kiełkujące kilka lat wcześniej uczucia mogą wyskoczyć na powierzchnie :D Nie mogę się doczekać! Szczególnie mnie ciekawi czy brat Alisy dowie się kiedyś prawdy co się wyprawiało/wyprawia pod jego nosem :D

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście mimo tego niefortunnego wypadku, Alisie udało się zachować posadę i nikt nie miał do niej o nic większych pretensji. Dobrze, że Kepa postanowił się za nią wstawić, co niewątpliwie pomogło i złagodziło złość przełożonego Alisy.
    W życiu nie spodziewałabym się jednak, że relacja Alisy i Kepy wyglądała w przeszłości w taki sposób...😁 Niezłe z nich były ziółka. 😆
    Dobrzy znajomi, którzy przeżywali wspólnie swoje pierwsze i niezapomniane uniesienia w tajemnicy przed wszystkimi, a zwłaszcza bratem Alisy i równocześnie najlepszym przyjacielem Kepy. Gdyby on tylko wiedział, co działo się tuż pod jego nosem. 😂Równocześnie nie niosło to za sobą żadnego zaangażowania czy uczuć. Ale czy aby na pewno? Skoro ich ponowne spotkanie wywarło na obydwojgu spore wrażenie. Odżywiając dawne wspólnie spędzone chwile. W dodatku obydwoje mają chęć odnowić ze sobą kontakt. Co może wprowadzić niemałe zamieszanie do ich życia, a zwłaszcza związków, w których na pierwszy rzut oka wydają się szczęśliwi. Nie mogę się już doczekać dalszego rozwoju wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tia, nie może nic zmienić... Oczywiście, że coś zmieni! Zawsze coś zmienia! Pierwsza miłość, to nie takie hop siup, łatwo się tego z głowy nie pozbędziesz.
    No dobra, ale może od początku. Czyli Alisa zna Kepę. I to zna go bardzo, bardzo dobrze. Cóż, przed przeszłością ciężko uciec. A takie przypadkowe spotkania tylko pokazują, że przeznaczenie jednak istnieję.
    Kepa fajnie się zachował biorąc część winy na siebie. Dzięki temu niewątpliwie uratował Alisie tyłek. Gdyby zaczął na nią wrzeszczeć albo chociaż był trochę zły, to pewnie dziewczyna momentalnie wyleciałaby z pracy.
    Z pracy, którą niewątpliwie kocha. Ogólnie bardzo ją polubiłam. Wie czego chce i uparcie dąży do swojego celu. Wiedzie w miarę szczęśliwe życie u boku ukochanego chłopaka.
    I nagle znów spotyka Kepę. Czy to spotkanie wywróci ich świat do góry nogami? Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    I przepraszam za chaotyczność komentarza. Dzisiejszy dzień jest czarnym dniem dla siatkówki :(
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Pieszczoszek to jest hit ❤😍

    OdpowiedzUsuń