Londyn, 03.03.2021 r.
– Co się stało?! – krzyknął
przerażony wpadając do łazienki. Linda i Lady zwabione moimi jękami
przywędrowały za nim.
– Nie mogę wstać – wytłumaczyłam. –
Jestem za duża! – Pociągnęłam nosem. Kepa wzniósł oczy ku górze prosząc o
cierpliwość. – Wiem, co zaraz powiesz! Nie musisz wygłaszać kazań. Mogłam cię
posłuchać, ale zrozum, że musiałam wziąć kąpiel! – Stanęłam w swojej własnej
obronie.
– O ósmej rano? – zakpił podając mi
ręce. Chwyciłam je z wdzięcznością. Z pomocą Kepy udało mi się wyjść z wanny.
Otrzepałam się z zimna. Hiszpan natychmiast wytarł moje mokre ciało ciepłym i
suchym ręcznikiem.
– Tak – potwierdziłam wskakując w
wygodny dres. – Musiałam się odświeżyć! – Tupnęłam nogą.
– Dobrze, wierzę ci. Nie będę z tobą
dyskutował, bo to nie ma sensu – cmoknął mnie w czoło. Posłałam mu wredne
spojrzenie, ale zgodziłam się z jego słowami. Ostatnimi czasy nie pasowało mi
absolutnie nic. Kepa wolał schodzić mi z drogi i godzić się na kompromisy, by
mnie zadowolić. Był aniołem, choć utrzymywał, że nie robi nic szczególnego. Za
sam fakt, że mnie znosił należał mu się złoty medal. Był moją ostoją. Gdy ja
panikowałam, potrafił ostudzić szalejące we mnie emocje, uspokoić i zapewnić,
że wszystko będzie dobrze. Z pozoru banalne słowa, ale dla mnie miały ogromne
znaczenie. – Muszę zbierać się na trening. Poproszę Matta, albo Jamesa, żeby
mieli cię na oku – Oznajmił. Posłusznie pokiwałam głową. Nie spierałam się z
nim, bo wiedziałam, że przegram. – Nie zrobisz nic głupiego, prawda? – Upewnił
się, przypatrując mi się z uwagą. Przygryzłam wargę.
– Nie zrobię – obiecałam, wsypując
karmę do misek.
– Nie zaczniesz myć okien, sprzątać,
polerować schodów?
– Nie! – krzyknęłam. – Mam nauczkę po
ostatnim fałszywym alarmie – Przyznałam z pokorą.
– To dobrze. Do później – Kepa
pożegnał się ze mną i z pieskami, po czym wyszedł z domu. Widząc jego samochód
znikający za zakrętem ogarnęła mnie niewyobrażalna tęsknota. Zamrugałam
powiekami, by odgonić łzy. Miałam serdecznie dość. Wszystkiego.
Słysząc
wesołe pogwizdywanie Kepy, ogarnęła mnie ulga. Odłożyłam na bok książkę i
podciągnęłam koc pod brodę. Czułam się coraz gorzej. Nie chciałam niepotrzebnie
go martwić, dlatego nie zawracałam mu głowy, gdy był na treningu. Położyłam
dłonie na brzuchu czując ostry skurcz. Kepa trzasnął drzwiami od łazienki.
Chwilę później szum wody zagłuszył moje myśli.
– Malutka, chcesz już wyjść? –
spytałam poprawiając poduszkę. – Poczekaj jeszcze, dobrze? Tatuś musi wziąć
prysznic – Wyjaśniłam krzywiąc się. Laura odpowiedziała mi kilkoma solidnymi
kopniakami. – Ała! – Wydarłam się. Kepa pojawił się w pokoju w ułamku sekundy.
– Rodzisz?! – podbiegł do mnie nie
zważając na to, że był zupełnie nagi.
– Czy ty nawet w takiej chwili musisz
wystawiać moją cierpliwość na próbę?! – strzeliłam go po łapach. – Ubieraj się!
Natychmiast! – Nakazałam. Parsknął śmiechem wyciągając z szafy czyste ciuchy.
– To ty nie możesz sobie odmówić... –
zaczął, ale mój krzyk sprawił, że szybko zamilkł. Zbladł. – Alisa? – Spytał
zaniepokojony.
– Panuję nad sytuacją – uspokoiłam
go. – To nie ten moment – Dodałam mając nadzieję, że tak właśnie jest. Materac
ugiął się pod ciężarem Kepy, gdy położył się na łóżku. Objął mnie czule, a jego
miarowy oddech uświadomił mi, że zasnął. Był zmęczony i nie winiłam go za to.
Miał święte prawo do odpoczynku. Westchnęłam i zgasiłam lampkę, by światło mu
nie przeszkadzało. – Kochanie, nie wariuj tak – Powiedziałam cicho do córki. –
Wiem, że jest ci tam niewygodnie i nie masz miejsca, ale jest odrobinę za
wcześnie. Chciałabym wziąć cię w ramiona i poczuć twój zapach, lecz muszę
uzbroić się w cierpliwość. – Nie mogę doczekać się naszych wspólnych momentów,
wiesz? Gonienia po ogródku, zabaw, wspierania tatusia na meczach... Obiecuję,
że stworzymy ci najwspanialszy dom, w którym niczego ci nie zabraknie –
Pogłaskałam brzuch i przyłożyłam głowę do poduszki. Sen jednak nie nadchodził.
Wierciłam się, było mi za gorąco, a skurcze nasilały się z każdym kolejnym
oddechem. – Ty mały uparciuszku... Aż tak ci się spieszy?
– Alisa, wszystko w porządku? –
drgnęłam, kiedy usłyszałam zaspany głos Kepy.
– Nie – odpowiedziałam. – Naprawdę
się zaczęło.
– Cześć, tatusiu – przywitałam się z
Kepą. Uśmiechnął się lekko podchodząc bliżej. – Laura chce cię poznać –
Szepnęłam wpatrując się w nasze maleństwo. Hiszpan ostrożnie wziął ją na ręce.
Pocałował ją w czółko.
– Dziękuję – powiedział wzruszony. –
Za wszystko.
– Przed nami nowy rozdział –
zaśmiałam się.
– Najpiękniejszy – dodał. W pełni
zgodziłam się z jego słowami. Byliśmy rodziną.
Pierwsze
miesiące były cholernie trudne. Kilka dni po porodzie utraciłam pokarm.
Potraktowałam to jak pierwszą porażkę. Kepa próbował przemówić mi do rozsądku,
tłumaczył, że to nie moja wina, ale nic do mnie nie docierało. Odgrodziłam się,
a on nie mógł przebić się przez ten mur. Płakałam razem z Laurą, przepraszałam
ją za to, że jestem złą matką. Kepa przyglądał się temu z boku, w milczeniu.
Cierpliwie czekał, aż zrozumiem, że zachowuję się irracjonalnie. Jego postawa
podziałała na mnie tak jak oczekiwał. Wzięłam się w garść, oprzytomniałam.
Dzieliliśmy się obowiązkami, wstawaliśmy w nocy, zmienialiśmy pieluszki,
śpiewaliśmy kołysanki. Chodziliśmy niewyspani, z worami pod oczami. Narzeczony
dzielnie mnie wspierał. Kiedy był na treningach, z dala od domu podczas
wyjazdowych meczów, dbał o to, bym nie zostawała sama. Matt i James
przychodzili na zmianę, Natalia odwiedzała mnie z dziećmi, dotrzymywała
towarzystwa, Alex poprawiał mi humor, mama Matta pomagała w gotowaniu, a
rodzice Kepy odwiedzali nas, gdy tylko mogli, podobnie jak moja rodzina. Jednak
momentami czułam się opuszczona, bezsilna. Byłam wdzięczna im wszystkim, ale
jednocześnie czułam się jak niedołęga. Chciałam już sama posprzątać dom, zrobić
obiad, a przede wszystkim chciałam mieć upragnioną chwilę dla siebie. Kochałam
tę małą kruszynkę ponad wszystko, ale czasami miałam ochotę zostawić ją tylko z
Kepą, żeby zobaczył jak to jest przebywać całymi dniami z niemowlakiem.
Odgarnęłam spocone włosy z czoła i usiadłam na kanapie. Linda i Lady pokochały
Laurę od pierwszego wejrzenia. Nie odstępowały jej na krok. Przydreptały za
mną, gdy włączyłam telewizor. Laura pojękiwała cichutko. Druga połowa meczu
pomiędzy Chelsea, a Aston Villą właśnie dobiegała końca. Niebiescy pewnie
wygrywali, czym przypieczętowali triumf w tegorocznym sezonie Premier League.
Byłam dumna z tych chłopaków, z Kepy, z trenera, który doskonale dopasował do
siebie elementy układanki. Przed sezonem nikt na nich nie stawiał, eksperci
mówili, że to za wcześnie, że do drużyny przyszło zbyt wielu nowych zawodników,
ale Frank utarł im nosa. Otarłam łzę widząc szczęśliwego i dumnego Kepę.
Zasługiwał na ten Puchar. Laura podzielała moje zdanie, bo uśmiechnęła się do
mnie bezzębnie. Ona też wiedziała, ile znaczyła ta chwila dla tatusia.
– Mówiłem ci, że prędzej, czy później
nadejdzie ten dzień – pan Peio ucałował moje policzki. – Oddaję cię w najlepsze
ręce, córeczko – Szepnął. Wzruszona pociągnęłam nosem. Laura spoczywała w
bezpiecznych ramionach Matta. Spojrzeniem tak podobnym do mojego uważnie
skanowała rozgrywającą się scenę, ustami Kepy posyłała wszystkim uśmiechy.
– Dziękuję – powiedziałam bezgłośnie.
W skupieniu wysłuchaliśmy kazania, wpatrywaliśmy się w swoje oczy, delektując
się przepiękną ceremonią, okolicą. Wiatr wiejący znad oceanu rozwiewał luźne
kosmyki moich włosów. Szum fal rozbijających się o brzeg, skowyt mew, zapach,
błękit nieba, czyste słońce... Było idealnie.
– Alisa... – zaczął Kepa. – Znamy się
od małego. Od zawsze byłaś dla mnie ważna, ale nigdy nie sądziłem, że nasza
wspólna droga zaprowadzi nas do ołtarza. Zawsze byłaś obecna w moim życiu,
mniej lub bardziej, ale zawsze byłaś. Za pierwszym razem próbowaliśmy udawać
dorosłych, rozstanie uświadomiło nam pewne ważne kwestie. Początki były
ciężkie, były łzy, było cierpienie, złość i smutek. Ale później... Później była
już tylko radość, wspólne chwile, miłość. Kocham cię za twoją dobroć, za to,
jak wspaniałą mamą jesteś. Kocham cię za wszystkie obiady, za twoją pracę, za
twój uśmiech, za to jak opiekujesz się naszymi psiakami. Kocham cię za to, jak
mnie wspierasz, jak wspierasz całą moją drużynę na stadionie, gdy kibicujesz z
całych sił, jak podczas ostatniego meczu Ligi Mistrzów, gdzie obroniliśmy
tytuł. Kocham cię za twoją miłość do książek, do bibliotek, do gotowania, za
twoją wiedzę, która pozwoliła mi na poznanie Londynu od innej strony. Kocham
cię za wszystkie twoje wady, bo one podkreślają, jakim ideałem jesteś dla mnie –
Zakończył wkładając mi na palec złotą obrączkę. Otarłam łzy z policzków.
– Kepa... – wzruszenie odebrało mi
mowę. – Kochałam cię od zawsze, lecz na początku nie potrafiłam nazwać tego
uczucia. Byliśmy razem, później osobno. Rozłąka wpłynęła na nas lepiej, niż
mogliśmy przypuszczać. Jestem przekonana, że będziesz wspaniałym mężem. Jesteś
najcudowniejszym tatą dla naszej kruszynki. Kocham cię za twój upór, za dążenie
po trupach do celu. Kocham cię za twoją determinację, za wstawanie w nocy, za
zmienianie pieluch. Kocham cię za twój melodyjny głos, za twój spokój. Za to,
że spełniasz moje marzenia, że mnie słuchasz. Że mnie rozumiesz. Obiecuję ci,
że zawsze będę przy tobie. Złapię cię, jeśli upadniesz. Podniosę po każdej
porażce, będę trwała u twojego boku. Na zawsze – Przysięgłam obdarowując go
obrączką. Matt podał nam Laurę i oddalił się z policzkami mokrymi od łez.
– Ogłaszam was mężem i żoną.
Oparłam czoło o czoło Kepy.
– Maite zaitut, Alisa.
– Maite zaitut, Kepa.
***
Witam!
Brak Kepy w składzie niekorzystnie wpływa na moją wenę 😢