poniedziałek, 10 czerwca 2019

Prolog

Londyn, 10.05.2019 r.

 Punktualnie o osiemnastej wraz z innymi kelnerkami oraz lekko nadgorliwym i gburowatym szefem kuchni zjawiłam się w siedzibie Chelsea, londyńskiego klubu piłkarskiego. Byłam przestawiana z miejsca na miejsce i nie wiedziałam, w co mam włożyć ręce. Szef krzyczał, abym zaczęła dekorować stoły na głównej sali, a Grace, wysoka, z filigranową figurą, blondynka o przenikliwych niebieskich oczach, wywyższająca się i lubiąca mieć wszystko pod kontrolą kiwała na mnie palcem, abym pomogła z jedzeniem. Fuknęłam pod nosem ignorując ją i ruszyłam na salę, aby wykonać polecenie szefa. Wszędzie było pełno przekrzykujących się nawzajem ludzi. Fotoreporterów oraz kamerzystów, którzy rozstawiali swój sprzęt, pań sprzątających, które kończyły swoją pracę oraz nas, specjalnie wynajęty zespół z ekskluzywnej restauracji The Foyer At Claridge’s. Zaciekawiona rozglądałam się po przestronnym pomieszczeniu, w którym jak uprzednio mnie poinformowano miała odbyć się uroczysta gala, podczas której zostaną wyróżnieni najlepsi piłkarze oraz piłkarki. Uśmiechnęłam się smutno na wspomnienie pewnego osobnika i z dumą stwierdziłam, że udekorowałam wszystkie stoliki. Udałam się na zaplecze, aby pomóc z jedzeniem, po czym zmęczona opadłam na jedno z wolnych krzeseł. Nawet nie zorientowałam się, kiedy wybiła godzina zero. Zawodnicy oraz zawodniczki londyńskiego klubu byli już na miejscu, a para prowadzących rozpoczęła uroczystą galę. Uwijaliśmy się jak w ukropie zakasując rękawy. Słyszałam rozemocjonowane głosy, podekscytowanie, głośne krzyki oraz brawa. Na sali oprócz głównych postaci tego wydarzenia byli obecni również fani, którzy musieli zapłacić sporą sumkę, aby pojawić się w tak spektakularnym gronie. Grace, uprzednio posyłając mi spojrzenie pełne wyższości powiedziała mi, że gdyby nie przypadła jej w udziale dzisiejsza zmiana sama byłaby obecna na gali w fantazyjnie upiętej fryzurze, eleganckiej sukience oraz butach na wysokich obcasach, w których kołysałaby się jak flaga na wietrze. Ostatnie zdanie wypowiedziałam w myślach, bowiem nie chciałam pakować się w kłopoty. Zamiast tego posłałam jej słodki uśmiech i poprawiłam fartuszek boleśnie wżynający się w moją talię. Dostaliśmy znak od szefa kuchni, że część oficjalna właśnie się zakończyła. Pewnie chwyciłam za rączkę srebrnego wózka i ruszyłam w kierunku przydzielonego mi stolika. Przedzierałam się przez ich gąszcz posyłając wszystkim wesołe spojrzenia. W końcu byłam profesjonalistką w każdym calu! No dobra, może prawie w każdym… Wziąwszy do ręki lśniącą sosjerkę nie zauważyłam wystającego spod stołu eleganckiego czarnego buta. Potknęłam się nie rejestrując tego, co dzieje się wokół mnie. Szklane naczynie z hukiem spadło na podłogę, a resztki gorącego sosu wylądowały na markowych spodniach od garnituru. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Spodziewałam się krzyku, może nawet wrzasku, a już na pewno publicznego linczu oraz wylecenia z pracy na zbity pysk. Przeciągająca się cisza sprawiła, że niechętnie otworzyłam oczy. I to był mój błąd… Siedział przede mną. Siedział i uśmiechał się, jak ostatni dureń. Uśmiechał się swoim zadziornym uśmieszkiem, który przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Patrzył na mnie brązowymi oczami, w których mogłam zatracić się bez reszty. Patrzył na mnie rozbawiony i zdziwiony. I naprawdę siedział przede mną. I to naprawdę był on…


***

Witam! 

Nie wiem co, nie wiem jak, ale publikuję z powodu euforii, która mnie ogarnęła po napisaniu pracy magisterskiej. Tak, skończyłam! :D 

I przez niego w takim wydaniu...



Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Ło, zapowiada się świetnie. Strasznie ciekawi mnie, jak nasza bohaterka poradzi sobie z przypadkowym wpadnięciem na Kepe. I gdzie go już wcześniej spotkała. Mam tylko nadzieję, że nikt na nią nie nawrzeszczy. W końcu to był tylko wypadek.
    W każdym razie z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się zapowiada! Czekam na kontynuację :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przede wszystkim gratuluję napisania całej pracy magisterskiej. 😊
    Poza tym to już Twoja kolejna historia, która zaczyna się wspaniale i będę z wielkim wyczekiwaniem czekać na jej rozwinięcie.
    Nasza bohaterka nie miała łatwego dnia. Stresujące przygotowania do gali, upierdliwy szef i współpracownica, a na koniec jeszcze to połknięcie i wypadek z tym sosem... Jak pech to pech. Oby przez ten wypadek nie spotkały ją jakieś przykre konsekwencje.
    Strasznie ciekawi mnie także, skąd dziewczyna zna się z jej przypadkową "ofiarą" i jakie relacje ich łączyły.
    Dlatego też z niecierpliwością czekam na rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham wygląd tego bloga ;3
    Czytając opis wszystkich "przygotowań" miałam wrażenie, że jestem na miejscu głównej bohaterki i wręcz leje mi się po plecach ze stresu i bieganiny ... a potem zorientowałam się, że nie włączyłam sobie wiatraka haha ^^ Wybacz, musiałam xD Opis czysto realistyczny do czego już mnie przyzwyczaiłaś. Sądzę, że zmorą każdej kelnerki jest strach przed tym, aby czegoś nie upuścić. Tym bardziej na gościa siedzącego przy stoliku! I jak na nieszczęście nasza Alisa miała owego pecha ... resztki sosu spadły na sponie pana ... Kepy ^^ Prawda? Za to jego reakcja mnie zaskoczyła. Zamiast oburzenia, uśmieszek? Halo, masz gorący sos na nogach! Uroda Alisy musiała go zwalić z nóg, innego tłumaczenia nie przyjmuję ^^
    Ja Kepy dość nie mam, Twoich historii również. Dlatego zawsze czekam na kolejne nowości :)

    OdpowiedzUsuń